nie ośmieszaj się, Hristov to był kompletny niewypał... po drugiej stronie Błoni była beka z niego jak pamiętam...
Po pierwsze, to jest moja kariera i nie życzę sobie. Po drugie, radziłym prześledzić przebieg kariery Christowa i spojrzeć, w jakiej dyspozycji był w lecie 2008, a jakiej kiedy trafiał do Wisły półtora roku później.
Wow, ale opis. Masakra, chcę też tak pisać...
No dzięki bardzo. Twoje stoją na podobnym poziomie
. Niedoścignionym wzorem forumowym pozostaje dla mnie Nederland.
"Co by było gdyby..": pozostał Pawełek, strzelilibyście karnego.
Jakiego karnego? Coś Ci się pomieszało
.
Swoją drogą pamiętam mecz Wisła - Liverpool parę lat wstecz. Na TVP był. Kameralny stadion, tam było bodajże 1:1. Nie pamiętam dokładnie. Ten sparing to odwołanie do tamtych czasów? Bo chyba właśnie u Ciebie teraz tam jesteśmy tak?
Tak, ten sparing był właśnie w 2008
. Mój obóz przygotowawczy to niemalże kopia prawdziwego z tamtego czasu. Tu jedyna różnica polega na tym, że Liverpool wystawił najsilniejszy skład.
Tak w ogóle to bardzo szkoda, że nie dajesz skrótów. Myślałeś kiedyś o tym?
Nie, za dużo zachodu, staram się robić takie notki prasowe, więc screeny wystarczą. I tak mam z nimi sporo roboty.
__________________________________________________________________________________________________________
20.07.2008Miłe złego początki, Superpuchar dla Legii
Grająca w rezerwowym składzie Wisła nie zdobyła Superpucharu Ekstraklasy Polski. W zapisaniu na swoim koncie pierwszego w tym sezonie trofeum Białej Gwieździe przeszkodziła warszawska Legia, która w ekspresowym tempie rosztrzelała Wiślaków. Mecz rozpoczął się od prowadzenia Mistrzów Polski, ale później na boisku istniała już tylko stołeczna drużyna i zasłużenie wygrała. Warto dodać, że w barwach Mistrzów Polski zobaczyliśmy piłkarzy rezerwowych, którzy dzień wcześniej nie stoczyli twardej walki z Liverpoolem w dalekiej Szwajcarii. Pozytywnym aspektem spotkania może być z pewnością forma młodego Krzysztofa Mączyńskiego, który zaimponował chyba wszystkim zgromadzonym na stadionie swoim spokojem i błyskotliwością przy rozgrywaniu akcji. Wciąż nie zadebiutował w zespole Wisły powracający do klubu Mirosław Szymkowiak.
Mecz rozpoczął się bardzo szybko. Już w 5. minucie prawą stroną przedarł się Peter Singlar i dośrodkował w pole karne do wbiegającego Tomasza Dawidowskiego, który na krótkim słupku uprzedził Jana Muchę. Tym samym mógł cieszyć się ze swojego pierwszego gola w oficjalnym spotkaniu od... 29 października 2003 roku! Wtedy popularny "Dawid", grając jeszcze w barwach Amiki Wronki, pokonał bramkarza Dospelu Katowice. Od tej pory nękały go przeciągłe urazy i dolegliwości, ale na szczęście teraz napastnik Wisły zdaje się wreszcie odzyskiwać formę. Czas najwyższy, gdyż w tym roku Dawidowski kończy 30 lat.
Wiślacy, wyraźnie podbudowani, że ta Legia nie taka straszna, ruszyli do dalszych ataków. Niestety zarówno strzał z dystansu Krzysztofa Mączyńskiego, jak i techniczne uderzenie Przemysława Szabata nie znalazły drogi do siatki. Później do głosu doszli już Legioniści, w 16. minucie wyrównując stan meczu za sprawą Edsona. Ładnym prostopadłym podaniem Takesure Chinyamę obsłużył Maciej Iwański, a obywatel Zimbabwe obrócił się z piłką i wycofał ją do nadbiegającego Brazylijczyka. Ten huknął z pierwszej piłki jak z armaty i nie dał Ilije Cebanu najmniejszych szans na interwencję.
