Autor Wątek: UEFA European Club Championship 2015  (Przeczytany 32176 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
UEFA European Club Championship 2015
« dnia: Maj 26, 2015, 16:10:58 »


Startują nowe rozgrywki klubowe

W sierpniu 2014 roku, na specjalnym spotkaniu przedstawicieli UEFA, zatwierdzone zostały kolejne rozgrywki na starym kontynencie. UEFA Club European Championship to turniej o Klubowe Mistrzostwo Europy, który odbywać będzie się regularnie co cztery lata. Mistrzostwa rozgrywane będą w latach w których nie ma żadnych ważnych imprez reprezentacyjnych, czyli rok po Mistrzostwach Świata i rok przed Mistrzostwami Europy. W zmaganiach o klubowy prymat w europie będzie brać udział 40 ekip. Zostaną one wyłonione na podstawie obecnego rankingu UEFA, jednak z jednym zastrzeżeniem. Pod uwagę brany będzie tylko i wyłącznie okres pomiędzy kolejnymi edycjami mistrzostw, a więc cztery lata. Czterdzieści najlepszych ekip starego kontynentu miało przystąpić do walki w pierwszym turnieju UEFA Club European Championship. Niestety Rubin Kazań nie wyraził chęci występu w tych rozgrywkach. Jego miejsce zajął zatem kolejny zespół w rankingu Anderlecht Bruksela.

Zasady Klubowych Mistrzostw Europy są dość ciekawe. W pierwszej fazie zespoły zostają podzielone na osiem grup po pięć zespołów. Rozgrywają one między sobą jedno spotkanie. Następnie trzy najlepsze zespoły przechodzą do drugiej fazy. W tej fazie zespoły zostają podzielone na cztery grupy po sześć ekip. Grupy drugiej fazy stworzą kluby z sąsiadujących grup. A więc w Grupie 1 zagrają ci którzy awansowali z Grup A i B. W Grupie 2 zagrają zespoły z Grup C i D itd. W drugim etapie mistrzostw zespoły zagrają po jednym spotkaniu z ekipami z sąsiadujących grup. Mecze z pierwszej fazy pomiędzy drużynami z jednej grupy zostają zachowane. Po zakończeniu drugiej fazy grupowej odbędą się mecze 1/4 finału. Zagrają w niej po dwie najlepsze ekipy z każdej z grup. Faza Pucharowa wyłoni Klubowego Mistrza Europy.

W styczniu 2015 roku w Nyonie odbyło się głosowanie w sprawie gospodarza UEFA Club European Championship. O organizację turnieju ubiegały się Hiszpania, Włochy, Grecja, Holandia, Wielka Brytania (Anglia, Szkocja, Walia), Belgia, Dania i Szwecja. Do drugiej tury głosowania przeszły kandydatury Hiszpanii, Holandii i Szwecji. Głosowanie wygrała Hiszpania wyprzedzając o dwa punkty Holandię. Był to spory skuces dla tamtejszego związku, gdyż ostatni wielki turniej odbył się tam w 1982 roku. 11 marca w Madrycie podano do wiadomości miasta organizujące Klubowe Mistrzostwa Europy. Natomiast 22 maja odbyło się losowanie fazy grupowej oraz przedstawienie pucharu o który będą walczyć zespoły. Wszystkie zespoły z Hiszpanii jako gospodarze zostali umieszczeni w pierwszym koszyku. Po losowaniu wiadomo było w których miastach będą grać poszczególne grupy. Gospodarze miast będą grać na własnych stadionach. Turniej rozpocznie i zakończy się w Madrycie, a odbędzie się w dniach 5 czerwca - 12 lipca.




 


Wywiady po losowaniu

Raphael Varane (Real Madryt): Myślę, że mam za sobą udany sezon, choć niestety nie udało się wywalczyć mistrzostwa. Jednak nie każdy w tak młodym wieku jest jednym z podstawowych obrońców tak mocnego klubu. Chyba można powiedzieć, że ze swoich obowiązków wywiązałem się dobrze. Teraz czas pokazać, że mogę poprowadzić Real do Mistrzostwa Europy. Mam nadzieję, że to będzie udany turniej. Chcemy wygrać przed własną publicznością.

Andres Iniesta (FC Barcelona): Jesteśmy mistrzami Hiszpanii, mamy za sobą kolejny udany rok w Lidze Mistrzów, więc z pewnością jesteśmy faworytami tej imprezy. Eksperci uważają, że jeśli nie dojdziemy do strefy medalowej, to będzie niespodzianka. Każdy kto z nami będzie grać musi liczyć na szczęście, gdyż z nami nie ma łatwo. Grupa nie jest wymagająca. Ciężkie spotkanie możemy mieć z Arsenalem, ale wiadomo, że każdy zespół chce się pokazać. Ja jednak najbardziej oczekuję na mecze drugiej fazy z Borussią Dortmund. Mam nadzieję, że do takiego spotkania dojdzie. Jeśli jest jakieś spotkanie, którego wolałbym uniknąć, to z Manchesterem City. Ciężko jest grać przeciwko tej ekipie. Jednak jeśli mamy myśleć o zwycięstwie to musimy radzić sobie z każdym rywalem.

Michael Carrick (Manchester United): Nie do końca jestem pewien, czego spodziewać się po sobie i po partnerach z zespołu. Jak wiadomo, Manchester United to klub, który wie jak zdobywa się trofea. Niestety ostatnio nie powiększamy klubowej gabloty. Mamy za sobą dużo lepszy sezon niż rok temu, a to pozwala wierzyć w sukces. Kiedy popatrzyłem na naszą grupę tuż po losowaniu to nie byłem przekonany czy to łatwa grupa czy nie. Teraz wiem, że o awans łatwo nie będzie. Z tej grupy każdy może powalczyć o pierwsze trzy miejsca.

Robert Lewandowski (Bayern Monachium): Rok temu zasiliłem szeregi Bayernu. Nie byłem pewien jak sobie poradzę. W Borussi byłem gwiazdą, a tu miałem być jednym z wielu. Jak się okazało, bardzo dobrze wkomponowałem się w zespół trenera Pepa. Jestem dobrej myśli przed turniejem, bo ubiegły sezon był dla nas bardzo dobry. Zdobyliśmy kolejne mistrzostwo. Chcę powalczyć tutaj o koronę Króla Strzelców. Mam nadzieję, że partnerzy mi w tym pomogą. Jeśli chodzi o naszą grupę, to najtrudniejszy mecz będzie z FC Porto. Nie tak dawno graliśmy z nimi w Lidze Mistrzów. Polegliśmy w pierwszym spotkaniu, co pokazało, że ta ekipa jest mocna. Tutaj nie będzie rewanżu i trzeba walczyć o każdy punkt. Wierzę, że możemy wrócić do domu z medalami.

