Oceny za El Clásico
Valdés - 7 - Swoje 15. derby Valdés znów zakończył z czystym kontem. W El Clasico każda interwencja między słupkami liczy się (co najmniej!) podwójnie. Tak klasyfikujemy nieprzyjemny strzał Di Maríi (12'), po którym spokojnie mogło być 1:1, oraz mniej groźne uderzenie Cristiano Ronaldo z 44. minuty. Do spółki z Abidalem powstrzymał najgroźniejszą akcję Realu w meczu. Dokładny przy wznowieniach gry, często przechodzących przez niego akcjach, a nawet wtedy, gdy przyszło mu w 20. minucie interweniować głową... Trochę niepotrzebnie "nakrył nogami" szarżującego w 39' CR7, ale Iturralde Gonzalez idąc z duchem tej akcji (piłka opuszczała już boisko) nie wskazał na "wapno", choć byłby w stanie obronić się przy korzystniejszej dla przeciwników Barcelony decyzji. Osobna rzecz to pozapiłkarska strona występu Valdésa. W pierwszej połowie wystrzelił z bramki, by stanąć w obronie swego trenera, a w ostatniej minucie meczu jako pierwszy uspokajał zarówno Puyola, jak i Piqué... Postawa godna szacunku - z takiego portero może być dumne całe barcelonismo.
Alves - 8 - Niesłychanie sumienny występ Daniego. W przeciwieństwie do wielu spotkań, bardzo odpowiedzialnie pilnował swojej strefy obronnej, stąd trochę rzadziej niż zwykle widzieliśmy go z przodu. Z kolei gdy się tam już pojawił, były to nad wyraz efektywne epizody, bezpośrednio przekładające się na element nieustannej dominacji Barçy. Przykładem mogą być strzał z 6' czy genialne klepki z kolegami. Gdy tylko popełnił błąd, naprawiał go w mig (np. 13'). W 40. minucie popisał się ślicznym "no-look pass", a tuż przed przerwą genialnym przechwytem ośmieszył Özila; może dlatego Niemiec na drugą połowę już nie wyszedł. W 69. minucie, na przestrzeni 5 sekund, Dani idealnie dograł piłkę do Messiego, a potem odzyskał straconą przez Argentyńczyka piłkę. W 74' równie efektownie obsłużył Leo po własnym przechwycie i minięciu dwóch rywali! Jeszcze bardziej zaimponował, gdy w 80. minucie powstrzymał groźną akcję Realu perfekcyjnym wślizgiem i inteligentnym wybiciem na róg... Mówiąc krótko: jeden z kluczowych elementów barcelońskiej tiki-taka spisał się znakomicie! Po obu stronach boiska.
Puyol - 9 - Kapitan Katalonia był cichym bohaterem meczu! Co prawda takie błędy, jak ten z 28. minuty nie powinny mu się zdarzać w tak ważnym meczu, ale zorientował się w porę i ostatecznie zdołał wybić piłkę na aut. Kilkanaście sekund później (29') już się nie patyczkował i przy groźnej akcji Realu po prostu "miotnął" piłkę z całej siły przed siebie. Z czasem coraz bardziej zniechęcał ofensywne zapędy Cristiano Ronaldo i spółki, notując kolejne światowej klasy interwencje w hurtowych ilościach (minuty do wglądu dla chętnych: znów 29., 38., 44., 45.+1, 57., 60., 67., 70., 75., 78., 80., 84., 85. i 86.). Warto obejrzeć jeszcze raz, na własne oczy wyłapywać po kolei każdą z nich. Cofać, powtarzać i znów cofać... Szczególnie polecamy tę z 85. minuty, gdy Puyi wybił się w najlepszym stylu Eddie'ego "Orła" Edwardsa i bez śladu telemarku wyciągnął się jak długi na murawie - ale swój cel osiągnął. Najbardziej wymierny wskaźnik formy Carlesa w tym spotkaniu zostawiamy jednak na koniec: poza sytuacją z 28. minuty kapitan Barçy nie zanotował ani jednej straty! WIELKI MECZ ŻYWEJ LEGENDY BARCY!!! Po raz kolejny najlepszą grę prezentuje w najważniejszym spotkaniu.
Piqué - 7 - Nie zawiódł nadziei culés i po kilku słabszych występach zagrał bardzo solidny mecz. Kilka razy korzystał z asekuracji Puyola i ładnie zabierał się z piłką inicjując niebezpieczne akcje kolegów. Mniej widoczny niż Puyi, ale i on notował ważne interwencje (43., 50. i 81.), kolekcjonując łącznie 5 odbiorów. Krycie w 1-2 akcjach, głupia strata z 53. minuty oraz trzy inne nie pozwalają wystawić mu wyższej oceny, ale z "7" powinien być zadowolony - tak, jak my z jego gry.
