Kto by pomyślał przed meczem, że 1:1 będzie dla Manchesteru wynikiem pechowym, a ze zwycięstwa okradnie ich sędzia? Nieuznanie gola Welbecka to zbrodnia - to nie on podniósł nogę za wysoko, tylko Martinez spuścił głowę za nisko. Po jaką cholerę Hiszpan chciał główkować piłkę, którą Anglik chciał nad nim przerzucić?
A, jeszcze jedno - w strzałach celnych 4:3 dla United. Z drugiej strony, u Bayernu naliczyłem 2. Tyle z dominacji. Gol dla Bayernu padł po ewidentnym błędzie Fellainiego, który był dziś gorszy niż fatalny. Jestem pewien, że gdyby zamiast niego wystąpił Fletcher lub Cleverley, ta bramka by nie padła. No ale cóż - stało się i się nie odstanie.
Na Allianz Arena nie zagrają Martinez i Schweinsteiger, w MU wrócą Rafael, Evra, Evans, Smalling i być może van Persie. United mogą dać radę, zwłaszcza że na wyjazdach grają w tym sezonie o wiele lepiej (są... najlepsi w Premier League) niż u siebie. A jeśli nawet nie dadzą, wstydzić się nie muszą - chyba zamknęli już usta hejterom podskakującym z radości i zacierającym ręce na 10:0 dla Bayernu w dwumeczu.