Autor Wątek: UEFA European Club Championship 2015  (Przeczytany 32173 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Bartekeuro

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Kwi 2010
  • location:
  • Wiadomości: 2288
  • Dostał Piw: 116
  • Na forum od: 03.04.2010r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #60 dnia: Czerwiec 08, 2015, 21:49:48 »
Ja w karierę ONLINE bawię się od roku. Więc nie pamiętam tego typu ' fajnie, wpadnij do mnie' chociaż teraz tak powinno być. Wszyscy karierowicze powinni z reguły udzielać się tyle ile mogą bo w sumie to taka ' familia' Coraz mniej nas jest a w wakacje jeszcze pewnie ktoś odpadnie.
   


Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #61 dnia: Czerwiec 09, 2015, 10:24:15 »
Naprawdę bardzo fajnie to prowadzisz i aż żal, że tak mało ludzi to docenia dodając choćby jakiś mały komentarz.

Dzięki za pozytywną opinię. Fajnie wiedzieć, że chociaż ktoś to czyta. Może nie dokładnie i ze szczegółami, ale czyta. A komentarze jak się pojawią to też jest jakaś motywacja  :D

Hmm to, że mało osób komentuje to myślę może mieć fakt, że jak coś się tworzy to chciało by się aby ktoś to docenił. Działa w dwie strony :) seba troszkę powinieneś u innych bardziej byc aktywny  :police:

Nie każdy ma czas na wszystko. Seba nieraz się tam udzieli, więc nie ma co narzekać. Zresztą dawno już się odchodzi do zasady "koment za koment". Gdy dział tętnił życiem to na okrągło było o tym głośno. Wtedy działało to na zasadzie "Fajnie, wpadnij do mnie" i itp. Może teraz też by się to przydało  :-\ Gdzie tamte czasy  :-[

Tak jak napisał espon. Nie zawsze mam czas, żeby wpaść do was. Chcę aby moje odcinki pojawiały się regularnie. Komentarze zostawiam u innych raz na kilka dni. U mnie też jest mało komentarzy i nie narzekam.

Ja w karierę ONLINE bawię się od roku. Więc nie pamiętam tego typu ' fajnie, wpadnij do mnie' chociaż teraz tak powinno być. Wszyscy karierowicze powinni z reguły udzielać się tyle ile mogą bo w sumie to taka ' familia' Coraz mniej nas jest a w wakacje jeszcze pewnie ktoś odpadnie.

Powiem ci tak. Nie czekaj na to, żeby ktoś ci komentował. Rób swoje. Ja nie przejmuje się tym czy ludzie napiszą coś czy nie. A jeśli takie osoby mają tylko "lać wodę" to ja dziękuję. Wolę, żeby było mniej komentarzy, ale jakiś konstruktywnych. Szczera opinia jest najważniejsza. Ja tą karierę piszę głównie dla siebie, aby mieć jakąś pamiątkę z turnieju. Jeśli przez 50 meczy nikt mi nie napisze "Ale super kariera" to i tak będę pisał dalej. Liczy się fun z tego co się robi.

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #62 dnia: Czerwiec 09, 2015, 15:42:17 »
Anderlecht zdominował Schalke




51'M.Suarez 67'Mitrovic

Santiago Bernabeu - Madryt

Cuneyt Cakir

Marko Marin

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

W ostatnim meczu czwartego dnia mistrzostw swoją rywalizację rozpoczął Anderlecht Bruksela. Belgowie mieli za zadanie pokonać Schalke 04 Gelsenkirchen. Niemcy po porażce z Manchesterem City zmienili nieco swoje ustawienie. Wyszli w dość tradycyjnym ustawieniu 1-4-4-2. Natomiast piłkarze z Brukseli mieli tylko jednego napastnika. Był nim Aleksandar Mitrovic. To on napsuł najwięcej krwi obrońcom Die Knappen. Marko Marin stanowił o sile ataków ofensywnych, raz po raz zagrywając znakomite piłki w pole karne rywali. Silvio Proto stojący między słupkami nie miał w dzisiejszym meczu żadnej pracy, a to najdobitniej świadczy o słabej grze zespołu Schalke.

Drużyna Besnika Hasiego bardzo dobrze rozpoczęła mecz i utrzymywała tą dobrą dyspozycję przez całe 90 minut. Belgijska ekipa grała dużo szybciej niż Schalke, próbowała gry kombinacyjnej i zamknęła przeciwników w okolicach ich własnego pola karnego. Już po pięciu minutach i sytuacjach Mitrovica i Matiasa Suareza można było stwierdzić, że w Anderlechcie wszystko dziś działa tak jak należy. Intensywność poczynań Brukselczyków mogła się podobać. Po kwadransie potwierdziło się to o czym mówił trener Fioletowych. Marko Marin jest najlepszym rozgrywającym dostępnym w zespole. Niemiec dyktował tempo gry w sposób nieosiągalny dla jego zastępców. Były gracz Chelsea Londyn wciąż nie wrócił do formy, jednak jego siła jest nie w nogach, ale w głowie. I to też widzieliśmy w pierwszej połowie. Cała drużyna była jednym monolitem na czele którego stał Marko. Należy też oddać Belgom, że nie tylko Niemiec rozgrywał wyborne spotkanie. Vanden Borre był zawodnikiem z którym atak pozycyjny był dużo łatwiejszy, a i pomógł Defourowi w rozegraniu piłki. W pierwszej części meczu gra Belgów mogła się podobać. Odpowiednia intensywność, równowaga, brak argumentów po stronie przeciwnika.

Anderlecht wciąż zamykał Schalke w okolicach ich pola karnego i czekał na odpowiedni moment, by zadać cios. Ciosu nokautującego w pierwszych 45 minutach nie doświadczyliśmy, ale piłkarze z Brukseli powoli dobierali się do skóry Niemców. W osiemnastej minucie Marko Marin, bo kto inny, zagrał do Kabasele, ten wrzucił piłkę w pole karne, a Mitrovic strzelił nożycami. Gracz Schalke wybił z linii, a dobitkę Suareza wybronił bramkarz. Po tej akcji można było śmiało powiedzieć, że udział w niej brali wszyscy zawodnicy z tria ofensywnego oraz Marko Marin. Być może to właśnie Niemiec będzie spoiwem, który pozwoli Belgom na rozmontowanie nie jednego bloku defensywnego. Anderlecht Bruksela przeważał przez całą pierwszą połowę, obił słupek i poprzeczkę bramki strzeżonej przez Fahrmanna, ale druga znakomita sytuacja nadeszła pod koniec pierwszej połowy. Znów błysnął Marin, który popisał się ładnym podaniem do wbiegającego Mbemby, a ten odegrał do Mitrovica, który uderzył w stronę bramki. Piłka po drodze odbiła się od Kabasele i przeleciała obok słupka. Gdyby młody Belg nie stał na linii strzału to futbolówka znalazłaby się zapewne w siatce. Schalke 04 Gelsenkirchen w pierwszej części meczu oddało zaledwie jeden strzał. Była to próba Boatenga z okolicy 25 metrów. Strzał był jednak daleki od ideału.

Niemcy w drugiej części meczu nadal wyglądali jak dzieci zagubione we mgle. Przez 45 minut tylko trzy razy zagościli pod polem karnym Anderlechtu. Przy pierwszym podejściu Klaas-Jan Huntelaar pogubił się przy próbie dryblingu. Następnie Julian Draxler uderzył panu Bogu w okno. W trzeciej sytuacji Boateng znów chciał zaskoczyć rywali strzałem z dystansu. Futbolówka przeleciała daleko od bramki Silvio Proto. To tyle dobrego jeśli chodzi o Schalke. Przez całą drugą połowę, tak jak i w pierwszej, dominował zespół z Brukseli. W 51 minucie Matias Suarez po prostopadłym podaniu Mbemby wbiegł w pole karne i miał idealną okazję na otwarcie wyniku. W normalnych okolicznościach Argentyński piłkarz uderzyłby po długim rogu. Jednak dziś widząc jak dysponowani są rywale, w jego głowie zrodził się całkiem inny pomysł. Podrzucił on sobie piłkę nad Niemieckim golkiperem i zostawił sobie drogę do pustej bramki. W tym momencie stało się jasne, że drużyna Anderlechtu zdobędzie trzy punkty, gdyż nic nie wskazywało, aby rywale mogli się choć na chwilę przebudzić. Na podopiecznych Besnika Hasiego ta sytuacja podziała bardzo motywująco. Wiedząc, że Schalke dzisiaj nie istnieje ochoczo ruszyli do zdobycia kolejnych bramek.

Po niecałej godzinie gry Belgowie rozegrali błyskawiczny kontratak, który został zakończony świetnym uderzeniem Mitrovica i jeszcze lepszą interwencją Fahrmanna. W kilku kolejnych minutach Anderlecht długo utrzymywał się przy piłce, mozolnie budował swoje akcje, ale nie potrafił znaleźć drogi do niemieckiej bramki. Aż do 67 minuty, kiedy to Vanden Borre posłał 60-metrowe podanie do Mitrovica. Serb otrzymawszy piłkę uderzył z półwoleja i pokonał bramkarza Schalke. Druga bramka obnażyła braki w zespole z Gelsenkirchen. Obrońcy w każdym calu nie radzili sobie z rywalami. Na ostatnie dwadzieścia minut meczu wszedł Acheampong. Gracze Anderlechtu grali dość pasywnie, ale to właśnie piłkarz z Ghany mógł dwukrotnie wpisać się na listę strzelców. Najpierw oddał niecelny strzał z woleja, a potem po dośrodkowaniu Praeta popisał się świetną piętką, po której piłka odbiła się od poprzeczki. Tak naprawdę do końca meczu niewiele się działo. Gracze Paarswit chyba mieli w głowach kolejne spotkania. Bo to one będą najważniejsze w kontekście awansu do kolejnej rundy.

