47# 16.12.2012„Swoją przyszłość wiąże z Wisłą, ale życie wszystko zweryfikuje”
Z Michałem Szewczykiem porozmawialiśmy dzień po meczu z Podbeskidziem. Młody skrzydłowy powiedział po zakończeniu dyskusji, że był to jego pierwszy tak obszerny wywiad w karierze. Zapraszamy.
Od małego kibicowałeś Wiśle, czy bardziej Ruchowi, w którym grał twój ojciec?Jako dziecko to bardziej Ruch… tata miał tam piękny okres, choć wtedy ciężej się grało i trenowało, bo pieniędzy z piłki nie starczało na życie. Niemniej jednak ja już od małego kochałem futbol i mogłem się w nim realizować, głównie dzięki tacie.
Wisła to twój pierwszy „wielki klub”. Jak oceniasz swój dotychczasowy pobyt tutaj?Najpierw była Młoda Ekstraklasa, czyli dzisiejsze rezerwy. Potem powoli wchodziłem do pierwszego składu. Nie chcę nikogo krytykować, ale za kadencji Roberta Maaskanta praktycznie w ogóle nie grałem. Więcej szans dawał mi pan Moskal, a u aktualnego trenera to jest już po prostu dobrze.
W tym sezonie był taki okres, że przez krótką chwilę stałeś się wyborem numer jeden na prawej stronie pomocy Wisły. Gol z Ruchem i tak dalej.Tak. Premierowe trafienie smakowało niesamowicie, tym bardziej, że zrobiłem to w Chorzowie, gdzie moje nazwisko ze względu na ojca jest jeszcze kojarzone. Co do wyborów trenera, akceptuje je. W jedenastce jest Semir, ale ja prawie co mecz wchodzę z ławki.
Ale chciałbyś na stałe grać w podstawowej jedenastce?No oczywiście. Zacznijmy jednak od tego, że ja w okręgówce oraz w MESIE byłem napastnikiem, To w pierwszej drużynie Wisły „zrobiono” ze mnie pomocnika, a teraz trener stawia mnie na skrzydle. Ale nie narzekam, bo pasuje mi ta pozycja. Mam odpowiednie predyspozycje, by tam występować.
Lecz z pseudonimu „Szewa” musisz zrezygnować?Ja nie wymyśliłem tej ksywy! (śmiech). Przyzwyczaiłem się do niej, lecz za bardzo mi nawet się nie podoba.
Swoją dalszą karierę planujesz rozwijać w Wiśle?Tak. Swoją przyszłość wiąże z Wisłą, ale życie wszystko zweryfikuje. W tym fachu nie można być pewnym tego, gdzie się będzie za rok-dwa.
Jak oceniasz szatnię Wisły?Już niedługo będziemy mieć nowe w Myślenicach (śmiech). Oczywiście wiem, że chodzi i atmosferę. Jest w porządku. Wszyscy są zgrani, ale pewne „mini-grupki” istnieją. Weterani, tacy jak „Głowa” czy bracia Brożek. Młodzi, czyli tam ja i Michałowie (Nalepa, Czekaj, Chrapek – przypis redakcji). Albo na przykład zagraniczni zawodnicy trzymają się razem. Co oczywiście nie znaczy, że się izolują.
Jaki będzie finisz rozgrywek Ekstraklasy w waszym wykonaniu?Marzą się te europejskie puchary. Do tego trzeba ustabilizować formę i na wiosnę spróbować wygrać z Legią czy Lechem.
Masz szansę na karierę niczym Mieczysław Szewczyk?No jasne (śmiech). Tak naprawdę gdybanie nie ma sensu. Ja zajmę się piłką, a reszta powinna przyjść sama.