W 24. minucie Wojskowi wyszli na prowadzenie. Tym razem błąd Adama Kokoszki wykorzystał Chinyama i pokonał Cebanu strzałem z około dwunastu metrów. Chwilę po wznowieniu gry zaskoczyć Legionistów mogli ponownie Mistrzowie Polski, ale Grzegorz Kmiecik fatalnie spudłował w sytuacji sam na sam z Muchą. Warto zaznaczyć, że świetnym no-look pass popisał się w tej sytuacji Mączyński.
Po okresie pięciominutowego marazmu, kiedy piłkarze obu ekip nie kwapili się do ataku, w 31. minucie znów ukąsiła Legia. Ponownie szczęśliwym strzelcem okazał się Chinyama, a asystował tym razem młody Ariel Borysiuk. 17-latek idealnie wrzucił piłkę z głębi pola, a "Chiny'emu" pozostało przyjąć futbolówkę na klatkę piersiową i posłać efektowną bombę w kierunku bramki rywali. Siatka bramki Cebanu została niemal rozerwana na strzępy.
Ożywili się kibice na trybunach w Płocku. Obserwowali bardzo dobry mecz, a przez trzydzieści minut mieli okazję oglądać aż cztery gole. To nie był jednak koniec emocji w pierwszej połowie spotkania. Już w doliczonym czasie gry Chinyama skompletował klasycznego hat-tricka. Trzecia bramka była niemal kopią pierwszej w jego wykonaniu. Czarnoskóry Legionista otrzymał precyzyjne podanie od Edsona, zwiódł w polu karnym Rafała Dardę i pokonał Cebanu płaskim strzałem w prawy róg "świątyni" mołdawskiego golkipera.
W przerwie trener Skorża nie próżnował. Wściekły zaprowadził zawodników do szatni, a potem wyperswadował im, co sądzi o ich postawie w pierwszej części gry. Zdjął też z boiska kompletnie bezproduktywnego Kmiecika, którego zastąpił debiutujący w pierwszym zespole Maciej Batko.
Młody snajper Białej Gwiazdy mógł zaliczyć prawdziwe wejście smoka. Niestety jego niesygnalizowany strzał zza szesnastki na rzut rożny sparował Mucha.
Przez większą część drugiej połowy z boiska wiało nudą. Najwyraźniej piłkarze wystrzelali się za wsze czasy przed przerwą i nie mieli siły dłużej atakować. Legia nie dążyła uporczywie do podwyższenia prowadzenia, a Wisła dobrze wiedziała, że nic już w tym meczu nie ugra. Obie drużyny z radością przyjęły dźwięk ostatniego gwizdka sędziego.
Po meczu powiedzieli:
Maciej Skorża (trener Wisły): Jestem trochę przybity, bo jednak, mimo wszystko, Legia nas zmiażdżyła i nie dała najmniejszych szans na pozytywny rezultat. Oczywiście, grali rezerwowi, ale porażka boli i będzie bolała jeszcze jakiś czas. Gratuluję Legii Superpucharu, a Tomkowi Dawidowskiemu wyczekiwanej od dawna bramki.
Jan Urban (trener Legii): Zagraliśmy dziś fantastyczny mecz i do Warszawy wracamy z Superpucharem! Wprawdzie nie spodziewałem się, że rezerwy Wisły sprawią nam większe problemy, ale po pierwszej bramce moje serce zabiło szybciej. Na szczęście potem wszystko potoczyło się po naszej myśli. Fantastyczny mecz rozegrał Takesure, ale gratuluję całemu zespołowi, bo ciężko zapracowaliśmy na to trofeum.
Wisła Kraków 1:4 Legia Warszawa
Dawidowski (5.) - Edson (16.), Chinyama (24., 31., 45.)
Wisła Kraków: Cebanu - Singlar, Kokoszka, Darda, Buliga - Szabat, Mączyński, Jeleń, Małecki - Kmiecik (46. Batko), Dawidowski
Legia Warszawa: Mucha - Szala, Choto, Astiz, Wawrzyniak - Borysiuk (88. Vuković) - Radović (65. Rocki), Iwański, Roger, Edson - Chinyama (92. Rybus)