TWOJA LIGA Pro Evolution Soccer

Dział Ogólny => Moja Kariera Pro Evolution Soccer => Archiwum Karier => Wątek zaczęty przez: Bujo w Grudzień 24, 2010, 16:20:00

Tytuł: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 24, 2010, 16:20:00
Championship Patch 2.1 by MasterCreati
Poziom: Regular
Czas: 10 minut

(http://img151.imageshack.us/img151/4559/tuncaybujo.png) (http://img151.imageshack.us/i/tuncaybujo.png/)

- Witam, nazywam się Tuncay Bujo. Mam siedemnaście lat i jestem Turkiem z rosyjskimi korzeniami. Moja matka była
Rosjanką, natomiast ojcem jest Turek. Urodziłem się w Stambule 17-stego stycznia 1994 roku. Moja matka nie żyje, została
zabita za wyznawanie prawosławia co jest karane w Turcji.. sam jestem tego wyznania, dlatego ojciec po śmierci mamy mnie
ukrywał. Ciężko pracował i gdy miałem 14 lat kupił mi bilet lotniczy do Hiszpanii.

- Masz synu, w Turcji nie masz szans aby się rozwijać, prędzej czy później i tak dopadną cię ci bandyci.
- Ojczę, nie mogę ci tu tak samego zostawić!
- Ja jestem Turkiem, mi nic się nie stanie, ale w twoich żyłach płynie rosyjska krew, wyjeżdżaj synu, tak chciałaby na pewno twoja matka!

Musiałem to przemyśleć, ojciec miał rację, tu nie miałem szans żyć spokojnie, w szkole wytykano mnie palcami, gnębiono... Jednak nie mogłem
zostawić ojca samego. Myślałem nad tym całą noc. Rano zszedłem na śniadanie.

- Pojadę - rzekłem do Ojca.


Tydzień później byliśmy z ojcem na lotnisku. Miałem lecieć do Madrytu, a stamtąd jechać do cioci, która mieszka w Alicante.

- Masz, tu jest co nieco na początek, potem będziesz musiał sobie radzić sam..
- Dziękuje ojcze, będziemy w kontakcie.


Lot był wyczerpujący, trwał 4 godziny. Dotarłem do Madrytu. Wyszedłem na ulice, ujrzałem zupełnie inny świat, który jako czternastolatek
postrzegałem jak raj bez ludzi, którzy życzą mi źle. Poszedłem na dworzec pytając się gdzie jest Hiszpanów łamanym Angielskim. Ludzie się
na mnie dziwnie patrzyli.. miałem jakieś [cenzura] zamiast ubrań i  byłem małolatem.

Dotarłem do Alicante. Ciocia czekała na mnie na dworcu.

- Cześć smyku! Ależ urosłeś, ostatnio widziałam cię jak lałeś w pieluchy!
- Cześć ciociu, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę.
- Choć, pójdziemy do domu, to dwie ulice stąd.

Od razu po przyjściu do domu wykręciłem numer do ojca, powiedziałem, że szczęśliwie dojechałem. Następnie rozpakowałem się w pokoju
i po zjedzeniu kolacji poszedłem spać. Następnego dnia przyszedłem na śniadanie.

Może chciałbyś potem pograć w piłkę? - Zapytała ciocia
- Oczywiście! - krzyknąłem radośnie

W Stambule nie mogłem grać zawodowo. Przyszedłem na parę treningów w szkółce Galatasaray, ale po tym jak dowiedzieli się o mojej wiarze
wyrzucili mnie...

- boisko jest za blokiem, na pewno trafisz.

Po zjedzeniu śniadania pobiegłem szybko do swojego pokoju i wyciągnąłem z torby moją szmacianą piłkę. Miała ona chyba z 6 lat, odkąd
pamiętam zawsze nią grałem. Wybiegłem z domu kierując się w stronę boiska. Było puste. Postrzelałem trochę, pożonglowałem. Zobaczyłem
piątkę chłopców mniej więcej w moim wieku kierujących się w moją stronę. Jeden z nich coś do mnie powiedział po hiszpańsku. Nie rozumiałem
go. Powiedziałem to do niego po angielsku. On odpowiedział mi czy nie chcę może z nimi zagrać. Radośnie odpowiedziałem, że chciałbym.

Podzieliliśmy się po równo. Wraz z dwoma chłopakami ograliśmy resztę. Grałem najlepiej na boisku, kiwałem, asystowałem, strzelałem. Po meczu
podszedł do mnie jeden z nich i zapytał czy nie chciałbym przyjść na trening Alicante CF. Z wielkim uśmiechem na ustach krzyknąłem, że tak.

Ciąg dalszy nastąpi...
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 24, 2010, 16:25:24
Ciekawie się zapowiada, powodzenia , ostatnio znowu moda na bal :D wbij do mnie
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: ★Henka★ w Grudzień 24, 2010, 16:27:25
Hehe przerwa świąteczna i od razu wysyp karier ;) Początek bardzo dobry, czekam na więcej i obiecuję, że będę tu często wpadał ;]
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 24, 2010, 16:27:48
Ciekawie się zapowiada, powodzenia , ostatnio znowu moda na bal :D wbij do mnie

Tak Robi, Mario zaczął i jakaś epidemia, każdy chce pisać BAL. Fajny początek, w jakiej będziesz grać reprezentacji Rosji czy Turcji? ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 24, 2010, 17:15:36
(http://img535.imageshack.us/img535/2880/125pxalicantecflogosvg.png) (http://img535.imageshack.us/i/125pxalicantecflogosvg.png/)

Dwa dni później poszedłem wraz z tym chłopakiem, a nazywał się Fernando na trening Alicante CF. Nie miałem nawet korków,
trenowałem w zwykłych halówkach, nie obyło się z tego powodu śmiechów ze strony reszty chłopaków. Trener przyjął mnie bardzo miło,
nie obchodziło go, że jestem Turkiem, dla niego ważne było jak gram. A szło mi to bardzo dobrze, ćwiczenia były dla mnie błachostką,
wszystko szło mi jak z płatka. Dostrzegł to trener, podszedł do mnie i zapytał:

- Jak się nazywasz chłopcze?

Fernando przetłumaczył mi to, a ja odpowiedziałem, że Tuncay Bujo. Trener chyba zrozumiał, że nie rozumiem po hiszpańsku, zaczął mówić
więc po angielsku:

- Skąd jesteś chłopcze?
- Jestem z Turcji, proszę pana.
- Masz na prawdę wielki talent, gdzie się nauczyłeś tak grać?
- Nie wiem, nigdy nie chodziłem na żadne treningi..
- Czemuż to? -  ździwił się szkoleniowiec
- Wie pan.. jestem prawosławny, a Turcja jest krajem nietolerancyjnym..
- Tak, tak wiem co się tam dzieje.. to barbarzyński kraj.. Jeżeli chcesz możesz tu przychodzić trenować, zapraszam. Co prawda treningi są
płatne, ale widać po twoim ubiorze, że pieniędzy nie masz.. nie szkodzi! Ważne, że masz talent!
- Dziękuje - odpowiedziałem.

Po treningu poszedłem wraz z Fernandem i kilkoma chłopakami  na boisko. Pograliśmy tam długo, w domu byłem o 20. Ciocia
zrobiła mi o to awanturę.

Od tego czasu regularnie chodziłem na treningi. Inni chłopcy patrzyli na mnie nieco krzywo.. nie płaciłem za treningi w przeciwieństwie do
nich. Fernando mówił, żebym się nie przejmował, to banda debili.

Pewnego październikowego dnia przyszedłem na trening trochę wcześniej. Trener ucieszył się na mój widok. Zacząłem uczyć się hiszpańskiego,
rozumiałem już piąte przez dziesiąte.

- Cześć Tuncay, mam dla ciebie dobrą wiadomość.
- Jaką? - spytałem
- Właśnie wracam z naszego wojewódzkiego ZPN, zgłosiłem cię do gry w lidze na wiosnę.

W oczach mi błysnęło, myślałem, że wybuchnę ze szczęścia. Przytuliłem się mocno do trenera i zacząłem mu dziękować. Moje marzenie,  żeby
zagrać wreszcie zawodowo w piłkę właśnie się spełnia!


Ciąg dalszy nastąpi...
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: TekU w Grudzień 24, 2010, 17:17:56
no dobrze niech ci ciocia kupi korki :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 24, 2010, 17:21:21
Bądź gwiazdą Alicante i Hiszpańskiej piłki!  ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 24, 2010, 18:12:27
Tak Robi, Mario zaczął i jakaś epidemia, każdy chce pisać BAL. Fajny początek, w jakiej będziesz grać reprezentacji Rosji czy Turcji? ;)
nie każdy :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 24, 2010, 19:27:06
(http://img9.imageshack.us/img9/2880/125pxalicantecflogosvg.png) (http://img9.imageshack.us/i/125pxalicantecflogosvg.png/) vs. (http://img507.imageshack.us/img507/4308/realmurcia.jpg) (http://img507.imageshack.us/i/realmurcia.jpg/)



Nadeszła upragniona wiosna, niedawno obchodziłem urodziny. To już 15 lat na karku! Ciocia z tej okazji kupiła mi w prezencie nowe korki, były one tak na prawdę pierwszymi w moim życiu. W naszym domu nigdy się nie przelewało, a po śmierci mamy ledwo starczało nam na życie. Tata
ciężko pracował, ale mimo to zarabiał grosze... Ten prezent bardzo mnie ucieszył, już nikt nie będzie tak na mnie krzywo patrzył. Już niedługo miałem
rozegrać pierwszy mecz w sezonie. Zebranie mieliśmy o godzinie dziewiątej. Jechaliśmy na mecz wyjazdowy do Murcji. Gdy dojechaliśmy na miejsce była godzina 11. Mecz mieliśmy grać za pół godziny. Trener powiedział żebyśmy przeszli się na boisko żeby oswoić się z murawą. Wróciliśmy po 10 minutach. Weszliśmy do szatni. Nagle wszedł trener z torbą pełną stroi.

- No chłopcy, dziś gramy pierwszy mecz rundy wiosennej. Przyłóżcie się, Real Murcia na pewno nie podda się bez walki!

Po tych słowach trener zaczął wymieniać pierwszą jedenastkę. Wreszcie dotarł do środka pola.

- Tuncay Bujo!

To mówiąc wyjął z torby koszulkę, spodenki i getry. Rzucił je do mnie. W meczu będę grał z numerem "8". Po ustaleniu całego składu trener wygonił
nas na rozgrzewkę.

- Powodzenia! - krzyknął do mnie Fernando, który mecz zaczynał na ławce.


Wszyscy ustawili się już na boisku. Sędzia gwizdnął. Jeden z napastników od razu po wznowieniu gry podał mi piłkę, byłem strasznie stremowany..
straciłem ją.  Grałem fatalnie, ale najgorsze stało się dopiero później.. pod koniec pierwszej połowy dostałem piłkę od obrońcy, odwróciłem się z głową w dole i poczułem uderzenie, upadłem na ziemię.. piłkę przejął rosły napastnik Realu, strzelił zza szesnastki prosto w okienko.. gol, Real wygrywał 1:0. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Trener podał mi rękę i ściągnął mnie z boiska.. usiadłem na ławce i zacząłem płakać. Jak małe dziecko.. Fernando
próbował  mnie pocieszać, ale na nic się to zdało.. poszedłem do szatni, przebrałem się i poszedłem do autokaru. Na szczęście strzeliliśmy bramkę i zremisowaliśmy 1:1. Po powrocie do domu musiałem się wziąźć w garść. Przecież nie mogę się tak poddać!


Na treningach ciężko trenowałem, często zostawałem dłużej, aby poprawić różne rzeczy. Zrozumiałem, że wszystko nie jest takie łatwe jakie się zdaje. Kolejne mecze przesiadywałem na ławce rezerwowych. Do pierwszego składu wskoczyłem dopiero pod koniec rundy..
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 24, 2010, 19:34:57
fajny nr, też mam 8 w klubie :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Grudzień 24, 2010, 19:51:16
Bardzo dobra historia. Masz talent pisarski :)
Nie poddawaj się, na pewno trener doceni Twój wysiłek. Tak samo było ze mną w Realu. Całą rundę jesienną nawet nie łapałem się na ławkę. Przyszedł jeden mecz, strzeliłem 2 gole... Głowa do góry :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 24, 2010, 20:10:00
Ja też nie zamierzam grać BAL, Master ;) Fajna historia się tworzy. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Ervind w Grudzień 24, 2010, 20:52:47
napisz powieść ;D
fajnie opisane
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: The Stig w Grudzień 24, 2010, 21:00:41
Ładnie opowiadasz. Ty też jesteś Rosjaninem? ;P Heh. Zapraszam do mnie.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 24, 2010, 21:28:14
(http://img9.imageshack.us/img9/2880/125pxalicantecflogosvg.png) (http://img9.imageshack.us/i/125pxalicantecflogosvg.png/) vs. (http://img340.imageshack.us/img340/6198/fcbarcelonalogo.jpg) (http://img340.imageshack.us/i/fcbarcelonalogo.jpg/)

Tak jak mówiłem, szansę na wyjście w pierwszym składzie rosły z tygodnia na tydzień, nie grałem regularnie. Wchodziłem na
5, 10 góra 15 minut. Ucieszyła mnie informacja, że drugi raz mogę zacząć od początku spotkania. Cieszyłem się tym bardziej bo
jechaliśmy na mecz do Katalonii. Zmierzyć się mamy z.. U-15 F.C Barcelony! Moim marzeniem zawsze było zagrać w koszulce Barcelony,
z tatą oglądaliśmy jej każdy mecz. Teraz mam okazję zagrać na Camp Nou, ojciec jest ze mnie dumny. Prawdopodobnie gralibyśmy na
stadionie Espanyolu, ale na szczęście jest tydzień wolny od ligi, ponieważ grają reprezentację i możemy zagrać na pięknym obiekcie
Barcy. Wyjechaliśmy wcześnie rano, mecz ze względu na wysoką temperaturę przełożono na 17. Trener pozwolił nam pozwiedzać stadion.
Był ogromny.. wydawał się duży w telewizji, ale zobaczyć go na żywo.. niesamowite. Bardzo chciałbym tu kiedyś jeszcze wrócić.
No, ale teraz trzeba było zająć się meczem. Zeszliśmy do szatni. Trener ustalił taktyke, znów miałem zacząć na środku pomocy.
Tym razem na skrzydle pojawił się mój kolega, Fernando. Wyszliśmy na boisko. Murawa była mięciutka jak gąbka. Z płyty boiska
stadion był ogromny, musiałem unieść wysoko głowę aby zobaczyć niebo. Czułem dumę, że mogę tu zagrać. Na boisku pojawiła się drużyna
F.C Barcelony. Byli to rośli i jak podpatrzyłem na ich rozgrzewce dobrzy technicznie zawodnicy. W końcy wychodzą z pod ramienia
najlepszego klubu na świecie.


Ustawiliśmy się na swoich pozycjach, sekundy dzieliły nas od tego starcia. Rozległ się pierwszy gwizdek w meczu. Katalończycy
od razu rzucili się do ataku na naszą bramkę. Już w 3 minucie napastnik strzelił w słupek. Zrozumieliśmy, że nie możemy tak po
prostu stać i się temu przyglądać. Jednak ich obrona była bardzo szczelna, dałem kilka dobrych piłek, ani jednej nie straciłem.
Jednak gola nie udało się nam strzelić. Nadeszła 44' minuta, jeden z Barcelończyków wrzucił piłkę w pole karne, obrońca wybił
się do góry i mocnym strzałem głową pokonał naszego bramkarza. Był bez szans. Tak zwany "gol do szatni". W szatni myślałem, że
trener będzie nam o to suszył głowę, wręcz przeciwnie.

- No nic, wpadło trzeba grać dalej, macie jeszcze całą połowę!

Po tych słowach pokazał nam jeszcze taktykę i wygonił na boisko. Wszyscy od pierwszych minut wzięli się do roboty. Gdzieś tak 10
minut po rozpoczęciu gry nasz napastnik huknął z 25 metrów pokonując bramkarza Barcy. Ten gol nas zmotywował i pokazał, że jednak
można tu coś ugrać. Niestety teraz Barcelona dmuchała na zimne i stosowała pressing już na połowie boiska. Trudno było cokolwiek
zrobić. Zegar pokazywał 78' minutę. Dostałem piłkę, odwróciłem się i zobaczyłem jak jedzie we mnie wślizgiem jeden z zawodników
Barcy. Przerzuciłem nad nim piłkę i go przeskoczyłem.. zobaczyłem że mam sporo miejsca i podbiegłem z 15 metrów. Zobaczyłem jak
Fernando mknie prawym skrzydłem ścinając do środka. Wrzuciłem prostopadłą piłkę górą za obrońcę, któremu zaplątały się nogi i
nie wiedział co zrobić. W tym samym czasie na drugą nogę stanął mi jeden z zawodników i mocno uderzył mnie z barku, poczułem
ciepło i jak zrywa mi się mięsień.. sędzia nic nie zauważył, podążał za akcją. Fernando dopadł piłkę i idąc sam na sam z bramkarzem
załozył mu "sito" tym samym strzelając bramkę. Cała drużuna pobiegła z gratulacjami w jego stronę. Dopiero potem zobaczyli jak leżę
i konam z bólu. Podbiegł do mnie najroślejszy z naszych, a mianowicie bramkarz. Wziął mnie w ręce i zaniósł na ławkę. Trener zarządził
zmianę. Szybko zadzwonił po karetkę. Przyjechała prawie natychmiast, mecz się jeszcze nie skończył. Gdy dotarłem do szpitala wraz z
drugim trenerem, dostał on telefonicznie wiadomość, że wygraliśmy 2:1. Chciałem skakać z radości, ale nie dałem rady. W szpitalu spędziłem
dzień, wzięto mi nogę w gips i wypisano do domu. Miałem rozszczepienie mięśnia i kości od miednicy.. conajmniej 3 miesiące przerwy...


Miałem lezeć bez ruchu 6 tygodni i ruszać się tylko do toalety, powtarzałem jednak sobie: było warto...




Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Grudzień 24, 2010, 21:36:22
Bardzo ciekawie ;D dużo napisane, Super_Mario zrobił mode na BAL'a
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 24, 2010, 21:53:27
Bardzo dobrze napisana kariera. Gratuluje wygranej na Barcą.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: ★Henka★ w Grudzień 24, 2010, 23:22:45
Ehhh szkoda kontuzji. Zajebiście wszystko opisujesz :) Oby tak dalej
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Przemek112 w Grudzień 24, 2010, 23:36:29
Kapitalne masz opisy:) 3maj tak dalej. Powodzenia
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 25, 2010, 00:44:50
Po 6 tygodniach leżenia bez ruchu przechodziłem rehabiltacje, dreptałem tylko wokół boiska na treningach, nie mogłem jeszcze grać.
Jednak była ona droga, a z pieniędzmi u mnie krucho. Ciocia załatwiła mi pracę na zmywaku, dostawałem kasę za dzień, dzięki temu płaciłem na
raty za rehabilitację. Podczas mojej nieobecności Alicante zajęło 6 miejsce w lidze do lat 15-stu. W pełni treningi wznowiłem dopiero latem.
Ciężko przepracowałem ten okres, przez nogę w gipsie w ogóle nie czułem piłki, byłem kompletnym "drewniakiem". Poza tym zatraciłem kondycję.
Koledzy miło przywitali mnie na treningu, pogratulowali mi meczu z Barceloną, mówili, że trener w szatni po meczu powiedział iż byłem najlepszy na
boisku. Przed nami kolejny sezon, mam nadzieję obfitszy w moje występy. Po treningu poszedłem z chłopakami na boisko. Było tam trzech 19-latków.

- Chcecie z nami grać? - zapytali nas
- No, możemy.

Podzieliliśmy się na składy. Graliśmy długo, ja wraz z moimi kolegami na nich. Grałem najlepiej. Nie mogli mnie zatrzymać, więc mnie faulowali. Raz biegłem z piłką, minąłem jednego z nich, a on zaczepił moją nogę i upadłem na beton. Byłem już tym naprawdę zirytowany:

- Co ty od*****alasz?! - krzyknąłem

Nie odpowiedział nic, poczułem uderzenie w twarz i znów upadłem na ziemię. Czułem, że chcę mnie podnieść bo już trzymał moją koszulę.

- Zostaw go! - usłyszałem jakiś dziewczęcy krzyk
- Bo co mi zrobisz, laska? - odpowiedział lekceważąco 19-latek

Przybliżył swoją głowę do mojego ucha.

- Masz farta, królewna cię uratowała.

To mówiąc wstał i kopnął mnie jeszcze w żebro. Usłyszałem szybkie kroki.

- Nic ci nie jest?

Podniosłem się z ziemi. To co zobaczyłem oszołomiło mnie. Widziałem przed sobą prześliczną dziewczynę.

- Nie, wszystko w porządku. - odrzekłem

Zauważyłem na jej twarzy rumieniec, sam się na mojej twarzy też pojawił.

- Ale masz sińca, choć pójdziemy do mnie i jakoś to naprawimy.

Poszliśmy więc.

Nigdy nie byłem za dobry sprawach damsko-męskich, całą drogę się na nią gapiłem. Chyba w końcu to zauważyła.

- Co się tak patrzysz jakbyś ducha zobaczył? - powiedziała z uśmiechem
- Bo ja chyba śnię...
- Co?
- Nie, nic.. a tak w ogóle jak masz na imię?
- Cathrina - odrzekła - a ty?
- Tuncay.. Tuncay Bujo.
- Tuncay? Chyba nie jesteś stąd prawda? - zapytała
- Tak, jestem z Turcji.

Poznawaliśmy się tak całą drogę. Wreszcie doszliśmy. Zaprosiła mnie do środka.

- Mamo, już jestem!
- To dobrze, zaraz kolacja - to mówiąc weszła do przedpokoju
 
Zobaczyła mnie i mojego sińca na twarzy.

- Może przedstawisz mi swojego kolegę dziecko?
- A tak oczywiście, to Tuncay Bujo.
- Miło cię poznać młody człowieku - odrzekła podając mi dłoń.
- Mi panią również - odrzekłem
- Choć do mojego pokoju, zaraz przyniosę apteczkę.

Wszedłem do pokoju, jego ustrój bardzo mnie ździwił. O dziwo pełno było w nim plakatów Alicante i F.C Barcelony.. Chwilę potem Cathrina
przyniosła apteczkę.

- Miałeś szczęście, gdyby nie ja, ten gość stłukłby cię na kwaśne jabłko. - odpowiedziała z uśmiechem
- Masz rację, ale czemu to zrobiłaś?
- Wiesz, od dawna cię obserwuję, mam z okna widok na boisko, widzisz?

Spojrzałem przez okno, faktycznie było widać całe boisko.

- Obserwujesz mnie? - zaśmiałem się

Cathrina się zarumieniła

- Bardzo dobrze grasz w piłkę, od dawna nikt tak dobrze tu nie kopał.
- No cóż dziękuje. - odpowiedziałem z dumą - widzę, że masz tu sporo plakatów F.C Barcelony.
- Tak! Jestem ich wielką fanką! Oglądam ich każdy mecz! - powiedziała z radością
- To tak samo jak ja.. ale niestety nie mam kablówki i nie mogę oglądać meczów..

Cathrina wzięła pilot i włączyła telewizor. Nagle moim oczom ukazał się program "Barca TV"

- Wpadaj kiedy chcesz, pooglądamy razem - powiedziała.
- Naprawdę mogę? - zapytałem
- Tak oczywiście.

Posiedzieliśmy tak jeszcze chwilę. Potem wyszedłem, pożegnałem się z mamą Cathriny i poszedłem w stronę domu. To był niesamowity dzień,
nie wiem, czy nie najpiękniejszy od przyjazdu tutaj.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 25, 2010, 01:21:13
Pokaż ją  :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 25, 2010, 02:13:34
Pokaż ją  :D

Popieram pokaż Cathrinę. Bardzo ciekawy odcinek.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Grudzień 25, 2010, 11:19:48
Pewnie jakiś pasztet xD Nie no mam nadzieje że jakaś fajna dupeczka ;]
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 25, 2010, 12:57:35
Nadeszła jesień, a tym samym kolejny sezon. Ligę rozpoczęliśmy od meczu z Realem Betis. Zaliczyłem w nim asystę, mecz wygraliśmy 3:1.
Na pierwszego gola czekałem do 5 kolejki kiedy to z rzutu wolnego pokonałem bramkarza Celty Vigo. Bardzo się z niej cieszyłem, w końcu był to mój pierwszy gol i w dodatku taki ładny! O wszystkim powiadomiłem tatę, był ze mnie bardzo dumny i śmiał się, że jak tak dalej pójdzie to pójdę do jakiegoś lepszego klubu, być może seniorskiego. Na meczach często czułem, że ktoś mnie obserwuję. Jednak nie wiedziałem kto. Trener mówił nam, że od pierwszej kolejki po trybunach kręciła się jakaś jak to określił "ciemnowłosa piękność". Jednak ja nikogo na trybunach nigdy nie widziałem. Być może byłem zbyt zajęty grą..

Tak jak pozwoliła mi Cathrina, co tydzień wieczorem przychodziłem do niej oglądać mecze. Było bardzo fajnie, razem cieszyliśmy się ze zwycięstw i przeżywaliśmy klęski, które jednak zdarzały się dość rzadko. Wreszcie nadszedł ten dzień. Wielkie Gran Derbi, tego meczu nie mógłbym przegapić.
Przyszedłem do Cathriny na mecz. Rozpoczęcie było przewidziane na godzinę 19:30. Byliśmy bardzo podnieceni. Cathrina nie raz mi zazdrościłą, że mogłem zagrać na Camp Nou, opowiadałem jej szczegółowo co i jak tam wygląda, a ona była moją wierną słuchaczką. Mówiła, że jest swego rodzaju
chłopczycą, nienawidzi różu i innych babskich rzeczy, uwielbia futbol. W końcu nie wytrzymałem, musiałem o to spytać.

- Cathrina, czy ty oglądasz nasze mecze? Znaczy.. Alicante.

Cathrina zarumieniła się.

- Skąd wiedziałeś?! Przecież dobrze się ukrywałam. Siedziałam na drzewie! - powiedziała z uśmiechem
- Przecież to nic strasznego, czemu nie pooglądasz meczu normalnie?
- No.. bo wiesz. Dziwnie by to wyglądało, ja jedna na całym stadionie... a poza tym wszyscy z drużyny wiedzą, że my się przyjaźnimy.

Przytuliłem ją.

- Przychodź kiedy chcesz, mam w d**ie co oni sobie pomyślą.
- Naprawdę? Dzięki Bujo. - powiedziała z uśmiechem

Ale teraz zaczynał się mecz, piłkarze obu drużyn wychodzili na boisko. Czuliśmy napięcie, po tym meczu Barca mogła odskoczyć na 5 punktów, lub
stracić fotel lidera.. to naprawdę ważny mecz. Rozległ się pierwszy gwizdek. Już w pierwszych minutach Real pokazywał, że nie ma zamiaru się w tym spotkaniu bronić. Atakowali, ale Barcelona dzielnie się broniła. Sergio Ramos trafił w poprzeczkę, serca zabiły nam mocniej.. minęła pierwsza połowa. Mimo ataków Realu posiadanie piłki 68 do 37 na rzecz gospodarzy. Te statystyki nas trochę uspokoiły. Rozpoczęła się druga połowa. Była
to kopia pierwszej części tyle, że z przewagą Barcy. Długo utrzymywał się bezbramkowy remis. Nadeszła 87' minuta. Messi przejął piłkę i zaczął
swój niesamowity rajd. Minął bez problemu Marcelo i wrzucił piłkę w pole karne, tam główką zbił ją do środka Carvalho, a tam z półwoleja potężnie huknął Iniesta. GOOL! 1:0 dla Barcy! Camp Nou szaleje, Iniesta bohaterem! Cathrina podskoczyła z radości, przytuliła mnie i pocałowała.. nastąpiła
chwila ciszy.. nie wiedzieliśmy co powiedzieć.

- To.. ja już może pójdę - przerwałem ciszę
- Jak chcesz.. Pa Bujo.

Instynktownie wyszedłem z pokoju, pożegnałem się z mamą Cathriny i poszedłem do domu.. nie wiedziałem co teraz będzie, to co dziś się wydarzyło, bardzo mnie zaszokowało.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 25, 2010, 13:02:44
Ciekawe te opowiadania :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 25, 2010, 13:03:25
Ciekawe te opowiadania :)

Jak poprzednik, ciekawe to opowiadanie. :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 25, 2010, 13:09:16
a ja się przyznam, że nie lubie takich opowiadań, BAL lubię taki jak Mario czy jackiejack.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 25, 2010, 13:13:46
a ja się przyznam, że nie lubie takich opowiadań, BAL lubię taki jak Mario czy jackiejack.

Każdy ma swój gust, ja opisuję na razie wymyślone mecze mój net nie pociągnie Adelante Patcha.. tak bym grał mecze i by były screeny, a na razie by było za mało do opisywania samych meczy, więc dodaję historię z życia wzięte, a nie tylko piłka i piłka, jak będą już screeny to też będę co nieco o życiu prywatnym Tuncaya pisał ;). Pozdro
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 25, 2010, 13:15:02
Każdy ma swój gust, ja opisuję na razie wymyślone mecze mój net nie pociągnie Adelante Patcha.. tak bym grał mecze i by były screeny, a na razie by było za mało do opisywania samych meczy, więc dodaję historię z życia wzięte, a nie tylko piłka i piłka, jak będą już screeny to też będę co nieco o życiu prywatnym Tuncaya pisał ;). Pozdro
nie no rozumiem co do gustu, każdy robi to co lubi nie krytykuje Cię bo robisz to dobrze.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 25, 2010, 13:24:03
Super :). Czuję miłość zaczyna się pomiędzy wami  ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 25, 2010, 15:36:31
Długo myślałem nad tym co stało się tamtego wieczoru, nie mogłem spać po nocach.. Cathrina zawróciła mi w głowie, koledzy nie raz zazdrościli mi, że chodzę oglądać do niej mecze. Jednak nigdy nie myślałem o niej pod kątem innym niż przyjaźń.  Postanowiłem, że muszę z nią o tym porozmawiać. W nocy następnego dnia udałem się pod jej okno.

- Psst.. Cathrina! - powiedziałem - Cathrina!

Nagle zobaczyłem ją w oknie, otworzyła je.

- Bujo? Co ty tu robisz? Jest 2 w nocy!
- Wiem, choć, zejdź do mnie!
- Po co? - zapytała
- No chodź, nikt się nie zorientuje! Wrócimy jak będą jeszcze smacznie spać.

Cathrina otworzyła okno na ościerz.

Daj mi rękę. - powiedziałem

Cathrina podała mi rękę, pomogłem jej zejść. Poszliśmy w stronę miasta. Ulice były puste, raz na jakiś czas przejeżdżał jakiś samochód. Całą drogę trzymałem ją za rękę.

- Oboje dobrze wiemy co wydarzyło się tamtego wieczoru..

Zauważyłem na jej twarzy rumieniec.

- Przepraszam, jeżeli cię uraziłam, to był impuls. - odpowiedziała cicho ze spuszczoną głową.
- Nie gniewam się.. chciałem się tylko dowiedzieć, czy to psuję coś między nami, przecież nie możemy tak po prostu przestać ze sobą rozmawiać.
- Masz rację.. to zgoda Bujo? Wiesz, że ja cię bardzo lubię, z nikim się tak dobrze nie bawiłam.

Gdy to powiedziała przytuliłem ją.

- Zgoda Cathrina, ja też cię bardzo lubię.

Ruszyliśmy w  drogę powrotną, pomogłem Cathrinie wejść z powrotem przez okno, sam udałem się w stronę domu. Czułem ulgę, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.

PÓŁTORA ROKU PÓŹNIEJ

Skończyliśmy pierwszą część sezonu już 2 tygodnie temu. Sezon poprzedni skończyłem z 16 występami, w tym 14 w pierwszym składzie Alicante. Strzeliłem 7 bramek i zaliczyłem 12 asyst. To był udany rok, zajęliśmy 3 miejsce w lidze. W styczniu pękła mi szesnastka, a za 4 dni już siedemnastka to już ponad 3 lata spędzone w Alicante. Nadal chodziłem na mecze do Cathriny, i godzinami grałem z kumplami na boisku. Kolejny sezon zaczyna się za niecały miesiąc. Ciężko trenowaliśmy, tym razem chcieliśmy się pokusić o mistrzostwo ligi do lat szesnastu. Nabrałem trochę masy i mięśni, już nie byłem małolatem zagubionym w Hiszpanii, stałem się mężczyzną.

W lutym graliśmy sparing z drużyną U-17 Almerii. Do rozpoczęcia sezonu został miesiąc. Mecz graliśmy w Almerii. Zadziwiła mnie ilość kibiców oglądających spotkanie, było to ok. 500 osób co jest jak na nasz rozgrywki rekordową publicznością. No cóż, Almeria nie spisuję się zbyt dobrze w lidze, kibice zaspokajają się meczem młodzieży. Byliśmy faworytem tego spotkania, Almeria zajęła dopiero czternaste miejsce w lidze do lat siedemnastu. Bez niespodzianek, mecz wygraliśmy 3:0, zdobyłem bramkę i asystowałem dwukrotnie. garstka kibiców, którzy przyjechali z Alicante skandowała moje nazwisko, co prawda było ich tylko 13-stu, ale łezka się w oku kręciła. Na trybunach przesiadał również trener Almerii.. o czym dowiedziałem się dopiero potem..

W następnej części: obserwatorzy z Almerii
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Grudzień 25, 2010, 16:51:00
Może za dużo już tych odcinków o miłości ja bym teraz bardziej zaczął się skupiać na pisaniu to co dzieje się w klubie itd :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 25, 2010, 16:54:10
Może za dużo już tych odcinków o miłości ja bym teraz bardziej zaczął się skupiać na pisaniu to co dzieje się w klubie itd :)

Specjalnie dlatego przeskoczyłem o półtorej roku, już będą screeny w meczach, ale już w następnym odcinku wszystkiego się dowiecie ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 25, 2010, 16:56:04
Wszystko pięknie. tylko myślę, ze Półtora roku później lepiej brzmi  ;). 
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 25, 2010, 19:57:09
Ciekawie będzie, czekam na dalsze losy.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 25, 2010, 20:31:50
Przygotowywaliśmy się wraz z drużyną do rozpoczęcia kolejnego sezonu, już jutro graliśmy pierwszy mecz z Espanyolem u siebie. Powoli wkraczaliśmy w seniorski świat piłki, to już nie przelewki, po tym sezonie drużyna zostanie rozwiązana i będziemy musieli sami poszukać sobie klubu.
Każdy przejmował się, czy jakiś klub go zechce. Ja jednak żyłem tym co jest tu i teraz. Od mojej dobrej gry zależy moja dalsza kariera. Muszę ten sezon przepracować najlepiej spośród wszystkich dotychczasowych.


Mecz wygraliśmy 2:0, asystowałem przy bramce kolegi. Stadion zwykle stał pusty, czasem przychodziła Cathrina, ale przez komentarze kolegów rzadziej ją widywałem. Na tym meczu siedziało dwóch facetów, ubrani byli w długie, ciemne płaszcze. Oglądali uważnie mecz i ciągle coś notowali. Wraz z całą drużyną zastanawialiśmy się kim są.. myśleliśmy, że po prostu to jacyś trenerzy z małych miasteczek, którzy szukali jakiegoś pomysłu na grę podpatrując naszą grę.


Jednak pojawiali się na meczu co tydzień, uważnie go oglądali i gromadzili notatki. Nasze zaciekawienie wzrosło.. kim oni mogą być? Czemu tak uważnie oglądają nasze mecze? Nie raz chcieliśmy się ich o to zapytać, trenera też zaczęli już irytować. Mijały tygodnie, graliśmy mecze, zostało ich już niewiele, rozgrywała się walka o mistrzostwo między nami, a Barceloną.


Pewnego tygodnia graliśmy z Herculesem. Mecz przebiegał w wielkim skwarze, ani my ani oni nie mieli sił biegać po boisku. Wynik zależał od tego komu zostanie więcej sił do końcowego gwizdka. 10 minut przed końcem dostałem piłkę na 30 metrze od bramki, podbiegłem parę kroków i uderzyłem, piłka po rękach bramkarza wpadła do bramki. Koledzy pobiegli do mnie z gratulacjami. Mecz udało nam się wygrać, to były cenne 3 punkty, ciężko o nie było w takich warunkach. Zeszliśmy do szatni. Wszyscy byliśmy bardzo spoceni, wziąłem prysznic i poszedłem w stronę domu. Gdy wychodziłem ze stadionu ujrzałem trenera rozmawiającego z tymi tajemniczymi panami. Spojrzał w moją stronę.

- Tuncay! - krzyknął - Tuncay, chodź tu, szybko.

Szybko pobiegłem w ich stronę.

- Tuncay, ci panowie chcieliby z tobą porozmawiać. - powiedział trener
- Witaj chłopcze, pewnie zauważyłeś, że oglądamy wasze mecze od dłuższego czasu? - zapytał się jeden z mężczyzn
- Trudno nie zauważyć. - odpowiedziałem z uśmiechem
- Widzisz chłopcze.. jesteśmy skautami z Almerii, pamiętasz graliście z naszą drużyną U-17 w lutym?
- Tak, pamiętam strzeliłem wtedy bramkę. - odpowiedziałem z dumą
- Tak, tak żeby nie twój dobry występ wtedy pewnie by nas tu nie było.

Serce zabiło mi mocniej.. skauci drużyny z Primera Division przyjechali do Alicante specjalnie żeby mnie oglądać

- Przysłał nas Juan Manuel Lillo, trener naszej seniorskiej drużyny - ozwał się drugi skaut - oglądał on twój mecz jeszcze w lutym, bardzo sobie chwalił twoją grę, ale chciał się upewnić czy nie był to jedno meczowy przebłysk. Dlatego przysłał tu nas, abyśmy cię obserwowali.

Mówiąc to wyjął z kieszeni papier. I mi go wręczył. Oczy mi się zaświeciły. Był to profesjonalny kontrakt na 3 lata w Almerii.

- Panowie chyba raczą żartować? - powiedziałem.
- Nie chłopcze, nie mamy humoru do żartów. Masz czas do następnego tygodnia. W razie twojej zgody będziesz mógł już za dwa tygodnie pojechać do Almerii na testy i badania lekarskie.

