II kolejka
Gracze Betisu sprawili ogromną sensację
W swoim drugim spotkaniu w obecnym sezonie La Ligi drużyna Barcelony rozgrywała mecz w Sewilli przeciwko Realowi Betis.
Gospodarze, obecni liderzy tabeli, po swoim pierwszym zwycięstwie przeciwko Valladolidowi podejmowali Katalończyków pełni obaw. Duma Katalonii otwarcie zapowiadała- "jedziemy po trzy punkty". Nic bardziej mylnego. Betis rozegrał słabe spotkanie, zablokował się tylko w obronie i co chwila odpierał ataki gości. Mimo wszystko poskutkowało to trzema punktami. Barca miała gigantyczną przewagę, lecz nie przyniosło to upragnionego celu. Betis zagrał ryzykownie, postawił tylko na grę w obronie, ale wyprowadził jedną akcję i wygrał 1-0.
Pierwsza połowa była dominacją Barcelony. Katalończycy oddali aż 6 strzałów na bramkę Andersena, który był jednak w fenomenalnej dyspozycji i nie dał się pokonać. Warto również zwrócić uwagę na to, że zespół zwycięski w tej statystyce zatrzymał się na liczbie zerowej, ani razu nie zagrażając bramce strzeżonej przez goalkeepera Barcelony w pierwszej części meczu.
Duma Katalonii swoją pierwszą dogodną sytuację stworzyła w 11`, kiedy to Sanchez świetnie znalazł w polu karnym Messiego, lecz ten oddał za słaby strzał i nie był on przeszkodą dla bramkarza. W 26` najlepszy gracz UEFA mógł się zrewanżować. Po kapitalnym prostopadłym podaniu od Xaviego Leo znalazł się w sytuacji niemalże sam na sam, jednak ponownie na jego drodze stanął bramkarz Verdibalncos. Trzy minuty później Andersen ponownie wykazał się nie małymi umiejętnościami. Po bombie Fabregasa wyciągnął się jak struna i sparował piłkę na rzut rożny. W 45` ten sam zawodnik znalazł się w kolejnej sytuacji, była ona jednak na tyle trudna, że nie stworzyła zagrożenia. Strzał z ostrego kąta trafił tylko w boczną siatkę.
Była to ostatnia akcja w I połowie, zupełnie zdominowanej przez zespół gości.
Jednak druga połowa wyglądał tak, jak by to piłkarze przeciwnych drużyn zamienili się koszulkami. To gospodarze zaczęli kontrolować spotkanie. Od pierwszych minut drugiej części rzucili się do szaleńczego ataku. Wyglądało na to, że trener nakazał im spróbować strzelić gola i wrócić do defensywy. Przypominało to trochę sposób gry w piłce ręcznej.
Ale przyniosło to zamierzony cel. W 53` Jordi Alba stracił piłkę w bocznym sektorze boiska, natychmiastowo wykorzystał to Juanfran, który posłał centrę w pole karne. Piłka minęłą dwóch środkowych obrońców i spadła wprost pod nogi stojącego przy słupku Cedricka, który przyjął piłkę i wycofał ją do niepilnowanego Moliny, a ten ze swoistym spokojem umieścił płaskim strzałem piłkę w siatce. Po niespodziewanym ciosie Katalończycy chcieli jak najszybciej wrócić do gry. Jednak bramka źle na nich podziałała. Nie złapali odpowiedniego rytmu z pierwszej połowy i nie strzelili już bramki, marnując przy tym najlepszą okazję, choćby na remis. W 70` Neymar, który został wprowadzony na płytę boiska chwilę wcześnie, znalazł się w polu karnym, lecz jego strzał był nie co za lekki i poradził sobie z nim znakomicie dziś grający Andersen. Była to ostania dogodna akcja w tym spotakniu.
Mecz się zakończył i na stadionie wybuchł szał radości gospodarzy. Barcelona spuściła tylko głowy i prędko udała się do szatni. Mecz w ich wykonaniu był, mimo wszystko dobry, byli przecież zespołem przeważającym, ale w footballu kto nie strzela bramek ten nie wygrywa. Gospodarze stworzyli sobie jedną okazję i bezgranicznie ją wykorzystali.
Betis po sensacyjnym zwycięstwie pozostaje na fotelu lidera, Katalończycy za to będą "krążyć" zapewne gdzieś w dole tabeli, ale pamiętajmy że to dopiero początek.
Betis 1:0 Barcelona 53` Molina
MVP: Andersen 9/10 Neymar
Fabregas
66`
Składy
Statystyki