Abidal - 8 - Od początku bardzo aktywny zarówno w defensywie, jak i po drugiej stronie murawy. Zwłaszcza jego nietypowo częste zaangażowanie w grze do przodu, przy jednocześnie mniejszej niż zwykle aktywności w poczynaniach ofensywnych Daniego Alvesa, było dla graczy Realu dużym zaskoczeniem. Francuz zaczął mecz od interwencji, która uchroniła gospodarzy od straty bramki, a dzióbnięcie piłki było na tyle precyzyjne, by ta nie padła łupem Benzemy, a Valdés miał czas na reakcję. W pozostałych fragmentach gry bardzo skuteczny w obronie (godne wyróżnienia interwencje notował w: 38', 47', 59', 70' i 83'). Kompletnie zniszczył wieczór Benzemie, a Di María w 82. wolał posłać piłkę w niebo, zamiast ryzykować przegranie kolejnego pojedynku z Francuzem. Poza tym, jak wcześniej wspominaliśmy, każde wyjście ofensywne Abidala wpędzało madrycką obronę w niemałe kłopoty. Oprócz szarż skrzydłem, Éric także pokusił się o szczyptę czarów, ruszając w 54. minucie w efektowny drybling. Chyba nie przesadzimy mówiąc, że był to najlepszy mecz francuskiego obrońcy w obecnym sezonie.
Busquets - 8 - Dla klepiących piłkę w środku pola Xaviego i Iniesty był tego dnia partnerem absolutnie równorzędnym. Wprawił Camp Nou w ekstazę, gdy w 70. minucie pograł sobie z Iniestą "w piętki". Choć kilka jego przetrzymań piłki wyglądało nazbyt beztrosko (w 44' skończyło się nawet głupią stratą), to przynosiło efekty w postaci zabiegania pomocników Realu. Drugi raz po Mundialu przyćmił na boisku Xabiego Alonso, a jeśli ktoś upatrywał w Khedirze kopii Busiego - to ten mecz z prawienia tego typu niedorzeczności powinien go wyleczyć. Czapki z głów przed młodym Katalończykiem, który tego dnia był "panem i władcą środka boiska". Pośród dwóch, a po przerwie trzech, defensywnych pomocników gości prezentował się niczym lew pomiędzy jagniętami podążającymi na rzeź.
Xavi - 9 - Jego 114 celnych podań na 117 brzmi po prostu niewiarygodnie... Najpierw gol po mistrzowskim lobiku, potem cudowny przerzut do Villi przy bramce na 2:0. I choć przez resztę meczu nie przebił już tych zagrań, "jedynie" w swoim stylu napędzał niemal każdą akcję ofensywną Barçy - to czy mamy prawo żądać więcej? Nie mamy. To może chociaż kółeczko i piętka? Proszę bardzo.
Iniesta - 8 - To, co nie udało się w 2. minucie, udało się niewiele później. Genialna prostopadła piłka pomiędzy 4 graczami Realu dała wymarzoną okazję Xaviemu i było 1:0. Fragmentami meczu odgrywał w kreowaniu gry Barçy czołową rolę dbając, by przeciwnicy obserwowali piłkę wyłącznie z daleka. Przez 90 minut nie raz i nie dwa ruszał w tan z Blancos, nawet mając naprzeciw siebie czterech rywali. Imponował nieustępliwością, jak choćby w 67', gdy spektakularnie odebrał piłkę Lassowi. Dodatkowego smaczku jego występowi dodaje jego druga w karierze utarczka z Cristiano Ronaldo, kiedy nie wahał się ruszyć do niego z "ciepłym słowem" w obronie Guardioli. Trudno się dziwić, choć to chyba jedyny piłkarz na Ziemi, który potrafi Andrésa wyprowadzić z równowagi.
Pedro - 8 - Aktywny od pierwszej minuty, ładnie znalazł się z piłką w szóstej minucie. Kwadrans później zerwał się chwilę po tym jak był faulowany i popędził za akcją Villi ze skrzydła, aby idealnie zsynchronizować się z jego dograniem w pole karne, jakby to, co się stanie, oglądał sobie przed meczem w kryształowej kuli. Po jego kąśliwym dośrodkowaniu z 24. minuty zapachniało samobójem Ramosa. Chwilę później (27') sam mógł powiększyć swój dorobek, ale chyba chciał zbyt koronkowo rozprawić się z bramkarzem reprezentacji Hiszpanii. Pressingiem przez cały mecz z wytrwałością rottweilera uprzykrzał życie rywalom tak mocno, że Arbeloa postanowił ukrócić męki swoje i kolegów chamskim wejściem bez piłki, które podobnie jak uderzenie przez Carvalho Messiego, a także zagranie przezeń piłki ręką w drugiej połowie - zasługiwały na czerwoną kartkę. W podsumowaniu jego gry wart nadmienić, iż Pedro spisuje się wyśmienicie w roli uzupełnienia Messiego i Villi, oferując drużynie silny strzał z dystansu i pracowitość Pracusia. Po mundialowym zmęczeniu wreszcie nie ma już śladu.
