Cóż... Trochę śmiesznie brać na poważnie takie coś jak Superpuchar Europy, ale nawet po części cię rozumiem - gdyby moja drużyna wygrała z kimś 4:1, pewnie też nie do końca mógłbym pogodzić się z tym, że rywale traktowali to spotkanie jak mecz towarzyski. A może mi przeszło? Jakoś nie jarałem się wygranymi United z Chelsea i City w meczach o Tarczę Wspólnoty. Nawet tym comebackiem w zeszłym roku.
Co do pamiętnego półfinału LM, spójrzcie na niego z innej strony. Odpowiedzcie sobie, kto zaprezentował się lepiej: drużyna, która na jakieś 30 sytuacji bramkowych w dwumeczu wykorzystała 2, czy drużyna, która na 3 (góra 4) wykorzystała wszystkie. Weźcie sobie kalkulatory w dłonie i przeliczcie skuteczność. Jasne, że Chelsea miała trochę piłkarskiego szczęścia, które swoją drogą ma każdy, kto zdobywa puchary, ale to naprawdę nie wina podopiecznych di Matteo, że Barcelona tak pokpiła sprawę. The Blues postawili na zabójcze kontrataki i dobrze na tym wyszli. czy któryś fan Barcelony albo frustrat pokroju ebolka, który stoi po stronie FCB tylko dlatego, że lubi hejtować Premier League z byle powodu pomyślał, by pochwalić za to The Blues? Skądże.
Pucharu LM Niebiescy pewnie nie obronią, ale nie dam sobie wmówić, że zwycięzca LM jest słabszy od tryumfatora LE, bo to kompletny absurd i bezsens, jak na to popatrzeć przez chwilę. W tym jednym meczu na pewno (brawa dla Falcao i całego Atletico, zasłużyli), ale nie ogólnie. Zwłaszcza, że ten zwycięzca pucharu pocieszenia nie potrafił się nawet zakwalifikować do LM - i to drugi rok z rzędu.