#4
W Łęcznej thriller z happy endem.
Sezon 2014/2015 polskiej ekstraklasy czas zacząć. Na swój pierwszy mecz nowego sezonu Krakowska Wisła pojechała do Łęcznej, by zmierzyć się z powracającym do ekstraklasy po siedmiu latach absencji zespołem Górnika Łęczna. Po świetnych i bardzo emocjonujących 90 minutach Wisła ostatecznie odniosła zwycięstwo, którego nie dała sobie wydrzeć nawet grając w 10. Brawa za walkę, brawa za skuteczność, brawa dla Wisły za udany początek sezon. Może Górnik miał więcej z gry, miał więcej okazji, ale to Wisła była o wiele dojrzalszym zespołem, który wykorzystał swoje okazje i wypunktował rywala. Widzimy się po raz kolejny w poniedziałek, tym razem przy Reymonta przy okazji meczu Wisły z Piastem Gliwice.
Od pierwszego gwizdka sędziego nasi zawodnicy starali się zaatakować i w 2 minucie, mogło im to już przynieść bramkowy efekt. Zadziało się to za sprawą dwójkowej akcji dwóch młodych graczy Wisły: Alan Uryga podał na skrzydło do Tomasza Zająca a ten ograł bez problemów Mierzejewskiego i potężnie huknął na bramkę Rodicia, niestety trafił tylko w słupek. Gospodarze odpowiedzieli nam dziesięć minut później równie groźną sytuacją. Na lewej flance Buzała jak dziecko ograł Sadloka po czym wbiegł w pole karne i wystawił piłkę na 11 metr Boninowi, skrzydłowy Łęcznej bez większego namysłu uderzył na bramkę i trafił wprost w naszego bramkarza, jednak piłka po jego niefortunnej interwencji zmierzała w kierunku pustej bramki, skąd wybił ją nasz niezawodny kapitan Arkadiusz Głowacki, ratując "Białą Gwiazdę" przed stratą gola. W 21 minucie po raz pierwszy w tym meczu swój kunszt pokazał Semir Stilić, Bośniak zagrał świetną prostopadłą piłkę między dwóch obrońców do Jankowskiego, który bez problemu urwał się Szmatiukowi i Kalinowskiemu i stanął sam na sam z bramkarzem. Nie wiedzieć czemu były piłkarz Ruchu zamiast strzelać próbował mijać Rodića, co zrobił w sposób na tyle nie zgrabny że ten wyłuskał mu bez większego trudu futbolówkę. Kilka minut później po raz kolejny groźnie zaatakowali gospodarze, tym razem Nowak świetnie obsłużył Buzałe, który po raz kolejny ograł z łatwością Burligę i znalazł się nieobstawiony w polu karnym. W tym momencie można powiedzieć, że mieliśmy szczęście że to akurat napastnik Górnika stanął oko w oko z Buchalikiem, ponieważ znany z nieporadności napastnik rywali wykazał się nią po raz kolejny, kiedy zdecydował się na strzał z około 13-14 metrów i zamiast do siatki trafił w kolegę z zespołu, będącego na pozycji spalonej. Jak mówi stare piłkarskie porzekadło, nie wykorzystane sytuacje się mszczą, tak również było tym razem, kolejna świetna akcja Wisły, Uryga podaje do Stilića, ten długo się nie zastanawiając zagrywa długą ponad 30-metrową diagonalną piłkę do Sarkiego, który ją przyjmuje ucieka swojemu obrońcy i dośrodkowuje w pole karne, wprost na głowę nieobstawianego Macieja Jankowskiego, który pakuję ją do siatki. W ten oto sposób po 36 minutach mieliśmy 0-1. W końcowych minutach pierwszej części gry jeszcze raz uśmiechnęło się do nas szczęście, tym razem miało to miejsce po uderzeniu Przemysława Kaźmierczaka z rzutu wolnego po którym piłka trafiła w słupek.
Pierwsze 15 minut drugiej połowy to skomasowane ataki Łęcznian, którzy zmusili nas zespół do dość skomasowanej defensywy i dyktowali tempo gry. Mieli też dwie dobre sytuacje do strzelenia gola ale obie zmarnował Bożok, nie potrafiąc dwukrotnie z dobrej pozycji trafić nawet w bramkę Buchalika, która zdawała się być jak zaczarowana, ponieważ piłkarzom Szatałowa mimo wielu prób nie udawało się znaleźć strzelić gola. Wisła za to spokojnie i cierpliwie czekała na swoją okazję a gdy ta się nadarzyła z zimną krwią została przez Wiślaków wykorzystana. Całą akcję zainicjował wprowadzony z ławki Łukasz Garguła, który odebrał piłkę w środkowej strefie boiska po czym podał do Pawła Brożka, który zaabsorbował swoim ustawieniem uwagę obrońców i po otrzymaniu podania od Garguły natychmiast z pierwszej piłki odegrał futbolówkę, do wbiegającego zza jego pleców Stilićia, który stanął oko w oku z Rodiciem i mocnym plasowanym strzałem w długi róg nie dał mu najmniejszych szans na interwencje. Strata drugiego gola wcale nie podłamała Zielono-Czarnych, wręcz przeciwnie dalej zaciekle atakowali, dalej stwarzali sobie szansę i dalej je marnowali w sposób popisowy. Na nasze nieszczęście w końcu udało im się przełamać ten strzelecki impas za sprawą Tomasza Nowaka, który skutecznie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul Macieja Sadloka, który nie dość że sprokurował jedenastkę to jeszcze przez sędziego Marciniaka został ukarany czerwoną kartką. Była 76 minuta a gospodarze zaczęli łapać wiatr w żagle co zapowiadało nam niesamowicie nerwową końcówkę. Jak się jednak okazało nie ma się czego bać zespół w którego szeregach gra taki gracz jak Semir Stilić, zaledwie cztery minuty po bramce kontaktowej dla rywali, Bośniak popisał się pięknym prostopadłym podaniem za linię obrony do Pawła Brożka, który resztkami sił uprzedził obrońców i w sytuacji sam na sam niczym Tomasz Frankowski lekką podcinką, posłał piłkę nad Rodiciem. Jak gracze się już rozstrzelali to na dobre w efekcie czego trzy minuty po golu Brożka mieliśmy 2-3, a to dzięki Tomaszowi Nowakowi, który pięknym strzałem z ponad 20 metrów posłał piłkę w okienko bramki Buchalika. Do końca spotkania piłkarze Górnika próbowali jeszcze atakować, lecz robili to na nasze szczęście niecelnie. Po świetnym widowisku i wielu nerwach, wywozimy z Łęcznej trzy punkty i udanie rozpoczynamy nowy sezon.
1 Kolejka T-Mobile Ekstraklasy:
2-3 76' Nowak (K) 83' Nowak (Kaźmierczak) - 36' Jankowski (Sarki) 64' Stilić (Brożek) 80' Brożek (Stilić)
Semir Stilić 9.2 Górnik Łęczna (4-2-3-1) Rodić, Mraz-Kalkowski-Szmatiuk-Mierzejwski, Kaźmierczak-Pruchik, Bożok-Nowak-Bonin, Buzała Wisła Kraków (4-1-4-1): Buchalik, Sadlok-Dudka-Głowacki-Burliga, Uryga, Zająć-Stilić-Jankowski-Sarki, Brożek