Autor Wątek: UEFA European Club Championship 2015  (Przeczytany 32178 razy)

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Offline Bartekeuro

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Kwi 2010
  • location:
  • Wiadomości: 2288
  • Dostał Piw: 116
  • Na forum od: 03.04.2010r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #20 dnia: Maj 29, 2015, 15:56:15 »
Bardzo szybko dodajesz kolejne posty. Mecze masz rozegrane do przodu czy tak szybko je grasz?
BVB zrobiło co miało zrobić, wygrywa i dobrze rozpoczyna fazę grupową.
   


Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #21 dnia: Maj 29, 2015, 16:17:00 »
Tak szybko je gram. Rozegranie meczu to około 20-30 minut. Opisanie to jakieś 1,5 godziny. Dziennie mam zamiar dodawać 2-3 mecze. Tylko w weekendy trochę mniej.

Offline Bartekeuro

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Kwi 2010
  • location:
  • Wiadomości: 2288
  • Dostał Piw: 116
  • Na forum od: 03.04.2010r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #22 dnia: Maj 29, 2015, 16:38:51 »
Bardzo duża intensywność. Obyś się nie wypalił za szybko w takim tempie.  ;) ;)
   


Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #23 dnia: Maj 29, 2015, 16:46:44 »
Bardzo duża intensywność. Obyś się nie wypalił za szybko w takim tempie.  ;) ;)

Mam nadzieję, że się nie wypalę. W planach jest organizacja Klubowych Mistrzostw Europy 2019 i 2023. A może nawet Turnieju o globalnym charakterze. Zobaczymy na ile czas pozwoli.

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #24 dnia: Maj 29, 2015, 18:11:05 »
Pierwszy remis w turnieju




31'Soriano - 86'Vargas

El Madrigal - Villareal

Kyros Vasaras

Sergio Asenjo

O godzinie siedemnastej na El Madrigal mierzyły się ekipy Tottenhamu i Lyonu. Po opuszczenie boiska organizatorzy zaczęli przygotowywać stadion na mecz z godziny 22. Wtedy to gospodarz stadionu Villarreal podejmować miał włoską Fiorentinę. Kibice gospodarzy wierzą, że ich zespół może awansować nawet do 1/4 finału. Jednak wszyscy dziennikarze jasno twierdzą, iż wyjście z grupy będzie trzeba traktować jako spory sukces. Zespół Żółtej łodzi podwodnej nie ma w swoim zespole zbyt wielu gwiazd. W dzisiejszym spotkaniu najwięcej spustoszenia mieli siać Joel Campbell i Giovanni Dos Santos. W ekipie Violi było dużo więcej atutów. Mario Gomez, Marcelo Salah, Joaquin czy Alberto Aquilani to bardzo dobrzy zawodnicy, którzy wiedzą jak wygrywać.

Villarreal od samego początku grało dość ostro i agresywnie, przez co sędzia przez pierwszy kwadrans często musiał przerywać grę. Ostro wchodzili choćby Soriano czy Ruiz, za co w pełni słusznie zostali ukarani żółtymi kartkami. Podopieczni Marcelino Garciy pokazywali, że nie zamierzają tanio sprzedać skóry. Często faulowali zawodników Gigliati, co było jednak bardzo skuteczne. Fioletowi stworzyli pojedyncze sytuacje, ale słabo spisywał się między innymi Diamanti, który nie potrafił zakończyć kilku akcji celnym strzałem na bramkę Sergio Asenjo. Jeśli jednak padały strzały w światło bramki to Hiszpan wszystkie bronił. Villarreal próbowało groźnie kontrować, obrona z Florencji momentami nie tworzyła monolitu, jednak pod bramką Neto także im zabrakło skuteczności.