Arkadiusz Milik (Ajax Amsterdam): Naszemu zespołowi od dłuższego czasu na arenie międzynarodowej po prostu nie idzie. Mam nadzieję, że ta nie najlepsza passa zostanie przełamana. Poza tym mam coś do udowodnienia na tym turnieju. Zarówno sobie, jak i moim sympatykom oraz krytykom. Sezon w Ajaxie mam bardzo dobry, jednak wielu uważa, że nie uda mi się osiągnąć nic więcej. Ja wiem, że stać mnie na dużo lepszą grę. Co do losowania to muszę powiedzieć, że o awans będzie niezwykle ciężko. Jeśli uda nam się zagrać dobry turniej to będziemy mieli szansę powalczyć o miejsce w trójce. W przeciwnym wypadku szybko wrócimy do domu.

Michael Essien (AC Milan): Mamy za sobą jeden z najgorszych sezonów w historii klubu. To jest mój pierwszy sezon w barwach Milanu. Nie myślałem, że będzie on tak kiepski. Trzeba się podnieść i pokazać, ze drzemie w nas spory potencjał. Trafiliśmy do jednej grupy z Lazio Rzym, a więc jednego rywala znamy bardzo dobrze. Najtrudniejszy pojedynek będzie z PSG. Francuzi to według mnie najlepsza ekipa w europie. Niemniej jednak na turniejach mistrzowskich wszystko może się zdarzyć. Cieszę się, że mamy możliwość uczestniczenia w pierwszych historycznych rozgrywkach UEFA Club European Championship. Chcemy zaprezentować się jak najlepiej. Jaki będzie efekt to czas pokaże.

Evgen Konoplyanka (Dniepro Dniepropetrowsk): Wiele osób skreśla nas już na początku, ale to my możemy zostać czarnym koniem mistrzostw. Jesteśmy ekipą, która grała w finale Europa League. Mamy wspaniały zespół. Nie ma tu wielu gwiazd, ale tworzymy kolektyw. Między nami jest chemia na boisku. Jeśli awansujemy do dalszej fazy, sprawimy miłą niespodziankę naszym rodakom, choć sama kwalifikacja na mistrzostwa jest już sukcesem. Nie udałoby nam się zawitać do Hiszpanii gdyby nie bardzo udany sezon i awans w rankingu UEFA. Jeśli nie uda nam się wyjść z grupy to nie będzie dramatu. Na turniej przyjechało wiele dobrych ekip. Dla nas najważniejsze to zagrać dobre cztery mecze, albo i więcej.

Alexandre Lacazette (Olympique Lyon): Przyjeżdżamy tutaj z zamiarem awansu do 1/4 finału. Wszyscy głośno mówią, że jest to w naszym zasięgu. Naszą grupę powinniśmy wygrać, ale w drugiej fazie mecze z zespołami z Grupy A nie będą łatwe. Zapewne przyjdzie nam się zmierzyć z Realem Madryt i Manchesterem City. Jeśli zagramy z nimi na 110% to może nam się otworzyć furtka do fazy pucharowej. Z Realem może być ciężko, choć w ostatnich latach mieliśmy na nich sposób.

Paul Pogba (Juventus Turyn): Mówią, że jestem jednym z najdroższych środkowych pomocników na świecie. Wiem, że gram na wysokim poziomie, ale nie uważam, że można mnie nazywać światową gwiazdą. Tak naprawdę poza Mistrzostwami Włoch niewiele jeszcze osiągnąłem. Mam dużo większy potencjał i dopiero kiedy go osiągnę, mogę stać się gwiazdą na skalę światową. Pochwały kierowane pod moim adresem są miłe jednak traktuje je z przymrużeniem oka. Skupiam się na grze, a ocenę mojej osoby pozostawiam innym. Muszę mieć chłodną głowę. Tylko tak mogę osiągnąć sukces. Do Hiszpanii przyjeżdżam z chłopakami po puchar. Nic więcej nas nie interesuje.

Eden Hazard (Chelsea Londyn): Trener Jose Mourinho powiedział nam, że kluczem do wygrania Mistrzostwa Europy będzie równowaga między ofensywą a defensywą. W obronie mamy świetnych graczy, a w ataku jeszcze lepszych. Chcę pomóc chłopakom udanymi zagraniami czy dryblingami. Wiem, że oni liczą na mnie. Ja liczę na wsparcie dość sporej grupy fanów, która przyjedzie do Sewilli na mecze grupowe. W pierwszej fazie problemów nie powinniśmy mieć. Schody mogą zacząć się, kiedy grupy zostaną połączone. Awans do półfinału to cel minimum. Nie chcemy wracać bez medali.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 15, 2015, 18:46:58 wysłana przez seba_maliszewski »

Offline hose444

  • Były członek Załogi
  • *
  • Join Date: Lut 2011
  • location: Małopolska
  • Wiadomości: 1192
  • Dostał Piw: 42
  • Na forum od: 26.02.2011r.
  • Futbolomaniak
  • Gram w: PES 2016
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #1 dnia: Maj 26, 2015, 19:03:06 »
Eee, nie ma polskiego klubu, to nie czytam  ;D

A tak na serio niezły pomysł, obyś skończył ten turniej.

Popracuj nad powtórzeniami, bo jest ich trochę i mnie na przykład rażą.
" border="0

"Opowieść trwa, historia nie kończy się nigdy."

Offline Miszczu11

  • Prezes klubu
  • *****
  • Join Date: Lis 2009
  • location:
  • Wiadomości: 1016
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 30.11.2009r.
  • VR46
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #2 dnia: Maj 26, 2015, 19:08:16 »
Może i lepiej, że nie ma polskiego klubu - nie będzie, że faworyzuje, itd. :D A i tak żaden nie zasługuje na grę w tych rozgrywkach :D

Offline hose444

  • Były członek Załogi
  • *
  • Join Date: Lut 2011
  • location: Małopolska
  • Wiadomości: 1192
  • Dostał Piw: 42
  • Na forum od: 26.02.2011r.
  • Futbolomaniak
  • Gram w: PES 2016
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #3 dnia: Maj 26, 2015, 19:22:26 »
A i tak żaden nie zasługuje na grę w tych rozgrywkach :D

Tu bym się kłócił, ale nie będziemy spamować  ;D
" border="0

"Opowieść trwa, historia nie kończy się nigdy."

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #4 dnia: Maj 26, 2015, 19:32:25 »
Eee, nie ma polskiego klubu, to nie czytam  ;D

A tak na serio niezły pomysł, obyś skończył ten turniej.

Popracuj nad powtórzeniami, bo jest ich trochę i mnie na przykład rażą.

Opowiadań nie pisałem od jakichś dwóch lat więc muszę wrócić do formy. Jak się wkręcę to powtórzeń będzie jak na lekarstwo. Dzięki za opinię o moich wypocinach. Na pewno poprawię co trzeba.

Może i lepiej, że nie ma polskiego klubu - nie będzie, że faworyzuje, itd. :D A i tak żaden nie zasługuje na grę w tych rozgrywkach :D

Nikogo nie faworyzowałbym. Mecze rozgrywam w trybie Coach Mode więc ja tylko oglądam i zmiany robię. A co do polskich drużyn to żadna długo na takim turnieju nie zawita, gdyż musiałaby być w najlepszej 40 rankingu UEFA, a do tego daleka droga.

PS. Jutro w godzinach przedpołudniowych inauguracja turnieju. Real Madryt - Sporting Lizbona.

