Dopóki będę selekcjonerem, Iwański i Peszko nigdy nie zagrają w mojej drużynie - powiedział we wtorek "Gazecie" Franciszek Smuda. Piłkarze po meczu z Australią nie pili alkoholu sami, ale zostają wyrzuceni z kadry, bo awanturowali się na korytarzu krakowskiego hotelu i "podważali kompetencje" asystenta selekcjonera
O wyrzuceniu z reprezentacji Iwańskiego i Peszki napisała we wtorek "Rzeczpospolita". Szefowie kadry starali się wyciszyć sprawę, ale nie chodziło o darowanie ukaranym, tylko o uniknięcie większego skandalu. Jak ustaliła "Gazeta", po meczu z Australią w hotelowym pokoju Iwańskiego piło bowiem wielu kadrowiczów. Jedne źródła mówią, że ośmiu, inne, że aż dwunastu. Selekcjoner mówi tylko o Peszce i Iwańskim. - Nie chcę już mówić o tej aferze, bo to nic przyjemnego - wzdycha Smuda.
Kiedy obejmował kadrę, zapowiedział kategorycznie: "U mnie nie będzie wybaczanek, nie będzie jak u Leo, który jednego dnia dyskwalifikował, a potem przywracał do zespołu. Kto mi podpadnie raz, ten nie ma powrotu nigdy".
Nawiązywał do sytuacji z sierpnia 2008 roku, kiedy Boruc, Dudka i Majewski upili się po meczu z Ukrainą we Lwowie, a do kadry wrócili już na październikowe mecze eliminacyjne.
Smuda nie jest wrogiem picia po meczu, ale chce, żeby piłkarze robili to przy nim. Po porażce z Australią zgodził się na piwo w hotelowym barze, ale niektórym było mało i przenieśli się do pokoju. Imprezę zorganizował w swoim pokoju Iwański. Nie było tam ani Boruca, ani Lewandowskiego, ani Macieja Sadloka, ani piłkarzy Polonii Warszawa.
Prawdopodobnie nie doszłoby do skandalu, ale zawodnik Legii, wspierany głosem lechity Peszki, o czwartej nad ranem zaczął hałasować na korytarzu. Usłyszał to asystent Smudy Jacek Zieliński i dyrektor reprezentacji Konrad Paśniewski. Nasz rozmówca uważa, że nawet i wtedy sprawę udałoby się wyciszyć, ale piłkarze zaczęli obrażać Zielińskiego. Podobno podważali jego kompetencje.
Tego było za wiele, dlatego Smuda podjął tak zdecydowane kroki. Czy oznaczają one, że Iwański i Peszko nie zagrają w Euro 2012? - Tak, bo nie może być pobłażania dla takiego zachowania. Na pewno ja ich już nie chcę w swojej drużynie - mówił we wtorek "Gazecie" selekcjoner.
Według Smudy okolicznością dodatkowo obciążającą Peszkę i Iwańskiego jest to, że obaj pracowali z nim w klubach - pierwszy w Lechu Poznań, drugi w Zagłębiu Lubin. - Znają więc moje zwyczaje. Ciągle powtarzałem, że u mnie coś takiego można zrobić tylko raz - pierwszy i ostatni. Pan Bóg im chyba rozum odjął - powiedział Smuda.
Peszko już w czasie gry w Wiśle Płock znany był z trudnego charakteru. Smuda nie wahał się jednak przed ściągnięciem go do Lecha. - Nie z takimi dawałem sobie radę - twierdził. Przy nim 25-letni obecnie pomocnik stał się czołowym polskim graczem. W Lechu nie sprawiał kłopotów.
Iwański był grzeczny, kiedy razem pracowali w Lubinie. W ubiegły wtorek trener Legii Warszawa Maciej Skorża jego i dwóch innych zawodników przesunął do Młodej Ekstraklasy za psucie atmosfery w zespole. - Mój kadrowicz musi świecić przykładem na boisku i poza nim - komentował nam tę sprawę Smuda.
W piątek trener ma ogłosić powołania na październikowe sparingi z USA i Ekwadorem. Większym problemem dla Smudy będzie znalezienie zastępcy Peszki, który przeciwko Ukrainie i Australii wychodził w podstawowym składzie. Był najgorszy na boisku, ale i tak stanowił ważne ogniwo polskiej drużyny. Prawdopodobnie zastąpi go Kamil Grosicki z Jagiellonii Białystok. W Iwańskim Smuda widział zmiennika Ludovica Obraniaka na pozycji ofensywnego, środkowego pomocnika. Z Ukrainą zagrał od początku, przeciwko Australii wszedł na ostatnie siedem minut. Na mecze w USA i Kanadzie do kadry wraca kontuzjowany ostatnio Obraniak. Podczas zgrupowania trener jeszcze raz ma przypomnieć kadrowiczom o regułach i dyscyplinie, której od nich wymaga.
źródło:GW i wszystko jasne