Anderlecht Bruksela w pełni zasłużenie zdobył dziś trzy punkty i pokazał, że być może jest to początek marszu po niespodziewany sukces. Schalke jest przecież przeciwnikiem z wysokiej półki, więc jeśli Belgom udaje się stłamsić takiego rywala to znaczy, że coś jest na rzeczy. Jeśli popatrzymy na statystyki to zobaczymy jaka przepaść dzieliła obie ekipy. Dwadzieścia dwa strzały przy zaledwie trzech uderzeniach rywali robi wrażenie. Do tego posiadanie piłki na poziomie 71%. Takiego wyniku pozazdrościłyby nawet największe zespoły. Jeśli Belgowie w każdym spotkaniu będą grać tak niebywały futbol to na Klubowych Mistrzostwach Europy będzie o nich głośno. Tymczasem ekipa Schalke 04 straciła szanse na awans. No może szanse są, ale tylko matematyczne. Muszą oni wygrać dwa kolejne spotkania, a przecież jednym z przeciwników będzie Real Madryt. Niemcy mogą powoli pakować walizki i szykować się do wylotu.

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy B

PS. Artur 7, tutaj masz około 60 linijek tekstu. A w jednym z opisów naliczyłem się ich więcej. Może też ilość linijek zależeć od szerokości monitora. W każdym bądź razie uważam, że są to bardzo długie opisy spotkań. W fazie pucharowej czy przy meczach o medale te opisy mogą być jeszcze dłuższe  ;D
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 09, 2015, 15:47:14 wysłana przez seba_maliszewski »

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #63 dnia: Czerwiec 09, 2015, 19:01:24 »
Szachtar rozgromił Borussie




20'Luiz Adriano 52'Luiz Adriano 56'Alex Teixeira 66'Alex Teixeira

San Mames Barria - Bilbao

Martin Atkinson

Luiz Adriano

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Borussia Dortmund w swoim drugim spotkaniu mierzyła się z Ukraińskim Szachtarem Donieck. Dortmundczycy chcieli wygrać kolejny mecz i być bardzo blisko awansu do drugiej fazy grupowej. Thomas Tuchel wiedział, że kluczem do tego będzie dobra gra ofensywna, tymczasem jego zespół nie oddał ani jednego strzału w pierwszej połowie. Piłkarze z Doniecka, składający się głównie z Brazylijczyków zdominowali to spotkanie i wykorzystali niemal wszystkie błędy popełnione przez zespół z Niemiec.

Starcie w Bilbao zaczęło się od mocnego uderzenia Górników. Ten stan rzeczy utrzymywał się przez całą pierwszą część gry w której Borussia nie potrafiła opuścić własnej połowy. Już w 3 minucie Ukraińscy gracze mogli wyjść na prowadzenie. Dario Srna świetnie wrzucił piłkę do Luiza Adriano, ten odegrał ją do środka, a w zamieszaniu podbramkowym Dentinho oddał strzał, który jakimś cudem obronił Roman Weidenfeller. Szachtar Donieck nie załamał się po pierwszej nieudanej akcji w tym spotkaniu i starał się atakować głównie prawą stroną BVB, gdzie niezbyt pewnie w tyłach czuł się Erik Durm. W jedenastej minucie ponownie dał znać o sobie Dentinho, ale piłka musnęła słupek zespołu z Niemiec. Bramkarz Borussen nie miał już tak dużo szczęścia chwilę później. Minął się z piłką posłaną z rzutu wolnego przez Dario Srne, a na taki błąd czyhał w polu karnym Luiz Adriano, który główką otworzył wynik meczu.

Po pierwszym trafieniu piłkarze obu drużyn nie rozpieszczali widzów. Bernard próbował efektownych zagrań, ale nie przynosiły one żadnego skutku w postaci sytuacji podbramkowych. Szachtar próbował utrzymywać się nieco dłużej przy piłce, sporo zagrożenia stwarzali też Dentinho czy Luiz Adriano. W 36 minucie do głosu doszedł Taras Stepanenko, który po jednym z wielu rajdów środkiem boiska dograł piłkę do Alexa Teixeiry, a ten w sytuacji sam na sam z bramkarzem nie zdołał podwyższyć prowadzenia. W końcówce pierwszej połowy Borussie dopadło rozluźnienie i utrata koncentracji w szeregach defensywnych. W 39 minucie źle zachował się Mats Hummels, który zagrywał piłkę ręką w polu karnym, a arbiter nie miał wyjścia i podyktował jedenastkę. Luiz Adriano ustawił piłkę na jedenastym metrze, lecz nie zdołał pokonać Romana Weidenfellera, który wyczuł jego intencje.

Jeśli po pierwszej części meczu można było narzekać na graczy z Dortmundu, to już po pięciu minutach drugiej połowy moglibyśmy te słowa cofnąć. Thomas Tuchel postanowił ustawić bardziej ofensywnie swój zespół. Linia obrony grała bardzo wysoko, nawet 30-40 metrów od własnej bramki. W ofensywie pojawiło się trzech nowych graczy. Immobile, Reus i Błaszczykowski mieli odmienić oblicze tego spotkania. Kilka pierwszych minut drugiej połowy to sytuacje BVB. Najpierw dwukrotnie próbował Pierre-Emerick Aubameyang, ale nie zdołał pokonać Kanibolotskiyego. Następnie Immobile po świetnym zagraniu Reusa trafił w słupek. Chwilę później z dystansu próbowali Bender i Kehl, ale ich próby były niecelne. W 52 minucie Szachtar wykorzystał lukę między obroną a bramkarzem w niemieckiej ekipie. Zbyt wysoko ustawiona obrona nie poradziła sobie. Dentinho zagrał długą piłkę do wybiegającego Luiza Adriano. Ten popędział kilkadziesiąt metrów pod bramkę Niemców i pokonał Romana Weidenfellera.

Cztery minuty później Bernard i Stepanenko wyprowadzili piłkę z własnej połowy. Ukrainiec zagrał do Dentinho, a ten znów wykorzystał lukę w defensywie BVB. Dograł do Alexa Teixeiry i Górnicy mogli się cieszyć z kolejnego trafienia. Borussia przedobrzyła pchając wszystkie siły pod bramkę Ukraińców i nie radziła sobie z szybkimi atakami rywala. O tym, jaki spokój panował w szeregach Szachtara może świadczyć jedna z kolejnych groźnych akcji. Tym razem z prawej flanki dorzucał Bernard, a Alex Teixeira zdecydował się na strzał z woleja. To piękne uderzenie przyniosło czwartą bramkę, po której gracze z Doniecka wyraźnie złapali chęć do efektownej gry i mimo oczywistego rozstrzygnięcia grali tak, by sprawiać przyjemność i sobie, i kibicom. Borussia nie miała zamiaru wyłącznie na to patrzeć, więc od czasu do czasu starała się zagrażać bramce Kanibolotskiyego. Blisko pokonania bramkarza Szachatara był Ciro Immobile, który huknął zza pola karnego, ale piłka zatrzymała się na słupku. W 82 minucie Alex Teixeira i Luiz Adriano zdecydowali się na kolejny popis. Najpierw swoje zrobił Alex, odegrał piłkę do partnera, a ten świetnie poradził sobie w gąszczu nóg rywali i znalazł miejsce na strzał, lecz tym razem Weidenfeller wybronił uderzenie. W samej końcówce spotkania Immobile mógł zdobyć honorowego gola dla Borussi, lecz nie trafił w bramkę z odległości kilku metrów.

Szachtar Donieck po spokojnym i przyjemnym meczu pokonał zespół z Niemiec 4:0 i pokazał, że może liczyć się na UEFA European Club Championship. O tym czy uda się odnieść jakiś sukces przekonamy się w ciągu kilku następnych dni. Trzeba sobie powiedzieć, że z taką grą nikt nie powinien zatrzymać Brazylijczyków grających na Ukrainie. Drużyna Mircey Lucescu może być uznawana za faworytów w kolejnych spotkaniach.

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy D
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 09, 2015, 19:08:56 wysłana przez seba_maliszewski »

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #64 dnia: Czerwiec 11, 2015, 13:02:18 »
Kibice Bayernu szczęśliwi po zwycięstwie




3'Thiago 78'Thiago 84'Thiago - 42'Thauvin 64'Thauvin

Estadio Riazor - La Coruna

Lubos Michel

Thiago

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

W meczu drugiej kolejki Grupy F Bayern Monachium mierzył się z Olympique Marsylia. Mistrzowie Niemiec zagrali bez Manuela Neuera i Roberta Lewandowskiego. Ich miejsce zajęli Starke oraz Thomas Muller. Nie brakowało za to Thiago, który zagrał fenomenalne spotkanie zdobywając trzy bramki. Les Phoceens wyszli w dość optymalnym składzie. Zabrakło tylko jednego ogniwa, Andre Ayew. Dla Marsylczyków ten mecz miał wielkie znaczenie. Porażka zmniejsza szanse na awans do minimum. Wygrana daje nadzieje na wejście do drugiej fazy.

Już na początku starcia w La Coruna Bawarczycy objęli prowadzenie i wyglądali na drużynę, która bardzo szybko chce dyktować warunki gry. Piłkę z rzutu rożnego dograł Bastian Schweinsteiger, w polu karnym odnalazł się Thiago, który po zamieszaniu kopnął piłkę do bramki i pokonał Steve'a Mandande. Kilkadziesiąt sekund później w okolicy pola karnego Francuzów upadł David Alaba, a do piłki ustawionej na mniej więcej dwudziestym metrze podszedł Xabi Alonso i uderzył w poprzeczkę. Monachijczycy nie przestawali atakować, wreszcie odpowiedzialność na swoje barki wziął duet Thiago - Robben. Najpierw Hiszpan wyprowadził szybką akcję, podał do Holendra, a ten w świetnym stylu przedryblował obrońcę Marsylii i zmarnował szansę na podwyższenie prowadzenia. Bayern Monachium wciąż prowadził 1:0, lecz wydawało się, że za chwilę padnie drugi gol. Świetnie grała defensywa, bardzo aktywny był Alaba, skutecznie grał Boateng, a Xabi Alonso i Thiago dominowali w środku.