Offline Artur 7

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Lip 2010
  • location:
  • Wiadomości: 4051
  • Dostał Piw: 50
  • Na forum od: 24.07.2010r.
  • La Magia del Futbol
    • Status GG
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #5 dnia: Maj 26, 2015, 19:59:30 »
To dziwny ten ranking UEFA ma, skoro niema w nim dwukrotnego wicemistrza Włoch Romy, która nawiązuje jeszcze jakaś walkę z Juventusem, a znajduje się Lazio oraz drużyny z Mediolanu, które grają padakę.
Ogólnie fajny i ciekawy pomysł. Nie dodałeś w którą grę. Jeżeli będą skróty, to zawsze luknę
" border="0" border="0

Offline hose444

  • Były członek Załogi
  • *
  • Join Date: Lut 2011
  • location: Małopolska
  • Wiadomości: 1192
  • Dostał Piw: 42
  • Na forum od: 26.02.2011r.
  • Futbolomaniak
  • Gram w: PES 2016
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #6 dnia: Maj 26, 2015, 20:09:58 »
To dziwny ten ranking UEFA ma, skoro niema w nim dwukrotnego wicemistrza Włoch Romy, która nawiązuje jeszcze jakaś walkę z Juventusem, a znajduje się Lazio oraz drużyny z Mediolanu, które grają padakę.

Ten to wszędzie chce Romę wepchać  ;D ;) To ja poproszę Wisłę  ^-^
" border="0

"Opowieść trwa, historia nie kończy się nigdy."

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #7 dnia: Maj 26, 2015, 20:14:35 »
To dziwny ten ranking UEFA ma, skoro niema w nim dwukrotnego wicemistrza Włoch Romy, która nawiązuje jeszcze jakaś walkę z Juventusem, a znajduje się Lazio oraz drużyny z Mediolanu, które grają padakę.
Ogólnie fajny i ciekawy pomysł. Nie dodałeś w którą grę. Jeżeli będą skróty, to zawsze luknę

Aktualny ranking UEFA REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Roma 46 miejsce. Trzy słabe sezony w europie o tym przesądziły. Lata 2011-2014. Skrótów nie będzie. Tylko opis, grafika i screeny.



Offline Patric

  • Amator
  • *
  • Join Date: Lut 2013
  • location:
  • Wiadomości: 17
  • Dostał Piw: 5
  • Na forum od: 24.02.2013r.
  • Gram w: PES 2013/PES 2015
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #8 dnia: Maj 26, 2015, 21:30:15 »
Powodzenia kolego, bo zapowiada się ciekawy projekt :)

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #9 dnia: Maj 27, 2015, 13:27:05 »


Za nami ceremonia otwarcia Mistrzostw

5 Czerwca 2015 roku. Godzina 18:00. Santiago Bernabeu w Madrycie. To właśnie w tym miejscu i o tej porze rozpoczęła się ceremonia otwarcia Klubowych Mistrzostw Europy 2015. Tuż przed występami różnej maści artystów, na telebimach zostało zaprezentowane Intro TV tej imprezy (). To właśnie ten krótki montaż będzie raczył kibiców oglądających spotkania w telewizji. Zaraz po nim ruszyła cała ceremonia. Głównym motywem przewodnim były barwy narodowe Hiszpanii. Przewodził kolor czerwony i żółty. Artyści wykazywali wiele pozytywnych emocji oraz uraczyli wszystkich pięknym tańcem. Tak wyglądało pierwsze w historii otwarcie UEFA Club European Championship.

Hiszpańskie rytmy i kolorystyka dominowały w 60-minutowej uroczystości. Mottem mistrzostw będzie hasło "Tworzymy Historię". Nie ma co do tego wątpliwości, że ta impreza będzie historyczna. Tancerze, trębacze, bębniarze oraz wielka gwiazda muzyki pop Enrique Iglesias wzięli udział w tym spektakularnym show. Na stadionie wystąpiło łącznie 1976 osób, a to wszystko obserwowało ponad 85 tysięcy kibiców przybyłych głównie na mecz otwarcia. Hiszpański Chór wykonał oficjalny hymn turnieju który będzie rozbrzmiewać przed każdym spotkaniem. Można go również usłyszeć w oficjalnym Intro TV. Chwilę później na płycie boiska pojawiła się mapa Europy w różnych kolorach. Zaznaczone na niej zostały wszystkie miasta z których przyjechali uczestnicy imprezy. Uroczystość uświetnił pokaz walki z bykiem. - To będzie niezapomniany miesiąc - podkreślił prezydent Unii Europejskich Związków Piłkarskich (UEFA) Michel Platini. Transmisję telewizyjną przeprowadziło 126 krajów. Niemal cały świat będzie miał okazję obejrzeć pierwsze w historii zmagania o tytuł najlepszej klubowej drużyny europy.

W końcowej części pokazu na boisku pojawiły się legendy Madryckiego klubu. Raul i Guti przywdziani byli w historyczne trykoty Realu i pokazali kilka sztuczek piłkarskich. Kiedy opuścili scenę pojawił się Michel Platini. Tuż po nim na boisko weszły osoby ubrane w koszulki sponsorów wspierających UEFA Club European Championship. Po raz pierwszy rozgrwki UEFA zostają wspierane przez firmy, które wcześniej nie były związane ze światem piłkarskim. Głównymi sponsorami zostały koncerny Nestle (Szwajcaria), Bank Santander (Hiszpania) oraz Volkswagen (Niemcy). Nie zabrakło także innych znanych firm tj. Gazprom czy Nissan. Dzięki pieniądzom otrzymanym od patronów imprezy łączna pula nagród pieniężnych wyniesie blisko 3 miliardy Euro. Dla porównania w Lidze Mistrzów pula ta wynosi blisko 1,3 miliarda. Zespół, który zwycięży zgarnie 150 mln. W Champions League, klub, który wznosił trofeum mógł zarobić nieco ponad 50 mln. Astronomiczne sumy pozwoliły stworzyć niesamowitą oprawę turnieju. Oby również poziom sportowy był na jak najwyższym poziomie.

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #10 dnia: Maj 27, 2015, 15:54:36 »
Królewska inauguracja




3'Bale 32'Bale 63'Jese 73'Benzema

Pierwszy mecz turnieju to zawsze niesamowite przeżycie. Rozpoczyna się walka o prymat w Europie i każdy chce wypaść jak najlepiej. Jeśli doliczyć do tego fakt, że jest to również pierwszy mecz w historii Klubowych Mistrzostw Europy to może z tego wyjść znakomity spektakl. Przecież nikt nie chce źle wypaść w takim spotkaniu. Wyjściowe jedenastki obu ekip były mniej lub bardziej zaskakujące. W drużynie gospodarzy ofensywne trio BBC nie zaskakiwało. Dziwiła natomiast obecność w składzie Sergio Aguzy, który debiutował w białych barwach. Sporting natomiast wyszedł bez dwóch podstawowych skrzydłowych. Na ławce zasiedli Nani oraz Diego Capel. Defensywne ustawienie miało uchronić ich przed stratą kilku goli.