Po pierwszym kwadransie dalsza część pierwszej połowy zdecydowanie należała do gospodarzy. Grający w żółtych trykotach piłkarze z Hiszpanii mogli objąć prowadzenie już w 23 minucie meczu, jednak strzał głową Ikechukwu Uche wylądował na poprzeczce. Osiem minut później Nigeryjczyk mógł już jednak cieszyć się z bramki zdobytej po jego zagraniu. W okolicy trzydziestego metra zagrał do Bruno Soriano, a ten huknął potężnie z dystansu. Neto nawet nie drgnął. Były gracz m.in Getafe czy Realu Saragossy do przerwy miał jeszcze jedną dobrą okazję na asystę. Piłka tym razem trafiła do Giovanniego, jednak golkiper Fiorentiny był czujny i obronił jego kąśliwe uderzenie. Podopieczni Vincenzo Montelli w ciągu pierwszych trzech kwadransów nie mieli zbyt wiele z gry. Mimo dużo mniej doświadczonego zespołu Hiszpanie prezentowali się naprawdę przyzwoicie, starając się szybko operować piłką, często grając na jeden kontakt, a momentami nawet zakładając na rywalu wysoki pressing. Widać było, że graczom zależało na dobrym zaprezentowaniu się przed własną publicznością.

W przerwie szkoleniowiec Violi ustawił nieco bardziej ofensywnie swoich zawodników, nie dokonując przy tym żadnych zmian. Po takiej zmianie założeń Fiorentina nieco odważniej ruszyła. Niezłą okazję miał choćby Mario Gomez, ale goście wciąż mieli problemy ze stworzeniem stuprocentowej sytuacji. Villarreal broniło głęboko, za to bardzo skutecznie. W 69 minucie świetne okazje zmarnowali David Pizarro, Marcelo Salah i Alessandro Diamanti. Najpierw ten pierwszy spudłował z wolnego, sędzia zarządził jednak powtórkę stałego fragmentu gry. Chwilę później bardzo mocno strzelał Egipcjanin, a do odbitej piłki przez Asenjo doskoczył Włoch, ale posłał ją wysoko ponad bramką. Widać było, że na boisku brakuje Alberto Gilardino, który potrafi takie sytuacje wykorzystywać.

Na murawie pojawili się za to Juan Manuel Vargas oraz Borja Valero. Peruwiańczyk po wejściu na plac gry szybko wziął się do pracy. Był dość aktywny, próbował pociągnąć drużynę do ataku na bramkę Villarreal i wreszcie ofensywne akcje Fioletowych przyniosły skutek. Wyrównanie nastąpiło w 86 minucie, kiedy to Pizarro zagrał na skrzydło do Joaquina. Hiszpan dograł w pole karne do Mario Gomeza, który był chyba jeszcze faulowany przez obrońców Żółtej łodzi podwodnej. Piłka w sporym zamieszaniu trafiła pod nogi Juna Manuela Vargasa, a ten szczęśliwym strzałem wreszcie otworzył wynik meczu. Chwilę później nieco wygimnastykować musiał się z kolei Neto, ale mimo wszystko wydawało się, że Fiorentina kontroluje boiskowe wydarzenia.

Villarreal zamiast spokojnie dowieźć jednobramkowe zwycięstwo, pogubiło się w swoim polu karnym. Ta sytuacja z końca meczu zaowocowała utratą bardzo ważnych punktów. W ostatnich sekundach spotkania losy mogły jeszcze się odmienić. Rezerwowy Cheryshev dostał podanie od Joela Campbella i przed sobą miał pustą bramkę. Tylko on sam wie jak mógł nie trafić w stu, a nawet dwustu procentowej sytuacji do bramki. Gospodarze dzielą się punktami z Fiorentiną, a to może skomplikować im walkę o awans do drugiej rundy.

Galeria Meczowa
REJESTRACJA lub LOGOWANIE


Tabela Grupy B

Offline ebistal

  • Trener
  • *****
  • Join Date: Cze 2011
  • location:
  • Wiadomości: 611
  • Dostał Piw: 6
  • Na forum od: 13.06.2011r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #25 dnia: Maj 29, 2015, 22:57:29 »
Jak na razie wyniki nie zadziwiają, są bardzo realistyczne. Co prawda City mogło lepiej sobie poradzić, ale wiemy że futb ol jest strasznie nie przewidywalny.

