Liverpool tak zdominował mecz swoją taktyką, że przez całą drugą połowę i końcówkę pierwszej przyglądał się, jak MU wyłącznie na własne życzenie partaczy wszystkie swoje akcje i nie ma żadnego pomysłu na grę. Cała linia defensywna "The Reds", włącznie z Mignoletem, rozegrała bardzo dobre spotkanie, ale jak przeczytałem na lfc.pl, że Gerrard, którego nawet ktoś taki jak Cleverley do spółki z Carrickiem nakrył czapką, "był kolosalny w tym meczu", to mi ręce opadły.
Żeby było śmieszniej, Liverpool w pewnym sensie zagrał jak... Manchester United. Nawet bramka "z kurzu" się zgadza.
Szczególnie podoba mi się to zdanie:
Zmusili United do rozgrywania piłki w boczne rejony boiska, co znacznie zmniejszyło ich szanse na zdobycie bramki.
United zazwyczaj rozrzucają piłki do boku i próbują szczęścia, wrzucając w pole karne i w tym meczu nie było inaczej, ale ok.
Mimo to, to dość ciekawy artykuł.
Strzelenie jednej bramki i cofanie się do obrony nie jest według mnie dobrym pomysłem na celowanie w majstra.
Przecież tak wygląda nasz styl w przynajmniej połowie spotkań.