Królewscy rozpoczęli spotkanie wyśmienicie i dokładnie tak jak planowali. Nacisnęli piłkarzy z Lizbony od pierwszych sekund, czego efektem była akcja z 3 minuty meczu. Cristiano Ronaldo popisał się dobrą centrą na dłuższy słupek, a bramkę na 1:0 zdobył Gareth Bale. Walijczyk pokazał, że jest niezwykle szybkim zawodnikiem, wyprzedzając trzech graczy gości. Asysta Ronaldo była jedynym dobrym zagraniem Portugalczyka w tym spotkaniu. Przez kolejne 42 minuty był bezproduktywny. Piłka zagrywana przez niego, ani razu nie trafiła do partnerów z drużyny. Często również tracił piłkę. Wyglądało to tak jakby junior z zespołu Castilli wybiegł na murawę. Jego koledzy szybko dostrzegli w jak słabej dyspozycji jest najlepszy zawodnik świata i zrezygnowali z jego usług. Przez blisko 30 minut gry Real grał w dziesiątkę. No może w dziesięciu i pół. CR7 potrafił kilka razy zatrzymać piłkarzy z Portugalii. Jednak jego gra w ofensywie wołała o pomstę do nieba.

Po szybko zdobytej bramce, kolejne gole wydawały się być kwestią czasu i faktycznie nią były. Chociaż przez bilsko pół godziny od wyjścia na prowadzenie zawodnicy Ancelottiego urządzili publice zgromadzonej na Bernabeu festiwal niewykorzystanych sytuacji. Kolejne okazje marnowali między innymi Benzema, Modric czy Kroos, dopóki spraw w swoje nogi ponownie nie wziął Gareth Bale. Po wrzutce w pole karne Marcelo najpierw szczęścia poszukał Aguza. Strzał Hiszpana jeszcze zdołał wybronić Rui Patricio, jednak przy uderzeniu z 25 metrów Walijczyka był już bez szans. Jeszcze przed zejściem na przerwę skrzydłowy Realu mógł ustrzelić Hattricka jednak w sytuacji sam na sam z niemal pustą bramką dokonał rzeczy niebywałej, po której rezultat spotkania nie zmienił się ani o jotę.

W przerwie spotkania Carlo Ancelotti postanowił, iż Cristiano Ronaldo nie będzie już dalej biegał po murawie. W jego miejsce pojawił się Jese. Kibice zaczęli rzucać przekleństwami w stronę szkoleniowca Realu. Choć Portugalczyk był dzisiaj niemal nieobecny to wierzyli oni, że jednym zagraniem może przesądzić o losach spotkania. Od początku drugiej części gry 22-letni Hiszpan dał się we znaki rywalom. Kilka udanych dryblingów, dobre zagrania do partnerów czy umiejętne ustawienie na boisku. Przez chwilę można było pomyśleć, że to Jese grał przez pierwsze 45 minut, a Ronaldo wszedł w przerwie. Różnica była kolosalna. Ancelotti trafił w dziesiątkę dokonując zmiany w przerwie meczu.

Przybysze z Lizbony rzucili ręcznik w 63 minucie spotkania. Popisowa klepka Jese Rodrigueza z Benzemą rozmontowała całą defensywę Portugalczyków i zakończyła się bramką rezerwowego skrzydłowego Realu Madryt. Po trzecim golu Los Blancos z podopiecznych Marco Silvy kompletnie uszły resztki powietrza, a gospodarze nie zamierzali się zatrzymywać. Królewscy grali finezyjnie, jednak niestety mało w tym było efektywności. Jeszcze na chwilę dali o sobie znać goście, trochę pograli piłką w środku pola, jednak żadnej sytuacji nie stworzyli. W przeciwieństwie do Merengues. W 73 minucie bardzo solidny gwóźdź do Lizbońskiej trumny wbił Benzema, posyłając piłkę z narożnika pola karnego idealnie w okienko bramki Rui Patricio. Francuz znakomicie wykorzystał zagranie Luki Modrica, który w drugiej połowie brał na siebie ciężar rozgrywania futbolówki. Szansę na kolejne gole zmarnowali w późniejszych sytuacjach między innymi Bale czy Dani Carvajal, którego podanie do wprowadzonego w drugiej odsłonie Isco świetnie przeczytał golkiper przyjezdnych.

Real Madryt wygrywa absolutnie zasłużenie i co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości. Sporting grał przyzwoicie w ostatnim kwadransie drugiej części spotkania. Zapewne spowodowane było to pojawieniem się na placu gry Naniego i Capela. Gdyby szkoleniowiec gości postawił na nich od początku to kto wie czy wynik nie wyglądałby inaczej. Najlepszym zawodnikiem wśród przyjezdnych, jak to często bywa, był 27-letni bramkarz Rui Patricio, który czterokrotnie wyjmował piłkę z siatki – i to będzie najlepsze podsumowanie gry drużyny z nad Oceanu Atlantyckiego. W szeregach gospodarzy najwyższe noty zapewne uzyskają Bale i Benzema. Dzięki magii Walijczyka i Francuza Bernabeu mogło delektować się wspaniałym widowiskiem i zapomnieć o bezproduktywnym występie Cristiano Ronaldo.

Galeria Meczowa
REJESTRACJA lub LOGOWANIE


Tabela Grupy A
« Ostatnia zmiana: Maj 27, 2015, 16:53:20 wysłana przez seba_maliszewski »

Offline Bartekeuro

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Kwi 2010
  • location:
  • Wiadomości: 2288
  • Dostał Piw: 116
  • Na forum od: 03.04.2010r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #11 dnia: Maj 27, 2015, 19:08:29 »
Szkoda, że nie ma Polskiego zespołu. Pomysł na projekt fajny, coś innego niż w rzeczywistości.
   


Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #12 dnia: Maj 27, 2015, 20:09:12 »
Arbiter liniowy antybohaterem




69'Townsend - 27'Lacazette 67'Yattara

Grupa B rozgrywa swoje spotkania na najmniejszym obiekcie w Villareal. Niemniej jednak inauguracja rozgrywek w niej wypadła bardzo okazale. Stadion wypełniony po brzegi. Atmosfera w kolejnym spotkaniu mistrzostw była niesamowita. Mecz nr 2 na Klubowych Mistrzostwach Europy rozegrały ekipy Tottenhamu i Olympique Lyon. Ekipa z Anglii wyszła w bardzo mocnym składzie na czele z Adebayorem i Lamelą. Jedyną niespodzianką był brak Christiana Eriksena, który nabawił się drobnego urazu i był gotowy na 30-35 minut. Jego miejsce zajął 21-letni Harry Kane. Gracze z Lyonu wyszli w dość archaicznym ustawieniu 1-4-4-2 jakim obecnie gra niewiele zespołów. Parę snajperów swtorzyli Lacazette i Yattara. Jak się później okazało był to zabójczy duet. Jedynym nieobecnym po stronie Francuskiej ekipy był Yoan Gourcuff, który mecz zaczął na ławce. Obie ekipy planują wygrać zmagania w tej grupie. To spotkanie mogło być kluczowe dla układu sił w tabeli.

