Najbardziej zbliżona do mojej opinia po meczu z Portugalią oraz samych przygotowań ekipy do Euro, wydaje mi się, że dosyć obiektywna:
W ostatnich dziesięciu latach wystąpiliśmy w trzech wielkich turniejach piłkarskich. Na każdym z nich zawiedliśmy. A wszystko zaczynało się od złego przygotowania fizycznego i właśnie presji. Nie unieśli jej ani Jerzy Engel i jego wybrańcy w finałach MŚ 2002, ani Paweł Janas i jego piłkarze w finałach Mundialu 2006, ani nawet światowiec Leo Beenhakker i jego podopieczni w finałach Euro 2008. Ostatnia weryfikacja kadry przed finałami Euro 2012 - na Stadionie Narodowym w Warszawie - była naprawdę wartościowa. Portugalia to rywal z najwyższej półki - ćwierćfinalista Euro 2008 oraz drużyna, która w finałach Mundialu 2010 roku przegrała w fazie pucharowej z Hiszpanią, późniejszym triumfatorem.
Przed pierwszym gwizdkiem spojrzałem na wycenę piłkarzy obu zespołów na "transfermarkt.de". Portugalczycy to ponad 260 milionów euro, na czele z Cristiano Ronaldo za 90 milionów. U nas cała jedenastka kosztowała zaledwie 48 milionów. Gdyby zagrał - wyceniany na 12 milionów euro - Robert Lewandowski, to "Biało-czerwoni" kosztowaliby 57 milionów. Na "transfermarkt.de" właśnie "Lewy", a także bramkarz Wojciech Szczęsny (12 milionów) i Łukasz Piszczek (9 milionów) kosztują zdecydowanie najwięcej z Polaków. Ta trójka - jak celnie zauważył Michał Białoński z INTERIA.PL - miałaby szansę znaleźć miejsce w składzie Portugalii, gdyby byli obywatelami tego kraju. Reszta nie miałaby żadnych szans, konkurując z wielkimi gwiazdami wielkich klubów.
Selekcjoner Franciszek Smuda próbuje składać zespół. To wszystko rodzi się w bólach. Sam opiekun kadry wprowadził sporo chaosu. Dziś jednak nie ma co wracać do historii. Liczy się tu i teraz - na 100 dni przed turniejem, który zainaugurujemy 8 czerwca meczem z Grecją. Warto odnotować, że przeciwko Portugalii zagrało trzech piłkarzy naturalizowanych, czy też "odzyskanych" - jeszcze za Beenhakkera - Ludovic Obraniak i już za Smudy - Damien Perquis i Eugen Polanski. Ba, szansę - co niewątpliwie jest ewenementem - dostał nawet Sebastian Boenisch, który w Bundeslidze nie występuje od półtora roku!
Na pewno mamy bardzo wartościowego bramkarza Szczęsnego. Piszczek też daje radę, choć nie gra tak efektywnie jak w klubie. Na tle Portugalczyków jakoś trzymała się para środkowych obrońców Marcin Wasilewski i Damien Perquis. Jakub Wawarzyniak potrafił być irytujący. Największe zagrożenie w pierwszej połowie rodziło się właśnie na jego stronie, gdzie szalał skrzydłowy Manchesteru United, Nani. W środku pola rywalom próbowali się przeciwstawić Eugen Polanski i Ludovic Obraniak, ale śmiem twierdzić, że najlepiej spisywał się Dariusz Dudka. Na skrzydle lepiej radził sobie Maciej Rybus niż Kuba Błaszczykowski. Nasz kapitan przegrywał zaskakująco wiele pojedynków. Ireneusz Jeleń większość czasu spacerował, a na koniec zmarnował kapitalną sytuację po fatalnym zagraniu piłki przez Nelsona.
Po przerwie oglądaliśmy najlepszy kwadrans naszej drużyny. Błysnęli Obraniak i Polanski. Widać, że grają bez kompleksów, aktualnie mając miejsce w swoich klubach. W drugiej połowie była dużo bardziej wyrównania walka. Widać, że naszym piłkarzom - przy wielkim wsparciu kibiców - bardzo się chce. Kibice akceptują Obraniaka i Polanskiego, ponieważ gdy schodzili z murawy, żegnały ich brawa. Brawa przywitały również Boenischa, który od Smudy otrzymał wielki kredyt zaufania. Na koniec mieliśmy okazje zmienników - Sławomira Peszki oraz Adriana Mierzejewskiego. To Polacy mogli wygrać, a nie Portugalia, która w trakcie drugiej połowy wyraźnie spasowała.
Jesteśmy piłkarskim "kopciuszkiem", jednak po spotkaniu z Portugalią jest nadzieja, że w grupie A finałów Euro 2012 - z Grecją, Rosją oraz Czechami - skutecznie powalczymy o ćwierćfinał. Powtórzę zdanie, które już padło we wczorajszym tekście. To był mecz o atmosferę i zaufanie do Smudy. Gdyby była klęska, zaczęłaby się niezwykła krytyka. Podważani byliby wszyscy i wszystko, na czele ze Smudą. A tak zapanuje trochę spokoju.
Źródło : interia.pl