Powiedzmy, że Fergusona kręci lekceważenie tych drużyn, których się nie powinno. Skorzystało na tym m.in. Porto, cała zawartość fazy grupowej z sezonu 2005/06, dwa razy Milan, Wolves, Everton, Liverpool czy pojedyncze drużyny, które nas w fazie grupowej LM jechały (np. Fenerbahce, które pomimo porażki 2:6 w pierwszym meczu, zlały nas 3:0, prawie wygrywając nieformalny dwumecz).
Niby United są zdecydowanymi faworytami, ale po ostatnich meczach w lidze, czarno widzę ich szanse. Skończy się pewnie góra na remisie, a ja nienawidzę taktyki "grajmy na remis na wyjeździe, rozniesiemy ich u siebie". Wypadało by znieść zasadę bramek na wyjeździe, bo tylko motywuje do takich działań. Zresztą, znając życie, jeśli awansują do tego finału LM, to pewnie spieprzą sprawę jak w Rzymie. Pomóc im może jedynie to, że o ile dwa lata temu stawiani byli w roli faworytów, tak teraz wszyscy kompletnie onanizują się nad Barceloną i nie dopuszczają myśli, że nie wygra LM. Jeśli przejdzie Real, będzie stawiany jako kat, "bo pokonał Blaugranę". Jednak Królewscy mają moim zdaniem większe szanse na awans chociażby dzięki taktyce Mourinho i braku jakiejkolwiek grubszej taktyki Guardioli. Nie słuchajcie tego, co Cruijff pieprzy (że jeśli Real podbuduje się tymi zwycięstwami, to jego i tak marne szanse spadną, bo zabije go... pewność siebie), bo to idealny przykład na typową osobę związaną z Barceloną. Nie słyszałem od niego złego słowa na temat tej drużyny, co najwyżej na temat zarządu, gdy zawarł umowę o sponsoring z Qatar Foundation, ale to nie to samo.