Portugalczyk ma tylu zwolenników co przeciwników. Ci ostatni uciekają się do brudnych sztuczek, by tylko obrzydzić mu życie.
Początek Cristiano Ronaldo w Realu Madryt jest iście imponujący. W pierwszych czterech meczach ligowych strzelił pięć bramek. Do tego dwa trafienia w Lidze Mistrzów. Transfer najdroższego piłkarza świata zaczął się spłacać.
Są jednak tacy, którzy nie mogą tego przeboleć. Jak poinformowała hiszpańska gazeta „El Mundo” - a za nią „The Times” - komuś bardzo zależy na tym, by gwiazdor Realu wkrótce przestał grać w piłkę. Jak to?
Już wyjaśniamy. Ponoć do madryckiego klubu przyszedł list od Jose „Pepe” Ruza, hiszpańskiego specjalisty od... czarów i voodoo.
Nie jestem przeciwko Realowi, nie mam nic przeciwko temu wielkiemu klubowi. Ale jestem profesjonalistą, a ktoś zapłacił mi bardzo dobrze, żebym użył swojej mocy. Zostałem zatrudniony, by Cristiano Ronaldo doznał poważnej kontuzji - oto fragment listu.
Potem specjalista od czarów trochę stonował. Przyznał, że nie musi to być ciężki uraz, ale taki, który sprawi, że Ronaldo przez większą część sezonu grać nie będzie.
Ciekawe, komu zależy na kontuzji Ronaldo. Niektórzy doszukują się zemsty Nereidy Gallardo, byłej kochanki piłkarza albo... działania Barcelony, największego rywala Realu. Jose „Pepe” Ruz stwierdził jedynie, że zatrudnił go „ktoś sławny, który zna Ronaldo”. Na pewno nie Alex Ferguson z MU, bo ten z Ronaldo wiąże duże nadzieje...
Autor listu twierdzi, że pierwszy sukces już odniósł. Dzięki jego „zabiegom” Ronaldo nie strzelił gola w piątym z rzędu spotkaniu ligowym - z Tenerife.
To nie pierwszy przypadek, że piłkarze Realu są atakowani przez „tajemne moce”. Wcześniej podobne pogróżki dostawali m.in. David Beckham, Sergio Ramos czy Raul.
Ciekawe, jak spisze się dziś Ronaldo w meczu Ligi Mistrzów z Olympique Marsylia. Oczywiście pod warunkiem, że zagra, bo trener Pellegrini zastanawia się nad rotacją w składzie. Gdyby tak Portugalczyk usiadł na ławie, pewnie kapłan voodoo przypisałby sobie kolejny sukces...
na stronce o CR9 było