Les Gones słabo zaczęli ten mecz. Podopieczni Mauricio Pochettino łatwo przedostawali się środkiem, nie mieli problemów ze znalezieniem miejsca na skrzydłach i posłaniem dośrodkowania w okolice pola karnego Olymique Lyon. Drużyna Huberta Fourniera nie mogła utrzymać się dłużej przy piłce i wielokrotnie zbyt często traciła piłkę w prostych sytuacjach. Śmiało można nawet rzec, że to Koguty miały kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. W czternastej minucie Francuzi mieli wielkie szczęście. Po wrzutce z prawej strony i zgraniu piłki przez Adebayora piłka trafiła pod nogi Moussy Dembele. Belg stanął oko w oko z Anthonym Lopesem. Górą w tym trudnym pojedynku był Portugalczyk. Wyciągnął się jak struna, kiedy piłka zmierzała w samo okienko bramki.

Po tej sytuacji Spurs zyskali więcej pewności siebie, grali jeszcze spokojniej i rozsądniej, szanowali piłkę i nie pozwalali sobie na głupie straty. Lyon natomiast grał agresywnie w odbiorze, popełnił kilka dosyć niepotrzebnych fauli w środku pola – mecz nie przypominał na pewno piłkarskiego spektaklu, ale na El Madrigal było bardzo gorąco. W dwudziestej trzeciej minucie piłkarze ze stolicy Anglii mieli kolejną świetną szansę na zdobycie gola. Znakomitą akcję przeprowadził Erik Lamela, który górnym podaniem obsłużył Emanuela Adebayora. Reprezentant Togo przelobował golkipera Tottenhamu i mógł cieszyć się ze zdobytej bramki. Niestety radość nie trwała zbyt długo. Kilka sekund po zdobyciu bramki arbiter główny odgwizdał pozycję spaloną. Sędzia liniowy poinformował go o tym podnosząc w górę chorągiewkę, choć z lekkim opóźnieniem. I tutaj miała miejsca być może przełomowa sytuacja w tym spotkaniu. Piłkarze z Wysp Brytyjskich byli wściekli po tej decyzji. Jak pokazały wszystkie powtórki telewizyjne były to absolutnie uzasadnione pretensje. Togijski napastnik Tottenhamu nie był na pozycji spalonej. Nie była to też sytuacja na pograniczu offside'u. Adebayor był dobre pół metra przed obrońcą Lyonu kiedy startował do piłki zagrywanej przez Lamelę. Gdyby nie ta, jak się później okazało, krzywdząca decyzja arbitrów to Koguty prowadziłby w tym spotkaniu.

Decyzja o nieuznaniu bramki była mocno kontrowersyjna. Takiego błędu dawno nie widzieli kibice na światowych boiskach. Ale mecz toczył się dalej. Do tej sytuacji Tottenham mocno dominował. Jednak po całym zajściu role się odmieniły. Tuż po wznowieniu gry Olympique Lyon ruszył do ataku. Pierwszego w tym spotkaniu. Świetna wymiana piłki w środku pola między Gonalonsem a Fofaną. Ten drugi zagrał w pole karne do Yattary. Gwinejczyk zabawił się z Hugo Llorisem i zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Alexandre Lacazette. Francuz nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. OL objęło prowadzenie. Kilka minut później Yattara mógł podwyższyć wynik spotkania, jednak piłka po jego strzale zatrzymana została przez Llorisa. W ostatnim kwadransie spotkania Lyon przejął inicjatywę, ale poza tymi dwoma strzałami na nic więcej nie było go stać.

Tottenham w drugiej połowie szybko próbował odrabiać straty. Najpierw strzał Emmanuela Adebayora minimalnie minął słupek bramki Lopesa. Chwilę później Les Olympiens mieli jeszcze więcej szczęścia. Ekipa z Wysp przeprowadziła ładną akcję lewą stroną. Andros Townsend skopiował sytuację sprzed kilku minut. Minął trzech rywali i zagrał do środka. W pola karnym znów znalazł się Togijski napastnik. Tym razem piłka zatrzymała się na słupku. Tottenham był co raz bliższy zdobycia wyrównującej bramki. W 57 minucie gry 23-letni Anglik po raz trzeci w tym spotkaniu zabawił się na lewym skrzydle z defensywą Olympique. Tak jak w dwóch poprzednich akcjach tak i tym razem piłka została zagrana do Adebayora. Afrykanin tym razem uderzył potężnie po krótkim słupku. Na posterunku był jednak Lopes. Znowu dobry początek zanotowali Spurs. Jednak tak jak i w pierwszej połowie piłkarze z Lyonu zdołali się obudzić. W 67 minucie Lacazette otrzymał podanie od Sidy Kone i uderzył na bramkę. Hugo Lloris sparował ten strzał do boku. Piłka ponownie spadła pod nogi francuskiego napastnika. Ten przytomnie zagrał do Yattary, który wykorzystał to zagranie. Futbolówka odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce. Olympique Lyon prowadził różnicą dwóch bramek.

Po zdobyciu bramki na 2:0 wróciły stare koszmary wicemistrzów Francji. Christian Eriksen pojawił się na boisku i wykonał korner. Do piłki wrzuconej z rzutu rożnego najwyżej wyskoczył Andros Townsend, wygrał pojedynek główkowy z Samuelem Umititim i pokonał Anthonyego Lopesa. Piłkarze z Francji znów nie mieli pomysłu na grę z bardzo ambitnymi Kogutami, a Wyspiarze niesieni dopingiem kibiców atakowali jeszcze chętniej. To właśnie ich fani w większości zapełnili El Madrigal i chcieli zachęcić pupili do jeszcze lepszej gry. Lyon próbował atakować, ale zwykle były to właśnie co najwyżej próby. Hubert Fournier wiedział, że jeśli obraz gry się nie zmieni to Tottenham może wyrównać, ba ma nawet szansę na zwycięstwo. Zmiana ustawienia na 5-3-2 przyniosła oczekiwane efekty. Piłkarze bronili się wszystkimi siłami nie wyprowadzając już żadnego ataku, ale również nie pozwolili na zdobycie bramki przez Spurs. Pełen emocji mecz wygrał Olympiqe Lyon. Arbiter liniowy tego spotkania ma solidną lekcję do odrobienia w domu. Przez jego złą ocenę sytuacji Tottenham być może stracił trzy punkty. Oby to był jedyny wielki błąd podczas tej imprezy.

Galeria Meczowa
REJESTRACJA lub LOGOWANIE


Tabela Grupy B

Offline Miszczu11

  • Prezes klubu
  • *****
  • Join Date: Lis 2009
  • location:
  • Wiadomości: 1016
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 30.11.2009r.
  • VR46
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #13 dnia: Maj 27, 2015, 20:21:18 »
To komputerowy sędzia popełnia błędy nawet, jeśli chodzi o spalone? :D W sumie, wydaje mi się, że kiedyś też mi się takie coś zdarzyło. Mnie cieszy zwycięstwo Lyonu, uwielbiałem tę drużynę, kiedy grał w niej mistrz wolnych - chyba nie muszę mówić o kim mowa :)
A mecz Realu ze Sportingiem raczej bez historii.