Kolejne minuty to sytuacje dla zespołu Olympique Marsylii. Pierwszą próbę na zdobycie bramki miał Andre-Pierre Gignac, jednak strzał ze skraju pola karnego nie został wkręcony do bramki. Kilka minut po tym strzale, mieliśmy jego kopię. Ponownie piłka minęła minimalnie bramkę. Chwilę później Francuski napastnik miał kolejną szansę, ale tym razem jego strzał obronił Starke. W 42 minucie Marsylczycy dopięli swego. Zaczęło się od fantastycznej interwencji, bez niespodzianki, Jerome'a Boatenga, który w ostatniej chwili zablokował groźny strzał rywali. Do wybitej piłki dopadł Florian Thauvin i pokonał bramkarza Bayernu Monachium. Wyrównanie dało nadzieję ekipie z Francji na kolejnego gola jeszcze przed przerwą. Następne świetne sytuacje przed zakończeniem pierwszej połowy zmarnowali Gignac oraz Alessandrini. Bayern Monachium odpowiedział w doliczonym czasie gry uderzeniem Thomasa Mullera. Do przerwy kibice Bawarczyków mogli czuć spory zawód. Po bardzo dobrym początku i wyjściu na prowadzenie musieli znowu gonić wynik.

Druga połowa rozpoczęła się co najwyżej przeciętnie, przynajmniej z perspektywy mistrzów Niemiec. Franck Ribery miał kłopot z przyjęciem prostej piłki, a chwilę później kolejne dośrodkowanie sprawiło wielkie problemy defensywie Bayernu. Po niepewnym wyjściu z bramki Tom Starke miał sporo szczęścia i sparował piłkę na rzut rożny. W środku pola gracze z Monachium właściwie przestali istnieć, a czwórka obrońców wielokrotnie pozostawała bez żadnego wsparcia. O ile pierwszą część meczu można było oglądać z przyjemnością, o tyle w drugiej nie widzieliśmy wielkiej piłki nożnej. Bayern grał bardzo słabo, zespół z Francji był bardzo waleczny, ale w ofensywie często brakowało mu argumentów. W 59 minucie spotkania najlepszą okazję do uzyskania prowadzenia zmarnował Andre-Pierre Gignac, który minął się z piłką wystawioną do pustej bramki przez Payeta. Co się odwlecze to nie uciecze. W 64 minucie Marsylia przeprowadziła akcję lewą stroną, Romain Alessandrini dograł do Floriana Thauvina, który poradził sobie ze spóźnionym Javi Martinezem i pokonał drugi raz Starke. Bayern Monachium był na kolanach. Jeśli mogło się wydawać, że przy wyniku remisowym zdobywcy Ligi Mistrzów w 2013 roku ruszą do ataku, to po stracie gola na 1:2 było to już niemal pewne.

Olympique Marsylia po wyjściu na prowadzenie broniło wyniku i nie stwarzało zagrożenia pod bramką Bawarczyków. Po straconej bramce w zespole z Monachium pojawili się Robert Lewandowski i Sebastian Rode, natomiast u Francuzów z ławki wszedł Andre Ayew. O ile wejście rezerwowych zawodników Bayernu było świetnym posunięciem, to świeży gracz Marsylii był całkowitym nieporozumieniem. Ayew nie potrafił odnaleźć się na boisku. Nic dziwnego, że zasiadł na ławce skoro nie prezentuje wysokiej dyspozycji. Pojawienie się Lewandowskiego rozruszało zespół Pepa Guardioli. Już dwie minuty od zmiany Lewy mógł pokonać Mandande, lecz ten skutecznie interweniował. Kwadrans przed końcem kolejny rzut rożny mógł przynieść wyrównującą bramkę. Lewandowski przyjął piłkę na klatkę i uderzył nie do obrony. Sędzia jednak dostrzegł przewinienie Polaka. Robert przyjął piłkę ręką, a więc bramka nie powinna zostać uznana. Chwilę potem najlepszy zawodnik w Polsce uderzył w słupek bramki po czym dobił ją Thiago. Mandanda nie zdołał wyciągnąć piłki, która zmierzała do bramki. To było trafienie, które dawało remis Bawarczykom. W 84 minucie Thiago dał popis swoich umiejętności. Przejął piłkę w okolicach środka boiska, popędził w kierunku pola karnego rywali, minął po drodze kilku zawodników Olympique Marsylia i plasowanym strzałem umieścił futbolówkę w siatce. Hiszpan był dzisiaj niesamowity. Ustrzelił hattricka i zapewnił Bayernowi trzy punkty.

Mistrzowie Niemiec wygrywają pierwsze starcie w Klubowych Mistrzostwach Europy. Robert Lewandowski pokazał, że jest ważnym ogniwem zespołu, podobnie jak Thiago, który grał dziś futbol z innej planety. W drużynie z Marsylii nie wszystko zasługiwało na krytykę. Słaba gra w obronie była bardzo widoczna, ale ofensywa grała bardzo dobre spotkanie. Florian Thauvin zdobył dwie bramki i był jednym z lepszych graczy swojej ekipy. Marsylczycy mają jeszcze szansę na awans do kolejnej rundy, ale pozostałe dwa mecze muszą wygrać. Natomiast Bayern ma pewien komfort i spokojnie może patrzeć w przyszłość.

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy F

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #65 dnia: Czerwiec 11, 2015, 15:35:48 »
Joe Hart wypuścił z rąk trzy punkty




15'Jese - 7'Aguero

Santiago Bernabeu - Madryt

Szymon Marciniak

Sergio Aguero

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Kiedy obie drużyny mierzyły się w 2012 roku w fazie grupowej Ligi Mistrzów, na Santiago Bernabeu, Real Madryt pokonał Manchester City 3:2. Królewscy nie mieliby nic przeciwko gdyby dzisiaj ten wynik został powtórzony. The Citizens liczyli na wywalczenie choćby punktu tak jak zrobili to blisko trzy lata temu na Etihad Stadium. Cristiano Ronaldo po bardzo słabym spotkaniu na inauguracje UEFA European Club Championship zapowiedział, że taka gra w jego wykonaniu już się nie powtórzy. Carlo Ancelotti dał mu szansę gry od pierwszych minut. Na drugiej stronie szalał Jese, który świetnie zastąpił Portugalczyka w poprzednim meczu. W ataku obejrzeliśmy Jamesa Rodrigueza. Tak zestawił ofensywne trio szkoleniowiec Realu. Do tego w środku pola po raz kolejny wybiegł Sergio Aguza, któremu partnerował Luka Modric. Anglicy ponownie zagrali dwójką napastników którą stworzyli Aguero i Dzeko. W bramce tym razem stanął Joe Hart, który wyglądał na bardzo zmotywowanego po tym jak stracił miejsce między słupkami na mecz z Schalke 04. Niestety widać było też, że nie jest w pełni sił po urazie palca, który doskwierał mu kilka dni przed rozpoczęciem turnieju. Angielski golkiper zawalił mecz, za co należy mu się nagana.

Wielki mecz rozpoczął się tak jak wymarzyliby sobie kibice Królewskich. To właśnie Real Madryt od samego początku dłużej utrzymywał się przy piłce, a goście z Wysp Brytyjskich cierpliwie wyczekiwali na swojej połowie na to, co zaoferują Madrytczycy. Jako, że wachlarz rozwiązań, po trudnym przebiegu minionego sezonu, zawodnicy Carlo Ancelottiego mają dość ubogi, to była to tylko woda na młyn dla podopiecznych Manuela Pellegriniego, dowodzonych dziś przez Briana Kidda. Od razu śpieszymy z wyjaśnieniami. Chilijski trener nie mógł zasiąść na ławce, gdyż musiał jechać do rodzinnego kraju w sprawach osobistych. Drużyna liczy jednak, że w kolejnym spotkaniu nie zabraknie ich głównego wodza. Wróćmy jednak do tego co działo się na boisku. Już jeden z pierwszych śmielszych wypadów Obywateli pod bramkę Ikera Casillasa przyniósł rzut rożny, a w jego konsekwencji bramkę autorstwa Sergio Aguero. Piłkę z narożnika dośrodkował Jesus Navas, najwyżej wyskoczył Argentyńczyk, a piłka zatrzymała się w bramce. Wszyscy piłkarze Realu zawinili przy tym golu. Począwszy od oddania nieco za darmo stałego fragmentu gry, poprzez bierność Ikera Casillasa na linii, aż po samo krycie w polu bramkowym. Choć słowo krycie to chyba nadużycie w tym wypadku. Piłkarze Królewskich nie zrobili nic, aby powstrzymać Aguero od zdobycia bramki.

Stracona bramka zmusiła gospodarzy do wejścia na wyższy bieg. Coraz bardziej miażdżąca przewaga Królewskich została wykorzystana przez Jese, który znów był na ustach wszystkich fanów. Hiszpan po raz pierwszy znalazł się w pojedynku jeden na jeden z defensorem Manchesteru City, akurat padło na Gaela Clichy'ego, który operował po jego stronie boiska. Skrzydłowy Realu Madryt wiedząc, że może przegrać ten pojedynek sprytnie wywalczył rzut karny. Jedenastkę wykorzystał sam poszkodowany i wlał nadzieję w serca całego madridismo. Ciekawą sprawą było to dlaczego piłki z jedenastego metra nie uderzał Cristiano Ronaldo. Portugalczyk chciał zdobyć bramkę z wapna, lecz Jese po chwili dość burzliwej rozmowy nie pozwolił mu na to. Gdyby nie Luka Modric to pomiędzy Portugalczykiem a młodym Hiszpanem mogłoby dojść do rękoczynów, lecz Chorwacki pomocnik w porę ich rozdzielił. Po zdobytym golu obaj panowie cieszyli się z bramki i zapomnieli o całym zajściu. Trzeba jeszcze wspomnieć, o tym co zrobił Joe Hart. Tak naprawdę to on pozwolił, aby piłka uderzona przez Jese wpadła do bramki. Anglik miał już futbolówkę w rękach, ale ta wymsknęła mu się i wpadła do siatki. Koszmarny błąd bramkarza The Citizens tłumaczony był przez niego tym, iż boi się w stu procentach korzystać ze swojej lewej ręki w której boli go palec. Wydawało się, że Real Madryt nabiera wiatru w żagle i zepchnięci do głębokiej defensywy goście skapitulują po raz drugi jeszcze w pierwszej części gry. Taka szansa nadarzyła się Cristiano Ronaldo w 34 minucie. Najlepszy zawodnik świata nie poradził sobie jednak z prostym podaniem od Jamesa Rodrigueza i zamiast pojedynku sam na sam z Joe Hartem mieliśmy przysłowiową figę z makiem. Na przerwę piłkarze schodzili ze sporym apetytem na drugą odsłonę meczu.