Podskoczyłem z radości, czułem się jak w raju, miałem podpisać profesjonalny kontrakt!  Teraz zwróciłem się do trenera.

- Trenerze, mamy jeszcze parę meczy do rozegrania.. nie mogę zostawić drużyny.

Trener uśmiechnął się do mnie.

- Mówiłem, że masz talent, jedź nami się nie martw, nie możesz zmarnować takiej okazji. Świat nie kończy się na Alicante.

Po tej rozmowie pobiegłem szybko do domu. Pochwaliłem się cioci kontraktem, a ona aż popłakała się ze szczęścia. Wykonałem też telefon do ojca,
powiedział, że jest ze mnie bardzo dumny.  Ciężko i było jednak pomyśleć, że opuszczę tą mieścinę.. gdyby nie ona nigdy nie grał bym w piłkę.
Pozostawała jeszcze jedna sprawa.. Cathrina.

Następnego ranka poszedłem właśnie do niej. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mama Cathriny.

- O cześć Tuncay!
- Dzień dobry, czy zastałem Cathrine?
- Tak oczywiście, Cathrina, Tuncay do ciebie!

Za chwilę w drzwiach pojawiła się Cathrina.

- Cześć, co ty tak wcześnie, coś się stało?

Wyjąłem z kieszeni kontrakt.

- Ojej! Gratuluję, mówiłam, że prędzej czy później go dostaniesz! - powiedziała z uśmiechem choć wyczułem w niej też trochę smutku.
- Jest tylko jeden problem..
- Tak? Jaki?

Tu spuściłem głowę..

- Wyjeżdżam za tydzień.. przyszedłem się pożegnać.

Teraz widziałem jak znika uśmiech z jej twarzy, do oczu napływały jej łzy.. w końcu wybuchła płaczem..

- Czemu?! Jest dopiero lato, okienko będzie za 2 miesiące!
- To niestety nie dotyczy U-17.. jadę na testy.

Znów zalała się łzami..

- Too.. ja może już pójdę..

Cathrina nic nie odpowiedziała. Pożegnałem się i poszedłem do domu, serce mnie bolało jak widziałem ją zalaną łzami..

W następnej części: Almeria
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 25, 2010, 20:40:05
Współczuje Cathrine..  :'(
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 25, 2010, 20:56:57
Szkoda dziewczyny. :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Przemek112 w Grudzień 25, 2010, 22:11:56
Bardzo szkoda Cathriny:) trzeba ją pocieszyć jak płacze:)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Grudzień 25, 2010, 22:13:32
Fajna historia, tylko zrobiło mi się żal tej Cathriny :(
Nie da się niczego zrobić? Wziąć jej ze sobą, albo coś? :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 25, 2010, 22:24:03
Fajna historia, tylko zrobiło mi się żal tej Cathriny :(
Nie da się niczego zrobić? Wziąć jej ze sobą, albo coś? :)

Nie martwcie się, przyjedzie do Almerii ale nie będę mówił po co i na jak długo, wszystko opiszę ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 25, 2010, 22:25:15
Nie martwcie się, przyjedzie do Almerii ale nie będę mówił po co i na jak długo, wszystko opiszę ;).
Czekamy z niecierpliwością ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 25, 2010, 22:25:53
No to czekam już na następny odcinek :) :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: cinosław w Grudzień 25, 2010, 22:41:05
Ciekawa historia, często tu zaglądam.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Grudzień 25, 2010, 22:52:39
Dawaj następny odcinek ciekawie się robi ;d
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 26, 2010, 12:28:27
Mam dylemat, posiadam internet bezprzewodowy blueconnect z Ery ( badziew, nikomu nie radzę brać..) i skończył mi się limit, internet strasznie wolno działa, na forum wchodzę, to jeszcze w miarę, ale na imageshack zdjęć nie da rady wrzucić. Więc mam propozycję będę opisywać mecze i inne wątki, ale do 9.01 (okresu rozliczeniowego) nie będzie screenów ok?

Proszę o głosowanie w ankiecie.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | WAŻNA ANKIETA!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 26, 2010, 12:36:41
Spoko,jak dla mnie może być :).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | WAŻNA ANKIETA!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 26, 2010, 12:58:34
Nie ma sprawy, mi to nie przeszkadza. Dawaj kolejny odcinek, zapraszam do siebie. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | WAŻNA ANKIETA!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 26, 2010, 13:09:41
Nie mam zdania
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | WAŻNA ANKIETA!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 26, 2010, 14:05:41
Tydzień później stałem już z małą torbą na dworcu. W końcu na razie jadę tylko na testy, na wakacje wrócę jeszcze do Alicante. Na przystanku czekali na mnie koledzy z drużyny, chcieli się ze mną pożegnać, ale powtarzałem im, że na razie jadę na 3 tygodnie i wracam na wakacje.
Autobus miałem na godzinę 13:30. Postałem chwilę z kumplami, a oni uspokojeni tym, że jadę na chwilę, wkrótce poszli do domu. Teraz zza budynku wyszła Cathrina, zaczęła iść w moją stronę.

- Przyszłam się pożegnać.. - powiedziała smutnym głosem.
- Ja jadę na razie na testy, wracam za niecały miesiąc, całe wakacje spędzę tutaj.
- No tak.. ale czym są 3 miesiące? Potem się już prawdopodobnie się nie zobaczymy.. - powiedziała spuszczając głowę

Miała w tym trochę racji.. do Alicante prawdopodobnie już nie wrócę.. nie wiem jak potoczy się moja dalsza kariera.

- Nie martw się, będziemy w kontakcie, może czasem odwiedzę ciocię - pocieszyłem ją
- Wątpię Bujo, no ale już twój autobus jedzie.

Rzeczywiście autokar wyjeżdżał zza zakrętu. Przytuliłem Cathrinę.

- Cześć.. widzimy się za 3 tygodnie.
- Cześć, będę tęsknić - odparła Cathrina.

Wsiadłem do autobusu i zająłem swoje miejsce. Pomachałem jeszcze do Cathriny i kierowca ruszył. Na razie nie było mi smutno, za chwilę wracam, ale po wakacjach się wyprowadzam..


Po godzinie osiemnastej byłem na miejscu. Na miejscu zobaczyłem znajomą osobę. Wysiadłem zmęczony podróżą.

- Witam chłopcze, pamiętasz mnie jeszcze? - odparł skaut
- Jakbym mógł zapomnieć, to pan wręczył mi kontrakt.
- Choć, tam stoi mój samochód, pojedziemy do mnie, trener kazał mi zakwaterować cię u mnie na te 3 tygodnie.

Wziął moją torbę i załadował do bagażnika. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do domu obserwatora, po drodze sporo rozmawialiśmy, opowiadał mi jak to trener był zachwycony moją grą w meczu sparingowym i jak co tydzień dokładnie czytał notatki na temat mojej gry. Czułem dumę, że trener klubu z najwyższej ligi hiszpańskiej interesował się kimś takim jak ja. Po 15 minutach drogi byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka. Był to przeogromny dom z ogromnym salonem, nigdy takiego nie widziałem, prawdopodobnie nikt nie miał takiego w dzielnicy w której mieszkałem w Alicante. Chwilę pomyślałem o pieniądzach.. skoro skaut ma taki dom to co mogą posiadać piłkarze?

- Masz swoja torbę, idź na górę, pierwsze drzwi po prawej to twój pokój. - powiedział skaut

Wszedłem na górę. Był tam długi korytarz i sześć drzwi. Wszedłem do pokoju ,który miał być moim. Był dwa razy większy od mojego w Alicante, stał w nim  mały telewizor i miał jedno duże okno. Rozpakowałem się i postanowiłem trochę popatrzeć na miasto. Było pełne świateł, w oddali widziałem chyba centrum miasta, było w nim sporo wieżowców. Zobaczyłem również stadion, jak się domyśliłem Almerii. Wtedy do pokoju wszedł skaut.

- O widzę, że już się rozpakowałeś. - powiedział i podszedł do okna. Zobaczył, ze patrzę w stronę stadionu. - To    Estadio de los Juegos Mediterráneos, stadion Almerii, być może wkrótce na nim zagrasz - odpowiedział ze śmiechem.
- Trener kazał ci przekazać, że jutro masz trening o godzinie dziesiątej. - dodał po chwili - zawiozę cię tam jutro.
- Dziękuje


Następnego dnia wstałem wcześnie rano, było okropnie gorąco, a podobno po południu miało być gorzej. Dodatkowej temperatury dodawały ciepłe prądy morskie. Wkrótce pojawił się skaut.

- To co? Ruszamy? - powiedział
- To w drogę!

Do centrum szkoleniowego jechaliśmy wzdłuż morza, już o tej porze pełno było nad nim plażowiczów. Dotarliśmy do bazy szkoleniowej Almerii. Posiadała cztery boiska. Skaut zaprowadził mnie do szatni.

- Chłopaki! To jest Tuncay Bujo, przyjechał do nas na testy!

Przez chwilę w szatni panowała cisza, nikt się nie odzywał. Byli tu zarówno rośli i starsi zawodnicy jak i młodzi w wieku ok. 20-23 lat. W końcu ktoś się odezwał.

- Cześć młody! - ozwał się, jak się później okazało kapitan. - No co chłopaki? Przywitajcie się ładnie!

Po tych słowach wszyscy się ze mną przywitali, podszedł do mnie kapitan.

- Cześć, jestem José, jestem tu kapitanem, bardzo się cieszę, że będziesz w naszej drużynie. Przebieraj się, zaraz wychodzimy na trening.

Wykonałem szybko polecenie.


Na treningu czułem się nieco nieswojo, nikogo tu nie znałem. Nigdy tak ciężko nie trenowałem, modliłem się, żeby wreszcie się skończył. Robiliśmy dużo pompek, trener dał nam wycisk. Tu nie ma zmiłuj. Na koniec treningu graliśmy mecz kontrolny. W kamizelkach grał pierwszy skład, ja trafiłem do drużyny bez kamizelek. Trudno było się utrzymać przy piłce, zaraz ktoś ją chciał odebrać. Zdałem też sobie sprawę, że jestem słaby fizycznie. Przepychano mnie bez problemu, ale to dopiero początki. Udało mi się zaliczyć asystę przy bramce szwedzkiego napastnika, Henoka. Po treningu byłem zlany potem, nie czułem nóg. Poszedłem pod prysznic i udałem się w stronę parkingu gdzie czekał już na mnie skaut.

- I jak? Dali ci wycisk? - spytał się ze śmiechem

Nie miałem siły żeby mu odpowiedzieć. Wsiadłem do auta. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale to dopiero pierwszy dzień, jeszcze wszystko przede mną.

W następnej części: Dalsza część pobytu w Almerii
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | WAŻNA ANKIETA!
Wiadomość wysłana przez: Przemek112 w Grudzień 26, 2010, 15:08:57
Również nie mam zdania  :) Pozdrawiam
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | WAŻNA ANKIETA!
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 26, 2010, 15:33:37
Tak,opisuj, jest bardzo ciekawie :).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | WAŻNA ANKIETA!
Wiadomość wysłana przez: ★Henka★ w Grudzień 26, 2010, 16:34:42
No zajebista kariera nie ma co :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 26, 2010, 17:47:45
Nadal trenowałem ciężko, zacząłem aklimatyzować się w zespole. Niektórzy wróżyli mi grę w pierwszym składzie Almerii. Mówili, że naprawdę mam talent i że trener nie na darmo mnie tak chwalił. Najbardziej zaprzyjaźniłem się chyba z Henokiem, szwedzkim napastnikiem. Gdy mieliśmy ćwiczenia w parach, wykonywałem je zawsze z nim. Dawał mi cenne rady dotyczące gry. Wspierał mnie też w momentach kiedy chciałem się poddać. Liga się jeszcze nie skończyła, klub ufundował mi bilety na niedzielne mecze ligowe. Byłem na spotkaniu z Sevillą. Coś niesamowitego.. 20 tysięcy ludzi kibicujących najlepiej jak umieją.. na mecze Galatasaray nigdy nie chodziłem, głównym tego powodem był brak pieniędzy. Mecz przegraliśmy niestety 0:2. Mogłem podpatrzeć grę podstawowych zawodników i wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Taka lekcja mi się przydała. Siedział koło mnie jakiś kibic, cały ubrany w pamiątki klubowe Almerii.

- Zaraz, zaraz ja cię znam.. ty jesteś tym Turkiem, który przychodzi do nas we wrześniu! - powiedział do mnie kibic

Uśmiechnąłem się do niego i to potwierdziłem, powiedziałem też, że przyjechałem na testy. Poprosił mnie o... autograf! Był on moim pierwszym w życiu, mało brakowało a bym się wzruszył.

Nadal ciężko pracowałem na treningach, pan Frederic (bo tak nazywa się nasz trener, który z nami trenuje) mówił, że gdybym mógł już teraz grać w Almerii w tym sezonie to na treningu na pewno występował w kamizelce. Powiedział, że widać jak bardzo się staram i żebym na tym nie poprzestawał. To mnie bardzo dowartościowało, dawałem z siebie dzięki temu 150%. I tak mijały mozolnie dni spędzone na testach. Treningi nie były już tak męczące, nabrałem nieco tężyzny fizycznej. W gierkach strzelałem już nawet bramki, nie było chyba meczu abym nie asystował albo nie dał początku akcji bramkowej. Po pewnym treningu podszedł do mnie trener z torbą pełną obuwia.

- Proszę, tu masz obuwie klubowe, nie chcę żebyś na treningach wyglądał ja odmieniec, zasłużyłeś.
- Dziękuje bardzo trenerze! - Odpowiedziałem z uśmiechem.

Po każdym treningu dzwoniłem do taty, chwaliłem mu się dobrą grą. On mówił, że u niego wszystko w porządku, że doskonale sobie radzi i nie muszę się o niego martwić. Pewnego dnia po treningu gdy wychodziłem już z centrum szkoleniowego spotkałem trenera Lillo. Nigdy jeszcze nie mieliśmy okazji porozmawiać.

- Witaj młody człowieku. Jakoś nigdy nie zamieniliśmy słowa. Jak się czujesz w Almerii?
- Witam trenerze, w Almerii jest cudownie, gra tutaj to prawdziwa przyjemność.
- Słyszałem, ze dobrze sprawujesz się na treningach. Oby tak dalej synu, a pierwszy skład będzie stał dla ciebie otworem. - powiedział trener kładąc rękę na moim barku.

Wszedł do środka. Stałem jeszcze chwilę zdumiony.. trener Almerii powiedział mi, że mam szansę na pierwszy skład.. coś niesamowitego.


Pewnego dnia siedziałem sobie w swoim pokoju. Nagle wszedł skaut.

- Mam dla ciebie dobrą wiadomość, masz jechać na badania, potem jesteś wolny.
- Wolny? W jakim sensie? - zapytałem trochę zaniepokojony
- Takim, że możesz jechać do domu. Trener powiedział, że widział już to co chciał. Zrób tylko badania i widzimy się we wrześniu.

Ucieszyła mnie ta informacja.. nie to żeby mi tu było źle, wręcz przeciwnie, ale chciałem pobyć w Alicante dłużej.. wypocząć. W końcu za pół miesiąca wakacje, a ja jestem tu już drugi tydzień.
Skaut zawiózł mnie do szpitala. Badania były już tylko formalnością. Byłem zdrów jak koń. Po powrocie spakowałem wszystkie rzeczy i poszedłem na przystanek. Autobus przyjechał za 15 minut. Ruszyłem w drogę do Alicante. Przez całą drogę myślałem jak to będzie grać w Almerii.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 26, 2010, 17:56:16
tak czytam i czytam, myślę, że sobie poradzisz w Almerii
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: mojsesh w Grudzień 26, 2010, 17:56:46
Fajna kariera podoba mi się. Zapraszam do mnie ;]
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Grudzień 26, 2010, 18:14:14
opisuj opisuj ;D da się rade bo jest nieźle :P
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Emilek1908 w Grudzień 26, 2010, 18:38:35
Bardzo fajnie Ci to wychodzi, pisz dalej!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Przemek112 w Grudzień 26, 2010, 18:59:36
Fajnie opisujesz :) super kariera ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 26, 2010, 23:00:44
Fajnie opisujesz, bardzo mi sie podoba. Pisz jak najdluzej.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 26, 2010, 23:12:40
Wróciłem do Alicante. Może to dziwne, ale czułem się jak w Stambule.. w końcu to tu zacząłem grać. Czułem się jak w domu do którego często chce się wracać. Do cioci szedłem powoli.. naszła mnie chęć pooglądania tego wszystkiego dokładnie. Była to takowa podróż sentymentalna. Nie wiem co mnie na nią naszło.. być może zacząłem sobie uświadamiać, że teraz Almeria będzie moim domem. Dotarłem do domu. Ciocia była ździwiona, że wróciłem tak wcześnie, spodziewała się mnie za tydzień. Rozpakowałem rzeczy i cały dzień siedziałem już w pokoju. Nie chciało mi się dziś już grać, zresztą chciałem odpocząć od tego wszystkiego. To był ciężki okres, na szczęście go przetrwałem. Poczytałem trochę biografię Diego Maradony, którą kupiłem za samodzielnie zarobione pieniądze. Zasnąłem przy lekturze.

Obudziłem się dopiero o 13. W Almerii wstawałem codziennie o ósmej, góra ósmej trzydzieści. Wypocząłem, nigdy nie czułem się tak beztrosko. Pomyślałem, że pójdę odwiedzić Cathrine i powiedzieć jej, że już jestem. Ciocia była jeszcze w pracy, wziąłem klucz i wyszedłem. Chwila drogi i byłem już na miejscu. Zapukałem do drzwi. Otworzyła mama Cathriny.

- Cześć Tuncay, Cathriny niestety nie ma jest u babci.

Spuściłem głowę.

- Ale nie martw się za jakieś pół godziny powinna być z powrotem, wejdź. Poczekasz na nią.

Wszedłem do mieszkania i poszedłem do jej pokoju. Poczytałem chwilę jakiś magazyn o Barcelonie i położyłem się na łóżku. Poczułem coś twardego pod głową. Zabrałem poduszkę. Był to pamiętnik. Nie mogłem się oprzeć pokusie. Otworzyłem go i zacząłem czytać. Pisała w nim o różnych sprawach, opisywała dokładnie każdy dzień. Pośmiałem się z niektórych spraw. Nagle zobaczyłem na jednej stronie serce a w nim inicjały "T,B", odwróciłem na następną stronę. Było na niej data..  28 sierpień 2008.. dzień po tym jak się poznaliśmy. " Drogi pamiętniku, dziś poznałam pewnego uroczego chłopca o imieniu Tuncay. Zauroczył mnie, nie mogę przez niego spać! Przychodzi do mnie na mecze co tydzień, z upragnieniem czekam niedzieli!"
Na twarzy pojawił mi się samoistny uśmiech, serce mocniej mi zabiło. Było też tam napisane o tym, że po pamiętnym Gran Derbi była na siebie zła, że mnie pocałowała i że tym zaprzepaściła naszą przyjaźń, było również o tym, że przyszedłem do niej w nocy. Na niektórych kartkach były wyschnięte krople łez. Było na nich napisane o tym, że wyjeżdżam do Almerii. Przeczytałem wszystko i drżącymi rękoma odłożyłem pod poduszkę. Wkrótce przyszła Cathrina, mocno mnie utuliła. Porozmawialiśmy długo, opowiadałem jej jak to było w Almerii. Nie powiedziałem jednak, że czytałem jej pamiętnik...

Po powrocie myślałem, że całe wakacje przeleniuchuję.. już po dwóch dniach byłem głodny piłki. Wychodziłem grać codziennie, od rana do wieczora, było cholernie gorąco, ale nie przeszkadzało mi to. Chodziłem też często z Cathriną do kina, w wakacje Barcelona niestety nie grała meczy.. w taki sposób powoli mijały wakacje..

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

Nieuchronnie zbliżał się wrzesień, a wraz z nim powrót do Almerii. Czas szybko zleciał.. Pewnego ranka zadzwonił do mnie trener Frederic.

- Cześć Tuncay! Jest sprawa, czy mógłbyś już jutro przyjechać do Almerii?
- Po co? - zapytałem niespokojnie
- Zarząd zwołał twoją prezentację, dostaniesz koszulkę i będą gadać na twój temat, wiesz takie różne, ale warto żebyś był, w końcu to ciebie będą pokazywać. - powiedział ze śmiechem trener.
- No cóż.. skoro mus to mus!
- To przyjedziesz? Prezentacja jest przewidziana na 16. Aha i weź od razu wszystkie bagaże, już zostajesz w Almerii.
- Dobrze.. do widzenia trenerze. - odparłem nieco ździwiony, że zostaje już tam od jutra.
- Do widzenia.

Po tym telefonie szybko się ubrałem i wybiegłem z domu. Pognałem do Cathriny. Otworzyła drzwi.

- Rany, coś się stało, że biegłeś? - zapytała.
- Tak, jutro jadę na prezentację do Almerii.. i zostaje już tam na stałe.

Cathrine zamurowało. Jej reakcja była dokładnie taka sama jak wtedy.

- Tylko mi tu nie płacz.. choć, przejdziemy się. - to mówiąc chwyciłem ją za rękę. - Proszę pani, ja i Cathrina na chwile wychodzimy! - krzyknąłem i wziąłem ze sobą Cathrine.

Wyszliśmy. Cathrina była już zalana łzami. Próbowałem ją pocieszać, bezskutecznie.

- Będę tu przyjeżdżał jak tylko będę mógł, obiecuję.

Nic do niej nie docierało. Mówić jak do słupa, szlochała co raz bardziej. W końcu musiałem to powiedzieć.

- Wiem, że jest ci ciężko, ale mi też, czytałem twój pamiętnik!

Nagle Cathrina uniosła głowę i na mnie popatrzyła.

- Więc już wiesz.. - powiedziała smutnym głosem - przepraszam Tuncay, to nie moja wina już tak po prostu moje serce chciało!
- Ale ja się nie gniewam.. sam długo to w sobie tłamsiłem, ale.. ja.. - zaciąłem się.
- Ty co..? Bujo, mów! - nagliła mnie Cathrina.
- Ja.. też cię kocham.

Twarz Cathriny się rozjaśniła, zaczął pojawiać się na jej ustach uśmiech. Zbliżyła swoją głowę do mojej, moja też zaczęła iść w jej stronę. W końcu zaczęliśmy się całować, namiętnie całować, bardzo, bardzo długo. Po wszystkim odprowadziłem Cathrine do domu.


Następnego dnia stałem już z dwoma dużymi torbami na przystanku. Cathrina dotrzymywała mi towarzystwa.. jednak nie umiała się powstrzymać od płaczu. Wmawiała sobie, że się już więcej nie zobaczymy. Pocieszałem ją jak mogłem. Nadjechał autobus. Wsiadłem z moimi bagażami do autobusu. Posłałem całusa do Cathriny, ona go odwzajemniła. Kierowca ruszył.. miałem doła. Dziewczyna, którą kocham zostaję tu, a ja nic nie mogę zrobić. Czułem się okropnie..

W następnej części: Prezentacja i pierwsze sparingi przedsezonowe
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: pawlodar_10 w Grudzień 26, 2010, 23:51:15
Bardzo przyjemnie się czyta, naprawdę :) Czekam na następny odcinek
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 26, 2010, 23:58:27
ależ z Ciebie romantyk i poeta :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 27, 2010, 00:15:02
Bądź z nią! nie spieprz takiej okazji!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 27, 2010, 00:29:01
Walcz o nią, w Almerii będziesz często o niej myśleć, czekam na dalsze losy.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Grudzień 27, 2010, 01:57:33
ooo ale się rozpisałes :D przeczytałem większość ;P i nawet bez tych screenów jest niezła kariera ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Byegaly17 w Grudzień 27, 2010, 12:24:39
Bardzo fajne ;)
Telenowela normalnie :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Pes6 rlz w Grudzień 27, 2010, 12:38:42
Scenariusz do GOL 4 :D
Super się czyta ;p
Ekstra kariera!!!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Milten4867 w Grudzień 27, 2010, 12:41:14
Ekstra się to czyta.fajna telenowela  ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 27, 2010, 13:09:52
Romantyczne :).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: ★Henka★ w Grudzień 27, 2010, 13:11:15
Moda na Sukces 2 się szykuje =) Jeśli będzie tak długowieczna to ja nie mam nic przeciwko ;>
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Początki w Almerii
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 27, 2010, 14:37:38
W Almerii byłem o 15. Skierowałem się do domu skauta, nie wiedziałem gdzie będzie się odbywać prezentacja. Skaut już się mnie spodziewał. Nie wszedłem nawet do środka, wyszedł i zawołał mnie do samochodu. Zapytałem się co z moimi torbami, kazał mi je schować do bagażnika. W sumie nie wiedziałem po co, przecież będę musiał je i tak tu rozpakować. Pojechaliśmy w stronę centrum. Przez te 2 tygodnie, które tu przebywałem, ani razu nie poszedłem do miasta, raz przespacerowałem się nad plażę. Z okna Almeria wydawała się większa, teraz okazuję się, że jest ponad 2 razy mniejsza...
Dojechaliśmy do centrum, było zatłoczone. Postawiliśmy samochód na parkingu przed siedzibą Almerii. Przed drzwiami wejściowymi stało mnóstwo dziennikarzy z aparatami i kamerami. Zdałem sobie sprawę, że przyszli na moją prezentację. Dziwnie się czułem, nie raz widziałem chmarę paparazzi przed wielkimi piłkarzami.. a teraz czatują na mnie. W pierwszej chwili się cieszyłem. Jednak gdy wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy w stronę budynku zaczęły błyskać flesze. Mało nie oślepłem, dodatkowo trudno było przejść przez taki natłok ludzi. Jakoś udało nam się przejść.. już rozumiem piłkarzy, którzy na nich narzekali, sam się o tym przekonałem. Była godzina 15:40, prezentacja za 20 minut.

- Idź do tamtego gabinetu, jest tam trener i członkowie zarządu. - powiedział skaut

Poszedłem w stronę drzwi, otworzyłem je. Był w nim długi stół, siedzieli wzdłuż niego ludzie w garniturach oraz trener Lillo i Frederic.

- Witaj chłopcze, wiemy, ze już podpisywałeś kontrakt, ale potrzebujemy kopii, zresztą wiesz jak to jest na prezentacjach, media chcą mieć wszystko nagrane. - powiedział trener Lillo podsuwając mi kontrakt.

Usiadłem i starannie go podpisałem. Gdy skończyłem wszyscy wstali. I każdy po kolei podał mi rękę. Byli to głównie sponsorzy, ale podszedł do mnie pewien człowiek.

- Wita chłopcze, jestem prezesem Almerii, nazywam się Alfonso Gabarrón. Bardzo nam miło, że będziesz reprezentować nasze barwy. - powiedział z szczerym uśmiechem i podając mi dłoń.
- Mi też jest bardzo miło panie prezesie, będę starać się reprezentować pański klub jak najlepiej potrafię.
- Nie wątpię, ale teraz już chodźmy już na salę konferencyjną.

Gdy to powiedział jeden z obecnych w pokoju otworzył drzwi, dziennikarze już czekali. Zaczęły błyskać flesze, towarzyszyli nam w drodze na salę. Dotarliśmy. Zająłem miejsce po środku, w pomieszczeniu było też dużo kibiców. Pierwszy wstał prezes.

- Drodzy państwo, mam zaszczyt przedstawić wam prawdziwy młody talent. To Tuncay Bujo.

Teraz to ja wstałem, ukłoniłem się i przywitałem. Usłyszałem owacje kibiców.

- Podpisał z naszym klubem dwuletni kontrakt o łącznej kwocie 720 tysięcy Euro.

Ta kwota zabrała mi dech w piersiach.. 720 tysięcy?! Myślałem, że to jakiś sen, tyle pieniędzy.. Teraz trener wyjął koszulkę z numerem "9" i napisem "Bujo" nad numerem. Wręczył mi ją.

- Proszę synu, obyś zdobył w niej jak najwięcej bramek i asyst.

Chwyciłem koszulkę w obie ręce i pokazałem dla dziennikarzy. Rozległy się oklaski kibiców. Byłem wzruszony, nie wierzyłem, że to się dzieje na prawdę. Ja chłopak z biednej turecko-rosyjskiej rodziny w świecie fleszy.. to wszystko wydawało się nieprawdopodobne. Teraz dziennikarze zaczęli się pytać trenera na mój temat, jak mnie wypatrzył i tym podobne.. potem zaczęto zadawać je mnie, czy się cieszę, że tu jestem, co chcę osiągnąć. Po wszystkim wyszedłem wraz ze skautem z sali i poszliśmy na parking. Ruszyliśmy w drogę do domu. Jednak zamiast jechać w stronę willi, skaut jechał w stronę stadionu.

- Czemu jedziemy na stadion?

Skaut popatrzył na mnie dziwnie.

- O czym ty bredzisz? Jedziemy do twojego domu. - odpowiedział z uśmiechem
- Do mojego domu..? - zapytałem zdezorientowany

Jechaliśmy tak jeszcze trochę, skręciliśmy w osiedle obok stadionu, było pełne nowych bloków. Zatrzymaliśmy się przed jednym z nich. Skaut wyjął z kieszeni klucz.

- Masz, idź pod 34, tam jest twoje mieszkanie.

Uśmiechnąłem się, szybko wyszedłem z samochodu, pożegnałem się i z bagażami poszedłem na górę. Otworzyłem drzwi.. Dom był ogromny, porównywalny z domem skauta, miałem plazmowy telewizor i wielkie łóżko. Rozpakowałem się i włączyłem telewizję, miałem od groma kanałów. Szybko wykonałem telefon do ojca. Pochwaliłem się domem i prezentacją, wzruszył się. Potem wykonałem telefon Cathriny.. przez to wszystko przez jakiś czas o niej zapomniałem i było mi lżej. Opowiedziałem jej wszystko co i jak dokładnie. Gadaliśmy bardzo długo. W końcu się rozłączyłem. Znów ogarnął mnie smutek, że nie może być tu ze mną..

2 TYGODNIE PÓŹNIEJ

Było mi bardzo ciężko bez Cathriny. Codziennie rozmawiałem z nią godzinami przez telefon, niestety wyjechać do Alicante choć na dzień nie mogłem.
Pewnego dnia zadzwonił do mnie trener Lillo.

- Cześć Tuncay, jak ci się podoba mieszkanie?
- Bardzo! Dziękuje z całego serca!
- Nie mnie dziękuj, prezes je załatwił. Mam dla ciebie wiadomość, pojutrze gramy mecz sparingowy z Rubinem Kazań. Są akurat w Barcelonie na obozie, zgodzili się z nami zagrać. Jutro mamy rozruch. Bądź jutro na stadionie o 10.
- Na stadionie? - spytałem - przecież mecz dopiero pojutrze.
- No tak, ale w końcu nie graliśmy już ponad 2 miesiące, trzeba oswoić się z płytą.
- No dobrze, do widzenia trenerze.
- Do widzenia Tuncay, do widzenia.


Następnego dnia mieliśmy rozruch. Cały trening praktycznie graliśmy, poświęciliśmy 10 minut na rozgrzewkę. Grałem.. w kamizelce! Mogłem się spodziewać, ze w jutrzejszym meczu zagram! Podbudowany tym trenowałem chyba najlepiej z drużyny. Po treningu trener Frederic przekazał nam trenera Lillo skład na mecz z Rubinem. Wymienione zostało moje nazwisko! Będę grał jako ofensywny pomocnik!


Była godzina 11. Siedzieliśmy już wszyscy w szatni ubrani w stroje. Trener nakreślał taktykę. Ucieszyłem się przedwcześnie, w meczu grali głównie rezerwowi więc nie zostałem wyróżniony.

- Potraktujcie to jak rozgrzewkę, dziś wynik się nie liczy. Wasza postawa na boisku jest najważniejsza! - zakomunikował trener i wygonił nas na rozgrzewkę. Na boisku byli już Rosjanie, byli to rośli, ale raczej słabi technicznie zawodnicy. Początkowo ogarniała mnie trema, ale po rozgrzewce stopniowo przeradzała się w podniecenie. Skończyliśmy, kamizelki zanieśliśmy na ławkę. Ustawiliśmy się na swoich pozycjach.

Rozległ się pierwszy gwizdek, Henok trzymał piłkę przy nodze, jeden z zawodników Rubina od razu się na nią rzucił odbierając ją. Ja przez cały mecz wymieniłem 12 podań, wszystkie celne! Dawałem prostopadłe piłki do kolegów, ale stojąc nawet 7 metrów od bramki nie potrafili zamienić ich na gola. Sam oddałem 3 strzały z czego 2 w bramkę, które z kłopotami sparowywał bramkarz. Bramki nie udało się nam strzelić ani w pierwszej ani w drugiej połowie. Trener zdjął mnie z boiska w 73' minucie. Mówił, że potrzymał by mnie do końca bo dobrze grałem, ale miał do sprawdzenia innego zawodnika. W 89' minucie nastąpiło coś katastrofalnego.. jeden z graczy Rubina uderzył zza szesnastki, nasz bramkarz sparował piłkę do boku a tam dobił ją jeden z napastników. Mecz przegraliśmy 0:1.. Pocieszające jest, że dostałem najlepszą ocenę pomeczową od trenera z drużyny.

Almeria 0:1 Rubin Kazań (Portnyagin 89')

W następnej części: Kolejny mecz sparingowy, pierwszy mecz ligowy.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 27, 2010, 15:07:15
Bardzo ciekawie się zaczyna twoja przygoda z Almerią. Szkoda przegranej  z Rubinem w ostatnich minutach.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: Mejor w Grudzień 27, 2010, 15:08:29
super jest, tylko szkoda ostatniej porażki
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 27, 2010, 15:56:59
Opowiadanie na miarę Seby_Maliszewskiego :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Grudzień 27, 2010, 16:04:49
Szkoda porażki z Rubinem, ale jak trener mówił na odprawie. Nie wynik jest ważny, a sama postawa na boisku. Widzę, że dobrze Ci poszło w tym meczu.
Masz już chatę, to sprowadzaj Cathrinę do Almerii. Przeczytałeś przypadkiem jej pamiętnik, wyznałeś jej miłość. No dalej... :) A jak mama Cathriny będzie mieć wąty to każ komuś ją porwać :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Grudzień 27, 2010, 16:09:05
ładnie idziesz z tym opisywaniem szkoda że porażka z Rubinem
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 27, 2010, 16:28:55
szkoda, że przegraliście ale dobrze, ze Ty zagrałeś dobrze, wynik nic nie znaczy.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: Przemek112 w Grudzień 27, 2010, 17:16:18
Szkoda porażki w lidze będzie napewno lepiej:)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 27, 2010, 17:17:56
Szkoda porażki w lidze będzie napewno lepiej:)

Od kiedy to Rubin gra w lidze hiszpańskiej? To był sparing ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: pawlodar_10 w Grudzień 27, 2010, 21:41:43
Dostać w przedostatniej minucie gola, to nie fajnie :/ Powodzenia na boisku i z Cathriną
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: pidzej w Grudzień 27, 2010, 22:05:00
Szczerze powiedziawszy dawno nie czytałem czegoś tak wciągającego na jakimkolwiek forum!
Gratulacje i oby tak dalej! :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Prezentacja i pierwszy sparing.
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 28, 2010, 21:28:16
Po porażce z Rubinem wszyscy byliśmy rządni wygranej. Okazja do zwycięstwa miała się nadarzyć już 2 tygodnie po meczu z Rosjanami. Trener zarządził sparing z Crveną Zvezdą Belgrad.. drużyną będącą od dłuższego czasu w cieniu Partizana. Na mecz byliśmy bardzo zmobilizowani.

O 16 zaczynał się mecz, byliśmy ponad godzinę wcześniej, przebraliśmy się w stroje i wysłuchaliśmy taktyki trenera. Kazał nam on odważnie atakować, mówił, że obrońcy są mało zwrotni, bez problemu można ich minąć. Mówił też żeby dużo strzelać z dystansu. Ustalił skład, wyszedłem znów jako ofensywny pomocnik, dobrze się czułem na tej pozycji, w Alicante grałem jako środkowy pomocnik, który rozprowadzał piłki, czasem uderzył z dystansu. Tu miałem pełną swobodę, mogłem poszarżować w indywidualnej akcji i rozgrywać piłkę na skrzydła. Czułem się na tej pozycji dobrze. Po wygłoszeniu składu trener powiedział żebyśmy się przyłożyli do meczu, od niego zależy kto zagra w spotkaniu z Realem Zaragoza w lidze. Po tych słowach wygonił nas na boisko. Na rozgrzewce porządnie się rozgrzałem, nie chciałbym doznać urazu na meczu, przecież za tydzień pierwszy sprawdzian ligowy, nie mogę go przegapić. Dopiero 10 minut przed meczem, gdy my powoli schodziliśmy z boiska, na płytę zaczęli wychodzić gracze Crveny.. widocznie nas lekceważą, chcą zyskać przewagę psychologiczną, że "co to dla nich jakaś tam Almeria".

Staliśmy już na swoich pozycjach, rozległ się pierwszy gwizdek, jeden z napastników od razu mi podał, ja bez chwili zawahania rzuciłem górną piłkę na lewego pomocnika, który ruszył sprintem po linii, przyjął piłkę i wrzucił ją w pole karne, a tam niestety niecelnie strzelał jeden z pomocników. Na początek dobre i to, Crvena widziała przynajmniej, że nie będzie z nami łatwo.. W tym meczu starałem się przede wszystkim dokładnie podawać, strzelanie bramek odstawiłem na drugi plan. Oddałem co prawda 2 strzały, oba celne, ale nie sprawiły one większego kłopotu bramkarzowi. Strzeliłem dwukrotnie głównie dlatego iż taka była instrukcja trenera. Wykonałem 7 podań, znów wszystkie celne. Nie udawało nam się jednak przeprowadzić akcji bramkowej, goście chyba zdali sobie sprawę, że nie jesteśmy jakimiś tam kelnerami tylko drużyną z Primera Division i nie pozwalali nam na zbyt wiele. Nagle przy jednym z autów bramkowych arbiter gwizdnął. Zobaczyłem jak sędzia techniczny podnosi do góry tablicę. Wyświetlił się numer "9". Udałem się w stronę ławki, nie wiedziałem dlaczego schodzę, przecież grałem dobrze, nie miałem żadnej straty, a na ławce nie ma nikogo do przetestowania. Wszedł za mnie Jose, nasz kapitan. Podszedł do mnie trener.

