(Kliknij, aby powiększyć)
Na Mistrzostwach Świata w Brazylii, Ekwador spisał się całkiem dobrze. Można powiedzieć, że zagrał zgodnie z oczekiwaniami, zdobył cztery punkty, ale nie dołożył nic dodatkowo. Właśnie brak tego bonusa, sprawił, że Ekwadorczycy, kosztem Szwajcarów, do dalszej fazy turnieju nie awansowali. Dla La Tricolor, jak często nazywani są reprezentanci Ekwadoru, był to jednak dopiero trzeci mundial w historii i pomimo tego, że są piłkarsko znaną drużyną na świecie, to i brak rozczarowania osiągniętym rezultatem jest w pewnym stopniu zrozumiały. O tym, że Ekwadorczycy są drużyną bez jakichkolwiek osiągnięć w piłce nożnej, przekonujemy się również jeśli spojrzymy na ich występy w Copa América. Od ćwierćfinału w 1997 roku, ani razu nie udało im się bowiem wyjść z grupy. Pomimo tego, że gablota z pucharami w Ekwadorze wciąż stoi pusta, to na kurz nie kapią łzy, a Ekwadorczycy po prostu starają się robić swoje i próbować zmienić tą niechlubną serię.
Szkoleniowiec Ekwadoru – Sixto Vizuete, na turniej w Chile postanowił zabrać jedynie sprawdzonych i pewnych obrońców. Z tej sugestii może właśnie wywodzić się ich liczba. Tylko sześciu Ekwadorczyków z formacji defensywnej, pojedzie bowiem na tegoroczne Copa América. Jak zapewnia sam trener, taki wybór to nie przypadek, a zaplanowana strategia, której intrygi przyjdzie nam zgłębić dopiero podczas samego turnieju. Słowa zawsze wypowiada się łatwo, pytania jednak także nasuwają się same, czy La Tricolor bez Waltera Ayovíego, który zakończył reprezentacyjną karierę, będą w stanie pokazać nam słuszność metody Ruedy?
Kolejnym paradoksem jest liczba napastników Ekwadoru, która wyjedzie do Chile. Trzej muszkieterowie: Anangonó, Caicedo, Ayoví mają być osobami, które zapewnią Ekwadorczykom wiele chwil radości. Chociaż w tym samym czasie, na boisku przebywać będzie raczej tylko jeden z nich, to wcale nie oznacza to, że w pojedynkę nie będzie on w stanie zdziałać wiele dobrego. Ogromne posiłki, jeśli chodzi o pomocników La Tricolor, zwiastować za to mogą dużą ilość podań do ustawiongo na szpicy snajpera. Być może żaden z tych napastników, nie jest gwiazdą światowego formatu, jednak wielkie turnieje rządzą się, jak wiemy, swoimi prawami.
W drużynie Ekwadoru, która pojedzie na Copa América sporo jest zawodników, grających w Meksyku oraz rodzimej lidze. Trochę mniejszy współczynnik dotyczy więc Europy i Azji. Trudno stwierdzić jednak, którzy z nich stanowią ważniejszy punkt tej reprezentacji. Mundial w Brazylii potwierdził natomiast to, że w Ekwadorczykach drzemie spory potencjał i odpowiednie roszady składem, mogą go skutecznie uzewnętrznić. Czy podopieczni Vizuete udowodnią to na boiskach w Chile?
Kadra:(Kliknij, aby powiększyć)
Podczas Copa América w Argentynie przed czterema latami, Wenezuelczycy dokonali czegoś, co w całej historii ich piłki było jak dotąd niemożliwe. Od 1975 do 2004 roku, La Vinotinto kończyli swój udział w tym turnieju na pierwszej fazie. W 2007 roku było już lepiej, bowiem udało im się awansować do ćwierćfinału. Jeszcze większy progres nastąpił jednak w Argentynie, gdzie Wenezuela po szalonych dla nich rozgrywkach zajęła czwarte miejsce. Pomimo braku medali, wynik ten w ich ojczyźnie przyjęto z wielkim entuzjazmem. Jak do tej pory, drużyna ta nigdy nie wystąpiła ani razu na Mistrzostwach Świata, więc wszelkie objawy lepszej gry i kroków w przód, budziły wiele pozytywnych emocji. Przed zbliżającym się turniejem w Chile, Wenezuelczycy liczą na kolejny dobry występ. Mówi się, że Los Vinotinto nie trafili do najmocniejszej grupy i spokojnie będą mogli awansować do ćwierćfinału, nawet kosztem reprezentacji Ekwadoru.
W ostatnich eliminacjach do Mistrzostw Świata w Brazylii, Wenezuelczycy w szesnastu meczach, stracili dwadzieścia bramek, co było lepszym rezultatem od chociażby drużyn Urugwaju czy Chile. O defensywie Wenezuelczyków można powiedzieć zatem sporo ciepłych słów. Nie wolno jednak przesadzać z tymi pochwałami, bowiem chociaż większość obrońców La Vinotinto gra w europejskich klubach, to niekoniecznie odgrywa w nich pierwsze skrzypce. Fakt ten na pewno może budzić pewne obawy w głowie szkoleniowca Wenezuelczyków – Noela Sanvicente, który sprawia pozory spokojnego, mówiąc, że strach ma wyłącznie wielkie oczy.