Po zamianie stron oglądaliśmy taki sam, cierpliwy i poukładany zespół z Anglii oraz zgoła odmienny Real. Królewscy grali bez pasji, bez ciągu na bramkę, bez większego zaangażowania. W pewnym momencie realizator przedstawił nam na ekranach przewagę Manchesteru City w przebiegniętych kilometrach i można było odnieść wrażenie, że nie jest to tylko bezsensowne bieganie za piłką. Choć nie można powiedzieć, że gospodarze nie próbowali zdobyć gola. Szybko po wznowieniu gry po przerwie piłkarze Realu mieli dogodną sytuację do wyjścia na prowadzenie. Cristiano Ronaldo zabrał się z piłką w pole karne, minąwszy uprzednio Eliaquima Mangale, i podał ją do Jamesa Rodrigueza. Kolumbijczyk doskonale się zastawił i pozostało mu tylko skierować futbolówkę do siatki. Niestety na jego drodze stanął Joe Hart, który wyrósł jak z pod ziemi i obronił strzał napastnika z Madrytu. W dalszej części swoje sytuacje stworzyli The Citizens. Najlepsze z nich mieli Samir Nasri i Sergio Aguero, ale obaj gwiazdorzy Manchesteru City nie potrafili ich wykorzystać. Francuz strzelał tuż zza szesnastki, lecz bardzo niecelnie. Argentyńczyk uderzał głową po dośrodkowaniu Zabalety, ale Casillas był na posterunku. Między 65 a 69 minutą meczu groźnie było także ze strony gospodarzy. Najpierw poważnie po strzale Jese skiksował Joe Hart, ale wszystko skończyło się dość szczęśliwie dla Królewskich. Potem potężną bombą z rzutu wolnego popisał się Cristiano Ronaldo, ale jego spadający liść trafił tylko w poprzeczkę. Jeszcze później Luka Modric zagrał do Sergio Aguzy, a młody zawodnik Realu Madryt nie zdołał czysto trafić w piłkę.

Ostatnie piętnaście minut spotkania było bardzo emocjonujące, a obie ekipy stanęły przed szansą na bramkę. Najlepsza sytuacja przed strzeleniem gola nadarzyła się rezerwowemu Garethowi Bale'owi. Walijczyk najpierw przejął piłkę na połowie rywali, podał ją do Illaramendiego, ten szybko przerzucił futbolówkę do Cristiano, który błyskawicznie odegrał ją z powrotem do Bale'a. Niestety były gracz Tottenhamu popisał się egoizmem i uderzył wprost w Joe Harta, kiedy mógł odegrać piłkę do lepiej ustawionego Portugalczyka. Wydawało się, że gospodarze nabierają co raz to więcej wiatru w żagle, a bramka The Citizens jest dość niepewna. Joe Hart w drugiej połowie nie zagrał wcale lepiej niż w pierwszej, znów skiksował i znów było blisko gola dla Realu. Wtedy jednak Anglicy wyprowadzili kontrę, w pewnym momencie piłkę przejął James Milner, który potężnym uderzeniem z prawej nogi mógł pokonać Ikera Casillasa. Niestety piłka przeleciała ponad bramką Królewskich. Gospodarze zdołali jeszcze przeprowadzić jedną akcję w doliczonym czasie gry. Doskonale głową uderzył Gareth Bale, po wrzuceniu piłki przez Jese. Joe Hart efektowną paradą uratował Manchester City przed porażką, ale nie uchronił siebie przed fanami, którzy wieszali na nim psy za utratę trzech punktów.

Obie drużyny rozegrały fantastyczne spotkanie. Mieliśmy wiele strzałów i dużo pięknej gry. Real Madryt momentami grał bardzo zjawiskowo. Widać to jak na dłoni, że drużyna Carlo Ancelottiego jest zmęczona dość długim sezonem, a pomimo tego Cristiano Ronaldo i spółka zagrali dobry mecz. Jese pokazał, że jest ważną częścią drużyny. Zdobył dość szczęśliwego gola, ale pokazał także, że gra przeciwko takim rywalom jak Manchester City nie jest mu straszna. Goście byli dziś ekipą nieco lepszą od Królewskich. Gdyby nie Joe Hart to kto wie czy nie zdołaliby zostawić w pokonanym polu graczy z Madrytu. Angielski bramkarz zawinił przy golu z rzutu karnego i żadne usprawiedliwienia nie zmienią tej opinii. Gdyby nie był w pełni sprawny to zapewne usiadł by na ławce, a przynajmniej powiedziałby trenerowi o tym, że nie przyda się w bramce. Swoją drogą może i podał informację Manuelowi Pellegriniemu, lecz to nie on dzisiaj przewodził drużynie z Wysp. Brain Kidd nie powinien stawiać pomiędzy słupkami kontuzjowanego gracza, bo mogło się to dużo gorzej skończyć. Obie drużyny nadal walczą o zwycięstwo w grupie, bo chyba taki cel mają ekipy Realu Madryt i Manchesteru City.

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy A

PS. To jak na razie najdłuższy tekst napisany w tej karierze. Mam nadzieję, że nie zabraknie mi zapału, aby pisać jeszcze dłuższe opisy spotkań. Chciałbym aby finał liczył dwa razy więcej tekstu.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 11, 2015, 21:41:19 wysłana przez seba_maliszewski »

Offline Bartekeuro

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Kwi 2010
  • location:
  • Wiadomości: 2288
  • Dostał Piw: 116
  • Na forum od: 03.04.2010r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #66 dnia: Czerwiec 11, 2015, 19:10:57 »
Będę szczery, nie zawsze chce mi się czytać tak długie opisy. Musi mnie sam mecz zainteresować aby czytać cały opis.

Bardzo fajne zdjęcie kibiców Bayernu, Real z Man City na remis i pewnie wiele ludzi postawiło by pieniądze na taki wynik.  ;)
   


Offline Artur 7

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Lip 2010
  • location:
  • Wiadomości: 4051
  • Dostał Piw: 50
  • Na forum od: 24.07.2010r.
  • La Magia del Futbol
    • Status GG
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #67 dnia: Czerwiec 11, 2015, 19:47:33 »
Cytat: seba_maliszewski
cierpliwe i poukładane Atlético
Cytuj
Madryt nabiera wiatru w żagle i zepchnięci do głębokiej defensywy goście skapitulują po raz drugi jeszcze w pierwszej części gry.
Ale ostatecznie nie skapitulowali.
Cytuj
Portugalczyk chciał zdobyć bramkę z wapna, lecz Jese po chwili dość burzliwej rozmowy nie pozwolił mu na to. Gdyby nie Luka Modric to pomiędzy Portugalczykiem a młodym Hiszpanem mogłoby dojść do rękoczynów, lecz Chorwacki pomocnik w porę ich rozdzielił. Po zdobytym golu obaj panowie cieszyli się z bramki i zapomnieli o całym zajściu.
Raczej nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Trochę zapachniało sci-fi.
Cytuj
Chciałbym aby finał liczył dwa razy więcej tekstu.
To raczej byłoby bez sensu. Sprawozdanie to powinno być sprawozdanie, a nie książka na temat jednego meczu. Pamiętaj, że nie zawsze ilość oznacza jakość.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 11, 2015, 19:50:27 wysłana przez Artur 7 »
" border="0" border="0

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #68 dnia: Czerwiec 11, 2015, 21:40:06 »
Cytuj
cierpliwe i poukładane Atlético

Czasem pisząc o jednej drużynie to myślę o innej, której mecz rozegrałem. Ostatni mecz miałem Atletico, więc z tąd ta pomyłka. Tym bardziej, że grał Real z Madrytu  :P . Ale fakt faktem, że trzeba wyeliminować te błędy. Tekst czytam dwa-trzy razy przed wstawieniem. Choć przy takiej ilości tekstu też łatwo się pomylić.

Cytuj
Ale ostatecznie nie skapitulowali.

Trochę wyrwane z kontekstu. Chodziło o to, że wydawało się, że skapitulują po raz drugi. Nie wiem czy to jest błąd, ale dzięki za uwagę  ;)

Cytuj
Raczej nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Trochę zapachniało sci-fi.

Masz rację. Trochę za bardzo pojechałem z tym wydarzeniem. Postaram się trochę realistyczniej opisywać bo czasami to jak sam siebie czytam to się śmieje. Cho wydaje mi się, że taka kłótnia to wcale sci-fi nie jest.

Cytuj
[To raczej byłoby bez sensu. Sprawozdanie to powinno być sprawozdanie, a nie książka na temat jednego meczu. Pamiętaj, że nie zawsze ilość oznacza jakość.

Masz rację. Postanowiłem, że może być ciut więcej tekstu niż w ostatnim opisie, ale tylko o 10-20% więcej. Nie ma sensu za dużo się rozpisywać.

PS. Wielkie dzięki za wyłapanie wszystkich błędów. Powiedz jeszcze czy wszystkie opisy podobają się? Jak w ogóle styl prezentacji kariery?

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #69 dnia: Czerwiec 12, 2015, 13:07:20 »
Katalońska wpadka




12'Rafinha 51'Douglas - 48'Fortounis 92'Affelay

Camp Nou - Barcelona

Viktor Kassai

Ibrahim Affelay

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

FC Barcelona po porażce z Arsenalem musiała zmazać plamę i wygrać z dużo niżej notowanym Olympiakosem Pireus. Kilku czołowych graczy odpoczęło sobie po wyczerpującym spotkaniu pierwszej kolejki. Na ławce zasiadł Luis Suarez czy Andres Iniesta, a Neymar obejrzał mecz z trybun. W środku pola czy w bloku obronnym nie było wielkich zaskoczeń. W drużynie gości zabrakło Ibrahima Affelaya, który, jak się później okazało, powinien grać od pierwszych minut. To on po wejściu na boisko odmienił grę Greków i zapewnił remis po golu w doliczonym czasie gry.

