Piszę tutaj, bo więcej ma to wspólnego z Realem niż z Barceloną.
Chciałem po prostu przekazać jak bardzo ranisz.
Skoro rozpisujesz się pod jednym cytatem na kilkanaście linijek, z czego większość to stos smętów mających niewiele wspólnego z tematem, to chyba rzeczywiście cię to dotknęło.
Nie, chodzi o to, że Real bez tej historii nie byłby wstanie zapłacić za tego Cristiano.
City i Anzhi są w stanie, a wielkiej historii nie mają. Kasa to kasa, nie dorabiaj sobie własnej ideologii, że Real jest usprawiedliwiony. Powtarzam, skoro Los Blancos wznieśli się na szczyt bez wielkiego udziału pieniędzy (chociaż nie wiem, czy aby na pewno tak było), to po upadku mogli takim sposobem na niego wrócić, ale po prostu zabrakło im jaj i pokazali, że wolą pchanie się na skróty.
Po katastrofie w Monachium United odbudowywali się przez sześć sezonów. Gdyby podobna tragedia spotkałaby teraz Real, dzięki madrydolarom (o, wymyślę sobie określenie) zajęłoby to cztery razy mniej, z czego pół sezonu zostałoby poświęcone zgraniu zespołu.
Gdzieś tak napisałem ?Real kupuje za swoje pieniądze nie Pereza.
Różnica jest tylko taka, że Perez jest prezesem klubu, a szejkowie właścicielami. Wynika ona głównie z tego, że madrycki klub jest własnością socios. A że Perez przeprowadził transfery za łącznie ponad 750 mln euro, to już nieważne.
Gdzieś tak napisałem ?
Napisałeś o petrodolarach tak, jakby różniły się czymś od "madryckich" pieniędzy, co zresztą nawet potwierdzasz niżej... Więc się pytam, skoro w Real nie pompuje się forsy, to może hel albo arsen?
Cóż, dla jednych "prawdziwe derby" pasują do starej, regionalnej definicji, dla innych prawdziwe derby to emocje, to nienawiść, to wojna, to stuletnia rywalizacja, to piłkarze oddani klubowi.
A od kiedy ta "stara, regionalna definicja" (jedyna prawdziwa, ale co tam) zakłada brak emocji, nienawiści i długoletniej rywalizacji? Od nigdy. W praktycznie wszystkich przypadkach można zaobserwować wszystko to, co wymieniłeś. Chyba, że w którymś mieście jest tak wiele klubów (np. w Londynie), że derby dzielą się na te mniej i bardziej wartościowe. Najważniejsze są wtedy spotkania drużyn z tej samej dzielnicy albo części miasta.
To Raul ściskający dłoń Puyola, Totti witający się z Nestą.
No, bardzo się ma to do nienawiści, która według ciebie jest składnikiem "prawdziwych derbów".
To mecz dla którego ku wielkiemu bólowi dupska fanów PL staje cała planeta i kieruje oczy na Hiszpanię.
A potem się rozczarowuje, bo od jakiegoś czasu El Clasico rzadko są meczami wartymi zawieszenia oka. Te starcia zaczynają powoli być przereklamowane i zyskiwać tylko marketingowo, a dopóki Mourinho się nie wyniesie z Realu
To mecz gdzie cały Rzym dzieli się na pół,
A te dwie połowy Rzymu leżą na dwóch różnych zwrotnikach? Przecież to jedno miasto, a mecze pomiędzy Lazio a Romą to derby.
Pachnie lepiej bo jest to chajs Madrytu - Realu. Przemoknięty potem z boiska, mający zapach każdego zwycięstwa,
Ewentualnie mający zapach świeżego poliestru z koszulek oraz przemoknięty sztucznym potem z planów reklam. Real to w dużej mierze marketing. Chyba nawet w większej niż klub sportowy.