Messi - 9 - W środku boiska Argentyńczyk był widywany przez większość spotkania tak często, jak Iniesta czy Xavi, co było niekwestionowanym zaskoczeniem dla całego zespołu (i, jak sądzimy, trenera) Realu Madryt. Ta nowalijka taktyczna, skorelowana jednocześnie z częstym wyjściami do przodu Xaviego i cofaniem się Villi, a także szeroką grę Iniesty oraz Pedro przy skrzydłach, spowodowała totalny rozgardiasz w defensywnych szeregach graczy ze stolicy... Messi zaczął mecz od tego, że w 5. minucie skradł piłkę Di Maríi i ta nieustępliwość nie opuszczała go do końca. W kolejnej akcji nie powstrzymał go żaden obrońca, nie powstrzymał Casillas - uczynił to dopiero słupek. Niezliczona ilość zapierających dech zagrań, podań, zwodów. Notorycznie pokazywał plecy rywalom. Szczęśliwie uniknął kontuzji, co oglądając powtórki ataków Pepe, Carvalho, Arbeloy, Alonso, Lassa i Ramosa jest nie mniej zaskakujące niż końcowy wynik dla Cristiano Ronaldo. Summa summarum, Messi skończył mecz z dwiema asystami. W 48. minucie miał szansę na pierwszą z nich, ale nie chciał podzielić się piłką z Villą, a jego wymuszony strzał zablokowali obrońcy Merengues. Już cztery minuty później znakomicie podał do Xaviego po indywidualnym rajdzie, ale "Generałowi" tym razem nie udało się umieścić piłki w siatce. Niewiele później udało się to Villi. Leo nie był pierwszoplanowym aktorem przed przerwą, ale jego kosmiczna gra po wznowieniu (z niebiańską asystą na 4:0 na czele) wynagrodziła to z nawiązką. W 78. minucie miał szansę na swoją bramkę, ale poszedł o jeden zwód za daleko. Niewątpliwie Messi to główny architekt tak okazałego zwycięstwa nad całym madridismo.
Villa - 9 - Ciężko harujący na przestrzeni całego meczu, wracał się aż we własne pole karne. Szarpał na lewej stronie i równie często pokazywał się na środku. Coraz lepiej czuje się w barcelońskich kombinacjach, a dwie akcje bramkowe i asysta przy golu Pedro to najlepszy dowód na ciągły progres procesu zgrywania się Villi z Messim i resztą zespołu. "Jeśli osioł myli się dwa razy, to idzie na salami", powiedział komentujący Gran Derbi Leszek Orłowski po pierwszej bramce Davida Villi. Nie wiedzieli tego piłkarze Realu, którzy po chwili w podobny sposób pozwolili uciec El Guaje, a ten po raz drugi skarcił odwiecznego rywala Barcelony.
Rezerwowi:
Bojan - 7 - Naprawdę dobre wejście Krkicia, choć gdyby mecz skończył się w 77. minucie, to napisalibyśmy coś innego. Właśnie w tym momencie omal się nie zabił, ale wcześniej genialnie urwał się obrońcom unikając spalonego. W kolejnej akcji znakomicie strzelał z 15. metra, widząc stojącego na pozycji spalonej Messiego, a na koniec popisał się znakomitą, fenomenalną wręcz, asystą do Jeffréna z najwyższą precyzją unikając spalonego i jednocześnie ośmieszając Pepe. Czyżby wreszcie zmartwychwstanie Bojana?
Jeffrén Suárez - 7 - Atomowe wejście młodego skrzydłowego! Wycisnął 5 minut, jakie dostał od Pepa jak cytrynę. Najpierw po własnym przechwycie popędził lewą flanką szybciej od wiatru i kolegów z zespołu, a później dopełnił dzieła manity. Cudowna podcinka nad bezradnym Casillasem (!) to kolejny przejaw jego wielkiego talentu. Oklaski!
Keita - bez oceny - Grał krótko i w przeciwieństwie do młodszego kolegi nie zdążył się wykazać.
źródło: fcbarca.com