- Idź do szatni, przebierz się i jedź do domu wypocząć, za tydzień masz w końcu mecz! - odpowiedział z uśmiechem

Ucieszyłem się, pobiegłem do szatni, nawet nie obejrzałem meczu do końca, zszedłem w 69' minucie. Pojechałem do domu. Z telewizji dowiedziałem się, że padł bezbramkowy remis i że dostałem ocenę 7.0.. ponownie najlepszą! Byłem szczęśliwy, ale wiem, że nie mogę na tym poprzestać, trzeba starać się dalej.

Almeria 0:0 Crvena Zvezda Belgrad


Minął tydzień, byłem na siebie i zespół zły. to spotkanie można było wygrać, a tak ci frajerzy umocnili się w twierdzeniu, że jesteśmy jednak "jakąś tam Almerią". Mecz z Realem mieliśmy grać o godzinie 20. Pojawiłem się na stadionie godzinę wcześniej, prawie wszyscy byli już w szatni. Przebrałem się w strój. Do pomieszczenia wkroczył trener.

- Witam chłopaki, jak samopoczucie?
- Dobrze panie trenerze! - odpowiedzieliśmy chórem.
- To dobrze, dziś ważny mecz. Musimy dobrze wystartować, a dziś jest do tego dobra okazja!

Teraz podszedł do tablicy. Wziął magnesy imitujące zawodników. Zaczął wymieniać skład. Mieliśmy zagrać ustawieniem 4-1-4-1, co wywołało ogólne poruszenie.

- Wiem, że nie graliśmy takim ustawieniem, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz! - powiedział trener

Doszedł do pomocy. Wymienił moje nazwisko na pozycji takiego, niby ofensywnego, niby środkowego pomocnika. Wszyscy się na mnie popatrzyli ze ździwieniem. Nie spodziewali się najwyraźniej mojej gry w tym spotkaniu. Teraz trener zaczął mówić co mamy robić, kazał wymieniać dużo podać i w decydującym momencie zadać śmiertelny cios. Po tych słowach wygonił nas na rozgrzewkę. W szatni zaczepił mnie jeszcze czarny, kameruński zawodnik. Był to M'bami.

- Gratuluję młody, zastąpiłeś mnie w składzie. - odpowiedział z uśmiechem - Nie martw się, nie gniewam się. Powodzenia w grze. - rzekł klepiąc mnie po ramieniu.
- Dziękuje.

Ruszyłem na boisko. Moim oczom ukazał się wspaniały widok.. boisko było oświetlone jupiterami, na trybunach już na pół godziny przed meczem siedziało ponad 10 tysięcy ludzi.. nie miałem zaszczytu grać przy takiej publiczności, na sparingi przychodziło ledwie pięciuset może siedmiuset kibiców. Już na rozgrzewce głośno kibicowali, skandowali nazwiska. Stadion co raz bardziej się zapełniał, był prawie w pełni zajęty, z Zaragozy przyjechało około trzystu kibiców. Po krótkiej rozgrzewce zdjęliśmy dresy i położyliśmy na ławkę.

Staliśmy już zwarci i gotowi. Rozległ się pierwszy gwizdek. Od razu szybko wymieniliśmy parę podań zakończonych strzałem kibice westchnęli niepowodzeniem akcji.. chwilę później rozpoczęli już głośny doping. Na trybunach rozległy się głośne okrzyki "Almeria! Almeria!". I my i Real byliśmy zdeterminowani, nie słyszeliśmy owacji, byliśmy skoncentrowani na grze. Walka toczyła się o każdy centymetr boiska, w końcu dobrze jest zacząć sezon zwycięstwem. Do przerwy utrzymał się wynik 0:0. W szatni trener powiedział, że goście grają nerwowo i żebyśmy zastosowali wysoki pressing, a w końcu uda się coś strzelić. Wyszliśmy na boisko. Od początku zastosowaliśmy nakreśloną nam taktykę. Wreszcie nadeszła 57' minuta, piłkę na środku przejął jeden z pomocników, podał mi ją, ja minąłem zawodnika Zaragozy, ale przed sobą miałem już rosłego stopera. Wbiegłem z nim w pole karne siłując się w walce bark w bark, wreszcie zszedłem trochę do boku i podałem mocno po ziemi do napastnika, a ten po nogach bramkarza wpakował piłkę do bramki. Na stadionie wybuch euforii! GOL! wygrywamy 1:0! Nagle ozwał się spiker.

- Almeria wygrywa a strzelcem bramki grający z numerem 6 Ulloa!

Kibice trzykrotnie powtórzyli jego nazwisko, my tym czasem razem cieszyliśmy się z gola. Goście zaczęli od środka. Byłem już wykończony, nie dałem siły biegać, oddychałem rękawami. Chyba zauważył to trener, ujrzałem tablicę, na której widniał mój numer, zacząłem kierować się w stronę ławki. Usłyszałem oklaski, które po chwili przerodziły się w skandowanie mojego nazwiska.. byłem wzruszony. Zacząłem klaskać do kibiców, zmienił mnie Crusat. Była to 69' minuta. Wynik do końca się już nie zmienił. Wygraliśmy 1:0 i tym samym zdobyliśmy pierwsze 3 punkty. Wziąłem prysznic, ubrałem się i miałem już zamiar wychodzić z szatni gdy zaczepił mnie trener.

- Tuncay! Zaczekaj, bądź za godzinę w siedzibie.
- Dobrze, będę.. a mogę wiedzieć po co? - spytałem ździwiony

Teraz na twarzy szkoleniowca zarysował się uśmiech.

- Przyjdź, to niespodzianka.

Wyszedłem ze stadionu. Czekał przed nim tłum paparazzi. Podeszła do mnie chmara dziennikarzy. Zaczęli pytać się o moje samopoczucie po wygranym meczu i nominowaniu na najlepszego zawodnika spotkania. Ździwiony tą informacją powiedziałem, że bardzo się cieszę i że nie bardzo mogę udzielać wywiadów bo śpieszę się do siedziby klubu. Poszedłem w stronę przystanku.

Po 20 minutach drogi byłem przed budynkiem. Wszedłem do środka, usiadłem na krześle. Jakieś 10 minut później pojawił się pan Lillo.

- O widzę, że już jesteś! Chodź za mną.

Ruszyłem wraz z nim. Poszliśmy na salę konferencyjną. Było już na niej pełno redaktorów oraz od groma kamer z różnych stacji telewizyjnych. Ździwiłem się po co trener mnie tu ściągnął, a nie np. kapitana. Zajęliśmy miejsca, dziennikarze zaczęli zadawać pytania odnośnie meczu do trenera, na razie byłem jakby "nieobecny". Nagle trener wyciągnął statuetkę.

- Chciałbym pogratulować obecnemu tu zawodnikowi dobrej gry w dzisiejszym spotkaniu wręczając ci tytuł najlepszego zawodnika meczu.

Rozległy się brawa i zaczęły błyskać flesze, byłem z siebie dumny, w debiucie zdobyłem takie wyróżnienie! Podałem rękę trenerowi i mu podziękowałem, on powiedział, abym na tym nie poprzestawał. Dostałem w tym meczu ocenę.. 7.5! Teraz dziennikarze zaczęli mnie wypytywać czy cieszę się z wyróżnienia itp. Wkrótce konferencja się skończyła, a ja zmęczony, ale szczęśliwy udałem się do domu.

Almeria(57' Ulloa) 1:0 Real Zaragoza
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Kolejny sparing, pierwszy mecz ligi
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 28, 2010, 21:43:03
Dobry mecz w twoim wykonaniu, szkoda ze bez bramki. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Kolejny sparing, pierwszy mecz ligi
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 28, 2010, 21:47:10
szkoda ze tylko remis z Crveną i gratuluje dobrego występu ogólnie  ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Kolejny sparing, pierwszy mecz ligi
Wiadomość wysłana przez: Przemek112 w Grudzień 28, 2010, 22:04:29
Gratki za występ. W nastepnym meczu bramka ma być :D zapraszam do siebie.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Kolejny sparing, pierwszy mecz ligi
Wiadomość wysłana przez: staruch w Grudzień 28, 2010, 23:20:20
Opisujesz zajebiście. Tylko jedno zastrzeżenia - masz dysleksje ? Choć - stosuje się w przypadkach, gdy nie jesteś czegoś pewien itp. Chodź - stosuje się w przypadkach, gdy mówisz do kogoś "chodź za mną". Taka mała uwaga, ale denerwuje przy czytaniu. Ogólnie świetny poziom. Oby tak dalej. :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Kolejny sparing, pierwszy mecz ligi
Wiadomość wysłana przez: luks96 w Grudzień 28, 2010, 23:24:50
No fakt z Crveną powinieneś wygrać i strzelić gola ale co się odwlecze...
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Kolejny sparing, pierwszy mecz ligi
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 28, 2010, 23:37:07
Szkoda ze moja kariera Bal nie miała tak wielu fanów jak ty, zapewne gdyby miała bym nadal ją pisał a tak to.  :'(
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Kolejny sparing, pierwszy mecz ligi
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 29, 2010, 09:56:55
Opisujesz zajebiście. Tylko jedno zastrzeżenia - masz dysleksje ? Choć - stosuje się w przypadkach, gdy nie jesteś czegoś pewien itp. Chodź - stosuje się w przypadkach, gdy mówisz do kogoś "chodź za mną". Taka mała uwaga, ale denerwuje przy czytaniu. Ogólnie świetny poziom. Oby tak dalej. :)

Nie, nie mam dysleksji przynajmniej jej u mnie nie stwierdzono ;). Przepraszam, nawet nie zwracałem na to uwagi, w następnych częściach będę pisał poprawnie.

Szkoda ze moja kariera Bal nie miała tak wielu fanów jak ty, zapewne gdyby miała bym nadal ją pisał a tak to.  :'(

A moja ma wielu Robi? ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Kolejny sparing, pierwszy mecz ligi
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Grudzień 29, 2010, 12:27:12
troche Ci pochałania czasu to pisanie ale warto bo świetne to Ci idzie jak jeszcze dojdą screeny to będzie super szkoa że remis z Crvena
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Kolejny sparing, pierwszy mecz ligi
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 29, 2010, 12:30:21
W między czasie klub wypłacił mi należność za podpisanie kontraktu. Skontaktował się ze mną klubowy księgowy i spytał o mój numer konta bo w kontrakcie go nie zapisałem. Ze śmiechem odpowiedziałem mu, że nigdy go nie posiadałem. Był bardzo uczynny, pojechał ze mną po pracy do banku i pomógł dopełnić wszelkich formalności, obiecał, że będzie zajmował się sprawami dotyczącymi moich zarobków. Podziękowałem mu, nie byłem za błyskotliwy w tych sprawach, a tu chodzi o moje oszczędności warto żeby ktoś miał na nie oko. Należność za podpis wynosiła.. 20 tysięcy Euro! Nie mogłem w to uwierzyć, nigdy ani ja ani moja rodzina nie posiadała takich pieniędzy. Wypłaciłem sobie 2 tysiące, 1 na własne wydatki, a 2 postanowiłem wysłać ojcu.. wiem, że jest mu ciężko, ale nie chce mnie martwić. Na takie pieniądze musiałby pracować pół roku, na pewno mu pomogą. Zadzwoniłem do niego i wcześniej go o tym uprzedziłem, mówił że nie ich nie potrzebuje, żebym wydał je na własne potrzeby. W końcu jednak uległ i wysłałem mu tą gotówkę..


Zbliżał się kolejny mecz, już wieczorem mamy zagrać z drużyną Deportivo la Coruna. Pocieszające jest, że grać będziemy znów na swoim obiekcie. Deportivo to drużyna w naszym zasięgu, dobrze by było z nią wygrać.

O 19 byłem już w szatni. Jak zwykle się przebrałem, koledzy, z którymi od ostatniego meczu się nie widziałem pogratulowali mi wyróżnienia. Po tych miłych słowach do szatni wkroczył trener Lillo.

- Witam panowie, dziś kolejny mecz do wygrania, nie zawiedźcie kibiców. - odpowiedział jak zwykle wesoło trener.

Nigdy nie widziałem jego zdenerwowania, był spokojny nie krzyczał na nikogo. Zdawał sobie sprawę, że nie zawsze wszystko idzie po myśli zawodnika, że zdarzają się lepsze i gorsze mecze. Nie miał urazy do piłkarza, który np. nie strzelił karnego gdy przegrywaliśmy. To złoty człowiek. Mało już takich w dzisiejszych czasach. Znów zaczął przyczepiać magnesy do swojej tablicy. Wymieniał skład, znów znalazłem się w tej wyjściowej. Bardzo się ucieszyłem, że trener mi ufa.

- Ty, Tuncay nie bądź taki hej do przodu bo ci tyłu zabraknie. - odpowiedział do mnie ze śmiechem widząc moją radość.

Przez chwilę śmiechem wybuchli też inni gracze, ale moment później wszyscy słuchali już taktyki. Mieliśmy jak na razie balansować podaniami pomiędzy skrzydłami, szukać dośrodkowań i kontrataków. Po ustaleniu tych szczegółów wyszliśmy na rozgrzewkę. Trybuny były pełne, stadion nie wydawał się już taki wielki i wspaniały, zaczął stawać się normalniejszy w moich oczach, zacząłem się z nim oswajać..

Chwilę później staliśmy już na boisku zwarci i gotowi do gry. Zaczęliśmy od szybkich ataków w których niestety brakowało tego ostatniego podania i strzału. Byłem jakowym łacznikiem między lewym, a prawym skrzydłem, dostawałem piłkę z lewej, wrzucałem ją na prawą i na odwrót. Czasem zagrałem też pasa między obrońców, ale napastnicy w ostatniej chwili się gubili i albo nie trafiali w bramkę, albo bramkarz łapał piłkę. Trener widząc naszą przewagę kazał nam atakować mocniej, chciał żebyśmy strzelili gola jeszcze przed przerwą. I tak się stało, była to brawie kopia akcji z Realem. Przyjąłem piłkę tym razem miałem sporo miejsca, bez oporu wbiegłem w róg szesnastego miejsca i przepychając się bark w bark z obrońcą zaczął wychodzić do mnie bramkarz, wiedziałem, że bramki raczej z takiej pozycji nie strzelę, zobaczyłem dobrze ustawionego Ulloę i zagrałem mu piłkę, a on praktycznie do pustej bramki wpakował piłkę. GOL! 1:0! Znów moja asysta i znów gol Ulloy. Była to 39' minuta. W przerwie meczu trener ostrzegł nas żebyśmy zachowali czujność bo Deportivo na pewno będzie chciało wyrównać. Kazał nam teraz grać dużo piłką i za wszelką cenę nie oddać jej rywalowi. Miał racje, goście od razu po wznowieniu gry zaczęli szarżować pod naszą bramką, dzielnie bronili nasi defensorzy i to się opłaciło. W 60' minucie zostałem zmieniony za Bernardello, kibice pożegnali mnie głośnymi brawami. Trener powiedział żebym pracował nad kondycją bo jest tragiczna w moim przypadku i całego meczu na pewno bym nie wytrzymał. Mimo iż zdjął mnie tak wcześnie to nie czułem do niego urazy, miał słuszność, wytrzymałościowo jestem najsłabszy z drużyny, dopóki tego nie poprawię będę grał tylko tyle. To dodatkowa mobilizacja. Wynik udało się nam utrzymać do końca. Zdobyliśmy kolejne 3 punkty, które są niezwykle cenne jak na początek, a ja zaliczyłem już drugą asystę. Wymieniłem 7 z czego 6 celnych podań. Otrzymałem ocenę 7.5, ale wyróżnienie otrzymał Ulloa, strzelec bramki. W szatni podziękował mi za kolejną asystę. Ja zmęczony meczem udałem się do domu.

Włączyłem jakiś kanał, leciał na nim jakiś magazyn ligi hiszpańskiej z podsumowaniem kolejki. Dziennikarze dłużej zatrzymali się przy naszej drużynie. Mówili, że może być to objawienie sezonu, bo nikt się nie spodziewał kompletu punktów po 2 meczach. Bliżej przyjrzeli się.. mojej osobie! Mówili o tym, że jeszcze rok temu byłem tzw. "ogrodnikiem", a teraz gram w najwyższej lidze w Hiszpanii, o moich asystach i o tym, że jak na razie jestem wyróżniającym się zawodnikiem Almerii. Byłem szczęśliwy, pierwszy raz w życiu byłem w ogóle w telewizji, chwalono mnie. Czułem się wspaniale

Almeria(39' Ulloa) 1:0 Deportivo La Coruna

W następnej części: Sparing ze Spartą; kolejny mecz ligowy.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz z Deportivo La Coruna!
Wiadomość wysłana przez: luks96 w Grudzień 29, 2010, 12:57:42
Gratuluje zwycięstwa :D
Widze,że trener przypadł ci do gustu :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz z Deportivo La Coruna!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 29, 2010, 13:25:21
Gratuluję kolejnej wygranej twego zespołu. Powodzenia dalej.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz z Deportivo La Coruna!
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Grudzień 29, 2010, 13:34:41
Trochę się zaległości nagromadziło. Świetnie piszesz :)

Szkoda remisu z Czerwoną Gwiazdą, ale tak jak piszesz. Na pewno nie byliście "kelnerami" od podawania piłek. Bardzo dobry początek sezonu. Dwa zwycięstwa z Saragossą i z Deportivo. Gratuluję asyst. Tak jak piszesz, możecie być objawieniem sezonu :)

Powinieneś być zawodowym pisarzem (chyba że nim jesteś). Na pewno napisanie jednej takiej wiadomości dużo Ci zajmuje. Czytanie tekstu i ewentualne korekty :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz z Deportivo La Coruna!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 29, 2010, 14:19:37
Trochę się zaległości nagromadziło. Świetnie piszesz :)

Szkoda remisu z Czerwoną Gwiazdą, ale tak jak piszesz. Na pewno nie byliście "kelnerami" od podawania piłek. Bardzo dobry początek sezonu. Dwa zwycięstwa z Saragossą i z Deportivo. Gratuluję asyst. Tak jak piszesz, możecie być objawieniem sezonu :)

Powinieneś być zawodowym pisarzem (chyba że nim jesteś). Na pewno napisanie jednej takiej wiadomości dużo Ci zajmuje. Czytanie tekstu i ewentualne korekty :)

Dziękuje za słowa uznania ;). A pisarzem muszę cie rozczarować nie jestem, w podstawówce baba od Polskiego wysyłała mnie na konkursy w pisaniu opowiadań i innych pierdół, mówiła, że bardzo ładnie piszę. No to postanowiłem zacząć pisać coś takiego. Nie wiem skąd mam na to natchnienie, tak w ciągu dnia nagle objawienie, piszę na brudno w notatniku na kompie i jak jest dobrze to wysyłam. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz z Deportivo La Coruna!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 29, 2010, 16:09:30
Zajebiście się to czyta :) :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz z Deportivo La Coruna!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 29, 2010, 16:59:55
tak czytam i czytam i Ty na prawdę masz talent ale co najważniejsze chęci do pisania, nie mówi, że bym nie potrafił(pisałem książkę :D) ale po prostu by mi się nie chciało na prawdę brawo !
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz z Deportivo La Coruna!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 29, 2010, 18:21:54
W terminarzu ligowym mieliśmy 2 tygodnie przerwy. Myślałem, że wypocznę przez ten czas, zastanawiałem się czy nie pojechać do Cathriny, w końcu taka sytuacja może się prędko nie nadarzyć. Nie wahałem się, dzień po meczu zacząłem się pakować, postanowiłem wyjechać jutro po południu. W końcu co bym miał robić w tym ogromnym domu sam.

Dzień później koło południa zadzwonił telefon. Poszedłem do kuchni i go odebrałem.

- Halo? Tuncay?
- Tak z tej strony Tuncay trenerze.
- Cześć, chciałem zadzwonić żeby przekazać ci, że w sobotę gramy sparing ze Spartą Praga, dobrze żebyś był, mógłbyś poprawić nieco braki kondycyjne.
- Ale.. czy to konieczne trenerze? - odpowiedziałem trochę przytłoczony, że jednak zostanę w Almerii.
- No nie wiem, wpisałem cię już do protokołu meczowego..
- No nic.. będę trenerze.
- Świetnie, zbiórkę mamy o 10, o 11 zaczyna się mecz. Do soboty Tuncay.
- Do soboty trenerze.. do soboty.

Odłożyłem słuchawkę. Wolnym krokiem udałem się do sypialni i ległem na łóżko nieco zdenerwowany tą sytuacją.. Kiedy nadarzała się okazja na wyjazd do Alicante ja znowu muszę tu zostać.. ale nikt nie mówił, że zawsze będzie sielanka, dobrze, że nie powiedziałem o moim przyjeździe Cathrinie.. na pewno bardzo by się teraz rozczarowała.. to był chyba jedyny pozytywny punkt tej sytuacji. Po tych rozmyśleniach zabrałem się do ponownego rozpakowywania się.

Kiedy przypominałem sobie jak wracałem raz z treningu autobusem i było tam pełno pijaków, którzy ze względu na to, że gram w Almerii zaczepiali mnie to aż mnie ciary po plecach przechodziły. Ogólnie komunikacja miejska była tu.. niezbyt przyjazna. Autobusy były brudne, siedzenia w nich dziurawe, kierowca niemiły. Postanowiłem więc, że zacznę kurs na prawo jazdy, a po zdaniu egzaminu kupię samochód.


Nadeszła sobota, pod stadion przeszedłem się na piechotę, przecież mieszkałem blisko, pogoda była ładna, a 2 przystanki obskurnym autobusem to nie tak dużo więc czemu nie? Wszedłem do szatni, przebrałem się i wysłuchałem obecnego już w szatni trenera. Wyszliśmy na rozgrzewkę. Był nadzwyczaj pusty w końcu to sparing a nie mecz ligowy, choć kibiców było i tak sporo ok. 900. Piłkarze Sparty byli już na boisku. Widać, że chyba wiedzieli o naszych dwóch wygranych na początek bo mocno przykładali się do rozgrzewki. Była dopiero 10:30, a upał niemiłosierny. Wszyscy byliśmy zlani potem już po 5 minutach gry w dziadka. Trener najwyraźniej to zauważył. Podszedł do Jose, naszego kapitana i powiedział żebyśmy za 5 minut skończyli i przeszli się do szatni, tam jest w końcu chłodniej. Trener rozumiał, że nie ma pożytku z zawodnika, który jest już wykończony przed spotkaniem. Według instrukcji zeszliśmy z boiska i rościąganie dokończyliśmy na korytarzu,panował na nim przyjemny chłodek...

10 minut potem staliśmy już wszyscy na płycie boiska. Rozległ się pierwszy gwizdek. I nam i Czechom doskwierała temperatura, graliśmy przed południem to najgorsza pora. Przez warunki podania nie zawsze były dokładne, obrońcom nie tak bardzo paliło się do pogoni za napastnikiem. Jeden z naszych skrzydłowych wrzucił piłkę przed linie szesnastego metra. Postanowiłem uderzyć bez przyjęcia prosto z powietrza. Było mi już fioletowo w oczach, strzeliłem dobre 7 metrów nad bramką. Mimo wszystko w meczu tylko jedna z podanych przeze mnie piłek padła łupem gości. Znów zaczęliśmy atakować tym razem dostałem piłkę po ziemi, przyjąłem, zrobiłem zwód do środka i uderzyłem.. piłka jeszcze otarła się o obrońcę i uderzyła w poprzeczkę. Początkowo myślałem, że strzeliłem piękną bramkę, ale piłka po rykoszecie nieco zmieniła tor lotu piłki. Mieliśmy przynajmniej rzut rożny. Do przerwy wynik nie uległ zmianie, nadal remisowaliśmy. W szatni od razu rzuciliśmy się na wodę byliśmy niesamowicie spragnieni. Trener kazał nam spłukać głowy, sam był cały czerwony. Wykonaliśmy polecenie. Trener powiedział, abyśmy grali to co do tej pory, wie że jesteśmy zmęczeni, ale oni też są, trzeba to wykorzystać. Po tych radach wyszliśmy nieco świeżsi na boisko, woda nas orzeźwiła. Wreszcie padł gol, nie trzeba było na niego długo czekać, już w 48' minucie gola zdobył Uche po podaniu od Miguela Nieto. Wygrywaliśmy! Widać było grymas na twarzach przeciwników, nie chciało się im już grać. Ja byłem u schyłku sił.. wytrzymać wytrzymałbym całe spotkanie, ale ten upał.. myślałem, że zemdleję. Wkrótce zauważył moje "słanianie się" po boisku i szkoleniowiec. Zdjął mnie w 60' minucie za Fabiana Vargasa. Pogratulował mi gry, mówił, że widział iż stać mnie na zagranie pełnych dziewięćdziesięciu minut, ale nie chciał żebym w takich warunkach dostał udaru. Kazał mi iść pod zimny prysznic i jechać do domu wypoczywać. Wykonałem jego zalecenia z wielką chęcią. Mecz wygraliśmy 1:0.

Almeria(39' Uche) 1:0 Sparta Praga

W następnej części: Kolejne mecze ligowe.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz sparingowy ze Spartą!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 29, 2010, 18:43:21
Bardzo ciekawy odcinek, gratuluję wygranej.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz sparingowy ze Spartą!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 29, 2010, 18:49:01
no gratki za zwycięstwo, twoje opowiadanie mi się spodobało :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz sparingowy ze Spartą!
Wiadomość wysłana przez: ShadyCFC w Grudzień 29, 2010, 19:01:31
Świetnie się czyta :)! Gratulacje kolejnej wygranej!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz sparingowy ze Spartą!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 29, 2010, 19:13:27
Lekturka przeczytana :D :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz sparingowy ze Spartą!
Wiadomość wysłana przez: karata96 w Grudzień 29, 2010, 20:45:44
Świetnie opisujesz masz talent zapraszam do mnie
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz sparingowy ze Spartą!
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Grudzień 29, 2010, 20:49:05
musze przyznać ze nie przeczytalem całego xD ale gratuluje zwycięstwa 1:0
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz sparingowy ze Spartą!
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 29, 2010, 21:41:53
Najlepiej piszesz po prostu najlepiej Bal na tym forum :).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt... | Mecz sparingowy ze Spartą!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 29, 2010, 21:46:27
Tak jak już postanowiłem, codziennie chodziłem na kursy prawa jazdy, musiałbym je prędzej czy później wyrobić. Codziennie po 2 godziny jazdy po mieście. Była to dla mnie początkowo czarna magia.. samochodem w swoim życiu przejechałem się zaledwie kilka razy,  nie było nas na niego stać wraz z tatą. Instruktor był wyrozumiały, poza tym to wierny kibic Almerii, jak mówił chodził na jej każdy mecz, bardzo sobie chwalił moją grę, mówił, że dawno nie było i najprawdopodobniej długo nie będzie tak młodego i jednocześnie utalentowanego pomocnika, a kibicuję temu klubowi już ponad 20 lat.

Co się odwlecze to nie uciecze.. wreszcie! Wrócę do Alicante i być może spotkam z Cathriną! Spojrzałem na terminarz, następny mecz graliśmy z Herculesem Alicante na wyjeździe! Zacząłem skakać z radości i upewniać się czy to wszystko to nie jeden wielki sen! Że ja też byłem taki głupi.. nie mogłem wcześniej spojrzeć na kalendarz?! Ale teraz to było nieważne, zadzwoniłem szybko do Cathriny.

- Cathrina, skarbie..
- Tak wiem, za tydzień gracie w Alicante! - przerwała mi radośnie Cathrina
- Więc już wiesz?
- Jakbym mogła nie wiedzieć misiu? Czekam na ten mecz od kiedy wyjechałeś!
- Cieszysz się?
- Jeszcze jak! Kochanie  będziemy musieli się spotkać.
- Oczywiście. - odpowiedziałem z uśmiechem na ustach.
- Kotku ja muszę już kończyć, do niedzieli!
- Do niedzieli, do niedzieli..

Teraz ległem szczęśliwy na kanapę. Nie liczyło się nic, nie liczyły się problemy.. smutki, nawet czy mecz z Herculesem wygramy. Czułem się świetnie, ale nie mogłem wytrzymać.. chciałbym już teraz, na tyle przed meczem być tam.. razem z Cathriną.

Dni płynęły mozolnie, jednak nadeszła wreszcie upragniona niedziela. Ruszyłem na stadion spod którego odjeżdżał nasz autokar do Alicante. Był w barwach Almerii, gdy przejeżdżaliśmy przez miasto ludzie radośnie do nas machali, samochody zjeżdżały na chodniki ustępując nam drogi. Mecz mieliśmy grać o 20:30. Z Almerii wyjechaliśmy o 14. Na miejscu byliśmy przed godziną 18. Trener specjalnie kazał kierowcy zawieźć nas tak wcześnie, ponieważ chciał jeszcze zrobić przedmeczowy rozruch, nie zrobił go wczoraj, upał po 10 minutach był nie do zniesienia. Zakwaterowaliśmy się też w hotelu, ja pod pretekstem cioci mieszkającej tu powiedziałem, że to u niej przenocuję i że na jutro sam wrócę do Almerii. Trener się zgodził, powiedział, że jestem już prawie dorosły i mogę robić co mi się żywnie podoba. Swój bagaż po prostu zostawiłem w szatni na stadionie. Rozruch przebiegał normalnie, nie było upału, półmrok, przyjemny chłodek. Wszystko robiliśmy na 50%, trener nie chciał żebyśmy byli wypruci po 30 minutach meczu. Po lekkim treningu zaprosił nas do szatni.

- Panowie, dziś gramy drużyną, która po 2 kolejkach ma 0 punktów. Uważajcie żeby to was nie zwiodło, Hercules będzie dziś łakomy zwycięstwa i może pokusić się o niespodziankę. Jednak gdy zagramy tak jak w poprzednich meczach to powinniśmy dopisać do swojego dorobku kolejne 3 punkty.

Po krótkim omówieniu rywala trener zaczął wymieniać skład na to spotkanie. Już trzeci raz w tym sezonie miałem zagrać od pierwszej minuty. Na ten mecz byłem podwójnie zmobilizowany, przecież świadomość, że zobaczę w końcu Cathrinę musiała się w coś zamienić, na szczęście pozytywnego, zamierzam zagrać tak, jakbym wiedział, że mnie obserwuję i oczekuję ode mnie dobrej gry. Trener zauważył moje podniecenie.

- Wiem Tuncay, że to tu grałeś zanim do nas doszedłeś, ale się wreszcie uspokój. To tylko mecz.

Wziąłem sobie tą radę do serca, nie ma co tu okazywać swoich emocji, jak się ma miękkie serce to trzeba mieć twardą d*pe. Po ustaleniu taktyki, a było nią mianowicie utrzymywanie się jak najdłużej przy piłce i zmęczenie rywala przebraliśmy się w stroje meczowe.

Na boisko wyszliśmy dosłownie 5 minut przed rozpoczęciem gry, ustawiliśmy się na pozycjach i byliśmy gotowi do gry. Zaczął Hercules. Od razu rzuciłem się agresywnie na piłkę co poskutkowało jej odzyskaniem jednak chwilę potem gospodarze ratowali się faulem. Na stadionie rozległy się gwizdy i niecenzuralne słowa kierowane do sędziego. W końcu graliśmy na wyjeździe, na stadionie w pełni wypełnionym kibicami z Alicante. W sumie dziwi mnie, że jest ich tu tak wielu. W większości widziałem tu kibiców Alicante C.F.. widocznie mieszkałem w dzielnicy w której Hercules nic nie znaczył.. Następnym dobrym zagraniem wykazałem się w 13' minucie kiedy to podałem prostopadle do Ulloy, a ten idąc ramię w ramię z obrońcą uderzył prosto w bramkarza. No cóż pierwsza niewykorzystana akcja. Hercules gdy tylko miałem piłkę agresywnie atakował, próbowałem przytrzymać ją jak najdłużej i dopiero wtedy podać co w większości przypadków mi się udawało, ale zdarzyło się też "gryść" trawę. Bramkę zdobyliśmy w 36' minucie. Piłkę dostałem na 40 metrze. Miałem wyjątkowo dużo miejsca, to ich zgubiło.. podbiegłem spory kawałek, minąłem obrońcę i przy linii wahałem się czy dośrodkować czy zagrać piłkę po ziemi, widząc wysokich stoperów Herculesa zdecydowałem się na tą drugą opcje. Podałem mocno w pole karne wbiegł korona i strzelił mocno w prawe okienko. GOL! 0:1! Nagle cały stadion zamilkł, nie na długo. Po chwili usłyszeliśmy gwizdy i przekleństwa. Do przerwy wynik nie uległ zmianie. Trener jak zawsze w szatni ostrzegł nas przed wodą sodową. Wzięliśmy to sobie do serca. Po zmianie stron, w 60' minucie dostałem podanie na środku boiska. Minąłem jednego z zawodników i zobaczyłem jak biegnie już w moją stronę drugi.. był to napastnik, postanowiłem zagrać silną piłkę znów po ziemi. Obrońca nieco się zaplątał, minął się z futbolówką, przejął ją Ulloa, podbiegł dobre 15 metrów i uderzył tuż przy słupku. GOL! 0:2! Teraz stadion zamilkł juz całkowicie nie mieli nic do powiedzenia.. niektórzy z kibiców zaczęli wychodzić ze stadionu. Pozostało ich jeszcze dużo.. do czasu! W 68' minucie piękną indywidualną akcja popisał się Corona tym samym strzelając swoją druga bramkę w tym spotkaniu. Teraz na stadionie było słychać już tylko naszą radość i jedynie.. 20 kibiców Almerii. Zaraz przed wznowieniem z centry zostałem zmieniony, każdy z naszych przybił mi piątke, gracze Herculesa patrzyli na mnie jak na kata. Wszedł za mnie Ortiz. W całym meczu wymieniłem 8 podań z czego 7 celnych. Nie oddałem żadnego strzału, ale to przecież nie moja działka. Trener przytulił mnie i podziękował za grę. Usiadłem na ławkę. Wynik nie uległ już zmianie, wygraliśmy zasłużenie 0:3.

Po przyjściu do szatni od razu poszedłem pod prysznic. Potem wziąłem bagaże i poszedłem na parking taksówek. Wszedłem do jednej z nich i podałem adres pod który ma jechać. Miałem przy sobie same drobne, kierowca wysadził mnie przed blokiem cioci, na dalszą podróż by mi nie starczyło. Jednak nie poszedłem do cioci.. udałem się od razu w stronę bloku Cathriny. Chciałem biec, ale miałem przy sobie ciężkie bagaże. Po mniej więcej 10 minutach byłem u drzwi. Wyciągnąłem rękę ku drzwiom, nagle się otworzyły. Stała w nich Cathrina. Nie zdążyłem się nawet przywitać, zaczęła mnie całować. Nie zapytałem nawet czy jest sama w domu. Spędziliśmy cudowną noc, nie muszę chyba mówić co się podczas niej działo.. to był mój pierwszy raz jej i mnie.. nigdy nie zapomnę tego wieczoru...

Hercules Alicante 0:3 Almeria (36' 68' Corona; 60' Ulloa)

W następnej części: Liga, liga i jeszcze raz liga..
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 29, 2010, 21:50:13
Strzel no w końcu kuwa gola :D

Musiała być nocka ahh :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 29, 2010, 22:26:27
To chyba najciekawszy jak na razie odcinek :).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 29, 2010, 22:40:49
Powodzenie z Herculesem :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Grudzień 29, 2010, 22:44:31
Powodzenie z Herculesem :D
Raczej gratulacje ; )

A kariery najlepsza ze wszystkich BAL, brawo
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Grudzień 29, 2010, 23:11:52
Najlepszy Bal, na tym forum, działo się tej nocy.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: cinosław w Grudzień 30, 2010, 00:29:58
Super !
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: karata96 w Grudzień 30, 2010, 07:24:28
Najlepszy Bal, na tym forum, działo się tej nocy.
No najlepsze a co tam się działo ?? Szkoda gadać
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: ShadyCFC w Grudzień 30, 2010, 11:10:53
Zabawiali się xD, a i gratulacje wygranej z Herculesem !
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 30, 2010, 11:16:15
Je*ali się jak zające w kapuście :D

*- b
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 30, 2010, 13:08:43
Patrzymy,a Cathrina w ciąży :D :D :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Grudzień 30, 2010, 13:43:51
Gratulacje wygranej z Herculesem :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Herculesem; powrót do Alicante
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 30, 2010, 15:10:18
Jak już wspominałem noc była cudowna, byłem nią tak wykończony, że spałem do w pół do dwunastej. Gdy spojrzałem na zegarek szybko zerwałem się z łóżka i zacząłem ubierać. Cathrina się przebudziła.

- Już idziesz kotku?
- Tak, muszę być przed 15 w Almerii, inaczej dostanę grzywnę.
- Na prawdę, nie wiedziałam.. odprowadzę cię na przystanek.
- Lepiej nie, po okolicy mogą się kręcić kibice Herculesa, wiesz.. wczoraj miałem 2 asysty, mogą mi coś zrobić.
- Naprawdę? Ojej to gratulacje! - powiedziała i okryta kołdrą przytuliła mnie.
- Jesteś sama w domu..? - zapytałem nieco zaniepokojony.
- Tak, mama pojechała do babci na weekend, wróci dziś popołudniu.

Nieco się uspokoiłem, bo niby jak wytłumaczyłbym się, że jestem tutaj i byłem w nocy? Pożegnałem się czule  z Cathriną i ruszyłem z bagażami w stronę przystanku, chwilę potem miałem już autobus. Wszedłem do środka.. było w nim dużo osób z Alicante.. dziwnie się na mnie patrzyli. Widziałem wśród pasażerów również trzech mężczyzn w szalikach Herculesa. Wolałem się za bardzo nie wybijać, zająłem miejsce i nie ruszałem się z niego aż do Almerii.

Zaszedłem do domu, rozpakowałem sprzęt i ległem na łóżku. Teraz myślałem nad wczorajszym meczem. Znów dostałem najlepszą ocenę, kapitan w szatni przekazał mi statuetkę, to już moja druga. Postawiłem ją pod telewizorem, ładnie komponowały się obydwie razem. Włączyłem telewizję na jakiś kanał sportowy, leciał na nim magazyn ligi hiszpańskiej. Pół programu poświęcono naszej drużynie. Ogłoszono nas już czarnym koniem Primera Division, wypowiadał się nasz trener, kapitan. Wspomniano też o moich dwóch asystach, mówiono o spekulacjach transferowych na mój temat, krążyły plotki, że zainteresowało się mną Atletico Madryt, oraz z zagranicy Aston Villa.. nie brałem jednak tych plotek do siebie, w końcu to jednak tylko plotki. Wyłączyłem telewizję. Chwilę potem usłyszałem telefon. Pobiegłem do kuchni i go odebrałem.