Podopieczni Vitora Pereiry kiepsko zaczęli mecz. Niemrawy pressing na niewiele się zdawał, a gospodarze od samego początku mieli chęć zdobyć trzy punkty. Ich zadaniem było długie rozgrywanie piłki co miało przynieść wymierne korzyści. W Greckiej defensywie trudno było doszukać się solidności czy jakiejkolwiek organizacji. Słaby mecz zaliczył choćby Arthur Masuaku. W dwunastej minucie Barcelona miała rzut rożny, a serca fanów Thrilos mogły zdecydowanie wejść na wyższy poziom. To nie udało się z kolei obronie Olympiakosu Pireus podczas tego stałego fragmentu gry. Po słabym kryciu i braku reakcji kilku graczy z bloku obronnego stracili bramkę. Świetne dośrodkowanie Douglasa na gola zamienił Rafinha. Dwójka młodych zawodników, która dziś zastępowała bardziej utytułowanych graczy poradziła sobie znakomicie. Bramka dająca prowadzenie pozwoliła rozluźnić się trochę gospodarzom i coraz częściej gościć na połowie rywala. Dość szybko po golu Rafinhi zdobywcy Pucharu Europy stanęli przed świetną szansą na podwyższenie prowadzenia.

Już pięć minut po trafieniu z rzutu rożnego do rzutu wolnego z okolic 25 metra podszedł Xavi Hernandez, ale fantastyczną interwencją popisał się Balazs Megyeri. Hiszpański pomocnik zaczął brać się do roboty i próbował pociągnąć swój zespół do przodu. I tak też było. Po podaniu od Rafinhi pokonał bramkarza z Pireusu, ale sędzia liniowy, któremu z tego miejsca warto zaoferować jakąś obniżkę na okulary, na przykład trzy w cenie jednych dla całej trójki arbitrów, dopatrzył się spalonego i gola nie uznał. Wzburzeni gracze Blaugrany nie zareagowali pozytywnie. Wkrótce po tej sytuacji Lionel Messi nabrał sędziego, przy niezbyt dużym kontakcie z rywalem upadł i wywalczył rzut wolny dla Katalończyków. Argentyńczyk ustawił piłkę na osiemnastym metrze i nie zdołał pokonać bramkarza gości. Dość aktywny w polu karnym był też zdobywca gola Rafinha. Po ładnej akcji Jordi Alby i Ivana Rakitica miał niezłą szansę, ale piłka po jego strzale minimalnie minęła słupek Olympiakosu. Do przerwy Barcelona schodziła z wyraźnym prowadzeniem, a piłkarze mistrza Grecji nie mieli powodów do zadowolenia.

Sygnał do ataku na bramkę Barcy w drugiej części meczu dał Alejandro Dominguez. Atakujący pognał lewą flanką, ale nikt nie przeciął mocnego dośrodkowania piłki w pole bramkowe gospodarzy. Defensywa Olympiakosu wciąż spisywała się niepewnie, ale na szczęście z przodu Thrilos pokazywali coraz więcej argumentów. W 48 minucie kibice przybyli na Camp Nou, a w większości byli to fani Barcelony, ucichli. Wtedy to Kostas Fortounis dał remis gościom. Zamieszanie przed polem karnym skończyło się uderzeniem Greka wprost pod poprzeczkę. Claudio Bravo nie miał najmniejszych szans na wyłapanie futbolówki. Chwilę po straconej bramce rozdrażniona Barcelona ruszyła do ataku. Niezłą szansę po rzucie wolnym miał Xavi, ale najlepsza sytuacja przytrafiła się Douglasowi. Brazylijczyk otrzymał piłkę od Leo Messiego, stracił ją na rzecz Felipe Santany, po chwili odebrał ją rywalowi i wleciał z impetem w pole karne. Uderzył potężnie po krótkim rogu i zdobył bramkę dającą prowadzenie. Duma Katalonii znów miała jednego gola przewagi i tym razem na pewno nie chciała wypuścić zwycięstwa z rąk.

Po tym golu na boisku pojawił się Pedro, który zastąpił zdobywcę bramki Douglasa. W przeciwnej ekipie na boisku zameldował się Ibrahim Affelay. Skrzydłowy od razu po wejściu na plac gry dał o sobie znać. Otrzymawszy piłkę od Domingueza zmarnował wyśmienitą sytuację. Trudno zrozumieć, co zrobił Holender, ale na pewno jego wpadka będzie wśród najgorszych zagrań tego meczu, jak nie całego turnieju. Jednak jego wejście ożywiło Olympiakos. FC Barcelona coraz rzadziej atakowała, a tętno fanów Blaugrany rosło z każdą kontrą mistrza Grecji. W 66 minucie Ibrahim Affelay popisał się genialnym zagraniem do Jorge Beniteza, a ten wybornie spudłował w sytuacji sam na sam z Claudio Bravo. Dwie minuty później Holender znów uderzał, a piłka przeleciała minimalnie obok bramki. Na kwadrans przed końcem spotkania gospodarze obudzili się i znów zaczęli szaleć. Najpierw świetną okazję miał Leo Messi, lecz mając przed sobą tylko bramkarza, podał do gorzej ustawionego Pedro, który nie trafił w bramkę. Następnie Sergio Busquets sprawił wiele problemów Węgierskiemu golkiperowi Olympiakosu uderzając z dystansu. Piłka wylądowała nad bramką po świetnej interwencji Megyeriego. Do rzutu rożnego podszedł Ivan Rakitic i dośrodkował wprost na głowę Gerarda Pique, który fatalnie spudłował. W ostatnich minutach Rafinha miał dwie okazje na gola, ale przy każdym strzale brakowało precyzji. W doliczonym czasie gry znów dał o sobie znać Ibrahim Affelay. Bouchalakis zagrał z nim klepkę, piłka trafiła do Holendra, który wykorzystał zagranie partnera i pokonał Claudio Bravo. Niesamowity strzał Affelaya dał remis Olympiakosowi.

FC Barcelona znów musi obejść się smakiem. W dwóch spotkaniach zdobyła dwa gole i straciła cztery. Na koncie Blaugrany jest zaledwie jeden punkt. Mecze z Zenitem St. Petersburg oraz Sportingiem Braga dadzą odpowiedź na pytanie czy zespół Luisa Enrique awansuje do drugiej rundy. Jeśli gra Barcy nie poprawi się to będzie o to niezwykle ciężko. Duma Katalonii po sporych męczarniach remisuje z Olympiakosem 2:2 i trudno dostrzec wiele pozytywów. Katalończycy nie potrafili przejąć kontroli nad meczem, byli nieskuteczni, obrona nie zawsze stanowiła monolit, a momentami taktyka wyglądała niczym słynne polskie granie na chaos. Można wyróżnić kilku zawodników, Rafinha zdobył pierwszego gola, a Douglas przy nim asystował oraz zdobył bramkę numer dwa. Jednak tacy zawodnicy jak Leo Messi, Neymar czy Luis Suarez nie pokazali nic dobrego na Klubowych Mistrzostwach Europy. W meczu z Arsenalem cała trójka była nieobecna. Dziś wystąpił tylko Messi, ale był to występ na niskim poziomie.

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy C

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #70 dnia: Czerwiec 12, 2015, 16:24:20 »
Rodzi się nowa Hiszpańska gwiazda




59'Oteo 91'Oteo - 62'Depay

San Mames Barria - Bilbao

Nicola Rizzoli

Jurgi Oteo

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Jurgi Oteo to 17-letni napastnik z Kraju Basków. Przed turniejem o Klubowe Mistrzostwo Europy został odkopany z rezerw Athletic Bilbao i gra w pierwszej drużynie podczas obecnych Mistrzostw. Nikt nie mógłby wymarzyć sobie lepszego startu w dorosłą piłkę. Jurgi dostał szansę gry już w pierwszym spotkaniu i zanotował asystę po której Athletic zdobył bramkę dającą zwycięstwo. Dzisiaj młody Hiszpan ponownie gra od pierwszej minuty, lecz tym razem z lepszym skutkiem. Dwa gole jego autorstwa dają trzy punkty Rojiblancos i przybliżają ich do awansu do drugiej rundy. W zespole PSV bardzo dobrze spisał się zdobywca bramki Memphis Depay, który cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Mówi się, że Bayern Monachium jest w stanie wyłożyć około 20 milionów za Holenderską gwiazdę.

Athletic Bilbao bardzo dobrze rozpoczęło drugi mecz w turnieju UEFA European Club Championship. Już w pierwszych piętnastu minutach Baskowie mieli kilka bardzo dobrych okazji na strzelenie bramki. Jurgi Oteo uderzył w słupek po świetnym zachowaniu Benata, chwilę później młody Hiszpan i Markel Susaeta w dwie sekundy zmarnowali dwie świetne sytuacje. 17-latek był zresztą bardzo aktywny, próbował pokonać dobrze dysponowanego Pasveera z dystansu, a już w dziewiętnastej minucie w świetnej sytuacji źle trafił w piłkę z bardzo bliskiej odległości. Na usprawiedliwienie można dodać, że obrońca PSV Eindhoven w ostatniej chwili przed uderzeniem Jurgiego zmienił lekko tor lotu piłki. Rojiblancos długo utrzymywali się przy piłce, ale nieco zwolnili po dobrym początku. W 21 minucie pierwszą groźną akcję przeprowadzili goście z Holandii, którzy niezbyt dobrze weszli w ten mecz. Memphis Depay wystawił doskonałą piłkę do Luuka De Jonga, a ten fatalnie skiksował. Cztery minuty później Andres Guardado kropnął z dystansu, lecz Iraizoz świetnie interweniował.

Luuk De Jong oraz Memphis Depay starali się jak mogli, aby zdobyć gola. Szansa nadażyła się w 31 minucie meczu. Holenderski snajper znów w istotnym momencie znalazł się w polu karnym rywala i po świetnym dośrodkowaniu skrzydłowego ponownie uderzył bardzo słabo. Jego gra pozostawiała dzisiaj wiele do życzenia. Kilka minut później dość groźnie wyglądającej kontuzji nabawił się Iturraspe, ale po kilku minutach przebywania poza placem gry, powrócił na boisko. Przez chwilę Athletic grał w dziesięciu, lecz piłkarze z Eindhoven nie wykorzystali tego. Gospodarze zaczęli co raz bardziej naciskać. Jeszcze przed przerwą dobrą akcję prawym skrzydłem przeprowadził Susaeta, dograł w pole karne, tam świetnie zachował się Ibai Gomez, który piękną przewrotką pokonał Hiszpańskiego bramkarza. Gol nie został jednak uznany, gdyż arbiter liniowy dopatrzył się spalonego. Na pierwszy rzut oka był to poważny błąd. Dalsze analizy zostawimy jednak ekspertom. Do końca pierwszej połowy wynik meczu się nie zmienił. Warto jednak zaznaczyć, że piłkarze z Bilbao prezentowali się co najmniej dobrze a jedyną kwestią wymagającą poważnej poprawy była skuteczność.

