2. kolejka Tottenham Hotspur 0:1 Arsenal Londyn 84' Rosicky (Walcott) Przed Kogutami kolejne trudne zadanie. Tym razem musieli zmierzyć się z Arsenalem Londyn. Derby Londynu to nie byle jaki mecz, więc wszyscy kibice przykładają do niego dużą wagę. W Spurs w końcu zadebiutował Beck, a w składzie Arsenalu znalazło się miejsce dla weterana Henry'ego.
Mecz rozpoczął się od powolnego rozgrywania piłki. Pierwszą lepszą okazję miał Modrić, strzał był jednak niecelny, bo piłkę odbił Fabiański. Był rzut rożny. Tu pojawiła się kolejna godna sytuacja. Bale dośrodkował z narożnika boiska, a w polu karnym znalazł się Defoe, jednak nie udało mu się ustrzelić gola. W 25 minucie, szczęścia próbował nowy nabytek Tottenhamu - Saha. I znów obok bramki. I to by było na tyle w pierwszej połowie... Druga zaczęła się dość spokojnie, ale zawodnicy Arsenalu widocznie byli bardziej skupieni i zdeterminowani, aby wygrać ten mecz, bo mieli bardzo słabą pierwszą połowę (0 strzałów dla Arsenalu). Na początku to im się nie udawało. Szansę mieli kolejno Bale w 56 minucie i Saha w 59 minucie, a Kanonierzy dalej bez żadnych strzałów i akcji. Nagle, jak z podziemia wyskoczył Park Chu Young. Jeden z piłkarzy Arsenalu wypuścił go na wolne pole, ale ten jednak spudłował. Była to pierwsza, dogodna sytuacja drużyny Wengera. W 75 minucie, znów miał szansę Tottenham. Gola chciał strzelić Yago, który wszedł za Lennona, ale niestety obok bramki. Drugim strzałem Kanonierów był... gol. Prawą stroną szedł Park Chu Young, ten podał do Walcotta, który dośrodkował, a Rosicky główką strzelił do bramki. Radość była wielka, bowiem zawodnicy Arsenalu cieniowali w tym meczu. Tą felerną sytuacją dla Arsenalu zakończył się mecz.