Salomón Rondón oraz Miku to dwaj piłkarze ofensywnej formacji Wenezuelczyków, którzy cieszą się największym uznaniem wśród kibiców. Rondón to 25-letni napastnik rosyjskiego Zenitu, który w trakcie swojej reprezentacyjnej kariery strzelił już 12 bramek. Jego partner z ataku, tych trafień ma o dwa mniej, jednak wydaje się, że na tą chwilę posiada lepszą pozycję od Fernando Aristeguiety oraz Josefa Martíneza i to on jest pierwszym wyborem trenera Sanvicente. Na barkach właśnie tych piłkarzy będzie ciążył obowiązek zdobywania bramek i na podstawie ich pracy, Wenezuelczycy będą mogli opierać swoje przyszłe rezultaty.
Trener Noel Sanvicente na turniej do Chile zabrał dość wyrównaną kadrę, dzięki czemu również ławka rezerwowych pełna będzie od zmienników na podobnym poziomie piłkarskim. Już teraz wiadomo, że do podstawowej jedenastki nie będzie się mieściło kilku naprawdę ważnych i znanych piłkarzy w Ameryce Południowej. Co więcej, La Vinotinto nie muszą narzekać na brak klasowego rezerwowego bramkarza, bowiem Hernández i Romo potrafią bronić na podobnym poziomie.
Kadra:(Kliknij, aby powiększyć)
Reprezentacja Meksyku na mundialu w Brazylii prezentowała się bardzo dobrze, jednak w pechowych okolicznościach odpadła już w 1/8 finału z Holandią. Pomimo tego, postawę popularnych El Tri uważano za nieco zaskakująca, gdyż przed turniejem nie błyszczeli oni formą. Teraz, Meksykanie jako drużyna, zaproszona ze strefy CONCACAF walczyć będzie w turnieju Copa América w Chile, jednak wcale nie stawia jej się w gronie faworytów do medali. Wszystko to dlatego, że zaraz po zakończeniu chilijskiego czempionatu, w USA rozpoczynać się będzie Złoty Puchar CONCACAF. W związku z tym, pierwsza drużyna El Tri wystąpi właśnie tam, a zawodnicy do lat 20, wraz z kilkoma graczami, którzy nie otrzymali wstępnego powołania na Gold Cup, rywalizować będą w południowej Ameryce. Takie posunięcie, pozwala co prawda na ogranie się młodym zawodnikom na poważnym turnieju, jednak jednocześnie zabiera wszelkie atuty, jakie posiadała drużyna Miguela Herrery w Brazylii.
Na Copa América w Chile, pojechało pięciu Meksykanów powyżej 20 roku życia, z czego trzech z nich gra na pozycji obrońcy. Co ciekawe, każdy z nich na co dzień reprezentuje barwy klubu Monterrey. Nie wiadomo, czy dla wszystkich trener Miguel Herrera, znajdzie miejsce w podstawowej jedenastce, jednak swoim doświadczeniem na pewno będą pomagać i wspierać młodszych kolegów. W bramce Meksyku występować będzie natomiast 29-letni Jonathan Orozco, który na pewno na brak pracy nie będzie narzekał. Warto jednak pamiętać, że ci piłkarze nie należą tak naprawdę do pierwszego zespołu El Tri, przez co można łatwo się przeliczyć, pokrywając w nich zbyt duże nadzieje.
Wśród 23-osobowej kadry reprezentacji Meksyku znajduje się 22 zawodników, grających w swojej rodzimej lidze, a także jeden rodzynek, w postaci Diego Gamy, który tego lata wypożyczony został do hiszpańskiego Atlético Madryt. Choć na razie grał on jedynie w rezerwach tego klubu, to sam fakt zauważenia go i sprowadzenia na Półwysep Iberyjski, na pewno musi o czymś świadczyć. Zaglądając w jego metryczkę, możemy jednak dowiedzieć się jedynie tyle, że w styczniu tego roku skończył 19 lat i mierzy 179 centymetrów wzrostu. Wielu skautów uważa, że jest to naprawdę dobrze rokujący zawodnik, ale prawdziwy sprawdzian jego umiejętności dopiero nadejdzie.
W prowadzeniu Meksykanów na turnieju w Chile, Hectorowi Herrerze, pomagać będzie również selekcjoner kadry do lat 20, Sergio Almaguer. Jego pomoc ważna będzie na pewno przy przeprowadzaniu roszad w składzie. Na ten moment, ciężko jest określić, który z piłkarzy El Tri będzie dawał swojemu zespołowi najwięcej, ale odpowiednia znajomość zespołu przez tych dwóch panów, powinna z czasem dać tą odpowiedź.
Kadra:(Kliknij, aby powiększyć)