- Halo, czy z tej strony pan Tuncay Bujo? - zapytał jakiś głos
- Tak, to ja. Słucham w czym mogę pomóc?
- Dzwonię z kanału pierwszego hiszpańskej telewizji, chcieliśmy się zapytać czy jest pan skłonny przyjść do naszego programu w środę?

Nieco się ździwiłem, przecież zagrałem dopiero 3 spotkania, a dziennikarze już mnie zapraszają! Pomyślałem, czemu nie? To może być ciekawe doświadczenie.

- No cóż.. dobrze. - odpowiedziałem
- Wspaniale! Proszę być przed siedzibą telewizji pojutrze o 11.
- Dziękuje, do widzenia.
- Do widzenia.


Rzeczywiście, poszedłem do tego programu. Rozmawialiśmy przy kawie na temat Almerii, mnie oraz innych zespołów z BBVA. Wypytywano mnie o to gdzie wcześniej grałem, ile wynosi moje wynagrodzenie, oraz ile za mnie zapłacono. Umiałem odpowiedzieć na tylko 2 pierwsze pytania. Apropo pensji, dostałem z klubu pierwszą wypłatę. Księgowy skontaktował się ze mną i poinformował, że prezes kazał mi wpłacić premię. Miałem dostać 3 tysiące Euro, podczas gdy prezes za dobre występy dał mi dodatkowo 1,100 Euro. Zadzwoniłem do niego i mu za to podziękowałem. Ale wracając do tego programu, na koniec redaktor przyszykował mi niespodziankę. Przekazał mi kontrakt z sponsoringowy od firmy "Nike". Byłem bardzo szczęśliwy.
Pewnego dnia wróciłem do domu, i zobaczyłem, że mam jakąś dużą paczkę w skrzynce. Zaniosłem ją do domu i otworzyłem. Były w niej wszystkie modele butów nike. Mercuriale, Tiempo, T90, CTR360.. Dołączona była karteczka od producentów, że zapłacą mi 1000 Euro, jeżeli zagram w którymś z tych butów. Jeżeli kolorystyka mi nie odpowiada to mam do nich napisać, a przyślą mi nowe, takie jakie chcę. Wybrałem T90. Najbardziej mi się podobały i kolorystycznie i były według mnie najwygodniejsze.

Nadeszła niedziela, graliśmy u siebie z Malagą. Przeszedłem się znów na piechotę, choć już niedługo będę jeździł na stadion samochodem. Za tydzień mam główny egzamin. Wszedłem do szatni, przebrałem się w strój. Gdy wyjąłem z torby buty, wszyscy się na mnie popatrzyli, były w pełni oryginalne, nikt w Almerii nie miał takich.. wszyscy mieli tzw. "połówki" czyli półoryginalne korki. Za chwile pojawił się trener. Tym razem dziwnie poważny. Zaczął wygłaszać skład, wszystko było tak jak zawsze, bramka, obrona, skrzydła, ale nie środek.. Zamiast mnie w składzie pojawił się Bernardello.. był zawsze moim zmiennikiem, a teraz to ja go zastępuje. Nie skomentowałem tego, w końcu to trener tu rządzi. Wyszliśmy na rozgrzewkę. Pierwszy zespół zawsze wykonuje ćwiczenia z trenerem Fredericiem, ławka gra w dziadka, po tym kibice poznają kto gra w pierwszym składzie. Chwilę panowało ogólne poruszenie, chyba z powodu, że grałem w dziadka..

Zaczął się mecz, pierwszy mój na  ławce, paliło mi się do gry.. Pierwsza połowa była nudna jak flaki z olejem.. zwykła kopanina, nasi choć graliśmy u siebie tracili co chwilę piłkę.. nie oddali nawet strzału, za to goście tak, ale tylko 2... Podczas gdy cały skład był w szatni my wraz z innymi rezerwowymi rozgrzewaliśmy, po takiej grze Almerii byliśmy pewni, że ktoś na pewno wejdzie.. Była to zgubna nadzieja, trener zostawił taki skład jaki zaczynał. Dalej graliśmy słabo, teraz Malaga zaczęła się rozkręcać. Nie udawało się im jednak nadal strzelić gola. Na trybunach zamiast dopingu panowała złość. Trener podszedł do ławki.

- Tuncay, rozgrzewaj się, no już! - powiedział do mnie trener

Błyskawicznie wstałem i zacząłem wykonywać polecenie trenera. Po chwili byłem już gotowy. Podszedłem do ławki, zdjąłem dres i stanąłem przy arbitrze technicznym. Myślałem, że wejdę za Bernardello.. on pozostał na boisku, zszedł chyba najlepiej prezentujący się z tego żałosnego w tym spotkaniu zespołu Corona. Byłem nieco ździwiony, ale wbiegłem na boisko. Usłyszałem brawa kibiców.

- Tuncay (oklaski) Bujo! Tuncay (oklaski) Bujo!

Zabrałem się do gry.. jednak koledzy byli jacyś ospali, żaden z nich nie umiał zagrać do mnie dokładnie piłki.. ja sam podałem piłkę tylko raz.. wszyscy jakby mieli mnie gdzieś... Oddałem jeden strzał, po dośrodkowaniu skrzydłowego strzeliłem ze szczupaka, piłka prawdopodobnie wpadłaby do bramki, ale otarła się o obrońcę i wyszła na rzut rożny. Kibice oklaskali tą próbę, bo była to pierwsza w tym spotkaniu. Gdy nikt mi nie podawał krzyczeliw stronę innych zawodników niecenzuralne słowa.. Mecz zakończył się wynikiem 0:0.. szybko poszedłem do szatni, przebrałem się, nawet nie poszedłem pod prysznic i bez słowa wyszedłem ze stadionu i udałem się do domu..

Almeria 0:0 Malaga

W następnej części: Bujo znów zaczyna z ławki..

P.S Wiem, że pojawią się opinie, że to ja specjalnie przeskoczyłem o mecz, chciałbym to zdementować klikam sobie To Next Match i mi nagle pokazuje, że nie gram w pierwszym składzie po dwóch asystach z Herculesem.. :(
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Malagą; Tuncay na ławce!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 30, 2010, 15:16:04
Przeczytane :D :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Malagą; Tuncay na ławce!
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Grudzień 30, 2010, 16:00:49
tym razem przeczytane ;D dobrze że Ci nie doje.... w tym autobusie :P
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Malagą; Tuncay na ławce!
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 30, 2010, 16:03:14
Super :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Malagą; Tuncay na ławce!
Wiadomość wysłana przez: Emilek1908 w Grudzień 30, 2010, 17:50:15
Fantastyczne wykonanie, bardzo mi się podoba. Obyś prowadził tą karierę jak najdłużej :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Malagą; Tuncay na ławce!
Wiadomość wysłana przez: pawlodar_10 w Grudzień 30, 2010, 19:22:16
Super to wszystko opisujesz :) Czekam na następne
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Malagą; Tuncay na ławce!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 30, 2010, 21:21:47
hehe, jednak kibice Herculesa mogą być dla Ciebie zmorą :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Malagą; Tuncay na ławce!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 30, 2010, 23:48:24
Wreszcie. Nadszedł dzień w którym miałem zdawać egzamin główny. Strasznie się denerwowałem. Byłem umówiony z instruktorem na godzinę 12. Nie pogadaliśmy zbyt długo, kazał mi wsiadać do samochodu i jechać. Egzamin zdawałem jeżdżąc 2 godziny po mieście. Byłem strasznie niespokojny, było samo południe nie dość że ręce mi się pociły z nerwów to jeszcze przez temperaturę byłem zlany potem. Specjalnie krążyłem drogami pomiędzy centrum, a plażą, tam w końcu jest najmniejszy ruch. Zauważył to instruktor.

- Wiem, że się denerwujesz, ale idzie ci naprawdę dobrze, już teraz mógłbym ci dać te prawko. Jedź do centrum, tam nie jest na prawdę tak źle jak ci się wydaje.

Podbudowany tymi słowami nieco mechanicznie, ale ruszyłem w tamtą stronę. Można powiedzieć, że miałem farta, ulice były zatłoczone, staliśmy chyba 20 minut w korku. Nie było tu żadnej mojej winy więc instruktor gdy staliśmy w korku zaczął grzebać w swojej torbie.

- Masz, tu jest druczek dzięki któremu wydadzą ci prawo jazdy, załatw jeszcze zdjęcie legitymacyjne i zanieś to do centrum miasta. Nie ma sensu jeździć dalej po mieście, ulice są zatłoczone.
- Dziękuje. - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Nie ma za co, tylko masz grać tak jak do tej pory! Nie wiem czemu Lillo cię nie wpuścił na to spotkanie z Malagą, to było kretyństwo z jego strony!

Zaśmiałem się. Staliśmy unieruchomieni w gigantycznym korku nieopodal stadionu, jakieś 2 ulice od niego. Instruktor powiedział, że odwiezie samochód. Polecił żebym szedł do domu w końcu to niedaleko. Ucieszyłem się, wreszcie zdałem prawo jazdy teraz będzie mi dużo łatwiej.

Przez ten cały czas długo zastanawiałem się jaki samochód kupić. Po obejrzeniu wielu programów i przeczytaniu wielu pism zdecydowałem się na chevroleta sparka. To solidne auto, poza tym chevrolet jest sponsorem Almerii, wszyscy zawodnicy jeździli ich wozami. Nie chciałem być jakimś "odmieńcem". Poszedłem do najbliższego bankomatu, wypłaciłem z konta 7500 euro i niechętnie udałem się autobusem do jednego z ich salonów. Chciałem mieć gotówkę przy sobie w razie gdyby nie można było płacić kartą. Po krótkiej drodze byłem już na miejscu. Wszedłem do budynku, stało w nim mnóstwo nowiuśkich samochodów. Szybko podszedł do mnie jakiś facet w garniturze.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytał
- Witam.. długo się zastanawiałem nad kupnem samochodu. Czy macie może na składzie sparka?
- Ależ oczywiście, proszę za mną!

Przeszliśmy się kawałek, stał nowy jeszcze pachniał fabryką. Przedstawiciel powiedział, że kosztuje 7200 euro, już dziś mógłbym nim wyjechać. Zaproponował mi czy nie chcę innej kolorystyki. Samochód był czerwony. Pomyślałem, że dobrze będzie pasować do barw Almerii. Poprosiłem o ten egzemplarz. Pan pstryknął palcami, z zaplecza wyszło dwóch panów, otworzyli auto i przez duże, szklane drzwi wywieźli go na parking. Podszedłem do kasy.

- Płaci pan kartą czy gotówką? - zapytał przedstawiciel
- Może gotówką.
- Dobrze, poproszę dowód osobisty.
- Yyy.. muszę pana rozczarować, ale go jeszcze nie posiadam. Może być prawo jazdy? - odpowiedziałem zaniepokojony
- Dobrze, bardzo proszę.

Dałem mu do ręki moje jeszcze wczoraj wyrobione prawko. Popatrzył na nie z zaciekawieniem, potem kliknął coś w komputerze i spojrzał na mnie.

- Pan gra w Almerii, prawda?
- Tak. - odpowiedziałem
- Wie pan, że dla zawodników przysługuję 15% zniżki?
- Nie, nie wiedziałem.
- W takim razie to będzie.. 6120 euro.

Dałem pieniądze, przedstawiciel wydał mi pieniądze i dał umowę. Miałem 3 lata gwarancji. Wyprowadził mnie na parking, dał kluczyki od samochodu i życzył miłego użytkowania. Podziękowałem i pojechałem do domu. Od teraz wszelkie sprawy w mieście załatwiałem samochodem.

Nadeszła kolejna niedziela. Tym razem gramy z Espanyolem, drużyny będącej cieniem dumy Katalonii. Znów gramy u siebie, to już 3 mecz na własnym boisku. Przejechałem się samochodem pod stadion, zaparkowałem na strzeżonym parkingu klubowym. Wszedłem do szatni, przebrałem się i usiadłem na ławce i pokornie czekałem na trenera i jego werdykt.. czy znów siedzę na ławce, czy gram. Chwilę potem się zjawił.

- Witam panowie, dziś gramy kolejny mecz. Po słabym popisie z Malagą musimy w tym meczu coś ugrać!

Dziś już się odzywał dokładnie przedstawił nam taktykę. Zapowiadało się dobrze... do czasu przedstawienia składu. Na pomocy znów wychodzi słaby Bernardello. Muszę przyznać, że wkurzyła mnie ta decyzja. Staram się na treningach, miałem dobry mecz z Herculesem, a nie gram! Wysłuchałem pokornie reszty tego co miał do powiedzenia i wyszedłem na stadion. Cała drużyna ruszyła w stronę trenera Frederica.. z wyjątkiem mnie i paru rezerwowych. Kibice chyba to zauważyli, na trybunach rozległy się gwizdy i niecenzuralne uwagi kierowane w stronę trenera Lillo.. Muszę przyznać, że to wsparcie kibiców bardzo mi pomogło, byłem zmobilizowany jak nigdy.

Wkrótce zaczął się mecz. Espanyol od początku chciał pokazać, że podpatrywanie Blaugrany coś ich nauczyło, atakowali nas. Cały czas byliśmy praktycznie zepchnięci na własną połowę. Espanyol grał sobie z nami w dziadka jak z dziećmi. Nic nie mogliśmy poradzić. Trener się wściekał, dobrze mu tak, niech wie co stracił.. Jednak gdy wszyscy piłkarze żyli już przerwą, w doliczonym czasie do pierwszej części napastnik gości wbiegł w pole karne i został brutalnie sfaulowany przez.. Bernardello! Było to niejakie jak dla mnie szczęście w nieszczęściu, z boiska wyleciał ten, który mnie zastępuje, ale jednak był rzut karny.. pewnie zamieniony na bramkę, przez poszkodowanego. Gol.. 0:1. Piłkarze zeszli ze spuszczonymi głowami do szatni, my się rozgrzewaliśmy. Na próżno.. nikt nie wszedł w przerwie, to co wyprawiał trener Lillo to była paranoja, szanowałem go, ale teraz już przesadzał. Sukcesem było jeżeli wymieniliśmy 2, 3 podania. Espanyol napierał. Nadeszła 63' minuta. W pole karne wbiegł pomocnik Espanyolu.. znów faul i znów jedenastka. Teraz trener obrócił się i spojrzał w stronę ławki. Nagle przypomniał sobie, że na niej siedzę..

- Rozbieraj się, wchodzisz!

Wykonałem polecenie, nawet nie przeprowadziłem rozgrzewki. Stałem przy linii bocznej. Mimo ponurego nastroju na stadionie nastąpiło ogólne poruszenie. Kibice zaczęli klaskać. Wszedłem za Fabiana Vargasa. Ustawiłem się przed linią 16-tego metra gotowy do startu. Na nic.. ponownie strzelono nam karnego.. nic nie mogliśmy zrobić. Wszyscy chyba już przestali wierzyć. Wziąłem piłkę w ręce i pobiegłem w stronę centry. Gramy dalej! Możemy jeszcze zremisować. Widać było, że żadnemu z naszych nie chciało się biegać. Starałem się jak mogłem, na nic. W całym spotkaniu dostałem tylko 3 podania.. wszystkie celnie odegrałem. Kibice pod koniec meczu zaczęli opuszczać stadion. Serce mnie bolało widząc to.. Wynik nie uległ już zmianie.. przegraliśmy w słabym stylu z Espanyolem 0:2.. W szatni przebrałem się i usiadłem na ławkę.. zastanawiałem się co zrobiłem źle.. dlaczego trener nie daje mi szansy na grę.. to nie ma sensu.. Wstałem i wyszedłem. Przez korytarz szedł trener Lillo.

- Tuncay! - zawołał - Tuncay, zaczekaj!
- Tak trenerze? - zapytałem opanowując złość
- W czwartek jest sparing. Chcę żebyś na nim był.
- Dobrze, coś jeszcze? - zapytałem znużony
- Nie to wszystko.

Nawet się nie pożegnałem, odwróciłem się i poszedłem w stronę parkingu.

Almeria 0:2 Espanyol Barcelona(45'+ PK; 63' PK Corominas)

W następnej części: Sparing z HJK Helsinki.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Espanyolem; Pierwsza porażka
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 30, 2010, 23:51:13
Co za cep z tego trenera :P Gratuluje zdanie egzaminu  :).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Espanyolem; Pierwsza porażka
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Grudzień 30, 2010, 23:57:03
hehe ale fart ;D 15% na takim aucie to sporo :D też tak chce :D jak kupowałem mojego malucha to ani 1% zniżki nie dostałem :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Espanyolem; Pierwsza porażka
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 31, 2010, 00:57:54
Ale ten trener to lamka, taką wschodzącą gwiazdę na ławce trzyma. :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Espanyolem; Pierwsza porażka
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Grudzień 31, 2010, 08:48:53
Mówiłem najlepsza na forum! Świetnie się czyta
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Espanyolem; Pierwsza porażka
Wiadomość wysłana przez: Emilek1908 w Grudzień 31, 2010, 11:05:43
Zły trener :D Mam nadzieję że w końcu zaczniesz grać :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Espanyolem; Pierwsza porażka
Wiadomość wysłana przez: karata96 w Grudzień 31, 2010, 12:41:03
Zwolnić trener !! Ty powinieneś cały czas grać zapraszam do mnie
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...|Mecz z Espanyolem; Pierwsza porażka
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 31, 2010, 14:25:17
Wiedziałem, że na meczu z mistrzem Finlandii muszę rozegrać dobre zawody. To dobra okazja do wskoczenia na miejsce w pierwszej jedenastce. Być może nieco lekceważę rywala, ale myślę, że powinno pójść gładko, nie słyszy się przecież, żeby jakaś skandynawska drużyna znaczyła coś w Europie. Dziwiło mnie jednak, jakim cudem w środku sezonu przyjechali tu, do słonecznej Hiszpanii tylko po to żeby rozegrać z nami sparing. Byłem mocno zmobilizowany na ten mecz, nie mogłem zmarnować takiej szansy.

Mecz graliśmy o godzinie 15. Na stadionie pojawiłem się samochodem o godzinę przed rozpoczęciem meczu. Trener już był na obiekcie, a wraz z nim paru zawodników.. tylko rezerwowych. Zdałem sobie sprawę, że mecz będzie rozgrywany między "rezerwami" drużyn. Widziałem jak rozmawia z trenerem w dresie HJK. Udałem się do szatni. Nie przebierałem się, bo i po co, mam sporo czasu. Nie pojawiło się za dużo zawodników.. była to czternastka, pierwszy skład i trzech rezerwowych. Zacząłem się przebierać. Do szatni wszedł trener Lillo i podszedł do tablicy.

- Witam panowie, każdy z was chcę się pewnie dziś pokazać, nie zawiedźcie mnie. Dajcie z siebie wszystko.

O czym on w ogóle mówi? Starałem się jak mogłem.. mimo że nie gram to nadal mam najwięcej asyst w Hiszpanii, a on mówi żebyśmy dali z siebie wszystko?! Szkoleniowiec wygłosił skład i objaśnił taktykę. Bez komendy ruszyłem po tym na boisko, a za mną inni zawodnicy. Stadion był pusty, kibice mieli lepsze zajęcia niż oglądanie jak się kaleczymy z Finami. Rozpoczęliśmy rozgrzewkę, mimo iż nie grałem w dziadka to mało mnie satysfakcjonował występ w tym spotkaniu..

Wkrótce staliśmy już zwarci i gotowi na boisku. Ten mecz to ogółem był jakiś kawał, nie dojechali sędziowie liniowi, dwóch naszych rezerwowych ganiało po liniach z.. kamizelkami zamiast chorągiewek. Na szczęście dojechał chociaż arbiter główny. Rozległ się pierwszy gwizdek, od razu rzuciliśmy się agresywnie na gości. W 7' minucie oddałem pierwszy, groźny strzał tuż nad poprzeczką. Nie trafiłem w bramkę, ale na początek dobre i to, jednak teraz zawodnicy HJK zaczęli dokładniej mnie kryć.  Do przerwy nie udało się nam jeszcze zmienić wyniku, na przerwę nie schodziliśmy nawet do szatni, usiedliśmy na ławce i piliśmy i polewaliśmy się wodą. Na początku drugiej połowy, w 48' minucie dostałem piłkę ze skrzydła, podałem do Miguela Nieto, a ten prostopadle do Uche, który strzelił bramkę lobując bramkarza. GOL! 1:0! Zaliczyłem pół asystę! Teraz zamknęliśmy gości na ich własnej połowie, klepaliśmy wzdłuż boiska. W 62' minucie uniesiono w górę tablicę. Miałem zejść z boiska.. jest dwóch rezerwowych i muszę zejść akurat ja?! Przybiłem piątke Fabianowi Vargasowi i udałem się do szatni. Wziąłem prysznic, nie miałem obowiązku oglądać meczu do końca, pojechałem do domu. Z telewizji dowiedziałem się, że zremisowaliśmy.. to chyba jakiś żart.. przeważaliśmy, a mimo to zremisowaliśmy.. W 88' minucie jakiś Fin wpakował piłkę do bramki z rzutu wolnego..

Almeria (48' Uche) 1:1 HJK Helsinki (88' Makela)

W następnej części: Bujo wreszcie gra! Mecz z Santanderem.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Sparing z HJK Helsinki.
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Grudzień 31, 2010, 14:29:09
No dziwna to sprawa,że nie grasz pomimo tak dobrego początku, no ale widzę,że wkońcu się doczekałeś, więc czekam na to co się wydarzy
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Sparing z HJK Helsinki.
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 31, 2010, 14:38:19
Ehhh , szkoda remisu. Jak zwykle świetnie opisane  ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Sparing z HJK Helsinki.
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 31, 2010, 17:18:58
Po meczu z Finami czułem niedosyt. Mogłem dać z siebie więcej, nawet strzelić bramkę. Byłem zły na siebie, że nie wykorzystałem w pełni takiej okazji od losu.. Pewnie znów wpuści mnie po przerwie, a ja jestem tak żądny gry, że normalnie nie wytrzymuję. Czy już do końca rundy mam siedzieć na ławce? Przecież nie po to przyjechałem tutaj żeby co tydzień pójść na stadion i pooglądać mecz Almerii. Trochę się zdołowałem, ale powiedziałem sobie, że nie mogę się poddać, muszę pokazać mu, że turecki chłopak też potrafi grać w piłkę! Mecz już niedługo, czekałem z niecierpliwością. Nie obchodziło mnie czy zagram od początku, czy może wejdę po pierwszej połowie. Zamierzałem zatrząść posadami stadionu.

Nadeszła niedziela. Mecz mieliśmy grać o godzinie 20, jak zwykle zresztą. Znów na naszym stadionie. Byliśmy świadomi, że w tym meczu musimy pokazać, że potrafimy się podnieść po porażce i zdobyć się na zwycięstwo o które wcale jednak nie będzie tak łatwo. Przyjeżdża do nas Racing Santander. Kibice Almerii mimo wszystko byli bardzo wierni, na każdym meczu wypełniali trybuny i kibicowali jak najlepiej mogli. Rzadko dochodziło w Hiszpanii do bójek, to nie ta liga, no może podczas Gran Derbi, ale to najważniejszy mecz w sezonie. Toteż na stadionie mało było ochroniarzy i policjantów, klub ufał swoim fanom. Na stadionie byłem jak zwykle godzinę wcześniej. Większość zawodników była już w szatni z niepokojem wyczekiwali na trenera i jego uwagi. Nie dziwię się, ostatni mecz w naszym wykonaniu to był istny dramat. Wiedzieliśmy, że trener jest zawiedziony. Teraz myśleliśmy, że polecą głowy. Wkrótce pojawił się i trener. Dziwnie zadowolony.

- Co panowie? Macie strasznie grobowe miny - powiedział z uśmiechem. - Wbrew pozorom Racing to firma do ogrania!

Teraz wszyscy odetchnęli z ulgą. Trener podszedł do tablicy, nie spodziewałem się na zbyt dużo. Na sparingu grałem przeciętnie, czemu miałbym zacząć od początku? Trener zaczął wymieniać skład, obrona i pomoc.

- Na środku zagra.. Tuncay Bujo.

Teraz wszystkie oczy były zwrócone na mnie, zupełnie tak, jak wtedy gdy zacząłem od początku w pierwszej kolejce. Wszystkie z wyjątkiem Bernardello, który chwycił się za głowę i spuścił ją do dołu. Byłem szczęśliwy, wreszcie dostałem szansę. Być może ta czerwona kartka zadecydowała o moim wskoczeniu do składu. Trener ustalił jeszcze napastników, obmówił taktykę, którą było przede wszystkim utrzymywanie się jak najdłużej przy piłce i klasnął w dłonie w geście abyśmy wyszli na rozgrzewkę. Wyszliśmy przez tunel. Rezerwowi poszli grać w dziadka.. nastąpiły brawa, chyba zauważono mnie w jedenastce przy trenerze Fredericu. Po krótkiej rozgrzewce byliśmy zwarci i gotowi do walki o 3 punkty.

Staliśmy już na środku boiska. Zaczynaliśmy już po raz piąty w tym sezonie od centry. Zaczęło się. Rozpoczęło się spokojnie, wymieniliśmy parę podań, nagle Corona uruchomił szybkim podaniem Crusata.. najszybszego zawodnika naszej drużyny, ten pobiegł skrzydłem jak wicher, chciał dośrodkowywać.. piłka obiła się o nogę obrońcy.. zupełnie zmieniła swój tor lotu.. szczupakiem wyskakiwał do niej Ulloa.. minął się z nią o centymetry.. wbiegłem szybko w pole karne i mocnym uderzeniem pokonałem bramkarza gości.. GOL! 1:0! Była dopiero 5 minuta meczu, a już prowadziliśmy. Strzeliłem swoją pierwszą bramkę w karierze zawodowej! Pojechałem kolanami po trawię, chwilę później byli już przy mnie koledzy i cieszyli się razem ze mną. Kibice szaleli z radości. Po chwili szczęścia ustawiliśmy się już na swojej połowie. Rozpoczęli goście. Na trybunach fani powtarzali moje nazwisko! Czułem się wspaniale. Chwilę później te skandowanie przerodziło się w słowa kierowane do trenera.

- Lillo sz*ato! Co ty na to?

Urosłem gdy to usłyszałem. Ale trzeba było grać dalej. Graliśmy odważnie, nie baliśmy się strzelać. Jednak do przerwy wynik nie uległ zmianie. W przerwie trener powiedział, że Racing za chwilę ochłonie i nie będzie tak łatwo jak do tej pory. Wyszliśmy skoncentrowani na drugą połowę. Rzeczywiście, Racing stosował wysoki pressing, gdy miałem piłkę podchodziło do mnie trzech zawodników.. Jednak nie straciłem żadnej! Podałem dziewięciokrotnie i dziewięciokrotnie celnie! Uśpiliśmy gości. W 65' minucie Ulloa przejął piłkę, podał ją do Crusata. Ten znów pognał przy linii, minął jak dziecko obrońcę i ścinał do środka. Dostrzegł jak wbiegałem w pole karne. Zagrał mocnego pasa po ziemi a ja wykończyłem całą akcję. GOL! 2:0! Mój drugi gol w tym meczu i w karierze! Coś niesamowitego.. Ległem na trawę, koledzy położyli się na mnie. Myślałem, że śnię.. Gdy wstałem zobaczyłem tablicę uniesioną przez sędziego technicznego. Miałem zejść.. jednak teraz było mi wszystko jedno, mogłem grać dalej mogłem też zejść. To było cudowne przeżycie. Wszedł za mnie nie kto inny jak.. Bernardello. Trener podał mi rękę i mnie przytulił. Na stadionie rozległy się brawa i kibice znów skandowali moje nazwisko. Była to 65' minuta. Do końca wynik się już nie zmienił. Wygraliśmy zasłużenie. Koledzy pogratulowali mi w szatni bramek. Jednak nie wiem czemu cieszymy się tak tym zwycięstwem, przecież już za tydzień gramy nie z kim innym, a z.. Dumą Katalonii. Wziąłem prysznic i wyszedłem ze stadionu. Czekało przed nim pełno dzieciaków z notatnikami i markerami, niektórzy mieli też koszulki Almerii. Chcieli moich autografów! Z chęcia rozdałem ile tylko mogłem. Gdy zaczęła mnie boleć ręka powiedziałem, że muszę iść. Udałem się do samochodu. To był wspaniały mecz.. nigdy go nie zapomnę..

Almeria (5'; 65' Tuncay Bujo) 2:0 Racing Santander

W następnej części: Mecz z Blaugraną!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Racingiem; Pierwsze gole!
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Grudzień 31, 2010, 17:32:10
Musisz być teraz usatysfakcjonowany! Pokazałeś trenerowi!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Racingiem; Pierwsze gole!
Wiadomość wysłana przez: Robi1908 w Grudzień 31, 2010, 17:32:25
Brawo! Wreszcie coś ustrzeliłeś! Gratuluję!  :).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Racingiem; Pierwsze gole!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Grudzień 31, 2010, 18:24:46
No i zaczynasz strzelać :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Racingiem; Pierwsze gole!
Wiadomość wysłana przez: sebav18 w Grudzień 31, 2010, 18:38:13
Się rozstrzelałeś nieźle.Myślę że za tydzień bramka Valdesa będzie przez ciebie torpedowana golami  :P
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Racingiem; Pierwsze gole!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Grudzień 31, 2010, 20:37:57
Mam dobrą i złą wiadomość.. prawdopodobnie już w styczniu będę miał kablowy internet przez co znikną raz na zawsze problemy, że nie będę miał jak wgrać screenów i będę bez problemu wrzucał skróty meczu. To jest dobra wiadomość.. Teraz zła. No z Racingiem wreszcie zacząłem od początku no i zagrałem mecz z Barcą, oddałem nawet przed zejściem strzał w słupek, a już w następnym meczu ten ch*j mnie nie wystawił w pierwszym składzie! >:( i to jeszcze nie wszystko.. w kolejnym meczu złapałem kontuzję na 4 tygodnie.. po powrocie będzie mi strasznie ciężko wbić się do składu.. nie wiem czy w ogóle mi się uda skoro po jednym meczu w którym strzeliłem 2 bramki trener mnie wyrzuca ze składu. Tak mi to gra na nerwach, że normalnie nie wiem. Dlatego pytanie do was. Czy mam opisywać karierę mimo, że nie gram, a nie wiem kiedy w najbliższym czasie zagram czy mam przestać opisywać karierę?
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Racingiem; Pierwsze gole!
Wiadomość wysłana przez: pawlodar_10 w Grudzień 31, 2010, 22:02:57
Opisuj dalej, może jak będziesz miał kontuzję to skoncentruj opisywanie bardziej na życiu prywatnym
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Racingiem; Pierwsze gole!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 01, 2011, 12:53:45
Nigdy nie marzyłem nawet żeby zagrać z wielką Barcą.. Czuje się jakby to wszystko było jednym, wielkim snem i mam się z niego za chwilę wybudzić. Po jednej stronie ja, a po drugiej Xavi, Iniesta, Messi, Villa.. coś niesamowitego! Wiem też, że mecz do najłatwiejszych należeć nie będzie, gramy przecież z ubiegłorocznymi zdobywcami Ligi i jedną z najlepszych drużyn świata. Jestem przed tym spotkaniem bardzo spięty.. sytuację może choć trochę łagodzi fakt iż gramy u siebie, to na pewno nam pomoże. Trybuny będą na pewno pełne, ale przyjedzie też pewnie sporo fanatycznych kibiców Blaugrany.. to jest akurat moje najmniejsze zmartwienie, z pewnością zostaną zagłuszeni przez naszych fanów..

Jak zwykle pojawiłem się godzinę wcześniej na stadionie. Gdy wchodziłem na stadion widziałem już tłumy kibiców przed stadionem, podejrzewam, że na pół godziny przed meczem stadion był pełny. Wszedłem do szatni.. Nie tylko ja byłem zestresowany, widziałem jak kolegom trzęsą się nogi. Trochę mnie to uspokoiło. Nie tylko ja mam tremę. Przebrałem się. Do szatni wszedł trener, uśmiechnięty od ucha do ucha.. wyraźnie było widać, że sztucznie, też miał obawy, ale myślał, że jego grymas twarzy udzieli się drużynie.

- Witam panowie. Wiem, że wy sami w to nie wierzycie, ale spróbujcie. Nie ma drużyny nie do ogrania. - powiedział trener. - Spróbujmy pokusić się o niespodziankę!

Te słowa troszeczkę nas podbudowały.. tylko troszeczkę. Trener przedstawił skład. Znów grałem na pomocy. Potem trener przedstawił taktykę.. już nie mieliśmy się utrzymywać przy piłce.. trener dobrze wiedział, że z Barcą tak po prostu się nie da. Mieliśmy próbować odbierać piłkę i wyprowadzać szybkie kontry. Szanse też były minimalne, ale zdecydowanie większe od trzymania futbolówki.. Po wygłoszeniu instrukcji wygonił nas na boisko. Ucieszyłem się, że nie muszę grać w dziadku, zaśmiałem się pod nosem gdy zobaczyłem w nim Bernardello. Po paru seriach strzałów oraz grze na utrzymanie byliśmy już gotowi do gry. Na drugiej połówce widzieliśmy rozgrzewającą się Barcę.. aż chciałem podejść i pozbierać autografy!

Wkrótce staliśmy już na swoich pozycjach. Rozpoczął się mecz. Napastnik od razu do mnie podał. Nie zauważyłem szarżującego w moją stronę Messiego.. odebrał mi piłkę. Byłem na siebie zły, pobiegłem za nim co sił w nogach i jakimś cudem czysty wybiłem ją wślizgiem na aut. Rozległy się oklaski za to, że nie odpuściłem go sobie. Teraz Blaugrana utrzymywała się ciągle przy piłce. Grała sobie z nami w dziadka, piłka nie raz chodziła z pierwszej piłki. Byliśmy padnięci po zaledwie paru minutach. Barca klepała i w pewnym momencie przyśpieszała akcję co kończyło się groźnymi strzałami, albo minimalnie obok bramki, albo w poprzeczkę lub słupek. Czasem w bramkarza, ale celowali oni bardziej po rogach. Czuwała nad nami jakaś opatrzność, do przerwy wynik 0:0 co mocno irytowało przybyłych kibiców z Barcelony. Po pierwszej połowie czułem się jakbym rozegrał już cały mecz.. W przerwie trener powiedział, że Barca dzisiaj nie potrafi strzelać i że możemy to wykorzystać, kazał nam atakować nam odważniej. Wyszliśmy na boisko. Zaczęliśmy pewnie jednak nasze ataki kończyły się na 20 metrze od bramki.. nie oddaliśmy do tej pory żadnego strzału.. Dostałem piłkę od Corony. Podbiegłem zaledwie 3 metry, tylko tyle było wolnego miejsca i oddałem mocny strzał. Stopniowo piłka co  raz bardziej skręcała.. kibice już krzyczeli z radości kiedy nagle.. słupek! Cała bramka się zatrzęsła.. oszołomiony Valdes nawet się nie ruszył, do piłki ruszył Pique i szybko wykopał ją co sił z pola karnego. Teraz rozległ się gwizdek. Sędzia techniczny uniósł tablicę. Zszedłem, wszedł za mnie Fabian Vargas. Na trybunach rozległy się brawa. Była to 66' minuta. Teraz Barcelona oblegała naszą bramkę. Jednak wynik do końca nie uległ zmianie.. to był dla nas zwycięski remis! Pierwszy zresztą Barcelony w sezonie, który równał się dla niej z porażką. Poszliśmy do szatni fetować.. po hulankach wziąłem prysznic i udałem się do auta. To był dla mnie dobry mecz. Wymieniłem 6 celnych podań i oddałem jeden groźny strzał w słupek.

Almeria 0:0 F.C. Barcelona

W następnej części: Bujo znów na ławce.. kontuzja!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Barceloną!
Wiadomość wysłana przez: sebav18 w Styczeń 01, 2011, 13:39:14
No nieźle tylko szkoda tej kontuzji!Myślę że klubowy lekarz jakoś zaradzi ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Barceloną!
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Styczeń 01, 2011, 13:49:35
Dobry wynik, no i szkoda jednak kontuzji
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Barceloną!
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Styczeń 01, 2011, 14:00:23
Fajnie napisane  ;) Powodzenia  :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Barceloną!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Styczeń 01, 2011, 14:15:11
mimo, że trener na Ciebie nie stawie i masz kontuzje to pisz bo twoja kariera jest na prawdę świetna.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Barceloną!
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Styczeń 01, 2011, 19:04:30
szkoda że dopadła Cię kontuzja, ale po jej wyleczeniu pewnie wdrapiesz się do pierwszej 11
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Barceloną!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 02, 2011, 13:42:49
Po meczu z Barceloną czułem się normalnie, oczywiście byłem zmęczony i miałem nieco siniaków, ale nic poza tym. Dziś zacząłem czuć lekki ból nad kostką. Początkowo nie był on strasznie dokuczający, dałem radę chodzić. Jednak podczas dnia stopniowo się zwiększał. Po południu nie mogłem już stać na prawej nodze.. do toalety musiałem skakać na jednej nodze. Jednak myślałem, że to przejściowe przeleżałem 3 dni i ból jakby ustał. Zacząłem przypominać sobie dzień meczu, czy może nie stanąłem źle albo ktoś mnie nie sfaulował. Przypomniała mi się sytuacja kiedy to wszedł we mnie wślizgiem Puyol uderzając korkami właśnie w to miejsce, jednak sędzia nie podyktował nawet przewinienia. Pamiętam, że na początku mogłem nie czuć bólu, byłem zbyt przejęty grą, żeby cokolwiek odczuwać. Skojarzyłem więc uraz z tą sytuacją. Myślałem, że to nic wielkiego, przeleżę ten tydzień i na mecz będę gotowy... Myliłem się.