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #26 dnia: Maj 30, 2015, 12:11:15 »
Barcelona bez polotu




70'Ozil 72'Welbeck

Camp Nou - Barcelona

Cuneyt Cakir

Mesut Ozil

FC Barcelona jest jednym z faworytów do końcowego triumfu w Klubowych Mistrzostwach Europy. Eksperci twierdzą nawet, że może to być jedyna drużyna, która nie poniesie porażki. Kibice Blaugrany liczyli na taki obrót sprawy. Chcieli, aby ich zespół wzbogacił się o kolejne trofeum. Tymczasem podopieczni Arsena Wengera chcieli odnieść sukces na arenie międzynarodowej, gdyż od wielu lat nie potrafią tego osiągnąć. Ostatni dobry rezultat zaliczyli w sezonie 2005/2006 kiedy grali w finale Champions League właśnie z Barceloną. Francuz w tym spotkaniu wiedział, że kluczem do sukcesu będzie neutralizacja ofensywnego trio gospodarzy. Suarez, Neymar i Messi to niezwykli zawodnicy, dlatego też Kanonierzy zagrali pięcioma obrońcami. W zadaniach defensywnych pomagać im mieli dwaj defensywni pomocnicy. Role te przypadły Jackowi Wilsherowi i Mikelowi Artecie. Z przodu trójka ofensywnych graczy. Goli szukać mieli Ozil, Alexis i Welbeck. W zespole Barcy tylko jedno zaskoczenie. Ivan Rakitic rozpoczął mecz na ławce. Tymczasem w meczowej kadrze Arsenalu pojawił się Krystian Bielik.

Jeszcze przed rozpoczęciem meczu doszło do nieprzyjemnego incydentu. Z nieznanych przyczyn kapitan gospodarzy Thomas Vermaelen nie podał ręki Mertesackerowi a chwilę później rzucił w Niemca butelką z wodą. Obrońca nie odpowiedział na prymitywną prowokację i jedynie się uśmiechnął. Już w 3 minucie spotkania Kanonierzy mogli wyjść na prowadzenie, ale po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, Laurent Koscielny strzelił głową minimalnie nad poprzeczką. Kilka chwil później lewym skrzydłem pomknął Kieran Gibbs i dograł piłkę w pole karne do Welbecka, ale uderzenie z woleja zablokował Gerard Pique. W 16 minucie Barcelona przeprowadziła jedyną groźną akcję w pierwszej części gry. Po rajdzie Luisa Suareza, Szczęsny zatrzymał jego strzał z ostrego kąta. Przez następne 30 minut gra toczyła się głównie w środku pola. Piłkarze zeszli na przerwę przy bezbramkowym remisie. Arsene Wenger w znakomity sposób ustawił zespół, tak aby ten nie dopuścił ofensywnego tria z Barcelony do groźnych akcji. Blaugrana oddała zaledwie jeden celny strzał.

Duma Katalonii dość chaotycznie rozpoczęła grę po przerwie i niemal przez całą drugą połowę to nie uległo zmianie. Było kilka mniej lub bardziej niebezpiecznych sytuacji pod bramką Arsenalu, ale to goście tworzyli większe zagrożenie w okolicach pola karnego Barcy. Kilka razy dobrze spisał się Ter Stegen, który nie mógł liczyć dziś na zbyt duże wsparcie defensywy. Błędy popełniał Vermaelen, wyjątkowo niepewnie grał Pique, a linia obrony z kolei raczej nie była wspomagana przez pomocników. Tam zresztą nie błyszczał choćby Iniesta, który bardzo dobre zagrania przeplatał bardzo słabymi. Dość ospale z przodu grali Neymar i Messi. Luis Suarez nie grał może fatalnie, ale też nie był najlepszym graczem na boisku. W swoim zespole owszem. To on ciągnął Katalończyków do kolejnych ataków. Gdyby nie jego postawa to liczba strzałów Barcelony mogłaby wynosić okrągłe 0.

W drugiej połowie Arsenal Londyn miał miażdżącą przewagę. Oddali oni blisko trzy razy więcej strzałów, a przy piłce utrzymywali się ponad dwa razy dłużej. W 50 minucie Alexis Sanchez popisał się świetnym dryblingiem i po jego podaniu Daniel Welbeck mógł pokonać Ter Stegena, ale jedna z najjaśniejszych postaci Azulgrany wyszła zwycięsko z tego pojedynku. Chwilę później fenomenalnym zagraniem za linię obrony do Ozila popisał się Jack Wilshere, który był wyróżniającą się postacią w środku pola. Z perspektywy trybun każde zagranie Angilka wyglądało na bardzo dobrze przemyślane i „wypieszczone”. W 62 minucie przebudził się Mikel Arteta, który swoimi podaniami i pomysłami sprawiał zdecydowanie najwięcej kłopotów defensywie Barcelony. Hiszpan posłał fantastyczne podanie do Mesuta Ozila, Niemiec zwiódł obrońcę gospodarzy i został wycięty równo z trawą. Rzut karny? Cuneyt Cakir chyba nie miał nastroju do podejmowania dobrych decyzji, więc wybrał wariant zaskakujący – żółta kartka dla atakującego i rzut wolny pośredni dla Barcy.