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #14 dnia: Maj 27, 2015, 20:23:40 »
To komputerowy sędzia popełnia błędy nawet, jeśli chodzi o spalone? :D W sumie, wydaje mi się, że kiedyś też mi się takie coś zdarzyło. Mnie cieszy zwycięstwo Lyonu, uwielbiałem tę drużynę, kiedy grał w niej mistrz wolnych - chyba nie muszę mówić o kim mowa :)
A mecz Realu ze Sportingiem raczej bez historii.

Bardzo się zdziwiłem widząc sytuację w której ewidentnie o pół metra, a nawet metr zawodnik był przed linią spalonego, a sędzia ją odgwizdał. Ten mecz był ustawiony. Lyon dał w łapę. Korupcja w UEFA Level PRO.

Offline ebistal

  • Trener
  • *****
  • Join Date: Cze 2011
  • location:
  • Wiadomości: 611
  • Dostał Piw: 6
  • Na forum od: 13.06.2011r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #15 dnia: Maj 28, 2015, 00:14:22 »
Jeszcze tu nie komentowałem, więc czas zacząć. Pomysł masz naprawdę rewelacyjny, z którym możesz wiele zrobić i zdziałać, także mam nadzieję że szybko nie odpadniesz np. jak ja z różnymi karierami :D W pierwszym meczu nie ma co się dziwić dominacji Królewskich, takie było ich zadanie, które bezproblemowo wypełnili. Bardziej skupił bym się na potyczce Tottenhamu z Lyonem. Powiadają o antybohaterze, ale ja uważam że po prostu ekipa z wysp dała ciała i nie ma co wiele tutaj mówić, a tym bardziej szukać.

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #16 dnia: Maj 28, 2015, 17:21:46 »
Zadecydował jeden gol




78'Rondon

Viktor Kassai

Oleg Shatov

Kiedy w Villareal Franck de Bleeckere zagwizdał po raz pierwszy na boisku, na Camp Nou rozpoczęło się spotkanie Olympiakosu i Zenitu. Arbitrem głównym był Węgier Viktor Kassai. Obie ekipy od początku zdawały sobie sprawę, że w tej grupie gra najprawdopodobniej toczyć będzie się o trzecią lokatę. Godzina 17:00 to dobry czas na rozegranie spotkania. Świeci słońce, nie jest zbyt gorąco. Aż przyjemnie było zasiąść na trybunach. Oba zespoły postawiły na takie samo ustawienie 1-4-2-3-1, z tym, że Zenit nieco bardziej ofensywne. W greckim zespole nie zabrakło czołowych graczy z Ibrahimem Affelayem na czele. W Zenicie natomiast brakowało m.in. Arshavina czy Tymoschuka, który rozpoczęli mecz na ławce rezerwowych.

W pierwszej połowie była tylko jedna klarowna sytuacja dla piłkarzy z Petersburga, ale były też uderzenia na bramkę Lodygina. Jednak tak naprawdę Olympiakos nie zagroził bramce Zenitu. Pierwszą niezłą okazję miał Hulk, który znalazł się w polu karnym bez krycia po dobrym podaniu Dannyego. Niestety Brazylijczyk nie skierował piłki w światło bramki. Dla usprawiedliwienia dodajmy, że skrzydłowy rosyjskiego zespołu uderzał piłkę z dosyć ostrego kąta. Olympiakos miał w pierwszej połowie dwie niezłe okazje z rzutów wolnych. Raz strzelał Affelay, raz Salino. Holender chybił celu i Lodygin nie musiał nic robić. Defensywny pomocnik zaś strzelił mocno, w róg bramki, ale nie nad murem, dlatego Rosjanin nie miał większych problemów z interwencją. Pod koniec pierwszej połowy doskonałą okazję po dograniu Dosseviego miał jeszcze Mitroglu, ale i tym razem bramkarz Thrilos pokazał, dlaczego to on zajmuje miejsce pomiędzy słupkami, wychodząc zwycięsko z sytuacji sam na sam.

Na drugą połowę Zenit St. Petersburg wyszedł z jasnym nastawieniem – strzelić i wygrać mecz. Andre Villas-Boas dokonał zmian w wyjściowej jedenastce. Przeszedł na ofensywne ustawienie 1-3-3-4. Na boisku pojawili się Anatoliy Tymoschuk i Andrey Arshavin. O ile wejście Ukraińca przyniosło wiele ożywienia, to Rosjanin na boisku nie zrobił nic pożytecznego. Od początku druga odsłona gry przebiegała pod dyktando Zenitczyków, jednak bramka nie chciała wpaść. Większość strzałów Dannyego i jego partnerów lądowała tuż nad bramką, lub obok niej. Strzały głową Garaya i Javiego Garciy lądowały odpowiednio na poprzeczce i słupku. Strzały z dystansu Tymoschuka i Shatova były dalekie od ideału. Najlepsze okazje miał jednak Rondon. Po około piętnastu minutach gry, świetną prostopadłą piłkę puścił do Wenezuelczyka Shatov, ten jednak nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem. Podobnie później, kiedy Danny podawał mu piłkę. Salomon dobrze wywiódł w pole Masuaku, ale nie potrafił zrobić tego z Roberto.

W międzyczasie szansę na zdobycie gola mieli Affelay i Mitroglu. Obaj jednak nie oddali na tyle celnych lub mocnych strzałów, aby pokonać Lodygina. Od tego momentu na boisku atakował już tylko zespół Villasa-Boasa. Ofensywne ustawienie w drugiej części gry dawało na dzieję, że w końcu coś wpadnie. I tak się stało w 78 minucie spotkania. Wtedy to piłkę w polu karnym do Rondona odegrał Shatov, zaś Wenezuelczyk wreszcie wykorzystał okazję i wepchnął piłkę do bramki Roberto. Szał radości kilkunastu tysięcy kibiców przybyłych z Rosji. Zenitowi było jednak mało. W końcówce meczu mieli jeszcze trzy okazje na podwyższenie prowadzenia. W pierwszej z nich rezerwowy Kerzhakov minął, aż pięciu graczy Olympiakosu i uderzył dobre 10 metrów nad bramką. Chyba zauważył piękną damę na trybunach i to jej posłał futbolówkę. Trzy minuty przed końcem Rondon znów pokazał jak nie powinien zachowywać się napastnik w sytuacji sam na sam. Nie miał pomysłu na zaskoczenie bramkarza rywali. W doliczonym czasie gry Tymoschuk kropnął z okolic 40 metra. Piłka przeleciała tuż obok słupka. Po tym strzale Viktor Kassai zakończył mecz, a Zenit został pierwszym liderem grupy C.