W niedziele z rana wstałem z łóżka. Pierwszy raz od 3 dni stanąłem na tą nogę. Było mi z nią bardzo lekko.. zupełnie jakbym zdjął gips. Była 8 rano. O 14 jechaliśmy do Getafe, chciałem do tej pory sprawdzić czy wszystko w porządku, ewentualnie rozchodzić ból. Nie odczuwałem jednak niczego nienormalnego.. No cóż, byłem gotów do gry! Ubrałem się, wziąłem sprzęt i udałem się pod stadion. Podjechałem samochodem, zostawiłem go na parkingu strzeżonym i wsiadłem do autokaru. Wkrótce byliśmy już w drodze do Getafe. Martwiłem się jednak o ten uraz, oby tylko nie pogłębił się na meczu.. O godzinie 17 byliśmy na miejscu. Mecz gramy o 18:30. Stadion był o wiele większy niż ten nasz w Almerii. O 17:30 weszliśmy do szatni żeby się przebrać. Nałożyłem buty i ochraniacze, noga była usztywniona, może nic się nie stanie.. Chwilę potem trener przedstawił taktykę i zaczął wymieniać skład. Miałem zacząć od początku, trener ustawił mnie na pozycji uwaga.. defensywnego pomocnika! Po wygłoszeniu pierwszej jedenastki trener wygonił nas na rozgrzewkę. Pomyślałem, że to ona zweryfikuje to czy jestem w stanie grać. Na początku szło nieźle, podawałem górą, dołem bez problemu. Wreszcie przystąpiliśmy do strzałów. Trener ustawił pachołki, mieliśmy zrobić obok nich zwód i oddać strzał na bramkę, najlepiej z rotacją. Po paru strzałach kolegów do ćwiczenia ruszyłem i ja, minąłem talerzyk i składałem się do strzału wewnętrznym podbiciem.. gdy skręcałem stopę poczułem jak pęka mi kość... z trudem poszedłem po piłkę i ruszyłem w stronę ławki gdzie siedział trener Lillo.

- Trenerze.. chyba coś mi się stało.. moja noga. - powiedziałem z bolesnym grymasem twarzy.

Trener nagle spoważniał.. Spojrzał w stronę dziadka.

- Bernardello! - krzyknął - Bernardello!

On tylko popatrzył na trenera oraz mnie i pobiegł na rozgrzewkę pierwszego składu. Zrozumiałem, że o grze w dzisiejszym meczu mogę co najwyżej pomarzyć.. rezerwowi pomogli zawinąć mi nogę w koc, żeby choć trochę ją usztywnić. Bolała okropnie tylko gdy chodziłem.. gdy siedziałem nie czułem nic. Oglądać mecz nie miałem nawet jako rezerwowy a jako widz..

Zaczął się mecz. Getafe od początku pokazywało, że na ich terenie nie będzie łatwo o punkty. Atakowali odważnie, wprost oblegali naszą bramkę.. miałem straszną ochotę na grę.. a tak tylko osłabiłem zespół. Powinienem od razu iść z tą nogą do lekarza. Nie istnieliśmy w tym meczu, to było widać, słychać i czuć... przynajmniej do końca pierwszej połowy. Podczas gdy wszyscy poszli albo do szatni albo się rozgrzewać ja tak po prostu siedziałem.. to było dobijające.. Wkrótce pojawiła się pierwsza jedenastka. Nie wiem co im tam trener nagadał, ale naprawdę wzięli się w garść. Zaczęli połowę od szybkiej akcji zakończonej niestety niecelnym strzałem. Na bramkę przy takim oblężeniu nie musieliśmy długo czekać.. w 56' minucie po pięknej asyście Corony bramkę zdobył  Ulloa. Na stadionie cisza.. 25 tysięcy fanów Getafe siedziało cicho.. niestety nie przyjechał żaden kibic z Almerii. Chciałem podskoczyć z radości, ale nie dałem rady. Teraz utrzymywaliśmy się tylko przy piłce, graliśmy na czas, to bardzo korzystny wynik jak na wyjazdowy mecz. Na szczęście wygraliśmy, z czego bardzo się cieszyłem. Po meczu rezerwowi wzięli mnie pod ręce i zanieśli do szatni.. nie wyobrażacie sobie jaki ból towarzyszył mi przy ściąganiu ochraniacza i buta.. W takich katorgach przebierałem się.. podszedł do mnie trener Lillo.

- Jak tylko wrócimy idź z tym do lekarza.. no może jutro. W Almerii będziemy o 1 w nocy. - powiedział do mnie z wyrzutem.
- Dobrze trenerze.

Zrobiłem jak kazał trener, poszedłem do lekarza... okazało się, że mam pęknięcie kości piszczelowej.. 4 tygodnie przerwy. Załamałem się.. jak ja wytrzymam tyle bez gry? Muszę od tego wszystkiego odpocząć.. Założono mi lekki gips, mogłem z nim normalnie chodzić.. Myślałem co robić przez te 4 tygodnie.. może gdzieś pojadę? W końcu mam trochę oszczędności...

Getafe C.F 0:1 Almeria(56' Ulloa)

W następnej części: Bujo wyjeżdża na wakacje.. nie sam.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Kontuzja! Wykluczenie na 4 tygodnie!
Wiadomość wysłana przez: sebav18 w Styczeń 02, 2011, 13:53:18
Wielka,wielka szkoda ale pisz dalej,aż do wyleczenia kontuzji!!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Kontuzja! Wykluczenie na 4 tygodnie!
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Styczeń 02, 2011, 13:55:39
Świetnie no! Mistrzowsko opisane
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Kontuzja! Wykluczenie na 4 tygodnie!
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Styczeń 02, 2011, 13:57:45
Wyjedź odpocznij zrehabilituje się i wróc w wielkim stylu ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Kontuzja! Wykluczenie na 4 tygodnie!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Styczeń 02, 2011, 18:05:21
Super opisana kariera, pisz dalej, jak już będziesz grać to będziesz mógł screeny wstawiać. Z kontuzji szybko wyjdziesz. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Kontuzja! Wykluczenie na 4 tygodnie!
Wiadomość wysłana przez: CJKarl w Styczeń 02, 2011, 18:07:32
Szkoda tej kontuzji ale sie podniesiesz ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Kontuzja! Wykluczenie na 4 tygodnie!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 04, 2011, 14:59:36
Drodzy czytelnicy mojej kariery!
Prawdopodobnie JUŻ JUTRO będę miał kablowy internet i tym sposobem będę mógł wrzucać screeny do mojego opowiadania. Dziś nie będę już pisał, zacznę jutro ok. godz. 12, może 13. Pozdrawiam.

Bujo23 (Tuncay Bujo)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Kontuzja! Wykluczenie na 4 tygodnie!
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Styczeń 04, 2011, 20:37:48
no no ;D teraz bedzie się jeszcze fajniej czytać ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Kontuzja! Wykluczenie na 4 tygodnie!
Wiadomość wysłana przez: Pawlo17 w Styczeń 04, 2011, 20:39:58
Nie moge doczekać się jutra  ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Kontuzja! Wykluczenie na 4 tygodnie!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 05, 2011, 16:43:14
Umowę na internet założyłem już dziś, niestety najbliższe 5 dni netia nie zakłada internetu, umówili się ze mną na 14:00 5 stycznia, ale to nic nie szkodzi, bo na razie będę opisywał życie prywatne Tuncaya ;).

Długo myślałem nad tym, czy w ogóle tam jechać, rok szkolny w pełni.. jej matka na pewno nie pozwoli na wyjazd. Jednak wyjechałem, nie mogłem czekać, była 1 w nocy tego samego dnia gdy założono mi gips. Wyruszyłem samochodem do Alicante.. Sam nie wiem czy wytrzymałbym w pojedynkę w Almerii.. jeszcze nabawiłbym się jakiejś choroby sierocej..

Ok. godziny 2. byłem na miejscu. Było strasznie ciemno, chyba jakaś awaria, bo nie świeciły latarnie.. można powiedzieć, że do samego osiedla jechałem na pamięć. Jednak to było jeszcze w miarę łatwe.. problemy pojawiły się, gdy musiałem przebrnąć przez wąskie osiedlowe uliczki. Z trudem jakoś mi się to udało, gips nie przeszkadzał mi w jeździe, jest lekki. Wreszcie dojechałem pod blok Cathriny. Zacząłem niezbyt głośno wołać, aby nie obudzić jej mamy, katastrofą by było jej przebudzenie się.. Nagle zobaczyłem jak zapala się światło w kuchni. No nie.. już po mnie, to na pewno jej matka! Serce waliło mi jak oszalałe.. wpadłem.. Nagle w oknie ujrzałem ją, moją wielką miłość. Poczułem ogromną ulgę.. gdyby była to jej mama nawet nie zdążyłbym zwiać z tym gipsem.. jest jak kula u nogi..

- Tuncay? - powiedziała radośnie. - Tuncay? Co ty tutaj robisz?
- Cześć skarbie.. przyjechałem do ciebie, mam dla ciebie propozycje. - odpowiedziałem

Zobaczyłem jak zaświeciły się jej oczy.

- Ależ jaką, mów szybko! - ponagliła mnie.
- Widzisz.. nie prędko możemy się później zobaczyć.. mam dużo przerwy od gry, złapałem kontuzję..

Teraz popatrzyła na mnie jak na idiotę, widocznie nie zauważyła przez mrok mojego gipsu.

- O czym ty mówisz? - powiedziała do mnie ze śmiechem
- Widzisz.. nie, przepraszam to złe wyrażenie.. słuchaj. W meczu z Barceloną złapałem kontuzję. Mam nogę w gipsie.
- Ojej.. moje biedactwo. - powiedziała ze smutkiem. - A ta twoja propozycja?

Teraz stanąłem na baczność i lekko spoważniałem.

- Widzisz Cathrina.. wyjedziesz ze mną? Sam chyba umrę z nudów.. na tyle ile tylko chcesz. Jeżeli nie, to mi to po prostu powiedz.

Zobaczyłem jak uśmiech zarysowuję się na jej twarzy.

- Oczywiście! Z tobą na koniec świata!
- To pakuj szybko co masz najpotrzebniejszego i ruszamy. - odpowiedziałem.

Cathrina była zdezorientowana..

- Jak? Teraz? Autobusy już nie jeżdżą..

Teraz wyjąłem z kieszeni kluczyk i wyłączyłem alarm, zamigotały kierunkowskazy. Cathrina tylko popatrzyła i pobiegła do pokoju zebrać najpotrzebniejsze rzeczy. Chwilę potem pomogłem jej zejść przez okno, zapakowałem jej torbę do bagażnika i otworzyłem jej drzwi. Nie obyło się bez czułości.. w końcu nie widzieliśmy się już sporo czasu. Ruszyliśmy w drogę. Zapytała dokąd jedziemy, odpowiedziałem, że to niespodzianka, mam nadzieję że się uda.. opowiadała mi jak to wszyscy na osiedlu trąbili o moich golach z Racingiem i słupku z Barceloną, mówiła też, że martwiła się o mnie bo nie usłyszała niczego po meczu z Getafe. Ja oznajmiłem jej jak doszło do mojego urazu, zobaczyła w końcu w samochodzie mój gips. Była zachwycona moim samochodem, nie spodziewała się, że jest taki super, przez telefon nie mogła go przecież zobaczyć. Po godzinie jazdy nie co ją znużyło.. powiedziałem żeby rozłożyła sobie siedzenie i przespała się trochę. Przystała na ta propozycję. Gdy się obudziła byliśmy już na miejscu..

Około godziny 5. byliśmy w.. stolicy Katalonii. Wiele razy Cathrina opowiadała mi jak bardzo chciałaby odwiedzić to miasto.. nie przeczę, że ja też lubię do niego wracać. Od razu skierowałem się nad morze w poszukiwaniu jakiegoś hotelu z widokiem na wodę. Cathrina jeszcze smacznie spała nie budziłem ją do ostatniej chwili. W końcu znalazłem, wjechałem na parking i wyłączyłem silnik.

- Kochanie.. już jesteśmy. - szepnęłem jej do ucha.

Cathrina obudziła się.. zaczęła rozglądać się przez szyby gdzie jesteśmy. Jako, że nie była nigdy w Barcelonie nie wiedziała jak wygląda. Po chwili powiedziałem jej o naszym położeniu. Ona czule mnie objęła i pocałowała, powiedziała, że spełniłem jej największe marzenie. Chwilę potem wziąłem jej bagaż i zaniosłem do hotelu. Zarejestrowaliśmy się i zmęczeni podróżą poszliśmy spać..

W następnej części: Wakacje w Barcelonie!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: CJKarl w Styczeń 05, 2011, 16:51:25
Wciągające opowiadanie.

Zapraszam do mnie właśnie dodałem kolejny mecz ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Styczeń 05, 2011, 17:22:22
Bardzo fajnie ; ) wolę nawet takie opowiadania o tych meczowych ; p
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: TekU w Styczeń 05, 2011, 17:25:11
Bujo pisze 2 część jak ja kocham takie coś czytać ;) najlepiej napisz książkę w wordzie i mi wysili na emaia:D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Styczeń 05, 2011, 20:36:52
Jak zwykle bardzo fajnie ;D który to już był odcinek ? może rób jak w serialach początkowa piosenka, przedstawienie aktorów :P
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Styczeń 06, 2011, 14:25:52
A co dalej z Valencią? :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 06, 2011, 14:43:42
A co dalej z Valencią? :)

Nie ta kariera Lewy :D. Valencia była u Robiego ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: TekU w Styczeń 06, 2011, 14:45:32
Pokaż jak ta Catharina wygląda
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: jackiejack w Styczeń 06, 2011, 14:53:53
Pokaż jak ta Catharina wygląda
Haha, ej ty tylko czasem sobie nie zwalisz?
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: TekU w Styczeń 06, 2011, 15:55:38
Hahaha. Może ;D :D. Nie no. Od tej dziewczyny jest Bujo ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 06, 2011, 17:16:11
Hahaha. Może ;D :D. Nie no. Od tej dziewczyny jest Bujo ;D

To wy dajecie jakieś zdjęcia dziewczyn, ja nie zamierzam bo i po co ;). No jest brunetką, 178 cm wzrostu, zielone oczy i zgrabne ciało :D. Jak masz bujną wyobraźnie to bez problemu dojdziesz Grzeszczak. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Styczeń 06, 2011, 18:11:13
Bujo pisze 2 część jak ja kocham takie coś czytać ;) najlepiej napisz książkę w wordzie i mi wysili na emaia:D

Bujo mi też możesz wysłać :D Przyjemnie się czyta. Masz talent xd
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 06, 2011, 18:29:09
Bujo mi też możesz wysłać :D Przyjemnie się czyta. Masz talent xd

Oj.. ile by to zajęło :D. Ja (przynajmniej tak teraz uważam) zamierzam pisać do końca kariery tzn. do 35 roku życia Tuncaya ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Styczeń 06, 2011, 18:32:38
Oj.. ile by to zajęło :D. Ja (przynajmniej tak teraz uważam) zamierzam pisać do końca kariery tzn. do 35 roku życia Tuncaya ;).

Bujo mogę skopiować twoje opisy i wydrukować ? ;>

Ps. Jesteś wielki !! :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: CJKarl w Styczeń 06, 2011, 18:35:48
Jeszcze dojdą do tego screeny i będzie git.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Styczeń 06, 2011, 18:38:05
To jeszcze trochę sobie będziesz opisywać, jeśli wtrwasz to na prawdę szacunek.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 06, 2011, 18:41:07
Bujo mogę skopiować twoje opisy i wydrukować ? ;>

Ps. Jesteś wielki !! :D

Taa, zrób sobie z nimi co chcesz, nawet możesz je zanieść do gazety. ;) Przecież nie piszę tego dla siebie tylko dla was ;).

P.S Wiem ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Styczeń 06, 2011, 18:44:27
Taa, zrób sobie z nimi co chcesz, nawet możesz je zanieść do gazety. ;) Przecież nie piszę tego dla siebie tylko dla was ;).

P.S Wiem ;).


Oooo :D Dzięki bardzo :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w Barcelonie.. na wakacjach!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 06, 2011, 19:25:54
Spaliśmy tak cały dzień.. przebudziliśmy się dopiero wieczorem. Mieliśmy apartament z widokiem na morze na 11 piętrze.. cudowny widok. Niestety było okropnie gorąco, jednak może nie niestety.. wolę żeby było gorąco niż zimno. Zupełnie zapomniałem o jednej sprawie..

- Cathrina?
- Tak skarbie? - zapytała
- A.. co twoja mama na to, że wyjechałaś z domu od tak sobie w środku roku szkolnego..? Ona nawet nie wie, teraz pewnie strasznie się martwi.

Teraz Cathrinie pomarkotniała mina. Chyba dopiero teraz zorientowała się co tak na prawdę zrobiliśmy.. być może teraz szuka ją policja. Szybko pobiegła do łazienki z telefonem. Jej matka odebrała niemal natychmiast, słyszałem jak próbowała ją uspokoić.. myślałem, że wpakowaliśmy się w niezłe bagno.. a jesteśmy tu dopiero niecały 1 dzień. Po jakichś 10-ciu minutach Cathrina wyszła z toalety. Była smutna.. przytuliłem ją.

- Mama mówi żebym robiła co chce, ona nie chce się tak więcej denerwować. Powiedziała to spokojnie.. chyba nie ma do mnie urazy.. mówi, że widziała jak odjeżdżamy, uspokoiła się gdy się dowiedziała, że z tobą..

Ulżyło mi.. już myślałem, że nici z naszych wakacji. Zacząłem ją pocieszać.. nie trwał długo jej zły humor, po pół godzinie była szczęśliwa, że jest tu ze mną. Jutro wtorek.. zaproponowałem jej czy nie pójdziemy nad morze popływać. Nie miała stroju.. powiedziałem jej, że to nie problem przecież mam pieniądze.

I tak właśnie codziennie chodziliśmy na plażę, było cudownie. Co prawda chodziłem tylko po brzegu, ewentualnie kładłem się.. inaczej rozmókłby mi gips.. przynajmniej dmuchałem na zimne, niby powłoka zewnętrzna jest plastikowa, ale pod spodem zawsze może coś zamoknąć.. Plaża była zatłoczona od białego rana do chwili gdy słońce zaszło za horyzont. Apropo zachodów słońca, codziennie razem z Cathriną oglądaliśmy je z naszego balkonu, było bardzo romantycznie. Na niedziele szykowałem jej wielką niespodziankę.. na pewno się ucieszy.

W sobotę wybrałem się do miasta pod pretekstem tankowania. Miałem niewiele czasu, gdyby trwało to długo mogłaby się zorientować, że jadę po co innego. Tymczasem pojechałem na.. Camp Nou. Nie jestem pewien czy sprzedają tam bilety na mecz.. jeżeli nie to będę musiał w błyskawicznym tempie pojechać w najodleglejsze miejsce w stolicy Katalonii.. a czasu mam jak na lekarstwo. Dojechałem. Po raz drugi w życiu stanąłem przed tym ogromnym obiektem.. to nie jest stadion.. to jest amfiteatr! Napawałem się jeszcze chwilę jego ogromem po czym wszedłem do środka. Szukałem jakiś szyldów, które mogłyby mnie naprowadzić na sklepik. Znalazłem jeden. Ruszyłem zgodnie ze wskazówkami w górę. Pod jedną z trybun stało stoisko, wywieszone były naokoło niego koszulki Barcy. Pomyślałem, że to głupota sprzedawać w takim straganiku bilety. No cóż.. skoro już tu jestem to muszę spytać.

- Przepraszam pana, czy dostanę bilety na najbliższy mecz? - zapytałem

Sprzedawca spojrzał pod ladę po czym wyciągnął bilety.

- Niestety, są tylko te dla vipów. Wszystkie kibicowskie zostały już sprzedane.

W sumie to i jest to lepsza opcja, nie chcę siedzieć z Cathriną przy jakimś dajmy na to śmierdzącym spaślaku.  Na trybunie VIP na pewno będzie też bezpieczniej.

- To poproszę dwa. - powiedziałem
- To będzie.. 200 euro.

Dałem sprzedawcy pieniądze po czym od razu ruszyłem na parking nie miałem czasu na spacerki, musiałem wracać do hotelu. Bilety schowałem w samochodzie. Wszedłem do apartamentu. Cathrina leżała na łóżku i oglądała telewizję. Na razie postanowiłem nic jej nie mówić.. powiem jej jutro z samego rana.

Następnego dnia wstałem wcześnie i przygotowałem śniadanie. Co prawda zapłaciłem z góry za posiłki, ale wysiliłem się choć raz sam. Obudziłem Cathrinę. Uśmiechnęła się do mnie i spytała czy to z jakiejś specjalnej okazji. Pocałowałem ją i gdy nie patrzyła wyciągnąłem z kieszeni bilety i dałem jej do ręki. Gdy przestaliśmy spojrzała co jej dałem.

- Tuncay, nawet nie wiesz jak cię kocham! - krzyknęła rzucając się na mnie.

Była zachwycona. Cały dzień kręciła się nerwowo po pokoju, nie wiedziała co ze sobą zrobić, co pół godziny pytała mnie czy długo jeszcze do meczu.
Zupełnie jej nie poznawałem, wiedziałem, że lubi Blaugrane, ale żeby aż tak?

O 19 wyjechaliśmy na stadion. Cathrina ciągle się wierciła, nie mogła się już doczekać. Byliśmy na miejscu. Dobrze, że wyjechaliśmy wcześniej, przed stadionem był ogromny tłum ludzi, staliśmy chyba pół godziny zanim nas wpuszczono. Wsiedliśmy do windy i pojechaliśmy na najwyższe piętro.  Przed wyjściowymi drzwiami z windy stał ochroniarz, który jeszcze raz sprawdził nasze bilety po czym nas wpuścił. Widok był niesamowity.. trybuna była osłonięta wielką szybą, a wnętrze było urządzone jak kawiarnia, był nawet bar. Wszędzie kręcili się goście w garniturach przez co czuliśmy się nieco nieswojo. Oglądaliśmy mecz z wysokości 8 piętra! Niesamowite choć sam mecz nie zachwycał. Barcelona miała miażdżącą przewagę, ale wygrała tylko 2:1 z Getafe po golach Messiego i Villi. Honorowego gola Getafe strzeliło w doliczonym czasie gry.

To był cudowny wieczór, miło było patrzeć na tak rozpromienioną Cathrinę.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Na Camp Nou.. jako widz! Z nią..
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Styczeń 06, 2011, 21:22:11
No no fajnie sie na wakcjach Bujo bawi. :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Na Camp Nou.. jako widz! Z nią..
Wiadomość wysłana przez: ARAe w Styczeń 06, 2011, 21:24:46
Ehhh, weź mnie zabierz na taki mecz,  że jestem jakimś tam twoim kolegą  :D hah
Ale tak serio to zaje*ista kariera ;DD
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Na Camp Nou.. jako widz! Z nią..
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Styczeń 06, 2011, 23:13:58
No i ważne, że dziewczyna uszczęśliwiona :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Na Camp Nou.. jako widz! Z nią..
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Styczeń 07, 2011, 00:26:39
No i ważne, że dziewczyna uszczęśliwiona :)

haha dokładnie, fajna niespodzianka dla Cathirny, super kariera ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Na Camp Nou.. jako widz! Z nią..
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Styczeń 07, 2011, 14:44:15
Bujo zaczyna pisać powieści romantyczne :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Na Camp Nou.. jako widz! Z nią..
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Styczeń 07, 2011, 17:45:42
Bardzo fajny odcinek. Zrobiło się naprawdę romantycznie :) Ale najważniejsze jest to, że... Barcelona wygrała :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Na Camp Nou.. jako widz! Z nią..
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 07, 2011, 18:01:57
I tak właśnie mijały mozolnie dni moich że się tak wyrażę "wakacji". Dni były upalne, od samego rana do wieczora kąpaliśmy się, zanurzałem gips, nic się z nim na szczęście nie działo, mogłem sobie popływać.. woda była taka ciepła.. choć szczerze przyznam, że w Turcji była jeszcze cieplejsza. Odciąłem się zupełnie od świata, nie odbierałem nawet telefonów od klubowego księgowego... gdy nie chciało mi się pływać, opalałem się na balkonie. Niestety więcej na mecze Barcelony nie chodziliśmy.. zapomniałem wziąść z domu karty kredytowej przez co nie mogłem dobrać pieniędzy.. byłem zły na siebie. Widziałem jak Cathrina była uszczęśliwiona oglądaniem meczu.. nie było jednak tak krucho z pieniędzmi, sporo jeszcze zostało. Parę razy Cathrina wybierała się do centrum na zakupy. Oczywiście nie sama.. ja nie znam miasta, a co dopiero ona.. poza tym do centrum był spory kawałek, podwoziłem ją. Kupywała jak to kobieta masę ubrań, nie patrzyłem na ich cenę, nie chciałem dostać zawału. Pochodzę ze skromnej rodziny, nigdy nie szaleliśmy w sprawach zakupów.. kupywaliśmy to, co było nam najbardziej potrzebne. Teraz trochę dziwnie się czuje.. starcza mi na wszystko czego tylko zapragnę.. nawet w marzeniach nie wybiegałem tak daleko. Niestety czas mijał nieubłagalnie, co raz bliżej końca.. i znów długo nie zobaczę Cathriny.. zacząłem się z tym jakoś oswajać.. byle do zimy, wtedy będę miał dużo czasu. Ale wczasy to nie tylko plaża.. zachody słońca. Jeżeli chodzi o te sprawy... było wspaniale! Głównie dlatego iż ona jest moją pierwszą partnerką, a ja jej pierwszym partnerem przedtem nigdy tego nie robiliśmy. Od czasu gdy byłem w Alicante na meczu z Herculesem nie widzieliśmy się.. teraz mogliśmy to robić do woli, doszliśmy do wielkiej wprawy.. każdy raz był cudowny i dla mnie i dla niej. Zaczął się ostatni tydzień naszego pobytu w Barcelonie. Cathrina chodziła markotna, chyba wiedziała kiedy następny raz się zobaczymy.. próbowałem nie poznawać po sobie, że też się martwię. Będziemy musieli wrócić do szarej rzeczywistości w moim przypadku, przebicia się po kontuzji do pierwszego składu, w jej powrotu do domu gdzie czeka na nią obojętna matka. Przez ten krótki okres do końca naszej eskapady zacząłem ćwiczyć, chcę być przecież gotowym na pierwszy mecz po rekonwalescencji, a miałem ku temu okazję bo na mój powrót przypada mecz w Copa Del Rey.. musiałem być gotów na przynajmniej 20 minut gry.


Nadszedł ten dzień.. staliśmy na parkingu w otoczeniu walizek, było ich więcej niż za czasu przyjazdu, Cathrina miała jedną pełną ubrań. Oddaliśmy kluczyk od naszego apartamentu i zaczęliśmy ładować bagaż do samochodu. Uprzednio pojechałem na stację benzynową.. czeka mnie długa podróż. Odwieźć Cathrine do Alicante, a potem samemu wracać do Almerii. W sumie dobrze, że wyjeżdżamy od paru dni pada deszcz, pogoda się psuje. Kto wie co by było za parę dni. W pełni zapakowani ruszyliśmy w drogę.. Chcieliśmy, żeby podróż trwała jak najdłużej. Niezwykle szybko minęły te 4 tygodnie, ledwo przyjechaliśmy, a już musimy wracać. Zastanawiałem się ile jeszcze rzeczy mogłem zrobić przez ten czas..

Po jakichś 4 godzinach byliśmy w Alicante. Wcale nie ucieszyło nas to, że jesteśmy już na miejscu.. wręcz przeciwnie. Cathrina powstrzymywała się od płaczu, aż żal mi było tak na nią patrzeć i nic nie robić. Wjechaliśmy w wąskie uliczki dzielnicy, wkrótce byliśmy przed jej blokiem. Jakieś dzieci zbiegły się naokoło auta.. w sumie się im nie dziwię.. mimo wszystko panowała tu bieda, a moje auto wzbudzało zainteresowanie. Pomogłem Cathrinie zanieść torby przed drzwi.. czule się z nią pożegnałem. Powiedziałem, że nie będę wchodził do środka, nie chcę denerwować jej mamy. Zrozumiała mnie, powiedziała żebym jechał ostrożnie do Almerii. Zbiegłem po schodach, odgoniłem chmarę dzieciaków i uruchomiłem silnik.. widziałem ją patrzącą na mnie przez okno.. Pojechałem. I tak o to mijają moje "wakacje".. teraz trzeba skupić się na powrocie w wielkim stylu!

W następnej części: Po Kontuzji.. grę czas zacząć!

P.S Wiem, że może mało, ale to temu, że nie ma dialogów, poza tym dojdą screeny i będzie o wiele ładniej i nie mam jakoś weny do opisywania wakacji :D.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Styczeń 07, 2011, 19:10:52
To kiedy ślub ? :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Styczeń 07, 2011, 19:11:12
Ile Tuncay ma lat? :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 07, 2011, 19:12:50
Ile Tuncay ma lat? :)

17 ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Miszczu11 w Styczeń 07, 2011, 19:14:20
zacytuję z ankiety:
"Najlepsza kariera BAL na forum" :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Styczeń 07, 2011, 19:18:39
17 ;).

To jeszcze rok :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: ARAe w Styczeń 07, 2011, 19:25:56
Nom po tym "sezonie" czy tam roku oświadcz się jej . heheh ; DD
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Styczeń 07, 2011, 19:26:32
17 ;).
I nigdy nie eee... ten, no tego? :D
Lipa :D :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Styczeń 07, 2011, 19:26:57
No nareszcie wracasz do gry.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 07, 2011, 19:29:20
I nigdy nie eee... ten, no tego? :D
Lipa :D :D

Oj tam :D. Jak miał 14 lat to wyjechał z Turcji, nie znał żadnej dziewczyny i dopiero poznał Cathrinę jako pierwszą więc z kim miał? :D Z wiewiórą?
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Styczeń 07, 2011, 19:32:06
Oj tam :D. Jak miał 14 lat to wyjechał z Turcji, nie znał żadnej dziewczyny i dopiero poznał Cathrinę jako pierwszą więc z kim miał? :D Z wiewiórą?
To cię usprawiedliwia :D.
Chociaż nie będę się ja wyrywał, bo jak próbowałem się dobrać do Ani (patrz avatar), to dostałem takiego plaskacza, że przez 5 minut nie wiedziałem o co chodzi :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: ARAe w Styczeń 07, 2011, 19:33:46
To cię usprawiedliwia :D.
Chociaż nie będę się ja wyrywał, bo jak próbowałem się dobrać do Ani (patrz avatar), to dostałem takiego plaskacza, że przez 5 minut nie wiedziałem o co chodzi :D

Hahaha. :D:D:D:D:D To próbuj dalej. heheh. (Taki offtop xD) A tak serio to jak on taki przystojny to jak nie mógł znaleźć se laski w wieku 15lat?! ... Ehhh, takie wybredne Hiszpanki?! xD  (WBIJAĆ DO MNIE! :D)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: FCB4ever w Styczeń 07, 2011, 19:36:16
podziwiam cię Bujo. To jest fantastyczne opowiadanie. Nie wiem ile masz lat, ale jak chodzisz do szkoły to pokaż to pani z polskiego. Ona ci chyba da za to szóstkę z polskiego ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 07, 2011, 19:48:29
podziwiam cię Bujo. To jest fantastyczne opowiadanie. Nie wiem ile masz lat, ale jak chodzisz do szkoły to pokaż to pani z polskiego. Ona ci chyba da za to szóstkę z polskiego ;D

Oj nie jestem pewien :D Mam za podobne opowiadania, niekoniecznie o takiej tematyce 3 na półrocze :(. Nauczyciele w mojej szkole ogólnie są jacyś po***ani.. może dlatego, że klasa sportowa.. A lat mam można powiedzieć już (bo 17 stycznia kończę) 14. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: ARAe w Styczeń 07, 2011, 19:50:39
Oj nie jestem pewien :D Mam za podobne opowiadania, niekoniecznie o takiej tematyce 3 na półrocze :(. Nauczyciele w mojej szkole ogólnie są jacyś po***ani.. może dlatego, że klasa sportowa.. A lat mam można powiedzieć już (bo 17 stycznia kończę) 14. ;)

Łooooo, kurfa. :D 14?!?!?! Ja też tyle mam a nie mam takiej bujnej wyobraźni co do romantyzmów, inaczej mogę powiedzieć o fantastyce. :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: krab13 w Styczeń 07, 2011, 20:00:24
Fajna kariera :), mam nadzieje że jak bedziesz mial 18 lat to sie ozenisz z cathrine i potem bedziesz mial dziecko i jak skonczy kariere tuncay to wejdzie za niego syn i moda na sukces sie szykuje  ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 07, 2011, 20:13:43
Odnośnie kariery jeżeli się komuś podoba moja kariera to proszę o głosy na 4 miejsce w konkursie na najlepszą karierę na forum ;). Oczywiście przedtem zapoznajcie się z tym co pisał Igor04, bo pisał bardzo wiekową karierę Pelikanem, jeżeli uznacie ją za lepszą nie obrażę się, w końcu niech wygra lepszy. Każdemu człowiekowi dobrej woli serdecznie dziękuje. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: FCB4ever w Styczeń 07, 2011, 20:15:54
A lat mam można powiedzieć już (bo 17 stycznia kończę) 14. ;)

oo, czyli rocznik '97 tak ? ja również.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Styczeń 07, 2011, 20:33:57
oo, czyli rocznik '97 tak ? ja również.

To wy '97 a ja '98 :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Styczeń 07, 2011, 21:35:31
No to czekam na wielkie Bum !
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: gregory97 w Styczeń 07, 2011, 21:48:38
Haha ja kończe 14 lat 27 stycznia  :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 07, 2011, 21:56:37
Haha ja kończe 14 lat 27 stycznia  :D

Dobra panowie nie spamujcie bo się moderatorzy wkurzą i zamkną temat. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: CJKarl w Styczeń 08, 2011, 10:31:13
Czekamy na kolejną część opowiadania.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wakacje i po wakacjach.. Powrót
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 08, 2011, 14:06:01
I tak oto wróciłem do Almerii, do tego wielkiego, pustego mieszkania.. Niebo płakało, w końcu zbliża się zima, co prawda nie będzie tu odczuwalna.. w zimę jest tu 5, 7 stopni. Jutro byłem umówiony w klubowej klinice na zdjęcie gipsu.. można powiedzieć, że nawet o nim zapomniałem, robiłem to co zwykle i nawet mi nie przeszkadzał. Ale zawsze będzie to lepiej wreszcie pograć w piłkę. W między czasie Almeria rozegrała 4 spotkania..

Almeria 1:0 Real Sociedad
R.C.D. Mallorca 0:0 Almeria
Sporting Gijon 2:0 Almeria
Athletic Club 0:0 Almeria

Tylko 4 punkty.. i seria meczów na wyjeździe w tym mecz z Majorką w Cop Del Rey, zremisowany. Ja wracam właśnie na mecz rewanżowy, to dobra okazja żeby się pokazać po kontuzji.. lepszej chyba nie będzie. Cały dzień przeleżałem gapiąc się w zdjęcie Cathriny.. zawróciła mi w głowie..

Następnego dnia poszedłem do kliniki. Doktor przyjął mnie bez kolejki. Zaprowadzono mnie do sali zabiegowej, lekarz zaczął zdejmować gips, trwało to krótką chwilę.. noga była tak lekka, że myślałem iż w ogóle jej nie mam. Lekarz kazał mi się przejść po pokoju, pierwsze kroki były jakieś dziwaczne, ale po chwili doszedłem do wprawy. Lekarz podotykał jeszcze okolice kostki po czym stwierdził, że wszystko ładnie się zagoiło. Ucieszyłem się, jeżeli wszystko jest w porządku to mogę grać.

Wróciłem do domu, zorientowałem się kiedy jest najbliższy trening dzwoniąc do Henoka, był on następnego dnia o 16. Przygotowywałem się do niego z niecierpliwością, muszę z siebie dać wszystko żeby trener dał mi szansę na siedzenie chociaż na ławce. Wykonywałem ćwiczenia, które nakazywał mi rehabilitant jeszcze gdy miałem kontuzję w Alicante, szło mi bardzo dobrze, czułem, że z biegiem czasu co raz bardziej czuję nogę.

Pojawiłem się w szatni przed treningiem, koledzy gorąco mnie powitali, mówili, że brakowało mnie w tych wszystkich meczach. Wkrótce wszedł do szatni trener Frederic. Spojrzał na mnie jakby zobaczył ducha.

- Cześć Tuncay! Ile to już czasu ja cię nie widziałem.. miło, że wróciłeś! - powiedział wesoło
- Mi również panie trenerze! - odpowiedziałem

Trener spojrzał na resztę drużyny.

- No co tak siedzicie? Wychodzimy na trening!

Po tych słowach wszyscy poderwali się z miejsc i ruszyli za trenerem w stronę drzwi. Plusem treningu było to, że było pochmurno i wiał lekki wiatr, nie było strasznie gorąco. Wprost wyśmienita pogoda do ćwiczeń. Zaczęliśmy od dziadków, potem podawaliśmy i na końcu strzelaliśmy. Wszystko z czasem szło mi lepiej, muszę przyznać, że na początku była to tragedia. Przy strzałach było mi łatwiej, miałem tak lekką nogę, że uderzałem prawdziwe "petardy". Nasz bramkarz nie mógł w to uwierzyć, tylko patrzył jak piłki wpadały do bramki. Po treningu mimo wcześniejszych ćwiczeń byłem zlany potem. Podszedł do mnie trener Frederic.

- Przekażę trenerowi Lillo żeby wcisnął cię do 18-stki meczowej, musisz się ogrywać po kontuzji, a w środę jest ku temu najlepsza okazja.
- Dziękuje trenerze. - odpowiedziałem.

Stało się tak jak mówił, zadzwonił do mnie szkoleniowiec i wyznaczył do składu na mecz w Cop Del Rey. Osiągnąłem swój cel, teraz muszę rozegrać dobre zawody..