Sędziowski skandal rozruszał Kanonierów. Niezłe szanse mieli Welbeck czy Alexis, ale ta kluczowa nadeszła w 70 minucie. Prawym skrzydłem pognał Mathieu Debuchy i dograł do Alexis Sancheza. Chilijczyk zwiódł Sergi Roberto, zagrał do Mesuta Ozila, a ten pokonał Marca-Andre Ter Stegena. Chwilę później niemiecki ofensywny pomocnik znów błysnął. Najlepszy zawodnik tego spotkania minął czterech rywali i zagrał do Alexisa Sancheza. Chilijczyk rozejrzał się gdzie stoją jego partnerzy i świetnie zagrał górną piłkę na wolne pole do Daniela Welbecka. Były gracz Manchesteru United uderzył potężnie z woleja i zdołał wyprowadzić zespół na dwubramkowe prowadzenie. Arsenal rozbroił Barcelonę w zaledwie dwie minuty. Mecz nieco się uspokoił, w środku pola było trochę więcej miejsca, a płynną grę gościom ułatwiał Krystian Bielik, który zmienił Mikela Artete. Polak po wejściu na boisko był jednym z czołowych graczy Kanonierów. Jego gra dorównywała temu co pokazywał Jack Wilshere. 17-latek przez 20 minut pokazał, że ma niebywałe umiejętności i już niedługo może być podstawowym zawodnikiem The Gunners.

W samej końcówce podopieczni Arsena Wengera pozwolili sobie na kilka chwil dekoncentracji i dopuścili rywali nieco za blisko swojej bramki, przez co Wojtek Szczęsny był zmuszony do interwencji, ale do ostatniego gwizdka sędziego wynik się nie zmienił. Arsenal Londyn zdobył trzy punkty na bardzo trudnym terenie i te oczka były szalenie ważne. Kunszt trenerski szkoleniowca z Francji pozwolił zniwelować wszystkie atuty gospodarzy. Co prawda do lepszej, bardziej intensywnej gry graczy z Wysp Brytyjskich zmusił sędzia, ale to, co się działo w drugiej połowie z pewnością mogło się podobać dużo bardziej niż Kanonierzy przed kontrowersyjną decyzją sędziego. Jak widać na Klubowych Mistrzostwach Europy nie brakuje błędnych, zaskakujących czy kontrowersyjnych decyzji arbitrów. W dzisiejszym meczu decyzja Cuneyta Cekira nie miała wpływu na wynik meczu i była najmniej sensacyjna. Jedni widzieli rzut karny na początku drugiej połowy, a inni nie. Przyjmijmy zatem, że pan z gwizdkiem mógł mieć rację.

Galeria Meczowa
REJESTRACJA lub LOGOWANIE


Tabela Grupy C

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #27 dnia: Maj 30, 2015, 14:42:25 »
Latający Chorwat - One Man Show




91'Pogba - 25'Kalinic 39'Kalinic 71'Shakhov 81'Bezus

Ramon Sanchez Pizjuan - Sevilla

Szymon Marciniak

Nikola Kalinic

Trzeci dzień Klubowych Mistrzostw Europy UEFA 2015. Jako pierwsi na murawie zameldowali się gracze Juventusu Turyn i Dnipro Dniepropetrowsk. Finaliści europejskich pucharów z tego sezonu rozpoczęli mecz o godzinie 17:00. Bez dwóch zdań faworytem była ekipa mistrza Włoch. Podopieczni Massimiliano Allegriego mieli w gładkim stylu pokonać świetnie grających Ukraińców w Europa League. Dnieprzanie chcieli udowodnić, że występy na zapleczu Ligi Mistrzów nie były dziełem przypadku. Myron Markevich desygnował do gry najmocniejsze działa. Bianconeri musieli znaleźć sposób na Konoplyanke, który mógł mieć szczególne znaczenie w grze Ukraińców. Stara Dama wyszła ustawieniem 1-3-2-4-1, a w bramce kontuzjowanego Buffona zastąpił Storari.