Galeria Meczowa
REJESTRACJA lub LOGOWANIE


Tabela Grupy C
« Ostatnia zmiana: Maj 28, 2015, 18:37:34 wysłana przez seba_maliszewski »

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #17 dnia: Maj 28, 2015, 23:55:38 »
Silva i Bony zapewniają zwycięstwo




45'David Silva 86'Bony - 59'Boateng

Nicola Rizzoli

Wilfried Bony

Sobota 6 czerwca 2015. O godzinie 19:30 rozpoczęły się kolejne spotkania UEFA Club European Championship. W Barcelonie Olympiakos grał z Zenitem. Tymczasem na Santiago Bernabeu naprzeciw siebie stanęły ekipy Manchesteru City oraz Schalke 04 Gelsenkirchen. Wicemistrz Anglii przeciwko 6 drużynie Bundesligi minionego sezonu. Wszystko wskazywało, że to The Citizens powinni zgarnąć pełną pulę. Jednak zespół z Zagłębia Ruhry nie zamierzał składać broni i miał toczyć równy bój z podopiecznymi Manuela Pellegriniego. W zespole z Wysp kilka ciekawostek jeśli chodzi o wyjściową jedenastkę. Wilfried Bony tworzył parę napastników z Edinem Dzeko. Obaj nie grali zbyt często w pierwszym zespole. Częściej wchodzili z ławki niż rozpoczynali mecze. Podobna sprawa z rozpoczynającym mecz Frankiem Lampardem. Zaskoczeniem był również występ w bramce Willyego Caballero. Na ławce zasiedli Sagna, Milner, Jesus Navas czy Aguero. W zespole Schalke większych niespodzianek nie było. Boateng i Huntelaar to najważniejsze postacie w zespole. Na nich szczególnie liczył Roberto di Matteo.

Piłkarze z Manchesteru od pierwszych sekund meczu ruszyli ochoczo do ataku. Giermkowie bardzo dobrze wiedzieli jak grać w niezwykle ważnych pierwszych minutach meczu. Dość często potrafili tracić gole w pierwszym kwadransie. Było pewne, że jeśli będą mieli problemy z koncentracją od samego początku to mogą szybko przegrać to spotkanie. Już w pierwszej groźniejszej - bo nawet nie bramkowej - sytuacji David Silva wywalczył rzut karny po zagraniu ręką Howedesa w szesnastce Schalke. Tak jak w wielu poprzednich meczach gracze z Niemiec nie ustrzegli się błędów w pierwszych minutach. Tym razem obyło się bez straty bramki. Do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Frank Lampard. Anglik wziął długi rozbieg i strzelił na tyle niedokładnie, że Giefer bez problemów złapał piłkę.

Schalke zostało zmuszone do szybszego rozgrywania futbolówki, ale gra kompletnie się nie kleiła. Wszyscy zawodnicy jak jeden mąż tracili piłki w prostych sytuacjach pod ostrym pressingiem rywali, a przodowali w tym Goretzka i Ayhan. Młody Turek z Niemieckim paszportem raz po raz dawał ogrywać się Nasriemu czy Wilfriedowi. Widać było kto ma lepszych technicznie graczy. Manchester City przodował dzięki świetnej grze trójki ofensywnych graczy. David Silva i Samir Nasri świetnie operowali piłką na skrzydłach, którymi sunęło większość akcji, a Bony dobrze radził sobie pod bramką Giefera. Bardzo dobrze radził sobie również Yaya Toure, który zatrzymywał większość zawodników Die Königsblauen. Ofensywa podopiecznych Di Matteo istniała tylko i wyłącznie dzięki Chinedu Obasiemu i Julianowi Draxlerowi, którzy też, nie przesadzajmy, nie grali spektakularnego futbolu, ale swoje szanse mieli. The Citizens coraz częściej gościli pod bramką niemieckiego Golkipera. Powiedzieć, że Fabian Giefer miał pełne ręce roboty, to jakby powiedzieć za mało. Musiał on raz po raz ratować zespół przed utratą gola. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Manchester City szukał gola po rzutach wolnych czy rożnych. Nie przyniosły one skutku. Udało się za to po świetnym kontrataku. Samir Nasri popędził prawym skrzydłem, zszedł do środka i zagrał do Wilfrieda Bonyego. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej podał piłkę piętką na dziesiąty metr, a do siatki zapakował ją David Silva. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą Anglików i kolejne bramki są tylko kwestią czasu.

Druga połowa to przez długi czas wymiana ciosów. W 55 minucie popisową akcją i kolejnym ośmieszeniem Kaana Ayhana popisał się Wilfried Bony, którego atomowy strzał minął o centymetry spojenie bramki Giefera. 60 sekund później Obasi przeprowadził samotny rajd z piłką od własnego pola karnego, ale już w sytuacji sam na sam z Caballero Nigeryjczykowi zabrakło siły na precyzyjny i mocny strzał. W 59 minucie formalni goście tego spotkania zdołali wyrównać. Nikt nie spodziewał się, że drużyna Schalke 04 Gelsenkirchen zdoła strzelić gola. Kevin-Prince Boateng dostał piłkę od Chinedu Obasiego. Futbolówka odbiła się jeszcze od Toure i trafiła pod nogi ofensywnego pomocnika, a ten z bliskiej odległości trafił do bramki. Wyrównanie miało przynieść jeszcze więcej emocji. Od razu po tym golu Roberto Di Matteo dokonał potrójnej zmiany. Popełniający zbyt wiele błędów w 3-osobowym bloku obronnym Ayhan został zastapiony przez Denisa Aogo. Za zmęczonego i grającego z lekkim urazem Juliana Draxlera wszedł Jeferson Farfan. W formacji ataku pojawił się Maxim Choupo-Moting, który zmienił bezproduktywnego Klaasa-Jana Huntelaara. To nieprzyniosło oczekiwanych rezultatów. Schalke zaczęło bronić się chcąc utrzymać remis i wywalczyć ten jeden ważny punkt. Natomiast Manchester City podrażniony stratą bramki ruszył do ataku. W 76 minucie pierwszy strzał oddał wprowadzony chwilę wcześniej Stevan Jovetic. Uderzenie Czarnogórca jednak przemilczymy, choć w statystykach zapiszemy jako strzał celny. Chwilę później groźnie było za sprawą innego rezerwowego, ale górą w starciu z Jesusem Navasem okazał się Fabian Giefer.

W 83 minucie szczytem głupoty i frustracji „popisał się” Benedikt Howedes, który kopnął w dość brutalny sposób Edina Dzeko. Powtórki telewizyjne pokazały, że Nicola Rizzoli powinien pokazać czerwony kartonik obrońcy Schalke. Niestety wykazały one również iż arbiter był ustawiony plecami do całej sytuacji. Całe zajście widział doskonale sędzia liniowy, ale nie raczył on poinformować o tym włoskiego sędziego. Dzeko opuścił boisko na noszach. Nie wiadomo czy będzie to na tyle poważny uraz aby wykluczyć go z Klubowych Mistrzostw Europy. Na boisku pojawił się Sergio Aguero. Najskuteczniejszy zawodnik Manchesteru City od razu zaznaczył swoją obecność na murawie. Argentyńczyk w ciągu jednej akcji przez dokładnie 33 sekundy utrzymywał się przy piłce. Bawił się z rywalami jak z dziećmi. Wyglądało to jak gra doświadczonego zawodnika z bandą amatorów. Kun w końcu przestał czarować i tańczyć z piłką. Zagrał do Wilfrieda Bonyego. Napastnik The Citizens przebiegł z piłką kilkanaście metrów i uderzył tuż zza szesnastki. Piłka zatrzymała się dopiero w siatce. Manchester City w samej końcówce zdołał zgarnąć komplet punktów i wskoczyć na drugą pozycję w grupie A. Po spotkaniu znowu wiele będzie się mówić o błędzie, a nawet wielbłądzie jaki popełnił sędzia liniowy. Tak jak w meczu Tottenhamu z Lyonem arbiter pracujący na linii bocznej nie uznał prawidłowej bramki tak tutaj nie było gwizdka w brutalnej sytuacji. Te mistrzostwa miały przejść do historii. Na pewno tak się stanie, ale może to być sprawa bardzo złej pracy sędziów, a nie święta piłkarskiego. Miejmy nadzieję, że arbitrzy wykorzystali już limit błędów.