W następnej części: Mecz z Majorką w Cop Del Rey
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w 18-stce na mecz z Majorką!
Wiadomość wysłana przez: TekU w Styczeń 08, 2011, 14:14:59
masz 2 błędy 4 spotkań a nie 5 i Almeria zdobyła 5pkt
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w 18-stce na mecz z Majorką!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 08, 2011, 14:17:58
W pierwszym przyznaję ci rację, już to poprawiłem, ale w drugim ja mam rację bo jak napisałem mecz z Majorką był w Cop Del Rey więc 4 punkty ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w 18-stce na mecz z Majorką!
Wiadomość wysłana przez: CJKarl w Styczeń 08, 2011, 15:14:11
Piękne opowiadanie.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w 18-stce na mecz z Majorką!
Wiadomość wysłana przez: FCB4ever w Styczeń 08, 2011, 15:30:25
Piękne. Szkoda tylko, że teraz tak krótko. Ale całe opowiadanie cud, miód i orzeszki. Zapraszam do mnie !
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w 18-stce na mecz z Majorką!
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Styczeń 08, 2011, 18:31:46
Ciekawie się potoczyło Twoje losy, teraz wejdź do składu znowu! ; )
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w 18-stce na mecz z Majorką!
Wiadomość wysłana przez: TekU w Styczeń 08, 2011, 18:47:15
A przepraszam mój błąd.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w 18-stce na mecz z Majorką!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Styczeń 08, 2011, 19:06:49
o widzę, że Ty nadal piszesz, dawno nie czytałem na czasie ale już od dziś zaczynam z braku czasu nie było mnie na forum i sie po gubiłem. tyle nowych karier.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Tuncay w 18-stce na mecz z Majorką!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 08, 2011, 19:55:45
Z niecierpliwością czekałem na mecz z Majorką. Smaku dodawało również to, że w pierwszym meczu padł bezbramkowy remis.. walka będzie zacięta, oby na naszą korzyść. Trybuny może nie będą wypełnione po brzegi, ale trochę osób na pewno będzie.. to wyśmienita okazja na powrót w wielkim stylu.. bardzo chciałbym wyjść w pierwszym składzie, ale nie wiem jak to się potoczy.. może się uda. Trener Lillo nie stawiał na mnie regularnie. Oby to uległo zmianie. Chcę grać jak zresztą każdy zawodnik. We wszystkich meczach daję z siebie wszystko od początku do końca, ale widać jaka rywalizacja panuje w naszym zespole, ba w całej Primera Division. Nie można być pewnym w 100% jutra.. dziś gramy wyśmienicie, jesteśmy bohaterami. Jutro jesteśmy na samym dnie. Trzeba być mocnym psychicznie, nie można się poddawać. Wiedziałem przed przyjściem tutaj, że nie będzie łatwo, ale i tak jak na razie jestem z siebie zadowolony, w spotkaniach przeze mnie rozegranych byłem wyróżniającym się zawodnikiem. Muszę uważać na wodę sodową, to udręka piłkarzy, ale myślę, że mi nie grozi, pochodzę z ubogiej rodziny przez co takie sfery mnie nie dotykają. W między czasie zadzwonił do mnie klubowy księgowy, aby poinformować, że wpłacono mi kolejną pensję, znów 4100 euro. Podobno za dobrą grę prezes zatwierdził mi ją już do końca kontraktu. Nie miałem jak mu podziękować, na jego telefonie włączała się poczta głosowa.. w sumie się nie dziwię to człowiek sukcesu, zajmuję się sprawami dotyczącymi przyszłości naszego klubu. Poznałem też paru sąsiadów, głównie byli to zawodnicy z sekcji siatkówki Almerii. Że siedziałem sam w domu i nie miałem nic do roboty to chodziłem do nich porozmawiać, pośmiać się. Moim sąsiadem z przed drzwi był siatkarz Araminos (pozdro dla ARAe). Był on Grekiem, Almeria ściągnęła go tu z Arisu Saloniki. Lubiłem u niego przesiadywać i grać na konsoli. Muszę powiedzieć, że to świetna zabawa, graliśmy razem w PES-a na Playstation 3.

Mecz zaczynał się o godzinie 18.  Na stadionie jak zwykle zjawiłem się godzinę wcześniej. Ledwo przedostałem się samochodem na parking, przed stadionem były tłumy kibiców. Byłem nieco ździwiony, skąd tyle fanów na meczu pucharu Hiszpanii? Nie wiem czy na Barcelonie tylu nie było. Za mną na parking wjeżdżał Fabian Vargas. Postanowiłem się go zapytać czy może nie wie nic na ten temat. On spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Ty powinieneś wiedzieć o tym najlepiej.
- Jak to? - zapytałem zdezorientowany
- Tak to, wczoraj na stronie Almerii zarzucili newsa, że wracasz do gry po kontuzji i na dziś jesteś gotowy. - odpowiedział mi Fabian klepiąc mnie po ramieniu.

Stałem tak jeszcze chwile wpatrzony w ten tłum. Napawało mnie to dumą, że tylu kibiców przyszło na mecz żeby zobaczyć mnie w akcji. Aż łezka kręciła się w oku. Postanowiłem wejść na stadion, jeszcze zaraz wyskoczą jakieś dzieciaki i zaczną prosić o autografy.. Wszedłem do szatni, usiadłem na ławkę i wyciągnąłem sprzęt z torby. Brakowało mi tej czynności.. nie pamiętam już kiedy czułem taką atmosferę w szatni. Wkrótce pojawił się też trener Lillo. Chyba wszyscy oprócz mnie byli spokojni, zresztą się im nie dziwię.. to mecz w pucharze, a nie w lidze, czemu mieliby odczuwać stres? Czekałem na wygłoszenie składu, wiedziałem, że mam małe szanse na wyjście od pierwszego gwizdka.. ale nadzieje trzeba mieć.. tym bardziej w takim spotkaniu. Nic z tego.. za mnie do pomocy wskoczył M'bami, ten którego to ja na początku z niego wygryzłem. Nie czułem żalu. Byłem głupi. Wskoczę sobie od tak do pierwszego składu? Trzeba ku temu ciężko pracować, a ja chciałem to osiągnąć po jednym treningu. W sumie to się nawet cieszę.. graliśmy w ustawieniu z dwoma defensywnymi pomocnikami, nienawidzę tej pozycji. Trener kazał nam odważnie atakować, Majorka nie potrafi się bronić przed seriami ataków. Po tych słowach trener wygonił nas na murawę. Gdy wychodziliśmy tunelem rozległy się brawa, nie byłem pewien czy całej drużynie czy tylko mi, mniejsza o to. Nie obchodzi mnie to co dzieję się na trybunach. Interesuję mnie moja gra. Poszedłem do dziadka, a pierwszy zespół do trenera Frederica. Po jakichś 15-stu minutach trener przerwał rozgrzewkę, wszyscy byli zlani potem. Mimo iż był wieczór to było strasznie duszno. My pograliśmy jeszcze trochę i również usunęliśmy się z płyty. Usiedliśmy wygodnie na ławce.

Wkrótce wszyscy zawodnicy stali na swoich pozycjach. Rozpoczął się mecz. Nasi skrzydłowi od razu rzucili się do ataku, widać było, że Majorka po prostu sobie z nimi nie radziła. Przewaga była ogromna, Majorka prawie w ogóle nie utrzymywała się przy piłce. Wreszcie udokumentowaliśmy ataki.
W 34' minucie Corona stał przy chorągiewce. Wrzucił płaską piłkę w pole karne, minęła ona 2 zawodników Almerii i odbiła się od nogi jednego z gości tym samym wpadając do bramki. GOL! 1:0! Na stadionie zawrzało mimo iż był to tylko puchar radość była ogromna. Obrońca Majorki długo nie mógł się otrząsnąć po tym co zrobił. Do przerwy wynik się nie zmienił. Schodziliśmy, lub lepsze określenie schodzili do szatni z jednobramkową zaliczką. Dzięki niej miałem szansę wejść, bardzo chciałbym dograć połówkę. No ale to zależy od trenera, oby miał dziś lepszy dzień.. Po kwadransie zawodnicy wracali na murawę. Żadna ze stron nie przeprowadziła nawet zmiany. No nic.. trzeba czekać dalej. Teraz gra się uspokoiła, klepaliśmy wzdłuż boiska grając w "dziadka" z przeciwnikami. Od czasu do czasu oddawaliśmy strzał na bramkę z dystansu, nie forsowaliśmy tempa. Po jakimś czasie trener spojrzał na ławkę. Pokazał do mnie gestem żebym się rozgrzewał. Szybko zacząłem wykonywać polecenie trenera. Po 2 minutach stałem już gotowy przy linii bocznej. Zauważyli to kibice i wspomogli mnie brawami. Wszedłem na boisko za M'bami'ego. Była to 68' minuta. Nie miałem zbyt wiele czasu na pokazanie się, musiałem się spieszyć. Wkrótce dostałem pierwsze podanie. Pomyślałem raz kozie śmierć. Miałem przed sobą jednego z przeciwników, minąłem go bezproblemowo, podbiegłem parę metrów, byłem na mniej więcej 25 metrze od bramki. Podbiegł do mnie drugi z gości. Wyczekałem do ostatniego momentu i zrobiłem zwód. Teraz zrobiło się gęściej, nie miałem szans się przedrzeć. Oddałem mocny strzał.. niestety niecelny. Mimo to moja próba została nagrodzona brawami. Lepszych sytuacji nie miałem, podałem teraz już tylko groźnie 2 razy niestety koledzy nie umieli zamienić ich na bramki. Wynik końcowy: 1:0, i tym samym Almeria w kolejnej fazie Cop Del Rey.

Almeria(34' Samobój) 1:0 R.C.D. Mallorca

W następnej części: Mecz z Valencią; wreszcie screeny!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Majorką w Cop Del Rey!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Styczeń 08, 2011, 20:04:31
no ważne zwycięstwo ale szkoda, że bez bramki twojej. Dość szczęśliwa bramka z tego co piszesz ale miałeś przewagę więc zasłużona.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Majorką w Cop Del Rey!
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Styczeń 08, 2011, 21:39:41
Świetny odcinek. Widzę, że jesteś ulubieńcem kibiców Almerii. Ładnie musiał przyciągnąć kibiców post na oficjalnej stronie klubu :) Widzę, że w tej Hiszpanii to nie olewają rozgrywek pucharowych, tak jak u nas w Polsce ;)

No i gratulacje pokonania mojej ukochanej Majorki w Pucharze. Szkoda, że nic nie strzeliłeś :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Majorką w Cop Del Rey!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Styczeń 09, 2011, 00:12:16
Kolejny świetny odcinek, naprawdę szafo ba za twoją pracę.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Majorką w Cop Del Rey!
Wiadomość wysłana przez: FCB4ever w Styczeń 09, 2011, 09:06:54
Kolejny świetny odcinek, naprawdę szafo ba za twoją pracę.

Kolejny świetny odcinek racja, i każdy następny, aż do końca kariery Tuncaya będzie jeszcze lepszy ! Zapraszam do mnie !
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Majorką w Cop Del Rey!
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Styczeń 09, 2011, 09:32:17
Ważne,że wygrane spotkanie!
A opisane oczywiście bardzo dobrze
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Majorką w Cop Del Rey!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 09, 2011, 12:40:58
Czuję się niespełniony po meczu z Mallorcą.. mogłem dać z siebie więcej, pokusić się o asystę lub bramkę.. bez skutku. A w tym tygodniu gramy w lidze. Z Valencią.. To będzie trudna przeprawa nie tylko dla mnie jako zawodnika, który chce się pokazać trenerowi, ale także la całej drużyny.. Valencia to jest w końcu wielka firma, a my? Może źle nas oceniam.. w końcu jesteśmy wysoko w lidze. Wejdę najpewniej w okolicach 60 minuty.. to na pokazanie się z taką drużyną bardzo mało.. chociaż, może.. Mimo to jestem zmotywowany. Mecz gramy znów u siebie. Mam szczęście, kiedy nadarzyło się więcej meczów wyjazdowych, ja miałem kontuzję. Na moje miejsce przez ten czas wskoczył M'bami i ze względu na moją nieobecność gramy ustawieniem z dwoma lub nawet czasem trzema defensywnymi pomocnikami.. jakby trener zamierzał się w każdym meczu bronić. Rozumiem, że nie jesteśmy w obronie tacy dobrzy jak np. Barcelona, ale trzeba uwierzyć trochę w nasz zespół, umiemy grać w normalnej formacji. Trudno będzie wygryźć M'bamiego.. to weteran w Almerii, a ja? Jakiś tam smarkacz, który jeszcze niedawno był "ogrodnikiem". No nic trzeba zagrać jak się najlepiej potrafi w każdym meczu. Dać z siebie wszystko, tu w Almerii jeżeli tego nie robisz to po prostu nie grasz..

Mecz zaczynał się o 20, jak zwykle pojawiłem się godzinę wcześniej. Tym razem przed stadionem stał uzasadniony tłum, kto by chciał odpuścić mecz z Valencią? Jakoś się przez niego przedarłem i zaparkowałem. Wszedłem do szatni. Wszyscy siedzieli na ławkach, nikt jeszcze nie był przebrany bo i po co. Do meczu jeszcze sporo czasu, gdy przyjdzie trener to zaczniemy się przebierać. Wkrótce się pojawił. Wszedł wolnym krokiem do szatni, był zabójczo poważny.

- Panowie. - powiedział - dziś gramy ważny mecz z wielką drużyną jaką jest Valencia. Uwierzcie w siebie proszę bo na prawdę możemy wygrać.

Nic więcej na ten temat nie powiedział, od razu przeszedł do ustalania składu. Zamiast mnie znów M'bami. Później ustalił taktykę. Mieliśmy grać rozważnie w obronie czekając na błąd przeciwnika i odważnie w ataku wyprowadzając kontrataki. Wygonił nas na boisko. Stadion był już pełny na pół godziny przed spotkaniem, chyba kibice wiedzieli, że to może być ciekawe widowisko. Panowała niesamowita atmosfera, kibice byli pozytywnie nastawieni, aż chciało się grać! Pograliśmy trochę w dziadka i zeszliśmy z boiska, pierwszy zespół rozgrzewał się dłużej niż zwykle, do tego doszły ćwiczenia rozciągające. Chyba trener Frederic chce żeby drużyna była świeża i lekka w tym meczu. Jak będzie to się dopiero okażę..

Wszyscy stali już ustawieni na boisku. Widoczna była pewność siebie Valencii, chcieli oni taką postawą nas przestraszyć. Rozległ się pierwszy gwizdek. Z początku jednak byliśmy nieco wystraszeni, traciliśmy bezsensownie piłkę, nie potrafiliśmy przedrzeć się na przynajmniej 25 metr od bramki gości. Valencia stosowała wysoki pressing, udawało się nam wykonać 3, 4 podania i piłka była przy nodze przeciwników. Dodatkowo skrzydłem szarżował Juan Mata, jest piekielnie szybki, nasi obrońcy nie nadążali za jego sprintami i groźnymi dośrodkowaniami, na szczęście wszystko w polu karnym "czyścili" już stoperzy. Udało nam się przetrwać to oblężenie, do pierwszej połowy wynik bezbramkowy, najedliśmy się na ławce sporo nerwów.. Valencia nas zaskoczyła. Porozgrzewaliśmy się trochę, być może zaraz nastąpi zmiana. Nic z tego.. zresztą nie pamiętam żeby nasz trener zmienił kogoś po 45 minutach. Zaczęła Valencia. Początek był dobry, oddaliśmy 2 strzały.. co prawda jeden niecelny, drugi prosto w bramkarza. Znów inicjatywę przejęła Valencia. Znów szarżował Mata, znów nie dawali sobie z nim rady obrońcy. Trener spojrzał tylko na mnie i kiwnął głową. Wiedziałem, że to znak abym się rozgrzewał. Wchodzę! Chwilę potem stałem już przy linii bocznej.

(http://img812.imageshack.us/img812/5052/valencia1.jpg) (http://img812.imageshack.us/i/valencia1.jpg/)

Była to 64' minuta, zmieniłem na boisku Bernardello i pobiegłem na swoją pozycję. Valencia wykonywała rzut z autu. Na razie robiłem co mogłem, biegałem od prawego do lewego skrzydła, za akcją też mknąłem sprintem, nasze akcje trochę się ożywiły co nieco ździwiło przeciwników. Można powiedzieć, że nawet przeważaliśmy. Nadeszła 72' minuta, skrzydłem biegł Corona, minął obrońcę i wrzucił piłkę w pole karne, co prawda trochę za mocno, do futbolówki zdołał jeszcze dojść Goitom, zgrał ją do mnie, a ja strzeliłem przy słupku. GOL! 1:0!

(http://img707.imageshack.us/img707/8349/valencia2w.jpg) (http://img707.imageshack.us/i/valencia2w.jpg/)

Stadion szalał! Kibice skandowali moje nazwisko! Mój 3 gol w Almerii i to jakże ważny! Pobiegliśmy na swoją połowę. Piłkarze Valencii patrzyli na mnie jak na kata.. Teraz to oni bezskutecznie atakowali, my pewni siebie broniliśmy się bardzo dobrze. Byłem z siebie zadowolony, strzeliłem bramkę w drugim meczu po kontuzji i to z nie byle kim! Wynik do końca nie uległ zmianie. Wygraliśmy! Na trybunach euforia!

(http://img407.imageshack.us/img407/9315/valencia3x.png) (http://img407.imageshack.us/i/valencia3x.png/)

Po meczu dowiedziałem się też z telewizji, że zostałem wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania! Drugi raz w karierze! Chyba wykorzystałem swoją szansę na grę w stu procentach.

(http://img202.imageshack.us/img202/5772/valencia7.jpg) (http://img202.imageshack.us/i/valencia7.jpg/)

(http://img715.imageshack.us/img715/2493/valencia5.jpg) (http://img715.imageshack.us/i/valencia5.jpg/)
(http://img705.imageshack.us/img705/6079/valencia6.jpg) (http://img705.imageshack.us/i/valencia6.jpg/)

Po tym zwycięstwie jesteśmy tuż Sevillą, tracimy do niej 1 punkt..
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: matinho10 w Styczeń 09, 2011, 12:52:57
No gratuluję wygranej i twojej bramki .
Powodzenia dalej.Wejdź do najlepszej 4 ligi.

Zapraszam do mojego Wolfsburga.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Styczeń 09, 2011, 13:17:21
Brawo za mecz! I brawo za opis, ze screenami jeszcze lepiej to wygląda
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Styczeń 09, 2011, 13:51:29
Gratuluje pierwszego gola, z tymi screenami jeszcze lepiej to wygląda.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Styczeń 09, 2011, 14:01:25
Chyba to Twój (na razie) mecz życia. Być katem Valencii to nie byle co i jeszcze Piłkarz Meczu :)

Na pewno Twoje nazwisko znalazło już się w notesach skautów z innych klubów :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Kibic Ekstraklasy w Styczeń 09, 2011, 14:02:11
Pięknie wszystko zrobione jest a do tego super grane ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: FCB4ever w Styczeń 09, 2011, 14:27:10
Gratuluję bramki, piękny mecz w twoim wykonaniu. Zapraszam do mnie !!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: CJKarl w Styczeń 09, 2011, 15:09:44
Dobre spotkanie.Trzymaj tak dalej.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Przemek112 w Styczeń 09, 2011, 15:56:28
Gratulację za wygrany mecz i za bramkę  ;) wbij do mnie.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Bonito w Styczeń 09, 2011, 19:11:17
Zajebiście opisujesz, starannie i długo. Fajnie się to czyta, a screeny są dopasowane do konkretnego wpisu. Super! Jedna z lepszych karier na forum ;]
Gratuluję bramki :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Emilek1908 w Styczeń 09, 2011, 19:29:53
Ze screenami jest jeszcze lepiej! :) Gratuluję dobrego występu przeciwko Valencii, obyś nie spuszczał z tonu.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Styczeń 11, 2011, 20:27:42
Prowadzisz dalej? :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Styczeń 13, 2011, 15:42:48
Świetnie teraz ze screenami jest elegancko !
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 14, 2011, 18:48:39
Prowadzisz dalej? :)

Prowadzę, przepraszam za długą nieobecność, musiałem się nacieszyć internetem bez limitu ;). Dziś ok. 20 ukaże się kolejna część.

P.S Wie ktoś jak zmniejszyć stronę? Bo kliknąłem coś i mam strasznie małe literki i ogólnie wszystko mniejsze :D.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Przemek112 w Styczeń 14, 2011, 18:52:23
Super że wracasz :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Fala1902 w Styczeń 14, 2011, 19:02:43
Czekamy na kolejną część ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Styczeń 14, 2011, 19:32:03
Prowadzę, przepraszam za długą nieobecność, musiałem się nacieszyć internetem bez limitu ;). Dziś ok. 20 ukaże się kolejna część.

P.S Wie ktoś jak zmniejszyć stronę? Bo kliknąłem coś i mam strasznie małe literki i ogólnie wszystko mniejsze :D.

Trzymaj ctrl i kręć kółkiem od myszki ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Styczeń 14, 2011, 20:14:51
No to czekamy na kolejny odcinek.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Valencią! SCREENY!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 14, 2011, 20:15:35
Mimo zmęczenia po ciężkim meczu wiedziałem, że nie mogę teraz leżeć i leniuchować. Postanowiłem pójść na siłownię i trochę popakować na nogi. W końcu z jedną jeszcze nie doszedłem do pełni zdrowia, na boisku wyraźnie utykałem, co powiedział mi nawet trener Frederic. Almeria ma swoją własną siłownię w budynku klubu, każda sekcja sportowa Almerii może z niej korzystać za darmo. Nigdy wcześniej na niej nie byłem, tak właściwie nigdy nie byłem na jakiejkolwiek siłowni.. Artomidos zaproponował mi, że pójdzie ze mną. Bywa tam bardzo często, siatkarze mają tam treningi siłowe 2 razy w tygodniu. Ale to dopiero jutro, dziś odpocznę trochę. Włączyłem jakiś kanał sportowy. Leciało na nim Podsumowanie ostatniej kolejki ligi Hiszpańskiej. Z chęcią się niemu przyjrzałem. Jak zwykle niepokonana była Blaugrana i Real, jednak ku mojemu ździwieniu meczem kolejki uznano.. nasze spotkanie! Mówiono o wyrównanym meczu gdzie każdy błąd mógł decydować o ewentualnym zwycięstwie. Co raz głośniej mówiło się o Almerii. Zajmujemy 5 miejsce w lidze co jest największym sukcesem tego klubu od kilkunastu lat. Co raz głośniej mówiło się o zajęciu przez nas wysokiego miejsca, nie porywano się na spekulacje na temat mistrzostwa, jest to nawet w takiej dyspozycji mało realne. Barcelona i Real rządzą od wielu sezonów bezkonkurencyjnie. Ale może będzie podium.. Wspomniano też.. o mnie! Mówiono, że gra gospodarzy ożywiła się po moim wejściu na boisko i że ta bramka w pełni mi się należała po dobrej grze. Jeden ze specjalistów widział przede mną jak to powiedział "świetlaną przyszłość" i że po sezonie nie będę mógł się odgonić od ofert czołowych drużyn. Urosłem nieco po tej wypowiedzi, ale szybko przygasłem. Trzeba pracować, pracować i jeszcze raz pracować, a nie gdybać.. to pierwszy krok do sodówki. Na koniec pokazano rozpiskę kto z kim gra w następnej kolejce.. Villareal. To nasz kolejny przeciwnik, znów nie będzie łatwo, ale postaram dać z siebie wszystko!

Następnego dnia zgodnie z zapowiedzią wybrałem się z moim sąsiadem na siłownię. Była ekskluzywna, ćwiczyło na niej wielu kulturystów, ale oni musieli płacić, a my nie. Artomidos mówił, że trzeba okazać zawsze dokumenty. Weszliśmy do siedziby klubu. Udaliśmy się drogą gdzie zawsze szedłem do prezesa, nagle skręciliśmy w prawo i weszliśmy na recepcję. Pani z recepcji tylko na mnie spojrzała.

- Witam panie Bujo, serdecznie zapraszamy. - powiedziała dając mi do ręki kluczyk.

Artomidos patrzył na mnie dziwnie. Nagle zostało do jego skierowane pytanie.

- Słucham pana w czym mogę służyć?
- Chciałbym poćwiczyć.
- Za godzinę ćwiczeń płacimy.. 20 euro.
- Ale.. ja jestem siatkarzem Almerii.. - powiedział nieco zdezorientowany.
- Proszę dać mi swój dowód.

Artomidos wyjął dowód osobisty i podał go recepcjonistce, ona wstukała coś w komputerze i oddała dokument wraz z kluczykiem do szafki.

- Życzę miłego pobytu na siłowni. - odpowiedziała

Ruszyliśmy do szatni. Sąsiad wciąż na mnie patrzył  jak głupi.

- O co ci chodzi?! - spytałem podirytowany
- O co mi chodzi? Chłopie tu nikt nigdy nie wszedł bez okazania dowodu! A ona w dodatku jeszcze znała twoje nazwisko!

Teraz to do mnie dotarło.. czyżbym był tak sławny w Almerii? Trochę się nad tym zastanawiałem, ale potem przebraliśmy się i ruszyliśmy ćwiczyć. Spędziliśmy na "siłce" ok. 4 godziny i styrani opuściliśmy ją i ruszyliśmy do domu. Na siłownie poszedłem później jeszcze tylko raz, nie miałem na nią czasu bo trenowałem. Aczkolwiek jest to dobra sprawa, jak będę miał więcej czasu to na pewno będę tam przesiadywał dłużej.


Niedziela godzina 15:30. O tej godzinie mieliśmy zbiórkę i wyjazd autokarem do Vila-Real. Rzadko zdarzają się nam w tej rundzie mecze wyjazdowe.  W dodatku gramy z takim renomowanym przeciwnikiem jak Villareal. Będzie ciężko zdobyć punkty na ich terenie. No ale cóż.. Wierzyć trzeba! Przeszedłem się pod stadion, nie ma co odpalać samochodu i zostawiać go pod stadionem.. jeszcze przegramy i jakiś wściekły kibic go zdemoluję. Wszedłem ze sprzętem w autobusie i zająłem miejsce na końcu. Ruszyliśmy.

Po 2,5  godzinnej jeździe byliśmy na miejscu. Miasteczko nie sprawiało wrażenia iż reprezentuję je Villareal.. mieszka w nim jedynie 50 tysięcy ludzi.. ponad 2 razy mniej niż w Almerii. Stadion był jednak pokaźnych rozmiarów. O 3 tysiące krzesełek więcej niż w Almerii. El Madrigal. Kibiców widocznie bardzo zainteresowało to spotkanie. Była 18:30 a już było słychać okrzyki na cześć Villareal.. będzie trudno ich przekrzyczeć, zwłaszcza, że za naszym autokarem jechało tylko 25 samochodów... Mecz miał się zacząć o 19:30. Weszliśmy do szatni o godzinie 19:10. Trener widocznie chciał żebyśmy przeprowadzili szybką rozgrzewkę o dzięki której mielibyśmy być przytomniejsi na boisku. W czasie przebierania się poganiał nas trener Frederic. Trener w tym czasie wygłaszał skład. Na pomocy zamiast mnie wyszedł M'bami. Przyjąłem z pokorą decyzję trenera.. choć chętnie zagrałbym od pierwszej minuty. Nie powiedział nam nawet taktyki, chyba zdał sobie sprawę, że możemy się spóźnić. Wyszliśmy na rozgrzewkę, pierwszy skład sprintem my powolutku, przystąpiliśmy do dziadka. Po 10 minutach rozgrzewki wszyscy szybko pobiegli w stronę ławki i zdjęli dresy. Wykonali parę sprintów i ruszyli na swoje pozycję.

Rozpoczął się mecz, zaczęło się od szarży skrzydłowego gospodarzy która szybko została stłumiona wślizgiem przez naszego obrońcę. Można powiedzieć, że uczymy się na błędach.. w meczu z Valencią notorycznie przegrywaliśmy takie pojedynki. Mecz mimo wszystko był wyrównany. Graliśmy dojrzałą piłkę, z lewej strony do środka i na prawo i znów i znów.. jednak Villareal miał szczelną obronę toteż do pierwszej połowy utrzymał się zasłużony dla obu stron remis. Piłkarze kierowali się do szatni, ale trener Lillo kazał im dogrzewać się w przerwie. Nie wiedziałem o co mu w ogóle chodzi, powinniśmy się rozgrzać przed meczem. Nikt jednak tak na prawdę nie wykonywał polecenia trenera, byliśmy zbyt zmęczeni, a przed nami druga połowa. Wkrótce trzeba było wracać na swoje pozycję. Rozpoczęła się druga połowa. Próbowaliśmy grać to co przed przerwą, nie wychodziło nam to jednak tak dobrze jak wcześniej. Przeciwnicy już znali nasz schemat i co raz częściej przejmowali piłkę.. a najwięcej do roboty miał M'bami, rozsyłał on przecież piłki od prawej do lewej i na odwrót. Oddychał już rękawami, trener to chyba zauważył. Kazał mi się rozgrzewać. Po chwili byłem gotowy do gry.

(http://img713.imageshack.us/img713/1725/villarealg.jpg) (http://img713.imageshack.us/i/villarealg.jpg/)

Wbiegłem na boisko. Od razu chciałem dobrze się pokazać wymieniłem parę podań, ale obrońcy Villareal ciągle mnie naciskali. Mimo to udało się mi oddać 2 strzały, niestety  bronił bramkarz. Zanosiło się na remis. Obie drużyny grały na tym samym poziomie. Niestety. Nadeszła 88' minuta kiedy to niepilnowany Rossi przebiegł parę metrów i z czystej pozycji uderzył w samo okienko..

(http://img841.imageshack.us/img841/4977/villareal1.jpg) (http://img841.imageshack.us/i/villareal1.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=kxGtC6MI1ZY

Na trybunach wrzawa kibiców Villareal, w naszych sercach gorycz.. ale nie wszystko jeszcze stracone! Ruszyliśmy do ataku, niestety zabrakło czasu.. przegrywamy dzisiejszy mecz, ale tak to już czasem bywa..

(http://img51.imageshack.us/img51/5517/villareal2l.png) (http://img51.imageshack.us/i/villareal2l.png/)

Po meczu zbici przebraliśmy się, wykąpaliśmy i ruszyliśmy do autokaru.. wracamy do domu bez punktów..

(http://img607.imageshack.us/img607/2534/villareal3.jpg) (http://img607.imageshack.us/i/villareal3.jpg/)
(http://img12.imageshack.us/img12/961/villareal4.jpg) (http://img12.imageshack.us/i/villareal4.jpg/)



Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Villareal.. porażka!
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Styczeń 14, 2011, 21:43:23
Szkoda porażki z Villarealem, zwłaszcza po tak francowatej bramce :(
Jeszcze są 4 punkty różnicy, więc można spróbować im odskoczyć w następnej kolejce.

PS: Bardzo ładnie się o Tobie wypowiedzieli w telewizji. Trzeba trenować i ćwiczyć, ale bez przesady. Trzeba też znaleźć czas na odpoczynek ;) Widzę że masz fory i Cię już wszyscy znają. Ładnie potraktowała Twojego kumpla ta recepcjonistka :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Villareal.. porażka!
Wiadomość wysłana przez: karata96 w Styczeń 14, 2011, 22:04:35
Szkoda porażki może jeszcze wskoczysz przed Seville tylko dwa punkty różnicy
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Villareal.. porażka!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Styczeń 15, 2011, 03:03:20
Szkoda porażki z Villareal, w następnym meczu będzie lepiej.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Villareal.. porażka!
Wiadomość wysłana przez: staruch w Styczeń 15, 2011, 12:41:27
Przyznam, że niezła była ta bramka Rossiego. ;) Ale będzie dobrze
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Villareal.. porażka!
Wiadomość wysłana przez: Remi96Arka w Styczeń 15, 2011, 12:44:19
Szkoda bramki Rossiego. Przeczytałem całość! Świetne, gratuluję! Zajrzyj czasem do mnie!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Villareal.. porażka!
Wiadomość wysłana przez: Carlos w Styczeń 15, 2011, 22:19:37
O losie...jak Ci się chce to pisać to ja nie wiem ;P a tak do rzeczy to szkoda że przegrałeś jednak 30 minut to dla Ciebei za mało i nei strzeliłeś nic :(

Zapraszam do mnie ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Villareal.. porażka!
Wiadomość wysłana przez: ARAe w Styczeń 15, 2011, 23:25:24
Ehhh... No niestety, szkoda porażki, ale trzeba uznać klasę Villarealu i piękność bramki. ;)


Zapraszam do mnie. ^^  :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Villareal.. porażka!
Wiadomość wysłana przez: Przemek112 w Styczeń 15, 2011, 23:39:29
Porażka....brak mi słów :( Powodzenia w dalszych meczach.  ;) Zapraszam do siebie,
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Villareal.. porażka!
Wiadomość wysłana przez: FCB4ever w Styczeń 16, 2011, 11:04:32
Wielka szkoda porażki ... mam takie przeczucie, że następny mecz będzie wygrany i Tuncay pośle piłkę do siatki !!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Villareal.. porażka!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 16, 2011, 15:30:12
No nic.. trzeba było pozbierać się po porażce z Villareal. W szatni trener powiedział nam, że mecz  z Malagą musimy wygrać i że Copa Del Rey jest naszym celem na ten sezon. W sumie to go rozumiem, arcytrudno jest rozdzielić Real i Barcelonę w walce o tytuł. Poza tym puchar to przepustka do Ligi Europejskiej, jest to takowe zabezpieczenie gdyby nie udało nam się zakwalifikować do LM.. ale o czym my tu gadamy. Nie mów hop zanim nie skoczysz, jest dopiero prawie połowa sezonu, w każdej chwili możemy zacząć grać słabo i przegrywać. I tak jesteśmy dumni z dotychczasowej naszej gry, ale nie porywajmy się na LM. Wnioski można wyciągać dopiero po sezonie. Apropo Copa Del Rey, gramy z wspominaną Malagą. Dobrze by było zagrać wspaniałe zawody, trener raczej na mnie postawi.. przynajmniej, tak myślę. Nienawidzę wypowiedzi typu "jest to mocna ekipa, dobrze grają w obronie" o drużynie broniącej się przed spadkiem. Oczywiście, szacunek do rywala trzeba mieć, ale bez przesady żeby kłamać. Jakim cudem mogą mieć dobrą obronę skoro ciągle przegrywają? Uważam, że jest to zespół do ogrania i postaram się dać z siebie wszystko o ile dostanę na to szansę.

Zdecydowałem się chodzić na siłownię tylko raz w tygodniu. Jestem zbyt przemęczony treningami żeby jeszcze później ćwiczyć. Daję z siebie wszystko na zajęciach z trenerem Fredericiem, chcę żeby trener Lillo zauważył, że radzę sobie co raz lepiej i jestem gotów na ponowne wskoczenie do pierwszego składu. Za 2 tygodnie gramy z Atletico, chciałbym zagrać przynajmniej 60 minut, ale to wymaga ciężkiej pracy.. oby mi się udało. Co raz bliżej okienko transferowe.. zastanawiam się czy nie pojechać na ten czas do Stambułu odwiedzić tatę. Nie widziałem go już ponad 3 lata.. Mimo porażki z Villareal nawet na treningu pojawiła się grupka kibiców, bardzo ucieszyli się informacją, którą ogłosił na konferencji prasowej trener Lillo iż walczymy o Puchar Hiszpanii.


Nadeszła niedziela.. mecz z Malagą. Gramy na wyjeździe. Zbiórkę na wyjazd mamy o 11. Mecz gramy o 14. Pada deszcz, co zdarza się tutaj bardzo rzadko. Szczerze mówiąc nie cierpię pluchy. Taka pogoda nam nie sprzyja, o wyniku może zadecydować przypadek.. dlatego musimy być bardzo czujni. Pojawiłem się 10 minut przed odjazdem, zapakowałem torbę i usiadłem koło Bernardello. Szczerze mówiąc muszę się przyznać, że się z nim zaprzyjaźniłem. Zrozumiałem, że nie mogę się na niego gniewać tylko dlatego, że trener stawiał na niego, a nie na mnie. Ruszyliśmy. Podróż nie była zbyt długa, Malaga leży stosunkowo blisko Almerii. Na miejscu byliśmy godzinę przed meczem. Można powiedzieć, że Malaga ma duży stadion. 33 tysiące miejsc.. Estadio La Rosaleda.. piękny obiekt. Siedzieliśmy pół godziny w autokarze, nie chciało się nam nigdzie wychodzić w taką pogodę do czasu meczu. O 13:30 ruszyliśmy do szatni. Przebraliśmy się w sprzęt sportowy. Do pomieszczenia wszedł trener Lillo.

- Witam panowie. Przed nami ważny mecz, dobrze by było wywieźć stąd korzystny wynik!

Powiedział i przeszedł do objaśniania składu.. zawsze tak robi, powie nam jedno zdanie i zajmuję się sprawami dotyczącymi meczu. Doszedł do środka pomocy.

- Tuncay Bujo. - powiedział i przeszedł dalej

Tak! Dostałem szansę o którą prosiłem.. teraz muszę ją dobrze wykorzystać. Teraz szkoleniowiec zaczął objaśniać taktykę. Mieliśmy od początku zacząć atakować i tym samym zaskoczyć Malagę. Wyszliśmy na boisko. Trybuny były puste.. było może raptem ok. 1000 kibiców, w tym ponad 100 naszych. Rozpoczęliśmy rozgrzewkę. Było mi na początku strasznie zimno, padał zimny deszcz, z czasem było mi cieplej aż w końcu nie czułem chłodu. Niestety po 4 minutach wszyscy byliśmy już mokrzy, a nasz bramkarz.. cały w błocie. Poćwiczyliśmy jeszcze chwilę i ruszyliśmy w stronę ławki. Przesiedzieliśmy pod nią aż do rozpoczęcia spotkania, chcieliśmy trochę wyschnąć.

Staliśmy już na swoich pozycjach. Rozległ się pierwszy gwizdek. Zaczęliśmy mecz. Ani nam, ani przeciwnikom gra się nie kleiła. Piłka toczyła się jak chciała i dostawała poślizgu od wody przez co trudno było ją w ogóle przyjąć. Mocny strzał po ziemi i bramkarz nie ma szans, niestety najpierw musimy dostać się pod bramkę. Z czasem co raz lepiej rozgrywało nam się akcje. W 29' minucie zabrałem piłkę obrońcy, miałem przed sobą jeszcze jednego, którego minąłem bez problemu. Zauważyłem wbiegającego w 16-tke Goitoma i podałem mu piłkę, a ten podbiegł parę metrów z obrońcami na plecach i zdobył bramkę. GOL! 1:0!

