Nie powiedziałbym. Liverpool zagra z zaskakująco dobrym ostatnio Crystal Palace i nieprzewidywalnym Newcastle, które gra ostatnio tragicznie, ale pewnie zbierze się w sobie na koniec sezonu, bo dość nieoczekiwanie broni 9. miejsca przed Stoke i CP. City zmierzy się zaś z Evertonem (który ostatnio przegrywa wszystko, nie licząc meczów z Man Utd) na wyjeździe i z Aston Villą oraz West Hamem u siebie.
Poza tym, presja ciąży na "The Reds". Dziś chyba po raz pierwszy w sezonie się pod nią znaleźli i polegli na całej linii. To City musi po prostu wygrać wszystkie mecze do końca sezonu i nie oglądać się za siebie, nie Liverpool.
Będzie ciekawie, bo wierzyć w City to prawie tak jak pokładać nadzieje w United.