RZECZPOSPOLITA
Bardzo ciekawy tekst o Raymondzie Domenechu.
„Nigdy nic na ten temat nie powiedział. Ale nie zapomniał. Wszystko było spisane" – reklamuje wydawca książkę Domenecha. A mściciel Raymond na ponad 350 stronach rozdaje ciosy. „Tout seul", czyli „Zupełnie sam", jest od kilku dni w pierwszej piątce najlepiej sprzedających się książek we Francji. Główna jej część to codzienne zapiski z czasów pracy z kadrą. Dziennik pisany brzytwą, mało kto tu ocalił gardło. Piłkarze to stado imbecyli i egoistów, Nicolas Anelka jest jak zły duch, Thierry Henry – narcyz, który przeoczył, że więdnie, Francka Ribery'ego Domenech najchętniej by powiesił.
Lawina ruszyła w przerwie meczu z Meksykiem, drugiego na mundialu. Domenech wytknął Anelce błędy taktyczne. Usłyszał: „Sk...ysynu, to zrób sobie własną gównianą drużynę". Jak mówi Domenech, nie zszokowały go przekleństwa, bo Anelka „k...wy" używał jak przecinka, tylko to, że odezwał się do niego na „ty". „Tak załamała się hierarchia" – wspomina trener.
(…)
Podobnie Ribery, tyle że Henry jest przynajmniej inteligentny. A Ribery to złośliwy debil, zazdrosny o wszystko. Chce być nowym Zinedine'em Zidane'em, ale nie umie. Ribery nie znosił Henry'ego. A Ribery'ego z kolei nienawidził Samir Nasri. Nasriego ledwo tolerował William Gallas. A wszyscy nienawidzili Yoana Gourcuffa. Piłkarza wykształconego, z bogatego domu, dobrze wypadającego w mediach. Ribery w ogóle nie podawał mu piłki.
chętnie bym sobie przeczytał tą książke