(http://img262.imageshack.us/img262/241/malaga2.jpg) (http://img262.imageshack.us/i/malaga2.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=6Qr7OGzEn5s

Zaliczyłem asystę! Teraz Malaga zaczęła atakować, toteż biegałem od skrzydła do skrzydła w celu odebrania piłki i udawało mi się to do końca pierwszej połowy. Wygrywamy do przerwy. W szatni trener kazał nam nastawić się defensywnie na następne 45 minut, mamy rozgrywac spokojnie piłkę.. co jest awykonalne w takich warunkach. Ruszyliśmy na murawę. Zaczęliśmy robić to co nakazywał trener.. słabo nam to wychodziło.. piłka robiła co chciała. W 62' minucie piłka wypadła za linię autową. Arbiter gwizdnął. Sędzia techniczny uniósł tablicę. Zszedłem z boiska za Fabiana Vargasa. Do futbolówki podszedł jeden z zawodników Malagi. Rzucił ją mocno w pole karne, a tam przyjął ją na klatkę napastnik i oddał celny strzał z woleja.. GOL! 1:1! Dopiero co zszedłem, a już remisujemy..

(http://img651.imageshack.us/img651/5021/malaga3.jpg) (http://img651.imageshack.us/i/malaga3.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=k159823fr_0

To jest chore.. zszedłem 30 sekund temu i tracimy w głupi sposób bramkę.. Poderwaliśmy się do ataku. Można powiedzieć, że Malaga stała "autokarem" w bramce. Nie udało nam się niestety wygrać i wywozimy stąd tylko remis..

(http://img444.imageshack.us/img444/9924/malaga4.png) (http://img444.imageshack.us/i/malaga4.png/)

(http://img7.imageshack.us/img7/4960/malagay.jpg) (http://img7.imageshack.us/i/malagay.jpg/)

P.S Sory, ale zapomniałem pstryknąć szczegółów mojej gry :(.

Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Remis z Malagą w Copa del Rey!
Wiadomość wysłana przez: bachu12 w Styczeń 16, 2011, 15:39:38
wiem jak to jest gdy ciebie zdejmują z boiska a tu po chwili bramka dla przeciwnika
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Remis z Malagą w Copa del Rey!
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Styczeń 16, 2011, 15:59:08
Szkoda remisu, była duż szansa,żeby to wygrać
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Remis z Malagą w Copa del Rey!
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Styczeń 16, 2011, 17:50:55
Nie ma się czym przeejmować, tak przeważnie jest w BAL-ach :(
Zdejmą Cię i drużyna momentalnie zapomina jak się gra. Ewentualnie gra źle gdy jesteś na boisku, a po Twoim zejściu nagle zaczynają grać o wiele lepiej.

Zwłaszcza po tak banalnej bramce. Jak komputer ma aut, to ja ZAWSZE ustawiam się PRZED napastnikiem, a nie ZA. Żeby wybić jakby coś. Ale na to wpływu już nie miałeś :(

Przynajmniej zaliczyłeś piękną asystę :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Remis z Malagą w Copa del Rey!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Styczeń 16, 2011, 17:56:09
Szkoda remisu, powinniście wygrać. Zajrzyj czasem do mnie.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Remis z Malagą w Copa del Rey!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Styczeń 18, 2011, 20:04:40
Kiedy następny odc.?
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Remis z Malagą w Copa del Rey!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 18, 2011, 20:53:17
Kiedy następny odc.?

Jutro, dziś muszę pokombinować jak zrobić tak żeby było widać filmiki z imageshack na forum. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Remis z Malagą w Copa del Rey!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 19, 2011, 14:17:22
Byłem na siebie zły po meczu z Malagą, zresztą ba, nie tylko ja, a cała drużyna. Mecz, który bezproblemowo był do wygrania przez głupotę przegraliśmy. Jednak patrząc na to z drugiej strony to jest to całkiem dobry wynik jak na mecz wyjazdowy. W Almerii na pewno będzie nam zdecydowanie łatwiej. Już w niedzielę gramy z Atletico Madryt, będzie to ciężka przeprawa, ale jesteśmy zmobilizowani jak nigdy po tak beznadziejnej grze z Malagą. Atletico jest aktualnie na 3 miejscu, z 4-punktową stratą do Realu i 6-punktową do Barcelony. Po meczu z Blaugraną jak na razie będzie to chyba najtrudniejszy mecz.. nasi przeciwnicy to przecież obrońcy Ligi Europejskiej.. będzie arcytrudno, ale nie ma rzeczy niemożliwych i chcemy pokusić się o duużą niespodziankę.. oby się nam udało. O dziwo mecz rozpoczyna się o 13. O takiej godzinie jeszcze nie grałem.. apropo, jestem ciekaw czy trener da mi szansę na grę od początku. Czuję lekki niedosyt po meczu w Copa del Rey. Co prawda asystowałem, ale mogliśmy wykorzystać więcej sytuacji i potem grać już spokojnie..

Na stadionie pojawiłem się o godzinie 12. Myślałem, że będzie panował okropny skwar, tymczasem było w sam raz i w dodatku wiał wiatr. Idealna pogoda do gry. Ruszyłem w stronę szatni. Wkrótce pojawił się trener... Frederic! Wszedł z bladą miną po chwili zaczął mówić.

- Trener Lillo nie mógł dziś przyjechać. - odpowiedział. - Dziś w nocy miał zawał.. leży w szpitalu.

Nagle to do nas dotarło.. przez chwilę siedzieliśmy jak wryci i patrzyliśmy po sobie. Nigdy nie było po nim widać żadnych objawów.. okaz zdrowia. Trener Frederic zauważył nasze zszokowanie.

- Jego stan się stabilizuję, nic mu nie zagraża.. byłem dziś u niego w szpitalu, przekazał mi to.

Trener wyjął z kieszeni kartkę a na niej jakieś kółka i napisy. Domyśliliśmy się, że chodzi o skład i ustawienie.

- Dał mi to, mówiłem żeby nie zawracał sobie tym głowy.. ale on uparcie chciał sam ustalić jedenastkę.

Trener Frederic zaczął po kolei wyczytywać nazwiska, doszedł do środka pola.

- Środek.. - zatrzymał się i popatrzył na mnie z uśmiechem. - Tuncay Bujo.

Tak! Gram z Atletico! Jakże się ucieszyłem, jednak nie chciałem tego okazywać w tak ponurej sytuacji. Trener kazał nam grać mądrze rozprowadzać piłkę na skrzydła i strzelać dużo z dystansu. Po tych wskazówkach wyszliśmy razem na rozgrzewkę. Można powiedzieć, że tak na prawdę nikt porządnie się nie przykładał do ćwiczeń.. wszyscy zaprzątali sobie głowę tym, co może być dla trenera Lillo, nic nam nie wychodziło, wszystkie strzały leciały obok bramki. Po chwili rozgrzewki poszliśmy na ławkę i zostawiliśmy tam kamizelki.

Chwilę potem staliśmy już na swoich pozycjach. Corona zebrał nas jeszcze w kółko. Widocznie był bardzo zirytowany naszą postawą.

- Panowie, do ch*ja ogarnijmy się! Lillo za nas meczu nie wygra, nie możemy sobie teraz tym zakrzątać głowy! Musimy zagrać najlepiej jak umiemy, tak jak nas uczył!

Wzięliśmy to sobie do serca i rozbiegliśmy się zmobilizowani na swoje pozycje. Rozległ się pierwszy gwizdek sędziego.. zaczęło się! Od razu rzuciłem piłkę na skrzydło tam pędem popędził Crusat i wrzucił piłkę w pole karne.. poprzeczka po strzale Bernardello! Obrońcy gości patrzyli z niedowierzaniem.. o mało nie stracili bramki po pierwszej akcji meczu. To tylko jeszcze bardziej nas podniosło na duchu. Stosowaliśmy już na obrońcach. Wiadome było, że długo przeciwnicy tego nie wytrzymają. I w końcu padł gol! W 8' minucie dopadłem do piłki, podbiegłem parę metrów i zauważyłem wbiegającego w pole karne Bernardello. Podałem do niego prostopadle, a te po fatalnej interwencji obrońcy zdobył bramkę. GOL! 1:0!

(http://img600.imageshack.us/img600/5711/atleticoh.jpg) (http://img600.imageshack.us/i/atleticoh.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=I2Hzh3SA6Ls

Co prawda asysty mi nie uznano, ale nie to jest teraz najważniejsze! Stadion szalał, kibice wprost chcieli wejść na boisko! Niesamowita atmosfera. Ani nam w myśli na tym poprzestawać. Atakowaliśmy dalej, Atletico nie nadążało się bronić toteż kolejna bramka padła... w 16' minucie! Tym razem asystowałem pełną gębą. Biegłem linią pola karnego po czym podałem do niekrytego Miguela Nieto, a on już tylko dopełnił formalności strzelając bramkę. GOL! 2:0! Atletico na kolanach!

(http://img403.imageshack.us/img403/7592/atletico2j.jpg) (http://img403.imageshack.us/i/atletico2j.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=thoFLvy_F5w

Niesamowite! Jest dopiero kwadrans gry, a już zdeklasowaliśmy gości ze stolicy! Obrońcy tytułu Ligi Europejskiej leżą u stóp nikomu nieznanej Almerii! Żeby to było wszystko, teraz uspokoiliśmy nieco grę, próbowaliśmy uspokoić grę i zadać zabójczy cios i... udało się to nam 9 minut potem! W 25' minucie piłkę przejął M'bami. Zauważył, że jestem niekryty i zagrał mi prostopadłą piłkę, a ja już tylko dopełniłem formalności.. GOL! 3:0! Moja 4 bramka w sezonie!

(http://img844.imageshack.us/img844/7305/atletico3.jpg) (http://img844.imageshack.us/i/atletico3.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=uuJuqQgWICY

Tą bramkę zadedykowałem trenerowi Lillo, wszyscy się o niego martwimy, ale wypełniamy też jego polecenia. Jak na razie wygrywamy, obyśmy tego nie roztrwonili.. Na szczęście wynik do przerwy nie uległ zmianie, pewnie wygrywaliśmy 3:0. Widziałem jak ze spuszczonymi głowami no szatni idą Forlan i Aguero. W sumie aż się uśmiechnąłem, nie często można spuścić baty takiej firmie jak Atletico. Trener Frederic bardzo pochwalił naszą grę, kazał nam teraz grać spokojnie, podawać dokładnie, innymi słowy nie przemęczać się. Wyszliśmy zmotywowani na drugą część spotkania. Rozpoczęło się. Teraz przeciwnicy już nie tak łatwo pozwalali przejść chociaż pod swoją 16-stke. Na szczęście my też nie wpuszczaliśmy ich pod swoje pole karne. W 68' minucie sędzia techniczny podniósł tablicę. Miałem zejść za Fabiana Vargasa. Zostałem pożegnany gorącymi brawami. Czułem się wspaniale. Założyłem dres i usiadłem na ławkę.

68' - Zmiana: Fabian Vargas

Do końca wynik nie uległ już zmianie. Pewnie wygraliśmy 3:0! Trener Lillo pewnie jest z nas dumny!

(http://img51.imageshack.us/img51/6265/atletico4.png) (http://img51.imageshack.us/i/atletico4.png/)
8' Bernardello (Almeria)
16' Miguel Nieto (Almeria)
25' Tuncay Bujo (Almeria)

(http://img72.imageshack.us/img72/5230/atletico5.jpg) (http://img72.imageshack.us/i/atletico5.jpg/)
(http://img831.imageshack.us/img831/689/atletico6.jpg) (http://img831.imageshack.us/i/atletico6.jpg/)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: ★Blue Boy★ w Styczeń 19, 2011, 15:49:00
BRAWO BRAWO ALMERIA W SKŁADZIE Z BUJO SZALEJE! DOBRZE ŻE NIE STRACILIŚCIE BRAMKI PO TWOJEJ ZMIANIE BO PRAWIE ZAWSZE TAK BYLO. GRATULUJE BRAMKI!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Styczeń 19, 2011, 16:50:46
Ooo Valencia 8   :o Dobry mecz ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: karata96 w Styczeń 19, 2011, 17:10:23
Gratuluje wygrania z Atletico wreszcie w pierwszym składzie
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: RoGalos w Styczeń 19, 2011, 17:27:46
Coś Cię nisko ocenili pomimo dobrego meczu
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: Real_Leon w Styczeń 19, 2011, 18:29:06
Brawo, brawo, brawo !!!!
Mam pytanie... czy po sezonie planujesz zmiane klubu ?
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Styczeń 19, 2011, 18:55:19
Obrońcy Ligi Europejskiej? :D
Raczej tytułu LE,
Nie napisałeś na, którym miejscu jest Atletico,
A z Malagą przecież nie przegraliście :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Styczeń 21, 2011, 00:36:47
No ładnie się rozprawiliście z Atletico. Gratuluję zdobycia bramki.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: CJKarl w Styczeń 21, 2011, 10:10:11
Gratuluje pewnego zwycięstwa i dobrego meczu w twoim wykonaniu.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Styczeń 21, 2011, 21:49:56
Czekam na następny odcinek :).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Styczeń 22, 2011, 14:57:36
Mam nadzieję, że trener wyzdrowieje, bo zawał to nie przelewki.

Rozegrałeś piękne spotkanie. Gdyby nie ten cholerny obrońca przy pierwszym golu, to byś miał 2 asysty. Twój gol też bardzo piękny, ładnie wyszedłeś na pozycję. Szkoda, że gnojki dali Ci tak niską ocene za ten mecz. Dobrze, że dogoniłeś ich w lidze po bezpośrednim meczu :)

Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Styczeń 26, 2011, 17:40:56
szkoda, że już zrezygnowałeś. :P
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Styczeń 26, 2011, 17:42:17
szkoda, że już zrezygnowałeś. :P
Buja na jakimś obozie jest :D miało go nie być tydzień chyba, coś tak pisał.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Styczeń 30, 2011, 16:03:46
Buja na jakimś obozie jest :D miało go nie być tydzień chyba, coś tak pisał.

Tak pisałem i już jestem, napiszę coś w najbliższym czasie. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Styczeń 30, 2011, 16:31:35
Tak pisałem i już jestem, napiszę coś w najbliższym czasie. ;)

To czekamy, na dalsze losy Buja.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Luty 02, 2011, 17:38:53
Przepraszam z góry wszystkich czytelników za tak długą nieobecność i nie opisywanie poczynań w BAL, ale musicie jeszcze trochę poczekać, przynajmniej do 7 lutego, gdyż odinstalowałem PES-a, a zapomniałem, że pożyczyłem koledze płytkę.. ale za to zapewniam, że jak już zacznę to będzie ciekawie.

Tu taka mała zapowiedź co przed wami. Miłego oglądania ;)

http://www.youtube.com/watch?v=U4bfunvt2tE

A to dla łowców autografów ;)

(http://img130.imageshack.us/img130/4681/autograf.png) (http://img130.imageshack.us/i/autograf.png/)

Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Atletico u stóp Almerii!
Wiadomość wysłana przez: TekU w Luty 02, 2011, 17:41:06
Czekam na Gole Buja


Daj Autograf :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Zapowiedź tego co przed wami!!!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Luty 02, 2011, 21:10:57
no to się zapowiada ciekawie jednak najciekawiej chyba mecz z Realem :D
Strzel im gola to usłyszy o Ciebie cały świat jeżeli to będzie jeszcze zwycięsko gol :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Zapowiedź tego co przed wami!!!
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Luty 02, 2011, 21:59:37
no to się zapowiada ciekawie jednak najciekawiej chyba mecz z Realem :D
Strzel im gola to usłyszy o Ciebie cały świat jeżeli to będzie jeszcze zwycięsko gol :D

Spoko filmik. Popieram Mastera. Wtedy byłbyś rozchwytywany :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Zapowiedź tego co przed wami!!!
Wiadomość wysłana przez: Daro. w Luty 03, 2011, 13:04:10
No czekamy z niecierpliwością na nowe newsy z życia Tuncaya. :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Zapowiedź tego co przed wami!!!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Luty 03, 2011, 17:49:28
Nie mogłem wytrzymać do 7 lutego, co prawda nie ma tu meczu, ale jest coś o trenerze Lillo i nie tylko ;).

Po chwili radości z tak okazałego zwycięstwa nad Atletico przyszła niestety pora na zmartwienia. Trener Lillo leży w szpitalu, a ja nie wiem nic na temat jego zdrowia.. być może Almerię obejmie nowy szkoleniowiec. Może nie zawsze było między nami ok, ale to jemu zawdzięczam, że tu teraz jestem i gram zawodowo w piłkę, można powiedzieć, że jest "ojcem" mojego sukcesu.. a ja nie wiem nawet w jakim szpitalu leży. Po meczu z Atletico czułem się dobrze, nic mnie nie bolało.. do czasu. W farworze walki na boisku nie odczuwałem zbyt bardzo zmęczenia, dziś odczuwam je z podwojoną siłą. Ledwo wstałem z łóżka tak bolą mnie mięśnie. Cóż.. sukcesy wymagają poświęceń nie mogę nic na to poradzić. W południe zaczął dzwonić telefon, odebrałem go. Był to trener Frederic.

- Cześć Tuncay, tu trener Frederic. Dzwonię bo chciałbym się spytać czy nie chciałbyś wraz z innymi zawodnikami przejść się do szpitala i zobaczyć co z trenerem Lillo?
- Czemu nie. - odpowiedziałem
- Bądź pod siedzibą klubu za 2 godziny, stamtąd przejdziemy się do szpitala.

Po tych słowach trener się ze mną pożegnał. Ja poszedłem się wykąpać i wkrótce byłem w drodze do centrum. Podjechałem na parking. Przy wejściu stała spora grupka piłkarzy. Wszystkich co prawda nie było, ale wiadomo, że nie każdy mógł znaleźć na to spotkanie czas. Przywitałem się z kolegami. Chwilę potem z budynku wyszedł trener Frederic. Ruszyliśmy do szpitala. Miałem okazję przejść się po mieście, nigdy tego nie robiłem. Mój najdłuższy spacer to z mieszkania na stadion, nie znam za bardzo planu miasta i sam nie porywam się na przechadzki. Była wyśmienita pogoda, nie było parnie wiał wiatr.. aż chciało się żyć. Po 10 minutowym spacerze stanęliśmy przed obskurnym budynkiem.. był to almeryjski szpital. Można powiedzieć, że z zewnątrz wyglądał gorzej niż wewnątrz. Panował w nim okropny zapach, nigdy nie lubiłem szpitali. Ruszyliśmy na 2 piętro, bo to tam leżał trener Lillo. Weszliśmy do pokoju, w którym stały 4 łóżka. Przy oknie zauważyliśmy naszego szkoleniowca. Okropnie zmizerniał, miał wory pod oczami i okropnie się pocił. Poza tym był podłączony do wielu urządzeń. Pierwszo przywitał się trener Frederic, a my za nim chórem. Na twarzy trenera pojawił się uśmiech, zaczął opowiadać, że oglądał tu nasz mecz z Atletico i że aż chciało mu się tańczyć z radości, ale nie dał rady. Potem jak to trener zaczął pojedyńczo oceniać naszą grę, mówił, że graliśmy mądrze w obronie i skutecznie w ataku. Nie pominął też mnie. Powiedział, że mecz z Atletico był jak na razie najlepszym w Almerii i że pokazałem jaja. Posiedzieliśmy tak trochę. Gdy mieliśmy się już zbierać trener nas zatrzymał.

- Czekajcie chłopcy! - krzyknął trener Lillo. - Tu.. na dole jest oddział dziecięcy.. dzieci na pewno by się ucieszyły gdybyście je odwiedzili.
- Czemu nie? - odpowiedział trener Frederic. - Chodźcie chłopaki!

Trener Lillo to dobroduszny człowiek, nie zapomina o nikim, a dla nas to czysta przyjemność umilić czas tym dzieciom. Zeszliśmy na dół i weszliśmy do sali dziecięcej. Zaszokował nas nieco ten widok. Wszystkie dzieci leżały w łóżkach, były to głównie dzieci po chemioterapii.. to nie są jakieś błahostki, a nowotwory. Jednak gdy nas zobaczyły od razu rozpromieniły się im twarze. Zaczęły się nas pytać o autografy i różne tego typu sprawy, a my z uśmiechem na ustach spełnialiśmy ich prośby. Tylko jeden chłopczyk leżał i w ogóle się nie odzywał. Postanowiłem podejść i zapytać się go co z nim. Zauważyłem, że na ścianie ma plakaty.. moje plakaty.

Cześć chłopczyku. - powiedziałem z uśmiechem. - Czy coś ci dolega, że nie bawisz się razem z nami?

Chłopiec spojrzał na mnie jak na ducha, zrobił wielkie oczy.

- Tuncay Bujo? - zapytał bardzo zadziwiony. - czy to na prawdę ty?
- Tak to ja, w pełnej okazałości. Skąd mnie znasz? - zapytałem nieco zmieszany
- Śledzę każdy twój mecz! Grasz najlepiej z Almerii! Mogę autograf?! - powiedział wesoło
- Oczywiście. - powiedziałem biorąc kartkę.
- Bardzo dziękuje! - odpowiedział chłopczyk.

Porozmawiałem z nim chwilę. Dowiedziałem się, że jest chory na nowotwór i nie wie czy dożyje pełnoletności.. to smutne. Powiedział mi też, że ogląda tu w szpitalu każdy mój mecz i że jest kibicem Almerii. Dawno nie widział tak dobrego zawodnika tutaj. Ja próbowałem być skromny, ale jednak na nic się to zdawało. Bardzo zaciekawił mnie ten chłopiec. Miał na imię Juan. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy.. minęło sporo czasu, mieliśmy już iść.

- Juan, musimy już niestety iść. - powiedziałem zasmucony.
- No nic.. szkoda.. Tuncay! - krzyknął chłopiec.
- Tak?
- Strzel gola Realowi.

Nieco mnie tym zaszokował.. jak mam tego dokonać? Z uśmiechem odpowiedziałem, że się o to postaram po czym ruszyłem z drużyną w drogę powrotną.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: TekU w Luty 03, 2011, 18:10:28
Jak zawsze super odcinek
Ej ty Juan skąd masz plakaty Tuncaya ja też chce  ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Luty 03, 2011, 18:14:58
widać ten chłopiec ma ten sam pomysł co ja z tym golem strzelonym Realowi :D więc zrób b to dla nas :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: TekU w Luty 03, 2011, 18:16:13
Bujo mam takie pytanie jak tam kadra?
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Luty 03, 2011, 18:23:52
Aż mi łezka się zakręciła w oku  :'( Naprawdę masz wielkie serducho i za to masz mój szacunek :)

Pewnie niejeden "gwiazdor" olałby takie spotkanie, albo kazałby sobie zapłacić (nawet za autograf).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: Ronaldo7Nani w Luty 04, 2011, 10:20:49
Super kariera  :)  Każdy super odcinek  ;D

Zapraszam do siebie ! :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: GrubSon w Luty 04, 2011, 13:38:58
Aż mi łezka się zakręciła w oku  :'( Naprawdę masz wielkie serducho i za to masz mój szacunek :)

Pewnie niejeden "gwiazdor" olałby takie spotkanie, albo kazałby sobie zapłacić (nawet za autograf).
Prawda , niektórzy się za takie gwiazdy uważają że szkoda gadać.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Luty 06, 2011, 16:02:21
Piękna sprawa, strzel gola Realowi. Świetny filmik, czekam na mecze.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: Real_Leon w Luty 08, 2011, 19:01:12
czekam mocno, mocno, mocno na następny odcinek :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Luty 10, 2011, 22:33:12
No pisz dalej :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: SasukeKamil w Luty 11, 2011, 19:37:20
Fajna kariera. Zdecydowanie jedna z lepszych na forum. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: BaKuSManUtd w Luty 16, 2011, 11:40:42
Czekamy... na dalsze losy Tuncaya
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: Real_Leon w Luty 28, 2011, 17:32:50
nie wiecie co się dzieje z Bujo ?... zawiesił kariere ?
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Luty 28, 2011, 18:31:02
nie wiecie co się dzieje z Bujo ?... zawiesił kariere ?
jak kuurwa jego mać nie pisze to chyba zawiesił nie ?
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Luty 28, 2011, 19:00:52
jak kuurwa jego mać nie pisze to chyba zawiesił nie ?
MC co ty taki agresywny? :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Luty 28, 2011, 20:08:42
Już napiszę, przepraszam za tak długą nieobecność, ale pożyczyłem PES-a koledze, a sam go z kompa usunąłem bo mi się coś zj**ało i nie mogłem wczytać save'ów i nie mogłem zrobić reinstalki bo płyty nie miałem :). Ale na szczęście po 3 tygodniach już mam i wznawiam pisanie ;). Może napisze coś jeszcze dziś lub jutro.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: Real_Leon w Luty 28, 2011, 20:53:38
jak kuurwa jego mać nie pisze to chyba zawiesił nie ?

to nie miejsce na takie gadki więc trochę kultury ziomek ;p
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Wizyta w szpitalu.
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Marzec 03, 2011, 14:25:01
Stan trenera Lillo poprawia się, ale ze szpitala wyjdzie najwcześniej za tydzień. Choć wyglądało to strasznie i wszyscy obawialiśmy się co stanie się z naszym trenerem okazało się, że ten zawał nie był taki straszny. Może to dziwnie brzmi, bo to jednak zawał, ale na prawdę lekarze rokują, że życiu trenera nie zagraża żadne niebezpieczeństwo i wraca powoli do zdrowia.. Długo myślałem o Juanie, było mi strasznie go żal. Chłopak jest wiernym fanem Almerii, a nie może pójść nawet na jej mecz.. i jest to mój zagorzały kibic. Nie sądziłem, że kiedyś będę czyimś idolem, sam miałem w pokoju od groma plakatów Leo Messiego, ale nie myślałem, że kiedykolwiek dostąpię takich laurów. Myślałem też o meczu z Realem.. w końcu to już za tydzień, będzie bardzo trudno wygrać z Królewskimi, nawet jeżeli gramy u siebie. Trudno będzie nam zatrzymać Ronaldo i spółkę przed dojściem do naszej bramki.. oby się nam udało. W sumie zremisowaliśmy z dumą Katalonii więc z Realem też będziemy próbowali coś ugrać. Jednak trzeba żyć tym co jest tu i teraz, a gramy przecież już w niedzielę z Osasuną. Nie jest to co prawda drużyna maści Barcelony, czy Realu, ale nie należy jej lekceważyć. Jeżeli chcemy walczyć o najwyższe cele nie możemy z nimi stracić punktów. Mam nadzieję, że niesieni dopingiem naszych kibiców na własnym stadionie wygramy ten mecz. Jesteśmy podbudowani po meczu z Atletico, roznieśliśmy ich, to prawda, ale czy nie był to chwilowy przebłysk? Czy potrafimy tak zagrać z każdym? Oby tak. Mam nadzieję, że będę miał od teraz więcej szans na grę. Póki co trenuje z nami trener Frederic, dziwne jest to, że mieliśmy tylko wczoraj rozruch przedmeczowy, a przez cały tydzień nie trenowaliśmy. Powiedział nam co prawda, że należy się nam odpoczynek po meczu z Atletico, ale boję się żebyśmy nie dostali zadyszki z Osasuną..

Nadeszła niedziela, całkiem jak na Hiszpanię chłodne popołudnie. Przyszedłem na stadion o 15, o 16 zaczyna się mecz. Ździwiło mnie trochę to, że na stadionie było malutko kibiców, cóż.. może nie po prostu nie chciało się im iść na mecz z 13. zespołem Primera Division. Wszedłem do szatni, a za mną jeszcze paru zawodników. Zacząłem przebierać się w sprzęt. Wszyscy byli w dobrych nastrojach. Byliśmy faworytami tego spotkania i wygraliśmy ostatnio 3:0 z Atletico. Szczęście kolegów udzieliło się i mi, chciałem jak najszybciej wyjść na boisko i zacząć grać. Wkrótce pojawił się trener Frederic.

- Witam panowie, jak samopoczucie?
- Bardzo dobre! - krzyknęli wszyscy chórem.

Trener chyba jednak wiedział co robi odwołując wszystkie treningi w tygodniu, chciał abyśmy byli świeży na mecz. Udało mu się. Wszyscy byli wypoczęci w 100% i gotowi do gry. Trener podszedł do tablicy i zaczął rysować kółka symbolizujące zawodników i omawiać kto gdzie gra i co ma robić. Doszedł do środka pola.

- Tuncay!
- Tak? - spytałem.
- Środek pomocy! Masz rozprowadzać piłki na skrzydła i wychodzić do gry obrońcom. Próbuj uderzać jak masz miejsce.

Wysłuchałem pilnie instrukcji trenera. Potem przekazał je napastnikom i wygonił nas na rozgrzewkę. Wyszliśmy na boisko.. trybuny nie były pełne tak jak zawsze.. widać było puste miejsca. Czyżby kibice odpuścili sobie ten mecz z powodu pogody? Jest raptem 10 stopni i już im za zimno? No cóż.. trzeba chyba to uszanować, w końcu to Hiszpania. Przystąpiliśmy do ćwiczeń, ja głównie dorzucałem piłki na głowę dla napastników. Po tym i innych zajęciach ruszyliśmy w stronę ławki.

Staliśmy już ustawieni na swoich pozycjach. Zaczynaliśmy my. Rozległ się pierwszy gwizdek. Ruszyliśmy do boju. Od razu zagrano do mnie, w mgnieniu oka doskoczyło do mnie 3 piłkarzy gości, na szczęście zdążyłem podać piłkę koledze. Pierwszy kwadrans staraliśmy się wyczuć przeciwnika, podawaliśmy do siebie mozolnie, czasem zrobiliśmy zwód i znowu rozegranie piłki. Wreszcie przeprowadziliśmy bramkową akcję. Była to 18' minuta meczu. Zszedłem na skrzydło, dostałem podanie od Crusata, podbiegłem kawałek skrzydłem po czym zobaczyłem wbiegającego w pole karne Goitoma. Zagrałem prostopadle obok obrońców, a on na raty zamienił podanie na bramkę. GOL! 1:0 dla nas!

(http://img402.imageshack.us/img402/3810/26672151.jpg) (http://img402.imageshack.us/i/26672151.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=7ptpnPiCdPs

Podbudowani golem dalej oblężaliśmy bramkę gości. Niestety bez skutku, do przerwy prowadziliśmy 1:0. Jednak jeżeli chcemy wygrać musimy dorzucić co najmniej jeszcze jedną bramkę. Osasuna na pewno będzie grać lepiej po przerwie. Trener Frederic pochwalił naszą dotychczasową grę i powiedział abyśmy teraz starali się zmęczyć przeciwnika grając dokładnymi podaniami i nie dając przejąć futbolówki. Ruszyliśmy zmotywowani na drugą część spotkania.

Rozpoczęła Osasuna. Od razu wyprowadzili bardzo groźną akcję, na szczęście bramkarz był na posterunku. O dziwo bardzo szybko zadaliśmy drugi cios, w 55' minucie dostałem piłkę ze skrzydła i zauważyłem ponownie wbiegającego w pole karne Goitoma. Zagrałem do niego piłkę, a ten ponownie na raty pokonał bramkarza gości. GOL! 2:0!

(http://img87.imageshack.us/img87/6234/38768437.jpg) (http://img87.imageshack.us/i/38768437.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=4d5NNXx9748

Po tym golu Osasuna jakby się załamała.. nie atakowała już prawie w ogóle. Próbowała bardziej dowieźć tylko 2-bramkową porażkę do końca. W 73' minucie sędzia techniczny uniósł tablicę. Miałem zejść z boiska, na moje miejsce wszedł M'bami. Zostałem pożegnany gromkimi oklaskami.

(http://img580.imageshack.us/img580/6646/66339466.jpg) (http://img580.imageshack.us/i/66339466.jpg/)

73' - Zmiana: M'bami

Resztę spotkania obejrzałem z ławki rezerwowych. Wynik nie uległ już zmianie i zasłużenie wygraliśmy ten mecz 2:0!

(http://img812.imageshack.us/img812/3647/12039214.png) (http://img812.imageshack.us/i/12039214.png/)
Goitom 18' 55' (Almeria)

(http://img3.imageshack.us/img3/3151/67667725.jpg) (http://img3.imageshack.us/i/67667725.jpg/)
(http://img851.imageshack.us/img851/9497/47194527.jpg) (http://img851.imageshack.us/i/47194527.jpg/)

Gazeta Marca oceniła mnie w tym meczu wraz z Henokiem Goitomem na 7.5 co było najlepszą oceną wśród wszystkich zawodników!

(http://img219.imageshack.us/img219/3634/81567483.jpg) (http://img219.imageshack.us/i/81567483.jpg/)

Po tym spotkaniu awansowaliśmy na 4. miejsce w tabeli, które jest najwyższym w historii klubu.. coś niesamowitego.

(http://img3.imageshack.us/img3/1926/92083139.jpg) (http://img3.imageshack.us/i/92083139.jpg/)

Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Marzec 03, 2011, 14:39:08
Ciąg dalszy nastąpił. Zagrasz w następnym meczu z Realem i pokonacie ich (ale będzie ciężko) :) Strzel gola, albo chociaż zrób asystę dla trenera i dla Juana :)

Mecz bardzo dobry w Waszym wykonaniu, chociaż wiem że z Osasuną bardzo trudno się gra. Nie wiem jak jest z systemem gry, ale chyba Ci asyst nie przyznają :( Szkoda tych interwencji bramkarza i strzałów na raty, tak byś miał 2 asysty. Ale dobrze jest, najwyższa ocena na spółę z Goitomem :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Marzec 03, 2011, 15:23:52
już czekam na dalszą część :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: sebav18 w Marzec 03, 2011, 15:27:24
Miło się czytało.... ale się urwało :(
Dawaj mecz z Real'em teraz i opisz go !!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: Real_Leon w Marzec 03, 2011, 16:47:20
jest, JEST, JEEEEEEST ! ! ! Tuncay wraca !... i to w jakim stylu, gratuluje asyst :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Marzec 03, 2011, 17:16:45
Dobry mecz :) Mam tego samego Scor`a :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Marzec 03, 2011, 18:26:56
Witaj Bujo, dobry mecz rozegrałeś przeciwko Osasunie. Szkoda, że Cię trener dość szybko zdjął z boiska bo w końcu mogłeś coś ustrzelić w tym meczu bo w pozycja ofensywnego pomocnika do czegoś zobowiązuje.Jeżeli Almeria zagra w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie to będzie wielka sensacja ale na razie nie ma o czym mówić bo ciężko Ci będzie pociągnąć cały sezon ten klub. Masz zamiar spędzić więcej czasu w tym klubie czy po sezonie planujesz jakieś przenosiny ?:)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Marzec 03, 2011, 19:11:59
Witaj Bujo, dobry mecz rozegrałeś przeciwko Osasunie. Szkoda, że Cię trener dość szybko zdjął z boiska bo w końcu mogłeś coś ustrzelić w tym meczu bo w pozycja ofensywnego pomocnika do czegoś zobowiązuje.Jeżeli Almeria zagra w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie to będzie wielka sensacja ale na razie nie ma o czym mówić bo ciężko Ci będzie pociągnąć cały sezon ten klub. Masz zamiar spędzić więcej czasu w tym klubie czy po sezonie planujesz jakieś przenosiny ?:)

To zależy od propozycji, jest w końcu okienko zimowe za chwilę i być może, ale nie na pewno coś się zmieni :).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Marzec 03, 2011, 19:17:27
To zależy od propozycji, jest w końcu okienko zimowe za chwilę i być może, ale nie na pewno coś się zmieni :).

do Sivasspor`u ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Marzec 03, 2011, 19:21:06
do Sivasspor`u ;D

Niee bez przesady.. :P Poza tym MasterCreati musiałby zrobić patch z ligą turecką tak żeby nie zepsuł mi się save. ;) Ale jak już Tuncay będzie stary to będę prosił Mastera na kolanach aby takowy wykonał gdyż chcę żeby pod koniec kariery Tuncay zagrał gdzieś w Turcji i być może będzie to właśnie Sivasspor ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Marzec 03, 2011, 19:27:28
Niee bez przesady.. :P Poza tym MasterCreati musiałby zrobić patch z ligą turecką tak żeby nie zepsuł mi się save. ;) Ale jak już Tuncay będzie stary to będę prosił Mastera na kolanach aby takowy wykonał gdyż chcę żeby pod koniec kariery Tuncay zagrał gdzieś w Turcji i być może będzie to właśnie Sivasspor ;).

;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Marzec 04, 2011, 18:34:03
Wróciłeś w wielkim stylu, 1 asysta po przy drugim golu to miałbyś ale napastnik strzelał na raty więc nie masz.

No cóż teraz Real trzeba ten mecz wygrać.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Marzec 06, 2011, 19:48:37
Przepraszam, że tak "późno" ale dziś cały dzień po mieście jeździłem szukać korków :D. Ale miało być dziś to jest ;). Zapraszam do lektury.

Nadszedł ten dzień... Mecz z Realem u siebie/ Szczerze mówiąc nie denerwowałem się tak przed żadnym dotychczasowym spotkaniem. Co prawda graliśmy z Barceloną i odnieśliśmy wielki sukces bo mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Jednak wtedy nikt nie widział w nas potencjału. Teraz gdy jesteśmy wysoko w tabeli oczekuje się od nas walki z najlepszymi. Real jest jednym z najlepszych klubów na świecie, jednak myślę, że ciut gorszym od Blaugrany. Nie sprawia to jednak, że możemy się czuć pewnie i lekceważyć rywala. Od samego rana oglądałem mecze Realu, oraz szukałem o nich informacji. Byłem niezwykle spięty. Nagle przeglądając jedną ze stron dostałem ogromnej ulgi... zobaczyłem nagłówek: "Cristiano Ronaldo kontuzjowany(...)". To poważne osłabienie dla Królewskich. Bo kto inny jak nie Ronaldo miałby wykańczać akcje Realu? Mimo to będzie arcytrudno. Ponadto nie gramy na swoim boisku. Dziś rano dostałem telefon iż zarząd ze względu na duże zainteresowanie meczem zadecydował, że odbędzie się on w Maladze. Z jednej strony to dobrze, bo będzie nas dopingować kilkadziesiąt tysięcy kibiców, z drugiej strony nie znamy murawy i piłka może się wszelako zachowywać. Jest  jeszcze jedna dobra wiadomość - ze szpitala wyszedł trener Lillo i będzie on obecny na naszym meczu. Krzątałem się po pustym mieszkaniu bez celu czekając na godzinę 18. gdyż wtedy wyjeżdżamy do Malagi.

