Szefowie Zagłębia chcą dodatkowo zmotywować piłkarzy przed meczem w Poznaniu. Obiecują specjalną premię finansową nie tylko za zwycięstwo, ale nawet za remis.
Lubińską drużynę mobilizuje też fakt, że jeszcze jesienią ich trenerem był Franciszek Smuda, który wcześniej rozstał się z Lechem, bo nie potrafił dogadać się z prezesami Kolejorza.
Sobotni mecz nieoczekiwanie może się okazać dla Lecha jednym z najtrudniejszych w całym sezonie. Lubin niby o nic nie walczy, ale piłkarze wiedzą, że każdy punkt przywieziony z Bułgarskiej to duże pieniądze do podziału na cały zespół.
W środowisku piłkarskim krąży plotka, że zawodnicy mogą liczyć na finansową nagrodę od ludzi sympatyzujących z Wisłą, której bardzo zależy na potknięciu Lecha. Jeżeli bowiem krakowianie w tym samym czasie pokonają Odrę, wywalczą mistrzostwo Polski. Oficjalnie jednak nikt nie potwierdza, by ktoś związany z Białą Gwiazdą miał dodatkowo uskrzydlić do walki sobotniego rywala Lecha.
Natomiast prezes Zagłębia Jerzy Koziński przyznaje, że w klubie dyskutuje się nad nagrodą dla piłkarzy, którą miałby wypłacić właściciel drużyny na wniosek zarządu klubu. - Coś jest na rzeczy - tajemniczo przyznaje Koziński. Wczoraj rozmawiał na ten temat z trenerem drużyny Markiem Bajorem, który formalnie powinien wystąpić o przyznanie wyjątkowej nagrody. Koziński oczywiście zaakceptuje tę prośbę, a piłkarzy o obietnicy dodatkowych pieniędzy osobiście poinformuje na kilka godzin przed meczem.
W tej chwili zespół za wygrany mecz dostaje do podziału 110 tysięcy złotych brutto, za remis jedną trzecią z tej kwoty. Teraz może chodzić o kwotę przekraczającą 300 tysięcy złotych.