Dział Ogólny > Archiwum Karier
BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!
Przemek112:
Również nie mam zdania :) Pozdrawiam
Robi1908:
Tak,opisuj, jest bardzo ciekawie :).
★Henka★:
No zajebista kariera nie ma co :)
Bujo:
Nadal trenowałem ciężko, zacząłem aklimatyzować się w zespole. Niektórzy wróżyli mi grę w pierwszym składzie Almerii. Mówili, że naprawdę mam talent i że trener nie na darmo mnie tak chwalił. Najbardziej zaprzyjaźniłem się chyba z Henokiem, szwedzkim napastnikiem. Gdy mieliśmy ćwiczenia w parach, wykonywałem je zawsze z nim. Dawał mi cenne rady dotyczące gry. Wspierał mnie też w momentach kiedy chciałem się poddać. Liga się jeszcze nie skończyła, klub ufundował mi bilety na niedzielne mecze ligowe. Byłem na spotkaniu z Sevillą. Coś niesamowitego.. 20 tysięcy ludzi kibicujących najlepiej jak umieją.. na mecze Galatasaray nigdy nie chodziłem, głównym tego powodem był brak pieniędzy. Mecz przegraliśmy niestety 0:2. Mogłem podpatrzeć grę podstawowych zawodników i wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Taka lekcja mi się przydała. Siedział koło mnie jakiś kibic, cały ubrany w pamiątki klubowe Almerii.
- Zaraz, zaraz ja cię znam.. ty jesteś tym Turkiem, który przychodzi do nas we wrześniu! - powiedział do mnie kibic
Uśmiechnąłem się do niego i to potwierdziłem, powiedziałem też, że przyjechałem na testy. Poprosił mnie o... autograf! Był on moim pierwszym w życiu, mało brakowało a bym się wzruszył.
Nadal ciężko pracowałem na treningach, pan Frederic (bo tak nazywa się nasz trener, który z nami trenuje) mówił, że gdybym mógł już teraz grać w Almerii w tym sezonie to na treningu na pewno występował w kamizelce. Powiedział, że widać jak bardzo się staram i żebym na tym nie poprzestawał. To mnie bardzo dowartościowało, dawałem z siebie dzięki temu 150%. I tak mijały mozolnie dni spędzone na testach. Treningi nie były już tak męczące, nabrałem nieco tężyzny fizycznej. W gierkach strzelałem już nawet bramki, nie było chyba meczu abym nie asystował albo nie dał początku akcji bramkowej. Po pewnym treningu podszedł do mnie trener z torbą pełną obuwia.
- Proszę, tu masz obuwie klubowe, nie chcę żebyś na treningach wyglądał ja odmieniec, zasłużyłeś.
- Dziękuje bardzo trenerze! - Odpowiedziałem z uśmiechem.
Po każdym treningu dzwoniłem do taty, chwaliłem mu się dobrą grą. On mówił, że u niego wszystko w porządku, że doskonale sobie radzi i nie muszę się o niego martwić. Pewnego dnia po treningu gdy wychodziłem już z centrum szkoleniowego spotkałem trenera Lillo. Nigdy jeszcze nie mieliśmy okazji porozmawiać.
- Witaj młody człowieku. Jakoś nigdy nie zamieniliśmy słowa. Jak się czujesz w Almerii?
- Witam trenerze, w Almerii jest cudownie, gra tutaj to prawdziwa przyjemność.
- Słyszałem, ze dobrze sprawujesz się na treningach. Oby tak dalej synu, a pierwszy skład będzie stał dla ciebie otworem. - powiedział trener kładąc rękę na moim barku.
Wszedł do środka. Stałem jeszcze chwilę zdumiony.. trener Almerii powiedział mi, że mam szansę na pierwszy skład.. coś niesamowitego.
Pewnego dnia siedziałem sobie w swoim pokoju. Nagle wszedł skaut.
- Mam dla ciebie dobrą wiadomość, masz jechać na badania, potem jesteś wolny.
- Wolny? W jakim sensie? - zapytałem trochę zaniepokojony
- Takim, że możesz jechać do domu. Trener powiedział, że widział już to co chciał. Zrób tylko badania i widzimy się we wrześniu.
Ucieszyła mnie ta informacja.. nie to żeby mi tu było źle, wręcz przeciwnie, ale chciałem pobyć w Alicante dłużej.. wypocząć. W końcu za pół miesiąca wakacje, a ja jestem tu już drugi tydzień.
Skaut zawiózł mnie do szpitala. Badania były już tylko formalnością. Byłem zdrów jak koń. Po powrocie spakowałem wszystkie rzeczy i poszedłem na przystanek. Autobus przyjechał za 15 minut. Ruszyłem w drogę do Alicante. Przez całą drogę myślałem jak to będzie grać w Almerii.
MasterCreati:
tak czytam i czytam, myślę, że sobie poradzisz w Almerii
Nawigacja
[#] Następna strona