Wreszcie nadszedł czas... pojechałem na stadion Zobaczyłem nasz klubowy autokar. Naokoło niego zebrało się mnóstwo kibiców. Gdy tylko mnie zobaczyli zaczęli skandować moje nazwisko... bardzo podbudowało mnie to widowisko kibice są z nami całym sercem i duszą, nie możemy ich zawieść. Entuzjastycznie przybiłem wszystkim piątki po czym wsiadłem do pojazdu. Reagowali też na innych zawodników.

- Kur*a co się dzieje dzisiaj, papież przyjechał? - powiedział Corona. Wszyscy wybuchli śmiechem.

Niedługo potem ruszyliśmy, a za sobą usłyszeliśmy entuzjastyczne okrzyki "Almeria! Almeria!"

Po półtorej godzinie byliśmy na miejscu. Po drodze zostaliśmy obrzuceni kamieniami przez kibiców Realu... było to chamskie zachowanie z ich strony, na szczęście nikomu nie stała się krzywda. Co prawda poszły 3 szyby, ale nie to jest najważniejsze. W mieście na stadion odeskortowała nas policja, Gdy podjechaliśmy pod stadion zobaczyliśmy istne pobojowisko... podobno niedługo przed naszym przyjazdem odbyła się "ustawka" pomiędzy naszymi kibicami, a kibicami "Królewskich".. cóż, na boisku musimy również walczyć tak zacięcie. Weszliśmy na stadion i skierowaliśmy się do szatni. Sprawiło nam to sporo problemów, gdyż przed wejściem stało mnóstwo naszych sympatyków z prośbą o autografy. Usiedliśmy na ławkach. Znów ogarnęła nas trema.. te kamienie, to co się działo przed stadionem.. niesamowity nastrój. Za chwilę pojawił się trener Lillo.

- No panowie, co mam powiedzieć... gramy dziś najważniejszy mecz w rundzie. Dajcie z siebie wszystko.
- Tak jest! - odpowiedzieliśmy chórem.

Trener podszedł do tablicy. Zaczął wymieniać skład. Mimo iż rozegrałem ostatnio dobre spotkania to nie mogłem być pewien pozycji w pierwszej jedenastce. Na szczęście zaczynam od początku. Potem dostaliśmy instrukcję dotyczące rywali. Mamy kryć krótko każdego zawodnika, co wydaję mi się graniczące z cudem przy graczach maści np. Kaki. Nic więcej nie powiedział, wygonił nas na rozgrzewkę. Z szatni wychodziłem ostatni. Usłyszałem dźwięk telefonu. Podszedłem do mojego miejsca i wyjąłem z torby telefon.

- Halo?
- Powodzenia Tuncay!
- Halo.. Cathrina to ty?!

Rozłączyła się... przez chwilę stałem zadziwiony po czym poszedłem na murawę. Gdy wyszedłem z tunelu zaszokował mnie widok trybun.. dwie wspaniałe oprawy.. nasza i kibiców Realu.. cały stadion świecił! Race odpaloną trzymał chyba każdy kibic!

Staliśmy już ustawieni na swoich pozycjach. Zaczynaliśmy, ja i M'bami staliśmy na środku boiska. Rozległ się pierwszy gwizdek.. miałem nogi jak z waty, nie wierzyłem, że to wszystko dzieję się na prawdę.. ja mały chłopak z Turcji tutaj! Mecz z Realem! Pierwsze 10 minut to kopanina z obu stron.. i co najwspanialsze na naszą korzyść! To przyszło zupełnie niespodziewanie! Piłkę w pole karne zagrał chyba M'bami, jakimś cudem trafiła ona pod moje nogi.. znalazłem się sam na sam z Casillasem.. uderzyłem na oślep.. usłyszałem radość kibiców! GOL! 1:0! Almeria prowadzi z wielkim Realem!
Byłem w tej chwili najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! Była to 10' minuta!

(http://img849.imageshack.us/img849/9463/76637193.jpg) (http://img849.imageshack.us/i/76637193.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=rWZQw8vynYk

Na stadionie zapanowała niesamowita wrzawa! Kibice Realu ucichli w jednej chwili! Real u stóp Almerii! Ale radość nie może trwać wiecznie. Real napierał niemiłosiernie na naszą bramkę, bardzo trudno było ich zatrzymać, gdy zostawiło się choć jednego zawodnika samego potrafił on przeprowadzić bardzo groźny atak na naszą bramkę. Mimo to znów los dał nam dar! Była to 37' minuta z autu rzucał w pole karne M'bami, piłka przelobowała Carvalho i trafiła pod nogi Kaki, ten zagapił się i stracił ją na rzecz Bernardello, który popisał się pięknym strzałem w samo okienko! GOL! 2:0 dla Almerii!

(http://img716.imageshack.us/img716/979/78779757.jpg) (http://img716.imageshack.us/i/78779757.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=9gJTbWuX6uU

Do przerwy Realowi nie udało się strzelić żadnego gola toteż do szatni schodziliśmy w niesamowitych nastrojach! Trener jednak kazał nam ostudzić głowy, ponieważ czeka nas jeszcze druga połowa. Kazał nam teraz grać uważnie w obronie i wyprowadzać ewentualnie kontrataki. Zmotywowani wyszliśmy na drugą części spotkania.

Zaczynał Real, od razu wyprowadził groźny atak, na szczęście minimalnie przestrzelił Di Maria. Gra nie kleiła się już nam tak dobrze jak w pierwszej połowie, Królewscy przejęli inicjatywę.. zaowocowało to w 54' minucie kiedy to po niefortunnych interwencjach obrońców i złym ustawieniu na linii bramkowej Ortiza padł gol strzelony przez Kakę.. 2:1.

(http://img851.imageshack.us/img851/7496/72031390.jpg) (http://img851.imageshack.us/i/72031390.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=CPCxMB0nbtM

Cóż, padła bramka, trzeba grać dalej.. niestety stała się rzecz straszna.. druga bramka w przeciągu 4 minut.. znów niefortunnie interweniował obrońca i znów padł gol dla Realu po strzale Di Marii. Remis! 2:2! W przeciągu 4 minut! Była to 58' minuta..

(http://img846.imageshack.us/img846/9959/35214180.jpg) (http://img846.imageshack.us/i/35214180.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=H1S-6ceNaDU

Byliśmy na siebie wściekli. Muszę przyznać, że zrugałem naszych obrońców.. ale to przez emocje.. w meczu takiej wag każdego ponosi. Teraz gra się wyrównała, i Real i my stwarzaliśmy sytuacje. Nie pograłem jeszcze długo.. w 64' minucie sędzia techniczny uniósł w górę tablicę.. miałem zejść, na moje miejsce na boisku zameldował się Fabian Vargas. Była to 64' minuta.

64' Zmiana: Fabian Vargas

Siedziałem na ławce jak na szpilkach.. obyśmy jeszcze tego meczu nie przegrali.. mimo nerwów kibice obu ekip bawili się w najlepsze.. Na szczęście ten horror dobiegł końca.. 2:2.. już wiemy jak zremisować wygrany mecz. Wszyscy schodzili do szatni ze spuszczonymi głowami. Trener nieco zaskoczył nas w szatni.

- Zagraliście dobry mecz panowie! - powiedział.

Poszedłem pod prysznic, potem przebrałem się w cywilne ciuchy i ze sprzętem udałem się do autokaru.. ruszyliśmy w drogę powrotną do Almerii.

(http://img11.imageshack.us/img11/6493/44775318.png) (http://img11.imageshack.us/i/44775318.png/)
Tuncay Bujo 10' (Almeria)      Kaka 54' (Real)
Bernardello 37' (Almeria)            Di Maria 58' (Real)


(http://img141.imageshack.us/img141/677/46161599.jpg) (http://img141.imageshack.us/i/46161599.jpg/)
(http://img810.imageshack.us/img810/5260/93285683.jpg) (http://img810.imageshack.us/i/93285683.jpg/)

(http://img27.imageshack.us/img27/2193/74559991.jpg) (http://img27.imageshack.us/i/74559991.jpg/)

Dostałem wraz z Coroną najlepszą notę z naszej drużyny.. tylko co z tego skoro zremisowaliśmy...

(http://img715.imageshack.us/img715/3945/86946035.jpg) (http://img715.imageshack.us/i/86946035.jpg/)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Długo oczekiwany.. MECZ Z REALEM!
Wiadomość wysłana przez: Krashu w Marzec 06, 2011, 19:51:55
Gratuluje gola, no i remisu z takim rywalem ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Długo oczekiwany.. MECZ Z REALEM!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Marzec 06, 2011, 19:56:06
A było tak pięknie...Zapraszam do mnie.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Długo oczekiwany.. MECZ Z REALEM!
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Marzec 06, 2011, 20:15:17
Zagraliście bardzo dobry mecz, ale wiadomo Real to Real. Wystarczyły 4 minuty i wszystko poszło się... :(

Najważniejsze, że strzeliłeś gola, ale za to pięknie trafił Bernardello. Szkoda tych bramek dla Realu, zwłaszcza tej pierwszej, bo padła po zamieszaniu w polu karnym i była trochę przypadkowa.

Na kibiców Realu proponuję zakupić parę AK-47 :D A tak całkowicie poważnie, tak jak mówisz, było to chamskie zachowanie.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Długo oczekiwany.. MECZ Z REALEM!
Wiadomość wysłana przez: Pawlo17 w Marzec 06, 2011, 20:23:15
No czekałem na ten mecz  :D Dobrze, że remis chociaż gdyby mecz zakończył sie po pierwszej połowie... ;D No szkoda że tak sie nie da  :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Długo oczekiwany.. MECZ Z REALEM!
Wiadomość wysłana przez: TekU w Marzec 06, 2011, 20:24:54
Zajebiście opisane jak zawsze daj autograf ;D. Tą sytuacje z kamieniami skądś znam ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Długo oczekiwany.. MECZ Z REALEM!
Wiadomość wysłana przez: Fala1902 w Marzec 06, 2011, 21:11:16
Bujo musiało Ci się pomylić coś z tymi kibicami Realu. To napewno nie oni rzucali kamieniami.

Przed meczem na Camp Nou to "kibice" Barcelony obrzucali kamieniami autokar Królewskich. Tylko oni zachowują się jak hołota  ;)


Gratuluję udanego meczu przeciwko Realowi i bramki oczywiście ;)   
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Długo oczekiwany.. MECZ Z REALEM!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Marzec 06, 2011, 21:13:47
oo strzeliłeś gola Realowi..gratuluje..remis z takim klubem to nie zła sprawa na pewno to dobry rezultat.
jestem ciekaw czy wam się uda awansować do LM.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Długo oczekiwany.. MECZ Z REALEM!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Marzec 06, 2011, 21:14:19
Bujo musiało Ci się pomylić coś z tymi kibicami Realu. To napewno nie oni rzucali kamieniami.

Przed meczem na Camp Nou to "kibice" Barcelony obrzucali kamieniami autokar Królewskich. Tylko oni zachowują się jak hołota  ;)

Wiem, wiem, ale musiałem dodać jakąś dramaturgię ;) Fanów Realu z góry przepraszam ;).
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Długo oczekiwany.. MECZ Z REALEM!
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Marzec 07, 2011, 00:25:41
No bardzo dobry mecz zagraliście, gratuluję bramki w tym meczu. Szkoda, ze w drugiej części wasza obrona przestała grać.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Długo oczekiwany.. MECZ Z REALEM!
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Marzec 09, 2011, 16:47:03
Ku mojemu ździwieniu media określiły ten wynik dobrym i wręcz przedstawiano nas w superlatywach, Real pozostawał w cieniu.. właściwie można powiedzieć, że traktowano nas jak zwycięzców. Sam zresztą tak to traktuję, bo to wielki sukces. Gdy już ostygły emocje i popatrzyłem na ten mecz z odpowiednim dystansem to uświadomiłem sobie, że wcale nie było tak źle. Oczywiście, straciliśmy 2 bramki w 4 minuty, ale jednak w tym starciu ugraliśmy 1 punkt, który z Królewskimi jest na wagę złota. Po meczu dzwoniła do mnie Cathrina i mówiła żebym się nie martwił bo zagrałem na prawdę dobre spotkanie i akurat ja nie powinienem mieć do siebie pretensji o tą 4-minutową egzekucję. O dziwo gdy wjechaliśmy do Almerii ok. północy ludzie bawili się w najlepsze, głośno śpiewano na widok naszego autokaru. To nas trochę pocieszyło, ponieważ w autokarze panował grobowy nastrój.. nikt się do siebie nie odzywał. Grupka piłkarzy zebrała się nawet i poszła się bawić do centrum.. ja nie miałem sił, od razu udałem się do domu żeby spać. Rano włączyłem  telewizor, leciał jakiś magazyn sportowy, w którym przedstawiano nasz mecz jako szlagier kolejki. Porównywano statystyki zespołów, analizowano bramki i sytuacje oraz co najważniejsze - wybierano najlepszych zawodników drużyn. Z Królewskich wybrano Kakę, w sumie to się nie dziwię.. strzelił bramkę i miał udział przy drugiej.. cholernie ciężko było go upilnować w środku pomocy. Z Almerii wybrano.. mnie! Eksperci obecni w studiu uzasadnili swój wybór nie strzeloną przeze mnie bramką, a bardziej postawą na boisku. Bardzo się ucieszyłem, to chyba największe wyróżnienie indywidualne od czasu mojego przybycia do Almerii. Mam dopiero 17 lat na karku, a już jestem doceniany!

Dzień mijał strasznie ślimazarnie.. leżałem przed telewizorem i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Pomyślałem, że przejdę się do szpitala. Juan na pewno się ucieszy, w domu nie mam nic do roboty, a tak przynajmniej zrobię mu przyjemność. Ubrałem się więc szybko i udałem się w stronę centrum. Po drodze w pubach siedzieli jeszcze kibice, widziałem też niektórych tak pijanych, że pozasypiali na ławkach. Dużo sympatyków zaczepiało mnie z prośbą o autograf, rozdałem parę, ale nie sprawiało mi to już takiej przyjemności jak na początku pobytu tutaj. Wkrótce dotarłem do szpitala. Od razu udałem się na pierwsze piętro, oddział dziecięcy. Wszedłem do sali. Juan patrzył przez okno.

- Cześć Juan! - powiedziałem.

Juan odwrócił się, oczy mu się zaświeciły gdy mnie zobaczył.

- Cześć Tuncay! - powiedział podbiegając do mnie i przytulając się. - oglądałem wczoraj twój mecz! Gratuluję bramki.
- Dzięki. - odpowiedziałem z dumą. - Co tam u Ciebie, jak żyjesz?
- Normalnie.. jak to w szpitalu..

Juan jest skromnym chłopcem, nikogo nie chce zamęczać swoją chorobą.. jego rodzice zmarli, połowę życia spędził tu, w szpitalu. Można powiedzieć, że mam bardzo specyficzną więź z tym dzieciakiem. Bardzo mi go żal.. wiem, że moja obecność go uszczęśliwia więc będę starał się przychodzić częściej. Juan jest zagorzałym kibicem Almerii.. nigdy nie był na jej meczu.. w domu panowała bieda, w dodatku ma przecież nowotwór.. nie mogłem tego dłużej trzymać w sobie.

- Juan, możesz wychodzić ze szpitala? - spytałem
- Nie.. muszę mieć prawnego opiekuna a mamusia i tatuś nie żyją..
- Poczekaj tu chwilę. - powiedziałem po czym przebiegłem się na parter. Zobaczyłem pielęgniarkę.

- Halo? Proszę pani?
- Tak? - spytała
- Ja w sprawie chłopca z nowotworem, Juana.
- Tak, tak wiem który.
- Może to głupie pytanie, ale.. czy mógłbym go zabrać ze szpitala na niedzielę?

Pielęgniarka spojrzała na mnie jak nie idiotę.

- Czy pan zdaję sobie sprawę jakie to niebezpieczne? Poza tym potrzebuję zgody prawnych opiekunów.. wie pan, że jego rodzice nie żyją? - spytała chłodno.
- Tak wiem, ale ja chcę go stąd zabrać góra na pół dnia! Będzie pod dobrą opieką..
- Nie! Potrzebuję zezwolenia!

Ta pani bardzo mnie zestresowała.. podszedłem bliżej.

- Czy pani sobie zdaję sprawę co to dziecko przeżywa? Siedzi w tym szpitalu całe dnie, może dostać jakiejś depresji! A ja chcę go zabrać na 1 mecz Almerii.. Wie pani ile to dla niego znaczy? Wie pani?!

Pielęgniarka stała przede mną chwilę w milczeniu..

- Dobrze.. ale jeżeli coś się stanie to będzie to wyłącznie pańska wina!

Bardzo się ucieszyłem, podziękowałem pani i pobiegłem na górę do Juana. Powiedział mi, iż myślał, że poszedłem już do domu.

- Juan, z kim gramy kolejny mecz? - spytałem
- Jak to z kim? Z Malagą w pucharze! - powiedział ze ździwieniem.
- Chciałbyś się na niego przejść?

Juanowi ponownie zaświeciły się oczy, przytulił się do mnie wykrzykując "tak, tak, tak!". Niestety musiałem już iść, muszę załatwić formalności związane z biletem itp.

Po drodze zajechałem do siedziby klubu. Rozmawiałem z naszym prezesem o tym, czy Juan nie mógłby siedzieć koło niego, nie chciałbym, aby coś mu się stało wśród kibiców. Prezes wbrew moim oczekiwaniom przystał z chęcią na tą propozycję, ba. Nawet dał mi bilet za darmo! Odnośnie meczu, w niedzielę gramy rewanżowy mecz z Malagą w Copa Del Rey. W Maladze zremisowaliśmy 1:1. Myślę, że przed własną publicznością będzie się nam grało o wiele lepiej. Wystarczy, że bezbramkowo zremisujemy.. nie mogę się doczekać meczu!

Spotkanie rozpoczyna się o godz. 13. Dziś wyjechałem dużo wcześniej, w końcu muszę jeszcze odeskortować Juana na stadion. Podjechałem pod szpital. Juan czekał już w poczekalni szpitalnej. Ruszyliśmy. Widziałem jakie podniecenie zarysowuje się na jego twarzy, dawno już nie był poza szpitalem.. Po niedługiej podróży podjechaliśmy pod stadion. Zareagował on na niego tak jak ja gdy pierwszy raz tu przyjechałem. Przeszliśmy się po schodach. Na najwyższym piętrze stał ochroniarz, to właśnie on sprawdzał bilety na specjalną trybunę. Oglądali tam mecz wszyscy "ważni" Almerii. Nie musiałem okazywać biletu, ochroniarz wpuścił mnie "po znajomości". Zobaczyłem prezesa. Przywitałem się i odstawiłem Juana, a sam ruszyłem do szatni. No i to co zwykle.. przebrałem się i oczekiwałem, a właściwie oczekiwaliśmy na trenera. Wkrótce się pojawił. Objaśnił nam skład na dzisiejsze spotkanie. Nie byłem pewien czy zagram od początku, ponieważ trener Lillo był zwykły do wystawiania w pucharze graczy rezerwowych.. jednak zaczynam od początku. Trener kazał nam w tym meczu dużo grać piłką i nie przejmować się wynikiem, bo puchar nie jest naszym celem na ten sezon. Po tych instrukcjach wygonił nas na boisko. Przeprowadziliśmy krótką rozgrzewkę, po której byliśmy zlani potem.. słońce niemiłosiernie dziś prażyło..

Staliśmy już ustawieni na murawie. Rozpoczął się mecz. Od początku starałem się wychodzić do piłki i dokładnie dogrywać.. zaowocowało to w już.. w 6 minucie! Zauważyłem Coronę biegnącego szkrzydłem, starałem się wejść między obrońców, udało mi się to, Corona zagrał piłkę na dobieg, bramkarz wychodził do piłki, ale byłem szybszy.. uderzyłem piłkę.. GOL! 1:0!

(http://img600.imageshack.us/img600/2181/79420243.jpg) (http://img600.imageshack.us/i/79420243.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=zwf0bUdnsDs

Teraz Malaga wzięła się w garść.. starała się odbierać nam piłkę już na środku boiska, nie wychodziło jej to za każdym razem, ale czasami tak. Tak nudna gra ciągnęła się aż do 31' minuty kiedy to dostałem podanie od Goitoma ze skrzydła, minąłem obrońcę i holowałem piłkę linią pola karnego. Zobaczyłem napastników w polu karnym, chciałem im zagrać, ale.. piłkę zagrałem nieco za bardzo na słupek, aczkolwiek bardzo silnie i niefortunnie odbiła się ona mu od nogi i wpadła do bramki. GOL! 2:0! Gola uznano jednak za samobójczego

(http://img132.imageshack.us/img132/9633/54919590.jpg) (http://img132.imageshack.us/i/54919590.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=zwf0bUdnsDs

Wynik do końca połowy nie uległ zmianie, wygrywaliśmy na swoim boisku pewnie 2:0 co napawało nas optymizmem przed drugą częścią gry.

Po przerwie staraliśmy się więcej grać piłką, nie dać gościom wyprowadzić ataku i jak najbardziej ich zmęczyć. Wychodziło nam to doskonale, nie pamiętam czy Maladze udało się wymienić więcej niż 3 podania. Wszystko co dobrze szybko się kończy.. w 62' minucie arbiter techniczny uniósł w górę tablicę. Miałem zejść, a wszedł za mnie Fabian Vargas, chyba już mój stały zmiennik.

62' Zmiana: Fabian Vargas

Zostałem pożegnany przez kibiców gromkimi brawami, sam ukłoniłem się w stronę trybuny na której siedział prezes i Juan. Ubrałem dres i usiadłem z innymi rezerwowymi na ławce. Koledzy kontynuowali  to co do tej pory graliśmy, Malaga nawet już nie próbowała atakować na naszą bramkę. Gdy wszyscy myśleli iż mecz zakończy się takim wynikiem, w rogu piłkę ustawił Jacobsen. Wrzucił dokładnie w pole karne, a tam czujnie stał Goitom, który po strzale głową pokonał bramkarza. GOL! 3:0! Była to 83' minuta meczu.

(http://img101.imageshack.us/img101/6352/25867596.jpg) (http://img101.imageshack.us/i/25867596.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=vym3Ve_7feI

Do końca wynik nie uległ już zmianie. W pełni zasłużenie wygraliśmy 3:0! Jednak w kolejnej fazie nie będzie tak łatwo.. bowiem gramy z Barceloną..
Gdy się przebrałem popędziłem na górę stadionu gdzie czekał Juan. Zabrałem go od prezesa i poszliśmy w stronę samochodu. Powiedział, że mecz był wspaniały i że nigdy czegoś lepszego w życiu nie widział. Wzruszyłem się, ale nie chciałem przed nim pękąć.. bez słowa ruszyliśmy w stronę szpitala.

(http://img21.imageshack.us/img21/6346/56198643.png) (http://img21.imageshack.us/i/56198643.png/)
Tuncay Bujo 6' (Almeria)
Samobój 37'
Goitom 83' (Almeria)


(http://img856.imageshack.us/img856/4944/37162268.jpg) (http://img856.imageshack.us/i/37162268.jpg/)
(http://img703.imageshack.us/img703/8458/12605678.jpg) (http://img703.imageshack.us/i/12605678.jpg/)

(http://img854.imageshack.us/img854/991/97489752.jpg) (http://img854.imageshack.us/i/97489752.jpg/)

(http://img151.imageshack.us/img151/5173/31682406.jpg) (http://img151.imageshack.us/i/31682406.jpg/)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Malagą w Copa Del Rey
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Marzec 09, 2011, 17:00:14
masz mały błąd: "ździwieniu" pisze się: "zdziwieniu".
Ale historia jak inne genialna, co tu dużo mówić, geniusz po prostu :D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Malagą w Copa Del Rey
Wiadomość wysłana przez: Przemek112 w Marzec 09, 2011, 17:13:02
Wszystko jak zwykle pięknie opisane.
Gratuluję zwycięstwa 3:0 z dobrym zespołem jak Malaga.
Powodzenia w następnym meczu. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Malagą w Copa Del Rey
Wiadomość wysłana przez: Real_Leon w Marzec 09, 2011, 17:16:10
Wolę Twoją karierę niż nawet moją ukochaną "Pierwszą miłość" haha... godna robota :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Osasuną!
Wiadomość wysłana przez: kamil18kks w Marzec 09, 2011, 17:35:29
Przepraszam, że tak "późno" ale dziś cały dzień po mieście jeździłem szukać korków :D.

i jakie kupiłeś te korki?? :P
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Malagą w Copa Del Rey
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Marzec 09, 2011, 17:43:14
i jakie kupiłeś te korki?? :P

Bez spamu mi tutaj..

EDIT:

Tak, kupiłem ;) Takie łoo ;).

(http://img696.imageshack.us/img696/3412/gbutyadidasf50adizerotr.jpg) (http://img696.imageshack.us/i/gbutyadidasf50adizerotr.jpg/)

Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Malagą w Copa Del Rey
Wiadomość wysłana przez: kamil18kks w Marzec 09, 2011, 17:51:56
sory, chciałem się tylko z ciekawości dowiedzieć

a jeżeli chodzi o karierę to moim zdaniem najlepsza kariera Bal  ;D
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Malagą w Copa Del Rey
Wiadomość wysłana przez: reddevil8911 w Marzec 09, 2011, 18:21:45
Nie on historia jest super, genialnie ją prowadzisz.

Gratuluję kolejnego gola w barwach Almerii, teraz Barca będzie bardzo ciężko ale może ją wyeliminujecie.

PS. Fajne korki, sobie sprawiłeś. ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Malagą w Copa Del Rey
Wiadomość wysłana przez: ESTroyes w Marzec 09, 2011, 18:50:24
muszę Ci przyznać, że masz bardzo dobrą fantazję, co planujesz robić w przyszłości bo w jakiejś redakcji to byś mógł zabłysnąć lub książki pisać. Teraz łatwo nie będzie bo w półfinale zagracie z Barceloną i będzie cholernie ciężko jednak to i tak wielki sukces, że doszliście tak wysoko.
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Malagą w Copa Del Rey
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Marzec 09, 2011, 19:15:24
Jak zwykle ładnie opowiedziany odcinek. Pomysł wyciągnięcia Juana ze szpitale trochę ryzykowny ale szlachetny. Też coś dziecku należy się od życia (nie wiadomo jak długiego).

Mecz z Malagą to był koncert. Dwie Twoje bramki (tylko jedną uznali za samobója) i Goitom postawił kropkę nad i. Teraz czeka Barcelona, ale dacie radę :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Malagą w Copa Del Rey
Wiadomość wysłana przez: jackz w Marzec 10, 2011, 15:06:07
nie no bardzo to ciekawe i fajnie sie czyta! graty strzelania systematycznie goli! i powodzenia w meczu z barca w copa del rey! oby ty i almeria to wygrali!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Malagą w Copa Del Rey
Wiadomość wysłana przez: Bujo w Marzec 18, 2011, 17:01:01
Juan nie mógł mi się nadziękować, że zabrałem go na ten mecz. W sumie się mu nie dziwię, chłopak nie ma nic od życia, nie wiadomo nawet jak długiego. W pewnym stopniu jest on mną za czasów gdy mieszkałem jeszcze z tatą w Stambule. Też za często nie wychodziłem gdzieś indziej niż do szkoły. To był ponury rozdział mojego życia.. oczywiście nie mam raka. Aczkolwiek sytuacja jest podobna. Nie mówię, że Turcja to zły kraj, wręcz przeciwnie, wielu ludzi jest bardzo tolerancyjnych.. na przykład nasze sąsiedztwo. Obok nas mieszkała, ba. Nadal mieszka rodzina Remy'ch. Byli to bardzo ciepli ludzie, nie obchodziła ich nasza wiara. Chociaż wyznawali islam to nie było dla nich przeszkodą to, że mieszkała obok rodzina w której dziecko jest prawosławne.. poza tym miałem najlepszego przyjaciela. Mojego sąsiada, Teku Remy'ego (pozdro dla Grzeszczaka, teraz TekU). Uwielbialiśmy razem grać w piłkę. Na naszym osiedlu było boisko, przynajmniej tak je nazywaliśmy. Rzadko kto tamtędy chodził. Był to wolny teren pomiędzy posesjami, swoista polana. Oddzielona była murami domów, z jednej strony był trzepak. Był on jedną z bramek. Drugą zaś były dwie wierzby. Całymi dniami graliśmy tam jeden na jednego.. Ach.. to były piękne czasy. Swoją drogą nie wiem co się teraz dzieję z Teku.. od czasu wyjazdu się z nim nie kontaktowałem, ani o niego nie pytałem.. Nie chcę mi się wspominać dawnych czasów.. to bardzo boli. Ubrałem się więc i poszedłem do szpitala.

Wszedłem już na oddział dziecięcy. Juan jak zwykle patrzył w okno. Jak sam mówi jest wtedy w innym świecie. Gra w piłkę, chodzi na mecze, ma dom.. za każdym razem gdy widzę go w oknie to aż robi mi się go żal. Usłyszał najwyraźniej moje kroki. Nie zdążyłem nawet powiedzieć "cześć",  a on wyrwał się już ze słowami:

- Tuncay, Tuncay! W niedzielę jest Gran Derbi!
- Na prawdę? - spytałem
- Tak! Jak myślisz, kto wygra?
- No kto jak nie Barcelona! - odpowiedziałem pewnym głosem.

Dla Juana było to swoiste święto, mimo iż mieszka tu, w Almerii to przeżywa to jak mieszkaniec Barcelony lub Madrytu. Zresztą nie tylko on, żyje tym cała Hiszpania, jak nie świat. Szczerze mówiąc przez natłok meczy ligowych i pucharowych zupełnie zapomniałem o tym spektaklu. Ostatnio Gran Derbi oglądałem z Cathriną w Alicante.. dawno jej nie widziałem.. Na szczęście już za 3 tygodnie koniec rundy i dostajemy miesiąc wolnego i mogę pojechać do Alicante! Juan będzie oglądać mecz tutaj, w szpitalu, ja w tym czasie będę grał mecz z Mallorcą.. szkoda chciałbym zobaczyć jak Barca nokautuje Real.. ale muszę skupić się na spotkaniu z Mallorcą. Gramy u siebie i mamy wielką ochotę zebrać pełną pulę punktową. Nie można jednak lekceważyć 17. klubu w lidze. Los potrafi być przewrotny, nie możemy być niczego pewni. Dziś jesteśmy na szczycie, jutro możemy być na dnie..

***

Nadeszła niedziela, wieczór. Pogoda idealna do gry, 10 stopni i lekki wiatr. To i tak podobno mróz jak na Hiszpanię, ale jak dla mnie to jest dziś super. Przez okno widziałem grupkę kibiców idących na stadion skandujących moje nazwisko. Na prawdę jest to wspaniałe uczucie gdy jest się docenianym przez kibiców. Staram się dawać z siebie wszystko w każdym meczu. Fajnie, że mamy tak wiernych kibiców. Koledzy mówią, że takiej atmosfery, jak takiej obecnej na meczach wcześniej nie było. Kibice raczej jedynie oglądali mecze, zbierała się wówczas tylko mała grupka "wariatów" śpiewających i bawiących się w najlepsze. Jeszcze rok temu Almeria ledwo obroniła się przed spadkiem, dziś walczy o najwyższe cele.. kto by pomyślał. Najwięksi eksperci ligi hiszpańskiej skazywali nas na spadek, a tu niespodzianka. Jedno pozostało po staremu.. nadal rządzi Barca i Real. Ale to już naprawdę bardzo odległe marzenia, aby ich rozdzielić. Wziąłem torbę ze sprzętem i udałem się samochodem na stadion. W szatni siedziało już paru zawodników. Niedługo potem wszyscy siedzieli już w dresach i pojawił się trener Lillo. Podszedł do tablicy i magnesami zaczął oznaczać piłkarzy, którzy wyjdą w pierwszej jedenastce. Znów i chyba już regularnie wychodzę jako ofensywny pomocnik. Trener kazał nam atakować od początku i spróbować strzelić bramkę, która ustawi już potem wynik meczu. Po instrukcjach indywidualnych wygonił nas na boisko.

Staliśmy już ustawieni na swoich pozycjach. Rozpoczął się mecz. Z centry Goitom od razu zagrał górną piłkę do Crusata, ten podbiegł parę metrów wyraźnie oczekując aby ktoś wbiegł w pole karne, dobiegłem co siłę do linii 16-stki, Crusat zauważył to i zagrał do mnie, już miałem strzelać, a zza pleców wybiegł mi Goitom i wygarniając mi piłkę z przed nóg oddał piękny strzał w samo okienko.. GOL! 1:0! Była to 1' minuta meczu!

(http://img35.imageshack.us/img35/8783/71048009.jpg) (http://img35.imageshack.us/i/71048009.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=SMG2Zi13zyc

Po tym golu Mallorca widocznie zwątpiła w swoje umiejętności. W końcu zaliczyli fatalny początek. Trudno się z czegoś takiego podnieść. Piłkę zabieraliśmy im już na połowie boiska. Oddałem nawet 2 bardzo groźne strzały, jednak bramkarz gości czubkami palców wybijał je na rzut rożny. Ogólnie gra po tej bramce bardzo się uspokoiła. Usypialiśmy rywali próbując przeprowadzić bramkowy kontratak. Jednak do przerwy utrzymał się wynik 1:0. Przeciwnicy schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami, pewnie przyjechali do Almerii, aby wywieźć choć jeden punkt.. a przegrywają i w dodatku nie przeprowadzili żadnej groźnej sytuacji. W szatni trener Lillo ostrzegł nas przed zmniejszeniem skupienia. Goście na pewno będą chcieli szybko wyrównać po zmianie stron.

Zaczęła się druga część spotkania, zaczynali goście. I rzeczywiście.. pierwsze 5 minut to ataki przeciwników, które zresztą i tak kończyły się na 16-tce. Gdy Mallorca zaczęła nabierać wiary na zmianę losów spotkania, M'bami uruchomił prostopadłym podaniem Juanma Ortiza, ten bez problemu minął obrońcę i mknął sam na sam z bramkarzem. Biegłem równolegle po drugiej stronie boiska. W razie podania wpakowałbym piłkę do pustej bramki, jednak Ortiz sam postanowił zakończyć tą akcję i uderzył celnie obok lewego słupka.. GOL! 2:0! Była to 52' minuta.

(http://img827.imageshack.us/img827/231/81896805.jpg) (http://img827.imageshack.us/i/81896805.jpg/)

http://www.youtube.com/watch?v=XYyugoIE9aU

Po tej bramce Mallorca chyba już nawet nie próbowała nic robić, ustawiła się "autokarem" w polu karnym nie pozwalając nam na groźne sytuacje. Nadeszła 63' minuta. Arbiter techniczny podniósł tablicę. Mam zejść z boiska, a na moje miejsce ma się zameldować Fabian Vargas.

(http://img858.imageshack.us/img858/9201/31552087.jpg) (http://img858.imageshack.us/i/31552087.jpg/)

63' Zmiana: Fabian Vargas

Resztę spotkania obejrzałem siedząc na ławce. Almeria cały czas była w posiadaniu piłki i cały czas atakowała. Niestety każda piłka odbijała się od jakiegoś zawodnika Mallorci i była wybijana jak najdalej. Wynik nie uległ już zmianie i w pełni zasłużenie wygrywamy dziś 2:0

(http://img26.imageshack.us/img26/9873/14389911.png) (http://img26.imageshack.us/i/14389911.png/)
Goitom 1' (Almeria)
Juanma Ortiz 52' (Almeria)

(http://img687.imageshack.us/img687/3302/39248097.jpg) (http://img687.imageshack.us/i/39248097.jpg/)
(http://img839.imageshack.us/img839/8703/13190149.jpg) (http://img839.imageshack.us/i/13190149.jpg/)

(http://img717.imageshack.us/img717/4796/87642669.jpg) (http://img717.imageshack.us/i/87642669.jpg/)

(http://img135.imageshack.us/img135/3931/47020422.jpg) (http://img135.imageshack.us/i/47020422.jpg/)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!
Wiadomość wysłana przez: TekU w Marzec 18, 2011, 17:06:13
Dziękuję za pozdrowienia, Jak zawsze znakomicie opisane, szkoda, że Goiton zabrał ci tą piłkę
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!
Wiadomość wysłana przez: Lewy23 w Marzec 18, 2011, 17:22:53
Jasne, że Barca wygra, wiele radości dajesz Juanowi.
Tym razem nic nie strzeliłeś, ani nie zaliczyłeś asysty, ale to przez tego Goitoma :D
Ciekawe co tam u Cathriny i Remych...
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!
Wiadomość wysłana przez: MasterCreati w Marzec 18, 2011, 17:31:54
Jest szans na to, że doprowadzisz Almeria do LM co było by już wielkim sukcesem, myślę, że powinieneś zostać na trochę dłużej w tym klubie, a jak będzie okazja do kogoś na prawdę mocnego to odejdź. Szkoda, że Goitom strzelił bramkę a nie Ty :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!
Wiadomość wysłana przez: memo w Marzec 18, 2011, 17:40:20
Barcy i Realu raczej nie dogonicie, myślę że powinniście skupić się na obronie 4 miejsca co zdecydowanie nie będzie łatwe - Atletico ma tyle samo pkt co Wy, a potencjał jeszcze wyższy... ale... halo halo - ALMERIA w pierwszej czwórce PD! Czy to możliwe..?:>
Co do meczu to pełna kontrola wydarzeń, piękna bramka Goitoma, oby więcej takich spotkań!
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!
Wiadomość wysłana przez: Real_Leon w Marzec 18, 2011, 18:16:26
heh... Almeria w lidze mistrzów... zastanawiam się jakie będą oferty w zimowym okienku :)... jakie by nie były... NIE ODCHODŹ ! ! !... stajesz się ikoną klubu :)... z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek :)

P.S. Pisz zawsze na końcu kto będzie Waszym kolejnym rywalem :)... POZDRO ! ;]
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!
Wiadomość wysłana przez: Super_Mario w Marzec 18, 2011, 21:19:57
Bardzo piękny mecz z Mallorcą. Pierwsza minuta i już strzał w okienko :) Oby tak dalej i będzie Liga Mistrzów :)

Co do transferu, rób jak uważasz :) Jeśli Almeria nie gra wk*rzająco jak Graafschap, to zostań :)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!
Wiadomość wysłana przez: limax w Marzec 20, 2011, 11:53:15
moim zdanie zostan i ciskaj o wyższe cele ;)
Tytuł: Odp: BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!
Wiadomość wysłana przez: gumiaszek w Kwiecień 07, 2011, 12:29:48
Piszesz dalej ?