W ostatnich dniach okienka transferowego jeszcze może się coś wydarzyć - mówił w piątek trener Lecha Poznań Jacek Zieliński. Miał oczywiście na myśli wzmocnienia zespołu.
Głównie w kontekście fazy grupowej Ligi Europy. Kolejorza interesuje głównie kierunek białoruski i niemal "za pięć dwunasta" szefowie klubu postanowili jeszcze raz negocjować na tym rynku.
Do tej pory kluby z tego kraju nie chciały słyszeć o sprzedawaniu swoich najlepszych zawodników, bo były zajęte występami w europejskich pucharach. W minionym tygodniu sporo się jednak wyjaśniło. Na korzyść Lecha działa przede wszystkim to, że odpadło już Dynamo Mińsk. A w tym klubie występuje reprezentant Białorusi Siergiej Kisliak. To defensywny pomocnik, a na tę pozycję potrzebne jest wzmocnienie. Kisliak kosztuje 400 tysięcy euro i poznaniacy są w stanie tyle wyłożyć. Warto dodać, że tym samym zawodnikiem zainteresowana była Lechia Gdańsk.
Tyle samo trzeba wydać na środkowego obrońcę BATE Borysów Igora Szitowa. Ten gracz jest w kręgu zainteresowań mistrza Polski od roku. Tyle że cena za niego była zaporowa, bo sięgała miliona euro. Teraz jednak jest inaczej. Białorusi są skłonni do negocjacji i Kolejorz chce to wykorzystać. Choć wcześniej twierdził, że Szitowa postara się sprowadzić w przerwie zimowej. Może jednak uda się przyspieszyć ten plan.
W ostatnich dniach pojawiła się też opcja wypożyczenia Niemca Jana Schlaudraffa. Ten ofensywny pomocnik lub napastnik został niedawno wyrzucony z pierwszego zespołu Hannover 96 (dwa lata temu wykupiono go z Bayernu Monachium za 2 miliony euro).