Obie ekipy całkiem nieźle zaczęły drugą część meczu. Baskowie bardzo szybko mogli wyjść na prowadzenie za sprawą Jurgi Oteo, który otrzymał świetne podanie od Mikela Rico. Młodziak pokazał, że ma świetny drybling, mijając dwóch rywali, po czym uderzył w słupek bramki PSV. Chwilę później to goście mieli doskonałą okazję. Wraz z kontratakiem do przodu ruszył środkowy obrońca Jeffrey Bruma i to on otrzymał piłkę w polu karnym po czym wyłożył się na murawę. Była to próba wymuszenia rzutu karnego. Arbiter tym razem się nie pomylił i pozwolił grać dalej, co uczynili piłkarze Rojiblancos. Podopieczni Ernesto Valverde wykonali trzy szybkie podania, piłka trafiła do Jurgi Oteo, a ten nie zdołał pokonać Pasveera. Po tej akcji Holendrzy stworzyli najgroźniejszą dotąd sytuację, ale dobrze zachował się Gorka Iraizoz. Piłka jednak i tak nie wpadłaby między słupki.

Po kolejnych kilku minutach kibice mogli zobaczyć barbarzyńskie wejście De Wijsa w nogi Benata. Sędzia uznał jednak, że wejście, za które w normalnych okolicznościach trzeba byłoby pokazać czerwoną kartkę, nadaje się tylko na żółtą. My możemy się zaś jedynie cieszyć, że kończyny Baska prawdopodobnie są wciąż w dobrym stanie. Nicola Rizzoli oprócz kartki wskazał również na jedenasty metr. Tam piłkę ustawił młody Oteo Gomez. Jurgi uderzył podcinką tuż nad rzucającym się bramkarzem i zdobył gola. To było niesamowite trafienie z rzutu karnego. Nie minęło pięć minut, a to Rolnicy znaleźli drogę do bramki Iraizoza. W środku pola powalczył Schaars, dobrze zachował się Luuk De Jong, dograł w stronę Memphisa Depaya, a Holender po trzech strzałach ostatecznie trafił do bramki Athleticu. Po bramce gospodarze rzucili się do gardeł zawodników z Eindhoven. Niezłe szanse znów miał Jurgi Oteo, który dziś miał tylko, albo i aż jeden problem. Była nim skuteczność. Na szczęście w doliczonym czasie gry, po długim okresie w którym nic się nie działo, Hiszpan wreszcie popisał się świetnym strzałem głową, wykorzystując dośrodkowanie Aritza Audriza. Uderzenie 17-latka odbił bramkarz, lecz z dobitką nie miał już szans. W samej końcówce spotkania Jurgi Oteo dał zwycięstwo zdobywając drugiego gola.

Athletic Bilbao rozegrało dobry mecz po którym zdobyli trzy punkty. Baskowie są jedyną drużyną, która rozegrała dwa mecze i oba wygrała. Są bardzo blisko awansu do kolejnej rundy. Nawet przegrywając pozostałe spotkania mogą grać dalej. Jednak nikt w Kraju Basków nie wierzy w taki rozwój wypadków. Kibice chcieliby zobaczyć drużynę która radzi sobie z każdym rywalem. Teraz na zespół Ernesto Valverde czekają dwa trudne zadania. Mecze z Szachtarem Donieck i Borussią Dortmund. One pokażą tak naprawdę siłę Athleticu. PSV może powoli zwijać manatki i szykować się do urlopów. Holendrzy mają bardzo nikłe szanse na awans do drugiej fazy. Jeśli udałoby im się wygrać dwa pozostałe spotkania to i tak zostaje sprawa meczów z Borussią i Athletic Bilbao. O kolejności w tabeli decydują bezpośrednie spotkania co niemal dyskwalifikuje ich z dalszej gry.

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy D

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #71 dnia: Czerwiec 12, 2015, 18:41:19 »
Falcao zdobywa gola po 10 godzinach posuchy




36'Mandzukic - 91'Falcao

Estadio Vicente Calderon - Mdryt

Wolfgang Stark

Mario Mandzukic

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Atletico Madryt mierzyło się z Manchesterem United. W barwach czerwonych diabłów zagrał Radamel Falcao, który w końcu zdobył bramkę i tym samym przełamał niemoc strzelecką. Kolumbijczyk nie trafił do bramki od ponad 10 godzin. Wszyscy fani United mają nadzieję, że napastnik pokaże na go stać właśnie na turnieju w Hiszpanii. W zespole Atletico pierwsze skrzypce miał grać Mario Mandzukic, który operował w drugiej linii i w ataku. Zabrakło natomiast Ardy Turana. Turek zasiadł na ławce rezerwowych, gdyż Diego Simeone chciał sprawdzić czy zespół poradzi sobie bez niego. Turan ma bowiem trafić do Juventusu Turyn, który zaproponował za niego 30 mln euro. Kibice Atleti z pewnością byli ciekawi, jak ich drużyna zaprezentuje się po blamażu w starciu z Bayerem Leverkusen. Atletico Madryt raczej nie zachwyciło i po dwóch spotkaniach znajduje się w trudnej sytuacji.

Tempo meczu nie było raczej zbyt szybkie. Gospodarze sprawiali wrażenie, jakby wciąż jeszcze gdzieś z tyłu głowy mieli wydarzenia sprzed kilku dni. Piłkarzom na pewno też nie pomogło niezbyt przyjazne powitanie przez zgromadzonych na Vicente Calderon kibiców. Pierwsze poważne zagrożenie pod bramką Davida De Gei stworzył Raul Jimenez. Meksykanin ułożył sobie piłkę do strzału w okolicach szesnastki, jednak jego uderzenie wylądowało na poprzeczce. Chwilę później szczęścia próbował Mario Mandzukic, jednak efekt był taki sam, lecz tym razem piłka obiła słupek. Dodatkowo tym razem futbolówki dotknął przedtem jeszcze golkiper Manchesteru. W 11 minucie bardzo dobrą szansę zmarnowali goście z Anglii. Robin Van Persie zagrał do Juana Maty, a jego strzał z bliskiej odległości zablokował jeden z defensorów. Następna fantastyczna okazja nadarzyła się w 29 minucie. Radamel Falcao strzelił głową, lecz Moya świetnie interweniował. Co nie udało się Kolumbijczykowi udało się rywalom. Najpierw po dośrodkowaniu z lewej strony w futbolówkę na linii bramkowej nie trafił Jimenez, jednak akcję uratował Gabi. Hiszpan ostatkiem sił zagrał do Mario Mandzukica, a ten przyjął piłkę i fantastycznym strzałem skierował ją do siatki. Obie drużyny oddały sporo strzałów w pierwszej części meczu, lecz większość z nich była niecelna lub bardzo słabej jakości. Do przerwy nie działo się już nic więcej godnego uwagi.

Początek drugiej połowy to dwie świetne okazje dla drużyny Louisa van Gaala. Najpierw Los Colchoneros uratował słupek, zaś dosłownie chwilę później po główce Fellainiego świetną paradą popisał się Miguel Angel Moya. To jednak nie był koniec ofensywnych poczynań United. Zanim jednak doszli do kolejnej szansy, piłkarze z Madrytu mieli rzut wolny. Piłkę z lewej strony dośrodkował Koke, a Mario Mandzukic uderzył z woleja ponad bramką. Choć Manchester United w dalszym ciągu nie zachwycał, to zespół z Wysp zdołał wyprowadzić dwa groźne ataki. Przy pierwszym z nich rezerwowy Ashley Young trafił prosto w bramkarza, a dobitka Van Persiego przeszła obok bramki. W kolejnej sytuacji po podaniu Michaela Carricka doskonałą podcinką popisał się Falcao. Piłka zatrzymała się dopiero na górnej siatce. Do końca potyczki żadna z jedenastek już raczej nie forsowała tempa, sprawiając wrażenie, jakby obie strony chciały już zakończyć to spotkanie. W 79 minucie, zaraz po wejściu na boisko, Fernando Torres rzucił się szczupakiem do piłki zagrywanej z rzutu rożnego. Napastnik Atletico nie trafił w piłkę i o mały włos nie wleciał w słupek bramki. W doliczonym czasie gry nielubiany przez kibiców na Old Trafford Radamel Falcao dał powód do ponownego uwierzenia w jego osobę. Antonio Valencia świetnie zagrał piłkę z autu w pole karne. Falcao poradził sobie z Diego Godinem i kąśliwym uderzeniem pokonał Davida De Geę. Po tej bramce arbiter zakończył spotkanie na Vicente Calderon.

Podsumowując to spotkanie trzeba powiedzieć, że działo się wiele. Obie drużyny były bardzo zdeterminowane do zdobycia gola. Bramkarze bronili dzisiaj bardzo dobrze dzięki czemu nie stracili zbyt wielu goli. Było to jedno ze spotkań przy których nie można było się nudzić. Teraz czas już spoglądać w stronę kolejnych meczy. Obie ekipy mają po jednym punkcie, lecz to drużyna z Manchesteru jest w lepszej sytuacji. Ma do rozegrania jedno spotkanie więcej. Jeśli podopieczni Diego Simeone nie wezmą się szybko do roboty to na Vicente Calderon będą się pojawiać w roli widzów.

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy G

Offline Bartekeuro

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Kwi 2010
  • location:
  • Wiadomości: 2288
  • Dostał Piw: 116
  • Na forum od: 03.04.2010r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #72 dnia: Czerwiec 13, 2015, 01:15:04 »
Pierwszy mecz mojej ulubionej drużyny piłkarskiej i szczęśliwy remis. Zobaczę jak to dalej im będzie szło, liczę, że namieszają w grupie i w całym turnieju.
   


