Dział Ogólny > Archiwum Karier

BAL: Tuncay Bujo - wspiąć się na szczyt...| Mecz z Mallorcą!

<< < (3/67) > >>

Super_Mario:
Bardzo dobra historia. Masz talent pisarski :)
Nie poddawaj się, na pewno trener doceni Twój wysiłek. Tak samo było ze mną w Realu. Całą rundę jesienną nawet nie łapałem się na ławkę. Przyszedł jeden mecz, strzeliłem 2 gole... Głowa do góry :)

reddevil8911:
Ja też nie zamierzam grać BAL, Master ;) Fajna historia się tworzy. ;)

Ervind:
napisz powieść ;D
fajnie opisane

The Stig:
Ładnie opowiadasz. Ty też jesteś Rosjaninem? ;P Heh. Zapraszam do mnie.

Bujo:
REJESTRACJA lub LOGOWANIE vs. REJESTRACJA lub LOGOWANIE
Tak jak mówiłem, szansę na wyjście w pierwszym składzie rosły z tygodnia na tydzień, nie grałem regularnie. Wchodziłem na
5, 10 góra 15 minut. Ucieszyła mnie informacja, że drugi raz mogę zacząć od początku spotkania. Cieszyłem się tym bardziej bo
jechaliśmy na mecz do Katalonii. Zmierzyć się mamy z.. U-15 F.C Barcelony! Moim marzeniem zawsze było zagrać w koszulce Barcelony,
z tatą oglądaliśmy jej każdy mecz. Teraz mam okazję zagrać na Camp Nou, ojciec jest ze mnie dumny. Prawdopodobnie gralibyśmy na
stadionie Espanyolu, ale na szczęście jest tydzień wolny od ligi, ponieważ grają reprezentację i możemy zagrać na pięknym obiekcie
Barcy. Wyjechaliśmy wcześnie rano, mecz ze względu na wysoką temperaturę przełożono na 17. Trener pozwolił nam pozwiedzać stadion.
Był ogromny.. wydawał się duży w telewizji, ale zobaczyć go na żywo.. niesamowite. Bardzo chciałbym tu kiedyś jeszcze wrócić.
No, ale teraz trzeba było zająć się meczem. Zeszliśmy do szatni. Trener ustalił taktyke, znów miałem zacząć na środku pomocy.
Tym razem na skrzydle pojawił się mój kolega, Fernando. Wyszliśmy na boisko. Murawa była mięciutka jak gąbka. Z płyty boiska
stadion był ogromny, musiałem unieść wysoko głowę aby zobaczyć niebo. Czułem dumę, że mogę tu zagrać. Na boisku pojawiła się drużyna
F.C Barcelony. Byli to rośli i jak podpatrzyłem na ich rozgrzewce dobrzy technicznie zawodnicy. W końcy wychodzą z pod ramienia
najlepszego klubu na świecie.


Ustawiliśmy się na swoich pozycjach, sekundy dzieliły nas od tego starcia. Rozległ się pierwszy gwizdek w meczu. Katalończycy
od razu rzucili się do ataku na naszą bramkę. Już w 3 minucie napastnik strzelił w słupek. Zrozumieliśmy, że nie możemy tak po
prostu stać i się temu przyglądać. Jednak ich obrona była bardzo szczelna, dałem kilka dobrych piłek, ani jednej nie straciłem.
Jednak gola nie udało się nam strzelić. Nadeszła 44' minuta, jeden z Barcelończyków wrzucił piłkę w pole karne, obrońca wybił
się do góry i mocnym strzałem głową pokonał naszego bramkarza. Był bez szans. Tak zwany "gol do szatni". W szatni myślałem, że
trener będzie nam o to suszył głowę, wręcz przeciwnie.

- No nic, wpadło trzeba grać dalej, macie jeszcze całą połowę!

Po tych słowach pokazał nam jeszcze taktykę i wygonił na boisko. Wszyscy od pierwszych minut wzięli się do roboty. Gdzieś tak 10
minut po rozpoczęciu gry nasz napastnik huknął z 25 metrów pokonując bramkarza Barcy. Ten gol nas zmotywował i pokazał, że jednak
można tu coś ugrać. Niestety teraz Barcelona dmuchała na zimne i stosowała pressing już na połowie boiska. Trudno było cokolwiek
zrobić. Zegar pokazywał 78' minutę. Dostałem piłkę, odwróciłem się i zobaczyłem jak jedzie we mnie wślizgiem jeden z zawodników
Barcy. Przerzuciłem nad nim piłkę i go przeskoczyłem.. zobaczyłem że mam sporo miejsca i podbiegłem z 15 metrów. Zobaczyłem jak
Fernando mknie prawym skrzydłem ścinając do środka. Wrzuciłem prostopadłą piłkę górą za obrońcę, któremu zaplątały się nogi i
nie wiedział co zrobić. W tym samym czasie na drugą nogę stanął mi jeden z zawodników i mocno uderzył mnie z barku, poczułem
ciepło i jak zrywa mi się mięsień.. sędzia nic nie zauważył, podążał za akcją. Fernando dopadł piłkę i idąc sam na sam z bramkarzem
załozył mu "sito" tym samym strzelając bramkę. Cała drużuna pobiegła z gratulacjami w jego stronę. Dopiero potem zobaczyli jak leżę
i konam z bólu. Podbiegł do mnie najroślejszy z naszych, a mianowicie bramkarz. Wziął mnie w ręce i zaniósł na ławkę. Trener zarządził
zmianę. Szybko zadzwonił po karetkę. Przyjechała prawie natychmiast, mecz się jeszcze nie skończył. Gdy dotarłem do szpitala wraz z
drugim trenerem, dostał on telefonicznie wiadomość, że wygraliśmy 2:1. Chciałem skakać z radości, ale nie dałem rady. W szpitalu spędziłem
dzień, wzięto mi nogę w gips i wypisano do domu. Miałem rozszczepienie mięśnia i kości od miednicy.. conajmniej 3 miesiące przerwy...


Miałem lezeć bez ruchu 6 tygodni i ruszać się tylko do toalety, powtarzałem jednak sobie: było warto...



Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej