26.02.2016Por qué? Czy to już naprawdę koniec? Czy już nic nie da się zrobić? Tego typu pytania kibice Realu Madryt zadają sobie od kilku dobrych dni. Jest to wręcz przykre, gdy tak wielki i utytułowany klub jak Los Blancos kończy zmagania ligowe i pucharowe niemal już na półmetku sezonu. Trudno jednoznacznie określić co przyczyniło się do takiego stanu rzeczy. Trener, brak ambicje, brak pomysłu, wybrakowana kadra, a może po prostu pech? Jedno jest pewne - dla Realu jest to kolejny sezon w, którym musi uznać wyższość największego rywala - Barcelony. W czasie, gdy Katalończycy kontynuują swój marsz po kolejną potrójną koronę, Królewscy potykają się raz za razem o ligowych średniaków i kompromitują pod względem organizacyjnym w Copa del Rey. Niestety nie tylko Blaugrana okazuje się w tym sezonie lepsza od Realu. Niemal każdy bardziej wymagający przeciwnik stanowi dla Galaktycznych przeszkodę nie do pokonania. Remisy z PSG, Atletico czy Valencią, oraz porażki z Sevillą i Villarrealem najlepiej świadczą o tym w jakich realiach obecnie znajduje się zespół.
Punktem zwrotny w połowie sezonu miała okazać się zmiana trenera. Powrót Zidane'a do Realu przyjęty został bardzo pozytywnie. Koncepcja gry Francuza wyglądała znacznie lepiej, w wielu elementach przypominała tą z czasów pracy Ancelottiego. Mimo obiecującego startu Zizou, z czasem wyniki stały się niemal identyczne jak za kadencji zniesławionego Beniteza. Jeśli porównamy osiem pierwszych meczów obu panów, suma zdobytych przez Realu punktów okaże się taka sama. Francuz pozwolił drużynie złapać drugi oddech i potrafił natchnąć ją nowymi nadziejami, niestety nie starczyło to na zbyt długo i tak zwany efekt Zidane'a przygasł niemal tak szybko jak się pojawił...
Real Madryt zaledwie trzy razy w historii tracił aż tyle punktów do lidera, ani razu nie udało mu się tej straty odrobić. Jedynie Barcelona w sezonie 1998/99 potrafiła odrobić 9 punktów straty, jednak w aż 24 kolejkach. Królewscy w obecnym sezonie mają na to jedynie 13 meczów. W lidze także terminarz nie stoi po stronie Los Blancos. Jeżeli jutro uda się wygrać z Atlético, a Barca pokona na własnym stadionie Sevillę, to Real tak naprawdę wyświadczy jeszcze Katalończykom przysługę, pozbawiając rywali zza miedzy jakichkolwiek szans na walkę o mistrzostwo kraju. Z trudniejszych meczów Barcelonie pozostało jedynie rozegrać spotkania z Villarrealem i Realem Sociedad na wyjeździe oraz z Valencią i Espanyolem na Camp Nou. Real ma za to do rozegrania jeszcze mecze z wcześniej wspomnianym Atletico, Sevillą, Valencią, Villarrealem, Celtą oraz samą Barceloną.
Wydaje się, że na dzień dzisiejszy Realowi nie pozostaje nic więcej poza Ligą Mistrzów. Tylko tu są jeszcze jakiekolwiek szanse na tytuł. Po ostatnim zwycięstwie nad Romą 0-2, Madrytczycy są już praktycznie jedna nogą w ćwierćfinale, a tam będzie już zdecydowanie trudniej o zwycięstwo. Real jednak chcąc zachować dobre imię, ma wręcz obowiązek zagrania na najwyższych obrotach.