Offline Artur 7

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Lip 2010
  • location:
  • Wiadomości: 4051
  • Dostał Piw: 50
  • Na forum od: 24.07.2010r.
  • La Magia del Futbol
    • Status GG
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #73 dnia: Czerwiec 13, 2015, 18:17:31 »
Trochę wyrwane z kontekstu. Chodziło o to, że wydawało się, że skapitulują po raz drugi. Nie wiem czy to jest błąd, ale dzięki za uwagę  ;)
Stwierdziłeś pisząc, że "skapitulują po raz drugi". Gdybyś dodał "wydawało się, że skapitulują..." byłoby jasne.
Cytuj
Cho wydaje mi się, że taka kłótnia to wcale sci-fi nie jest.
Zdarzały się takie kłótnie, ale tu raczej mało realne jest to, że Jese (który w Realu jest tak naprawdę nikim) kłóci się z C. Ronaldo - legendą Realu - i jeszcze zabiera mu karnego. Jakaś hierarchia musi być.
Cytuj
Powiedz jeszcze czy wszystkie opisy podobają się? Jak w ogóle styl prezentacji kariery?
Nie czytałem wszystkich, ale są dobre. Tak jak kariera (może za mało screenów czysto piłkarskich).
" border="0" border="0

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #74 dnia: Czerwiec 13, 2015, 21:18:37 »
Cytuj
Wydawało się, że Real Madryt nabiera wiatru w żagle i zepchnięci do głębokiej defensywy goście skapitulują po raz drugi jeszcze w pierwszej części gry.

Napisałem, że wydawało się. Nie będę w jednym zdaniu używał tylu powtórzeń.

Offline Artur 7

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Lip 2010
  • location:
  • Wiadomości: 4051
  • Dostał Piw: 50
  • Na forum od: 24.07.2010r.
  • La Magia del Futbol
    • Status GG
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #75 dnia: Czerwiec 13, 2015, 23:28:53 »
Racja sorry, przeoczyłem to ::)
" border="0" border="0

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #76 dnia: Czerwiec 15, 2015, 13:52:37 »
Sevilla znów lepsza od Dnipro




24'Gameiro 83'Gameiro - 93'Bezus

Ramon Sanchez Pizjuan - Sewilla

Jonas Eriksson

Denis Suarez

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Dwa tygodnie temu na Stadionie Narodowym w Warszawie Sevilla pokonała Dnipro Dniepropetrowsk w finale Europa League. Dziś obie drużyny zmierzyły się w meczu fazy grupowej Klubowych Mistrzostw Europy. Andaluzyjczycy ponownie byli ekipą lepszą, wygrywając 2:1. Oba gole zdobył Kevin Gameiro. Od początku mecz zapowiadał się ciekawie. Dnipro prezentowało się w ostatnim czasie nadspodziewanie dobrze, grając we wspomnianym finale Ligi Europy oraz ogrywając Juventus Turyn w pierwszym spotkaniu UEFA European Club Championship. Do tego w drużynie gospodarzy w pierwszym składzie wystąpili dwaj najlepsi strzelcy zespołu, czyli Carlos Bacca i Kevin Gameiro.

Na początku spotkania konstruowanie akcji stanowiło dla Ukraińców zadanie arcytrudne, ale nie niemożliwe. Gospodarze bardzo krótko kryli piłkarzy Dnipro i, co ważniejsze, robili to na wysokim poziomie. Jakoś udawało się doprowadzić futbolówkę w okolice pola karnego gości, ale o wiele trudniej było o oddanie celnego strzału. Bardzo szybko żółtą kartkę złapał Grzegorz Krychowiak, który przy próbie budowania kontrataku przez zespół z Dniepropetrowska nieprzepisowo zatrzymał jednego z piłkarzy. Początek spotkania należał do Dnieprzan, lecz później do głosu coraz częściej dochodzili Andaluzyjczycy. W 24 minucie Sevilla skonstruowała pierwszą akcję pozycyjną i wydawało się, że zakończy się ona tak jak dotychczas w tym spotkaniu robili to rywale, czyli bez rezultatu bramkowego. Jednak piłka trafiła do Carlos Bacci, który zszedł na prawej stronie do środka i wykorzystując opieszałość Cheberyachko, doskonale dograł do Kevina Gameiro lewą nogą. Francuzowi w takiej sytuacji nie pozostało nic innego jak pokonać Denysa Boyko i zdobyć bramkę na 1:0. Od tego momentu Sevilla grała dużo lepiej, a piłkarze z Ukrainy cofnęli się na własną połowę. Jeszcze przed przerwą doskonałą sytuację miał Ever Banega, lecz tym razem górą był Ukraiński bramkarz, który obronił również dobre uderzenie Denis Suareza z rzutu wolnego. Od momentu bramki gra w pierwszej połowie rozluźniła się, ale piłkarzom Sevilli nie udało się podwyższyć prowadzenia.

Cel dla gospodarzy na drugą połowę był jasny, podwyższyć prowadzenie. I udało się go zrealizować, lecz dopiero w końcówce spotkania. Wcześniej kilka sytuacji stworzyli sobie Carlos Bacca i Denis Suarez. Kolumbijczyk trzykrotnie wychodził do sytuacji sam na sam z Denysem Boyko, lecz za każdym pudłował. Młody Hiszpan szanse miał dwie. Najpierw w 66 minucie trafił w słupek, a chwilę później bramkarz wybronił jego świetne uderzenie głową. Dnipro również stanęło przed swoimi szansami. Nikola Kalinic nie był w stanie oddać celnych strzałów odpowiednio z 6 i 10 metrów. W 83 minucie Sevilla wyszła na dwubramkowe prowadzenie, ale wcześniej Sevillistas mieli odrobinę szczęścia. Ukraińcy mogli wyrównać, lecz zamiast bramki oglądaliśmy potężne uderzenie Konoplyanki w poprzeczkę. Beto po tej akcji symbolicznie poklepał ten element konstrukcyjny bramki. Chwilę później z piłką do środka przedarł się rezerwowy Iago Aspas, odegrał piłkę do Kevina Gameiro, a ten mocnym uderzeniem z prawej nogi pokonał bramkarza. Była to jedna z najładniejszych bramek strzelona przez Francuza w barwach Sevilli. Gospodarze byli już pewni zdobycia trzech punktów. W doliczonym czasie gry honorowego gola strzelił Bezus, który otrzymał świetne podanie od Matheusa. Ukrainiec strzelił z woleja tuż pod poprzeczkę. Ta bramka nie zmieniła wyniku i Sevilla wygrała 2:1.

Dnipro Dniepropetrowsk mogło przybliżyć się do awansu gdyby zdołali pokonać ekipę z Hiszpanii. Niestety po znakomitym spotkaniu z włoskim Juventusem przyszła porażka. Dla Andaluzyjczyków to świetny wynik, który daje im nadzieję na dobrą postawę na tym turnieju. Obie drużyny stoją przed szansą zagrania w drugiej rundzie, lecz bliżsi tego są na pewno gracze Sevilli.

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy E

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015 - Odpowiedzcie na pytanie
« Odpowiedź #77 dnia: Czerwiec 15, 2015, 15:20:54 »
FC Porto na fali wznoszącej




53'Jackson Martinez 73'Tello 94'Quintero

Estadio Riazor - La Coruna

Carlos Velasco Carballo

Jackson Martinez

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

UEFA European Club Championship rozgrywane są w dość szybkim tempie. Codziennie mamy sześć spotkań, a zespoły grają co 2-3 dni. Dlatego też często zdarza się, że wygrywając w pierwszym meczu w kolejnym doznaje się porażki. Nie inaczej było dzisiaj. Napoli, które pokonało Olympique Marsylia w pierwszej serii spotkań poległo w meczu przeciwko FC Porto. Świetne spotkanie rozegrał Jackson Martinez, który nie będzie miał zbyt dużo odpoczynku w te wakacje. Teraz występuje na Klubowych Mistrzostwach Europy, by zaraz po nich pojechać na Copa America. Mimo tego Kolumbijczyk pokazał, że jest w wysokiej formie i nie dopada go zmęczenie.

Zanim sędzia zagwizdał po raz pierwszy na Estadio Riazor pojawił się pseudokibic. Nagi fan zespołu Napoli przebiegł się po murawie po czym ochroniarze zatrzymali go i wyprowadzili z obiektu. Mecz rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem. To na początku starcia bardziej przeszkodziło chyba graczom Azzurri. Włosi dość słabo zaczęli mecz, nie mogli przejąć kontroli, co wykorzystywał rywal, dłużej utrzymując się przy piłce. Neapolitańczycy notowali sporo prostych strat, a te przydarzały się nawet Markowi Hamsikowi. Nie oznacza to jednak, że drużyna Rafy Beniteza nie stwarzała żadnego zagrożenia pod bramką Andresa. Tradycyjnie aktywni w ataku byli Jose Maria Callejon oraz Gonzalo Higuain. To właśnie Argentyńczyk już w 11 minucie przeprowadził niezłą akcję z Lorenzo Insigne, ale piłka po jego strzale pofrunęła nad poprzeczką. Chwilę później spory błąd popełnił sędzia liniowy. Jackson Martinez nie był na pozycji spalonej, ale mimo to chorągiewka powędrowała w górę. Choć piłkarze FC Porto nie atakowali z wielkim animuszem, to i tak obrońcy Napoli nie mogli spać spokojnie. W 22 minucie fantastyczną akcję przeprowadził Cristian Tello, wystawił piłkę do Jacksona Martineza, ale Kolumbijczyk uderzył prosto w obrońcę.

