Ostatnie dwa mecze przyniosły Wilkom jedynie remisy, co przyczyniło się do utraty pozycji lidera w ligowej tabeli. Mecz z Boltonem wcale nie zapowiadał się na łatwiejszy, ponieważ goście okupujący czwarte miejsce mają bardzo duży apetyt na podium. Deszczowa pogoda, do jakiej już przyzwyczaiły nas angielskie boiska nie nastrajała pozytywnie lecz obie ekipy wyszły na murawę z iście bojowym nastawieniem.
Początek spotkania na Molineux wyglądał podobnie co w dwóch poprzednich przypadkach - dwa równorzędne zespoły kąśliwie nacierające na szeregi defensywy rywala. Nacisk z obu stron był na tyle silny, że wystarczył błąd, by drużyna przypłaciła całą sytuację stratą bramki. Tak też było w 20. minucie. Zaczęło się od wyrzutu Petrova z autu - piłkę otrzymał Alonso, który zwrócił ją nadawcy, a ten posłał wysoką wrzutkę w pole karne. Futbolówka trafiła idealnie na głowę N'goga i chwilę później zatrzepotała w siatce. Wilki przypłacają chwilę dekoncentracji prowadzeniem rywala. Z czasem oglądaliśmy coraz większą nerwówkę, co zaowocowało żółtą kartką dla O'Hary za faul, który spokojnie mógł być nagrodzony czerwienią. Wysiłki Wolves w staraniu o wyrównanie nie poszły jednak na marne. W 40. minucie sytuacja wypracowana podobnie jak przy otwarciu wyniku. Sako z autu, klepka między Soaresem i O'Harą, a po chwili piłka wraca do Bakary'ego. Skrzydłowy posyła prostopadłe podanie na piąty metr, gdzie z prawdziwą furią wparował Doyle i wyrównał stan spotkania. Wilki chciały zapewnić sobie prowadzenie jeszcze przed przerwą, ale już w doliczonym czasie gry Taarabt zbyt mocno uderzył zza szesnastki i po czterdziestu pięciu minutach mamy 1:1.
Druga połowa spotkania mogła się zacząć dla gospodarzy wręcz wyśmienicie. Po sporym zamieszaniu w polu karnym Boltonu O'Hara podał do Doyle'a, a Irlandczyk błyskawicznie uderzając chciał zaskoczyć bramkarza. Golkiper popisał się jednak niesamowitym refleksem i wybił piłkę za linie końcową. Być może niektórych to zdziwi, ale to praktycznie koniec emocji w tym meczu. Do opisu można jeszcze dodać 82. minute, kiedy N'Gog w desperackiej próbie strzelił minimalnie niecelnie i "łaciata" minęła słupek po zewnętrznej jego stronie. Wyrównane starcie, nudna druga połowa, koniec spotkania.
To już niestety trzeci remis z rzędu jaki notuje ekipa Gustavo Poyeta. Jak każdy może zauważyć sama długość opisów może świadczyć o tym, że w tych spotkaniach walczyły ze sobą równorzędne ekipy. Urugwajski trener musi wymyślić sposób na to, by jego drużyna w końcu zaczęła zadawać ostateczny cios i przy okazji nie traciła bramek w głupi sposób. Fotel lidera oddalił się na odległość trzech punktów, ale do końca sezonu mamy jeszcze "kawałek" czasu.
Wolverhampton Wanderers 1-1 Bolton Wanderers F.C. Zawodnik meczu: Kevin Doyle (7.0)
40' Doyle (Sako) - 20' N'Gog (Petrov)
Wolverhampton Wanderers: Lezzerini - Cedric Soares, Johnson (C), Vorsah, Reckord - Leitner, O'Hara (60' Doumbia), Taarabt - Sako (82' Chanturia), Doyle, Boukari (60' Moses)
Bolton Wanderers F.C.: Bogdan - Mears, Mills, Ream, Alonso - Eagles, Holden, Spearing, Petrov (C) - Sordell, N'Gog