Fani Widzewa zwalają winę na Lecha
Co prawda od meczu 16. kolejki Ekstraklasy sezonu 2010/2011, Lecha Poznań z Widzewem Łódź (1:0) minęło już kilkanaście dni, to wciąż nie milkną echa przyjazdu ponad dwutysięcznej grupy fanów Widzewa do stolicy Wielkopolski, która zniszczyła wiele rzeczy.
Kibice Widzewa nie dość, że 27 lutego mocno się spóźnili, to jeszcze wyżywali się w Poznaniu na wszystkim co się da. Fani beniaminka ligi zdemolowali łącznie 14 autobusów MPK, które transportowały ich ze Starołęki na stadion i z powrotem. Kibice łódzkiego klubu przecinali w nich m.in. siedzenia i przeguby, ale również rysowali szyby, malowali graffiti oraz wyrwali głośniki. Osoby z Łodzi swój kompleks pokazały też w czasie niedzielnego spotkania z Lechem Poznań na Bułgarskiej. Fani Widzewa rzucali racami w kibiców Kolejorza siedzących na sektorach, na IV trybunie, a niektóre race rzucone przez widzewiaków wylądowały również na murawie stadionu Miejskiego, co spowodowało przerwanie meczu na kilka minut.
Ponadto sympatycy Widzewa palili szaliki Lecha, oblepili vlepkami niemal cały sektor, a w dodatku spalili w sumie kilkanaście krzesełek, niszcząc jednocześnie płot odgradzający sektor gości od miejsc przeznaczonych dla fanów Mistrza Polski. MPK wyceniło straty ogółem na kilkanaście tysięcy złotych, a odszkodowania o większej kwocie domagał się także Lech Poznań. W sumie zatem Widzew Łódź musiał za wszystko zapłacić prawie 50 tysięcy złotych, ale nie chce tego zrobić.
Kilka dni temu stowarzyszenie kibiców Widzewa – „Fanatycy „Widzewa” wydało specjalne oświadczenie oraz napisało jednocześnie list do Prezydenta Miasta Poznań, Ryszarda Grobelnego. – „Stowarzyszenie FANATYCY WIDZEWA jako organizator wyjazdu kibiców Widzewa Łódź na mecz z Lechem Poznań nie przyjmuje na siebie odpowiedzialności za uchybienia i nieporadność organizatora meczu podczas wpuszczania kibiców na stadion, jak i podczas samego meczu. Wyrażamy swoją pewność, iż błędy organizacyjne klubu gospodarza nie mogą w żadnym stopniu obciążać konta Stowarzyszenia. Na barkach organizatora meczu (w tym wypadku Lecha Poznań) spoczywa obowiązek zapewnienia spokoju i bezpieczeństwa na trybunach.” – czytamy w oświadczeniu.
Co ciekawe w nim kibice Widzewa zaprzeczyli też jakoby zniszczyli pojazdy MPK i spóźnili się do Poznania. W zamian w oświadczeniu pochwalili się regulaminem wyjazdowym, który obowiązuje kibiców tego klubu oraz akcjami mającymi za zadanie propagować pozytywne wzorce kibicowania. Tymczasem w liście do Prezydenta Poznania fani Widzewa sugerują nawet, że 27 lutego na sektor gości mogli dostać się kibice, którzy… nie są sympatykami łódzkiego Widzewa! – „Z jednej strony Stowarzyszenie ubolewa, iż na stadion w Poznaniu, arenę zbliżającego się Euro 2012, wpuszczanie 2200 kibiców Widzewa odbywało się przez zaledwie trzy bramki. Wąskie korytarze utworzone z barierek tuż przed wejściem mogły być w wyniku naporu tłumu powodem tragedii. Oblodzone, zaśnieżone schody były przyczyną upadku i kontuzji wielu osób. Chaos jaki panował wśród służb wpuszczających spowodował, że na obiekt mogły dostać się osoby, które nie figurowały na liście wyjazdowej.„ – twierdzą w liście otwartym widzewiacy.
Natomiast mimo prób wykiwania się od zapłacenia kary, stowarzyszenie „Fanatycy Widzewa” napisało w swoich komunikatach zdania, które w pewnym sensie mają załagodzić całą sytuację. – „Oświadczamy, iż Stowarzyszenie FANATYCY WIDZEWA zdecydowanie potępia incydentalne przypadki rzucania racami w sektory gospodarzy oraz inne akty wandalizmu. I w żadnym stopniu niedociągnięcia ze strony organizatora nie mogą tłumaczyć tak nieodpowiedzialnego zachowania niektórych osób. Zapewniamy, iż w razie ujawnienia, że sprawcami tych czynów byli członkowie Stowarzyszenia, zostaną wobec nich wyciągnięte surowe konsekwencje, wraz z usunięciem ich z jego szeregów włącznie. Raz jeszcze wyrażamy ubolewanie, że doszło do tego typu incydentów na stadionie miejskim w Poznaniu – stadionie będącym dobrem wszystkich mieszkańców Wielkopolski i Poznania, a zarazem również dobrem wielu kibiców Widzewa zamieszkujących tą część Polski. Mamy jednocześnie głęboką nadzieję, że w przyszłości nigdy już podobne zdarzenia nie będą miały miejsca.” – stwierdzili na koniec kibice Widzewa Łódź.