Galeria Meczowa
REJESTRACJA lub LOGOWANIE


Tabela Grupy A

Offline Miszczu11

  • Prezes klubu
  • *****
  • Join Date: Lis 2009
  • location:
  • Wiadomości: 1016
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 30.11.2009r.
  • VR46
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #18 dnia: Maj 29, 2015, 00:29:24 »
Ostatnie dwa mecze raczej bez niespodzianek :) Zastanawia mnie ta sytuacja z Howedesem, komputerowy sędzia znowu zawodzi :D

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #19 dnia: Maj 29, 2015, 14:37:18 »
Gładka wygrana BVB




89'De Jong - 21'Immobile 37'Aubameyang 52'Reus

San Mames Barria - Bilbao

Martin Atkinson

Pierre-Emerick Aubameyang

Grupę D otworzył mecz holenderskiego PSV Eindhoven oraz niemieckiej Borussii Dortmund. Bukmacherzy zgodnie stawiali na zespół z Bundesligi. Podopieczni Thomasa Tuchela, który debiutował na ławce szkoleniowej BVB, wyszli w tradycyjnym ustawieniu 1-4-1-2-2-1 lub jak kto woli 1-4-3-3 z defensywnym pomocnikiem. Wszyscy najważniejsi gracze pojawili się wyjściowym składzie. Na ławce zasiadł Kuba Błaszczykowski, który powolutku wracał do zespołu po kontuzji. Nie zabrakło za to na prawej obronie Łukasza Piszczka. W składzie mistrzów Holandii również nie brakowało najważniejszych postaci z Memphisem Depayem na czele. O młodego Holendra stara się coraz więcej klubów z europejskiej czołówki. Ten turniej mógł być dla niego szansą na pokazanie się obserwującym go skautom.

Nowy trener Borussii nie dokonał rewolucji i postawił na zgrany i mocny skład. Jak się okazało to Borussen ruszyli do ataków od pierwszej minuty. Niestety ten pierwszy bardzo szybko zakończył się fiaskiem. Aubameyang miał piłkę na lewej nodze. Jak wiadomo to jego słabsza stopa, więc spróbował przełożyć futbolówkę. Zamiast uderzać, skrzydłowy z Gabonu stracił piłkę w bardzo dogodnej sytuacji. BVB dość mocno atakowali, a piłkarze PSV solidnie się bronili, ale nie ograniczali się tylko do defensywy i kilka razy zagrozili bramce Romana Weidenfellera. Pierwszy z dystansu strzelał bardzo aktywny Wijnaldum. Kilka chwil później najlepszą okazję zmarnował De Jong, który próbował wykorzystać błąd Piszczka. Aktywni byli też Niemcy. Atakami Borussii przewodzili Aubameyang, Reus i Sahin.

Autorem pierwszej bramki w tym spotkaniu był jednak Ciro Immobile, który mocnym strzałem pokonał Jeroena Zoeta. Włoch wykorzystał zagranie od Pierra-Emericka Aubameyanga i po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów zdobył gola. Golkiper PSV po raz pierwszy popisał się świetną interwencją po uderzeniu Nuriego Sahina. W 37 minucie meczu jedną z najładniejszych akcji popisał się zaś Aubameyang. Gabończyk przyjął na klatkę podanie niezwykle aktywnego w pierwszej części gry Sahina. Następnie zgasił piłkę i w efektowny sposób założył „siatkę” Rekikowi. Po tym świetnym zagraniu uderzył w długi róg bramki, a Borussia wyszła na dwubramkowe prowadzenie. Wynik do przerwy był jak najbardziej zasłużony. Co prawda obie strony miały swoje szanse, ale to BVB grało lepszy futbol.

Druga część meczu nie zaczęła się zbyt dobrze dla piłkarzy z Beneluxu. Znów Borussia przeprowadziła znakomitą akcję, której zwieńczeniem był gol Marco Reusa. Shinji Kagawa zagrał piłkę ze środka boiska. Ta przeszła większość piłkarzy PSV i trafiła pod nogi Niemca będącego tuż przed polem karnym. Rozpędzony Reus wpadł w pole karne i nie miał problemów z pokonaniem Zoeta. W 64 minucie Czerwono-Biali przeprowadzili pierwszą świetną akcję w drugiej części meczu. Atak Holendrów zapoczątkował Memphis Depay, chociaż największe słowa uznania należą się Schaarsowi. Środkowy pomocnik bez większych problemów przedarł się środkiem, odegrał do Luuka De Jonga, a ten uderzył tuż zza szesnastki. Po jego strzale wydawało się, że Mats Hummels celowo zagrywa piłkę ręką. Piłkarze z Eindhoven domagali się rzutu karnego. Tym razem arbitrzy nie popełnili błędu, tak jak ich poprzednicy, nie dyktując rzutu karnego. W powtórkach widać było, że obrońca całkiem przypadkowo odbił piłkę niedozwoloną częścią ciała.

W 77 minucie rezerwowy Guardado otrzymał żółtą kartkę za faul na Marco Reusie. Kapitan Dortmundczyków Sebastian Kehl niefortunnie wykonał rzut wolny i z kontrą ruszyli Rolnicy. Guardado zagrał klepkę z Depayem i podał do De Jonga. Uderzenie Luuka zatrzymało się na poprzeczce bramki strzeżonej przez Weidenfellera. Kilka minut przed końcem spotkania PSV przeprowadziło jeszcze jedną efektowną, i na ich szczęście, efektywną akcję. Guardado wymienił podania z Depayem i Wijnaldumem po czym zagrał do napastnika. Luuk De Jong oddał świetny strzał na bramkę rywala. Bramkarz Dortmundu zdołał dotknąć piłkę, ale ta i tak ostatecznie wylądowała w bramce. Piłkarze Borussii po stracie gola zamiast uspokoić grę, najwyraźniej stracili koncentrację. W sporej odległości od swojej bramki błędy popełnili Kehl i Piszczek, potem Sokratis krył na radar, a strzału w środek bramki nie zdołał sparować Weidenfeller. Tym samym De Jong strzelił swoją drugą bramkę w tym meczu. Niestety Holender był na ewidentnym spalonym i gol nie został uznany. Borussia dzięki temu faktowi uniknęła dramatycznej końcówki meczu i ostatecznie to oni cieszyli się ze zdobycia trzech punktów.

Galeria Meczowa
REJESTRACJA lub LOGOWANIE


Tabela Grupy D
« Ostatnia zmiana: Maj 29, 2015, 15:34:59 wysłana przez seba_maliszewski »

TWOJA LIGA Pro Evolution Soccer

Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #19 dnia: Maj 29, 2015, 14:37:18 »