Argentyna to od wielu lat czołowa drużyna na świecie, ale jednocześnie etatowi frajerzy w tej elicie, którzy zawodzili w najważniejszych momentach, mimo bardzo silnego składu personalnego. Kilka lat temu przez dość długi czas dzieliła ten status z Anglią, Holandią i Hiszpanią. Wiadomo, że ci ostatni wygrzebali się z dołka, wcześniej przylgnęła do nich łatka, że grają pięknie jak nigdy, a przegrywają jak zawsze. Nie zdejmowałbym też etykiety Holendrom mimo srebrnego medalu MŚ - porażka z Hiszpanią przy przejściu jak burza wcześniejszych etapów i słabej (chciałoby się powiedzieć - zwyczajowej) dyspozycji Iberyjczyków była małą kompromitacją. Ale Oranje mają to we krwi, wystarczy wspomnieć 1:3 ze słabą Rosją, nawet wtedy nad wyraz nazywaną dobrą drużyną. Lepsza była Turcja, ale ona wyskakuje z formą raz na kilka turniejów, z czego na wiele się nawet nie kwalifikuje.