Mijały kolejne minuty wraz z którymi budzili się kolejni piłkarze. Hernani ładnym podaniem obsłużył Jacksona, ale piłkę uderzoną z ostrego kąta wybił Rafael Cabral. Chwilę później Portugalczyk potężnym strzałem postraszył golkipera gospodarzy, ale piłka wylądowała prosto w koszyczku Brazylijskiego golkipera. W okolicach pola karnego Napoli, zawodnikom FC Porto nie szło za dobrze, dlatego coraz częściej starali się uderzać z dystansu. Bardzo ładne uderzenie oddał Jackson Martinez, ale i w tej sytuacji bramkarz popisał się udaną interwencją. W ostatnim kwadransie Włosi stworzyli sobie kilka sytuacji po których powinna paść bramka. Jose Callejon minąwszy bramkarza Beto, strzelił do pustej bramki, a w ostatniej chwili piłkę wybił Danilo. Chwilę później Gonzalo Higuain potężnie uderzył z linii pola karnego, a golkiper Porto musiał wygimnastykować się, aby sięgnąć futbolówkę. Pod koniec tej części meczu Marek Hamsik wykonał rzut wolny. Uderzył bardzo precyzyjnie i gdyby nie stojący przy słupku Danilo mielibyśmy 1:0. Brazylijski obrońca znów był tam gdzie być powinien. W ostatniej minucie pierwszej połowy FC Porto stworzyło sobie znakomitą sytuację. Rafael Cabral byłby bez szans, lecz strzał Olivera Torresa zatrzymał się jednak na poprzeczce.

FC Porto nieźle rozpoczęło drugą część gry. Portugalczycy łatwo przenosili grę na połowę rywala. Tam jednak o stworzenie sytuacji było bardzo trudno. Napoli broniło się mądrze i rozważnie, a w zespole Smoków brakowało indywidualnego błysku. Mimo wszystko od czasu do czasu udawało się znaleźć luki w defensywie Włochów. Tak było w 49 minucie, kiedy niezłą akcję przeprowadzili Cristian Tello i Hernani, a Jackson Martinez znalazł się w niezłej sytuacji. Po otrzymaniu podania od Portugalskiego skrzydłowego, Kolumbijczyk poradził sobie z Raulem Albiolem i mocnym uderzeniem zaskoczył Rafaela Cabrala. Ten jednak w ostatniej chwili odbił piłkę końcówkami palców. Wreszcie w 53 minucie przyszedł błysk, na jaki czekaliśmy cały mecz. Najpierw Cristian Tello przyspieszył na skrzydle, dograł do Casemiro, piłka przeszła jeszcze przez Hernaniego, a najwięcej magii w tej akcji dołożył Alex Sandro. W spektakularnym stylu poradził sobie z dwoma obrońcami Napoli, dograł do dobrze ustawionego Jacksona Martineza, a Kolumbijczyk z bliska trafił do siatki.

Smoki wreszcie miały okazję do kontry, a Napoli w poszukiwaniu gola wyrównującego musiało pomyśleć o ataku. To przyniosło efekt w 73 minucie gry. 1200 sekund po pierwszym trafieniu kontra FC Porto i wrzutka Jacksona Martineza dała bramkę na 2:0. Tym razem akcję wykończył Cristian Tello, który uderzył świetnie z półwoleja. Piłkarze z Portugalii poczuli się pewniej, grali lepiej, swobodniej i nawet środkowy obrońca Ivan Marcano był blisko pokonania Rafaela Cabrala. To on znalazł się w polu karnym po szybkiej akcji Smoków. Hiszpan nie miał za wiele szczęścia, gdyż jego strzał obił słupek bramki Napoli. Chwilę przed końcem spotkania znów dośrodkowywał Jackson, a akcję zmarnował Hector Herrera, który uderzył głową prosto w Rafaela Cabrala. W doliczonym czasie gry FC Porto zdobyło trzecią bramkę i przypieczętowało zwycięstwo nad Włoską ekipą. Hernani przebiegł z piłką pół boiska, zagrał do Quintero który przelobował bramkarza Napoli. Ta bramka była ostatnim akcentem tego meczu. Carlos Velasco Carballo zakończył mecz, a Portugalczycy cieszyli się ze zwycięstwa, które dało im pozycję lidera Grupy F.

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy F

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #78 dnia: Czerwiec 16, 2015, 16:39:30 »
Rodrigo odprawił z kwitkiem PSG




17'Parejo 23'Rodrigo 41'Rodrigo 77'Rodrigo 84'Rodrigo - 52'Lucas Moura

Estadio Mestalla - Walencja

Damir Skomina

Rodrigo

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

W meczu Grupy H PSG mierzyło się z gospodarzem obiektu Valencią. Paryżanie musieli wygrać jeśli chcieli mieć szanse na awans. Tymczasem drużyna Los Murcielagos sprawiła niesamowitą niespodziankę wygrywając 5:1. Mistrz Francji po raz kolejny przegrywa. Po porażce z Milanem wydawało się, że gorzej być nie może. Nic bardziej mylnego. Choć ekipa PSG miała swoje szanse, aby zdobyć więcej niż jednego gola to niestety nie udało się. O ile w ofensywie było całkiem dobrze, to defensywa grała koszmarnie. David Luiz raz po raz dawał się ogrywać, a Thiago Silva był myślami gdzie indziej. Bohaterem Valencii został Rodrigo. To on ustrzelił cztery gole i zdemolował zespół z Paryża. W tym momencie pozbawił Francuzów niemal wszystkich szans na awans. Podopieczni Lurenta Blanca zdobyli zaledwie dwie bramki, a stracili ich aż osiem. Nie mają na koncie żadnego punktu i tylko cud może ich uratować. Mecze z FC Basel i Lazio Rzym teoretycznie powinny być łatwiejsze, ale z taką grą to i w tych pojedynkach będzie trudno.

Skrót Spotkania
<a href="http://forum.pesleague.pl/index.php?PHPSESSID=6f31be4cceb20605c797fc505782468e&amp;action=register">REJESTRACJA</a>&nbsp;lub&nbsp;<a href="http://forum.pesleague.pl/index.php?PHPSESSID=6f31be4cceb20605c797fc505782468e&amp;action=login">LOGOWANIE</a> <a href="http://forum.pesleague.pl/index.php?PHPSESSID=6f31be4cceb20605c797fc505782468e&amp;action=register">REJESTRACJA</a>&nbsp;lub&nbsp;<a href="http://forum.pesleague.pl/index.php?PHPSESSID=6f31be4cceb20605c797fc505782468e&amp;action=login">LOGOWANIE</a>

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy H

PS. Co myślicie o nowej prezentacji spotkań?
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 18, 2015, 12:00:46 wysłana przez seba_maliszewski »

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #79 dnia: Czerwiec 16, 2015, 17:53:18 »
Juventus wraca do gry




45'Diego Costa - 2'Morata 89'Morata

Ramon Sanchez Pizjuan - Sewilla

Felix Brych

Alvaro Morata

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Juventus Turyn miał za zadanie zrehabilitować się po niespodziewanej porażce z Dnipro Dniepropetrowsk. Tym czasem podopieczni Jose Mourinho chcieli być już jedną nogą w drugiej rundzie. Piłkarze z Włoch znów wystąpili bez Gianluigiego Buffona, który nie był w pełni sprawny. Zastąpił go osiemnastoletni Emil Audero. O sile ataku decydować mieli Llorente i Alvaro Morata. Hiszpan już w drugiej minucie dostał znakomite podanie od Simone Pepe i strzelił bramkę. Chwilę później mógł podwyższyć prowadzenie lecz tym razem lepszy był Thibaut Courtois. Kolejne okazje na gola w pierwszej połowie zmarnował Fernando Llorente, który dwukrotnie obił słupek bramki Belga. Chelsea przez większą część broniła się, lecz w ostatnim kwadransie The Blues stworzyli dwie dogodne sytuacje. W pierwszej z nich John Obi Mikel świetnie zagrał do Edena Hazarda, który nie zdołał pokonać golkipera Juve. W doliczonym czasie gry Belg świetnie dograł do Diego Costy, który fantastycznym strzałem zza pola karnego pokonał młodego Włocha i na przerwę obie drużyny schodziły przy wyniku remisowym.

W drugiej części meczu niewiele się zmieniło. Obie drużyny nie kwapiły się do ataku na bramkę rywala. Mecz wyglądał tak, jakby Juventus i Chelsea były zadowolone z tego wyniku. Jednak im bliżej końca tym więcej działo się na boisku. W 62 minucie świetną sytuację miał Willian, który po ograniu kilku zawodników Starej Damy nie potrafił celnie uderzyć. Kilka minut później Fernando Llorente zmarnował szansę na gola dla Juve. Mocne uderzenie sprzed pola karnego wybronił dobrze spisujący się tego dnia Thibaut Courtois. W ostatnich 20 minutach sprawy na własne barki wziął Diego Costa. W 72 minucie z ostrego kąta był blisko pokonania bramkarza z Turynu. Pięć minut później niecelnie uderzył głową po dośrodkowaniu Fabregasa. W końcówce meczu kolejny jego strzał wylądował na trybunach. Na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry Stara Dama przeprowadziła akcję po której gola na wagę trzech punktów zdobył Alvaro Morata. Hiszpan wykorzystał wrzutkę Arturo Vidala i wpakował piłkę do siatki. Thibaut Courtois mógł lepiej się zachować przy uderzeniu napastnika. Juventus Turyn pokonał Chelsea 2:1 i zdobywa cenne punkty. Ekipa Massimiliano Allegriego ma nadal szanse na awans. Teraz na celowniku Starej Damy znajdują się piłkarze Sevilly i Ajaxu. Nie będzie łatwo, lecz wszyscy kibice wierzą w ich dobrą grę. The Blues natomiast po porażce nie mają prawa rozpaczać. Nie zagrali źle, no może poza Johnem Terry, który kilka razy pomylił się w obronie. Jeśli Diego Costa poprawi swoją skuteczność to Anglicy mają spore szanse na pojawienie się w kolejnej fazie turnieju.

Skrót Spotkania
<a href="http://forum.pesleague.pl/index.php?PHPSESSID=6f31be4cceb20605c797fc505782468e&amp;action=register">REJESTRACJA</a>&nbsp;lub&nbsp;<a href="http://forum.pesleague.pl/index.php?PHPSESSID=6f31be4cceb20605c797fc505782468e&amp;action=login">LOGOWANIE</a>

Statystyki
REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Tabela Grupy E

PS. Co myślicie o nowej prezentacji spotkań?
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 16, 2015, 17:56:24 wysłana przez seba_maliszewski »

TWOJA LIGA Pro Evolution Soccer

Odp: UEFA European Club Championship 2015
« Odpowiedź #79 dnia: Czerwiec 16, 2015, 17:53:18 »