Ja mam dobre, nie wiem czy było
(pamiętam te kawały jeszcze sprzed kilku lat:D)
Pewnemu rolnikowi żona robiła niesamowicie dobre kanapki, kiedy szedł
robić na pole. Kanapki ze świeżego chlebka, ze świeżutkim serkiem,
wędlinką, sałatką i innymi bajerami. Rolnik pewnego razu poszedł robić w
pole, kanapki zostawił na kamieniu jak zawsze... Po kilku godzinach pracy,
zmęczony podchodzi do kamienia skonsumować kanapki...a tu ich nie ma!
Następnego dnia żona znowu zrobiła mu pyszne, jak zawsze, kanapeczki,
rolnik poszedł robić w pole, aby po kilku godzinach pracy zauważyć, że
znowu mu ktoś zawinął kanapeczki! Wkurwił się rolnik i postanowił, że
następnego dnia będzie patrzył zaczajony za drzewem, jak kto mu podwędza
kanapki! Jak pomyślał - tak zrobił. Zaczaił się i patrzy - a tu wielki
orzeł nadlatuje i porywa jego drugie śniadanie! Rolnik biegnie za nim.
Biegnie, patrzy, że orzeł leci do lasu - rolnik za nim! Orzeł siada miedzy
drzewami, odpakowuje kanapki, wyciąga z nich zawartość, wyrzuca wędlinę,
ser, sałatę i inne dodatki, bierze dwie kromki chleba, przykłada sobie do
piersi i masując swoją klatkę piersiową woła głośno: "O k*rwa! Jaki ja
jestem poje*any!
Albo:
Jasio jest strażakiem. Pewnego dnia palił się blok. Jasio pojechał ratować ludzi. Gdy był już pod blokiem, mówił do innego strażaka:
- Ty ich zrzucaj, ja ich będę łapał !
Zrzucił jednego człowieka, Jasio złapał. Zrzucili drugiego, Jasio złapał. Zrzucili trzeciego, złapał.
Nagle strażak zrzucił murzyna.
Jasio nie złapał, i mówi:
-Spalonych nie zrzucajcie