Arboledy nie interesuje tyłek Smolarka
Przypomnijmy. W drugiej połowie spotkania Ebi uderzył nagle Kolumbijczyka, po czym dostał zasłużoną czerwoną kartkę. Po zawodach tłumaczył, że Arboleda "chciał mu wsadzić palec tam, gdzie mu się nie podoba". Obaj panowie starli się ze sobą także w tunelu prowadzącym do szatni.
- Już przed meczem zaczął mnie prowokować, mówiąc gazetom, że jestem płaczkiem. W trakcie gry dwa razy brutalnie mnie zaatakował. Raz łokciem w szyję, a potem bokserskim ciosem. Jego drugie zachowanie, to już skandal na skalę światową - mówi lechita w "Super Expressie".
Arboleda zarzeka się, że "tyłek" Smolarka go nie interesuje. Twierdzi też, że w przeciwieństwie do polonistów nie grał brutalnie. - To był pojedynek Arboleda kontra wszyscy. Każdy widział, jak brutalnie zaatakował mnie Sobiech. Ataki Smolarka i Sobiecha mogły się skończyć ciężką kontuzją.
Fakt, że obaj napastnicy Czarnych Koszul nie oszczędzali lechity. Obrońca wszem i wobec pokazywał pokiereszowane przez Sobiecha kolano. Dzień po meczu nie mógł trenować i na razie nie wiadomo, czy zagra w następnym meczu z Legią. Ponoć jednak młody snajper przeprosił za ten atak wyprostowaną nogą.
Przy okazji, Kolumbijczyk wyjaśnia także tajniki boiskowej walki. Mówi o tym, czego nie widzą kamery. Tak się broni na zarzuty, że chciał poloniście wsadzić palec w odbyt.
- W trakcie każdego meczu są dziesiątki takich sytuacji, że piłkarze wzajemnie się podszczypują, przepychają, prowokują. To część futbolu. Pamiętam jak Sotirović tak mnie złapał za jądra, że myślałem, że zemdleję z bólu. Co jest moją największą zaletą? To, że potrafię dobrze przypilnować napastnika. Ażeby to zrobić, muszę być bardzo blisko niego. Przecież takiego Smolarka nie da się pilnować, będąc metr od niego. Jest za szybki i za zwinny, więc trzeba być blisko. I zdarza się odepchnąć, przytrzymać, klepnąć, takich stykowych sytuacji jest pełno - wyjaśnia.
Zachowaniem Ebiego zajmie się teraz Komisja Ligi. Za czerwoną kartę Ebi będzie pauzował jeden mecz, ale kara ta może zostać zwiększona. Arboleda nie chce jednak, aby jego rywala zawieszać.