W pierwszych minutach Juve zagrało wysokim pressingiem, ale piłkarze Dnipro szybko zdobyli kontrolę nad meczem. Stara Dama nie radziła sobie z rozegraniem, a największe problemy mieli Arturo Vidal i Andrea Pirlo. Włosi nie potrafili uspokoić sytuacji przez większą część pierwszej połowy. Szczególnie Chilijczyk po kilku stratach kilka razy faulował pokazując frustrację tym co się dzieje. Nikola Kalinic miał najlepszą okazję w pierwszych 25 minutach gry. Kwadwo Asamoah przejął piłkę, ale pogubił się przy nacisku rywala i kopnął futbolówkę w kierunku swojej bramki. Niestety podanie było za krótkie i przejął je Matheus, który miękko dośrodkował w pole karne. Napastnik Dniepropetrowska wyskoczył w powietrze i zdobył pierwszego gola w tym spotkaniu. Trzy minuty po zdobytej bramce groźny strzał zza pola karnego oddał Rotan. Chwilę później w końcu w polu karnym Boyko zagościło Juve. Po podaniu Teveza Pogba minął Ukraińca, ale nie miał już miejsca, żeby trafić do siatki.

Napór Dnieprzan trwał, Zebry próbowały kontrować, ale to finaliści Ligi Europy zdobyli kolejnego gola. Yevhen Konoplyanka zagrał do Shakhova, który zszedł na lewą stronę. Ten wszedł w pole karne i zagrał do jego centralnej części. Tam akcję w swoim stylu zamykał Kalinic i po raz kolejny się nie pomylił. Gra się uspokoiła, Dnipro nie atakowało tak często licząc na obronę rezultatu. W konsekwencji Stara Dama miała dwie dobre sytuacje pod koniec pierwszej części meczu. W 42 minucie Paul Pogba przedarł się w środku pola i zagrał do Carlosa Teveza. Do Argentyńczyka nie doskoczył ani Douglas, ani Cheberyachko, a ten z linii pola karnego przymierzył po ziemi przy krótkim słupku bramki Boyko. Piłka jednak odbiła się od metalowej części bramki i opuściła boisko. Minutę później niezłą okazję miał Morata, który wykorzystał długie podanie Vidala, ale obrońcy zdążyli zablokować piłkę. Przed Massimiliano Allegrim było nie lada zadanie. Musiał on w przerwie przekazać zawodnikom, że taka gra to wstyd i katastrofa, a Ramon Sanchez Pizjuan to nie Plaza De Espana, na której można podziwiać widoki, a całkiem poważny obiekt sportowy.

W drugiej części gry faktycznie sporo się zmieniło. Juventus wyszedł nieco innym ustawieniem. Z tyłu zagrała czwórka defensorów. Na środku był osamotniony Vidal. Natomiast w ofensywie pracowało, aż pięciu graczy. Dwóch skrzydłowych i trzech napastników. Taka zmiana przyniosła oczekiwany skutek. Ale nie tak od razu. Po czternastu minutach od gwizdka rozpoczynającego tę połowę na listę strzelców mógł wpisać się rezerwowy Llorente, który nie wykorzystał podania Claudio Marchisio. Hiszpan oddał mocny strzał między nogami Boyko, ale piłka minęła bramkę. Mecz przez dalszą część wyglądał inaczej niż w pierwszej połowie. Juve atakawoło raz po raz, a Dnipro próbowało obronić korzystny rezultat. Bianconeri królowali na boisku bezapelacyjnie. Najpierw okazję miał Pepe, który z 25 metrów strzelił niecelnie. Trzy minuty później kolejna, jeszcze lepsza szansa dla podopiecznych Allegriego. Środkiem boiska pomknął Pogba. Podał futbolówkę do Teveza, który z pierwszej piłki odegrał ją do Francuza. Ten przerzucił ją do nadbiegającego Llorente. Hiszpan najprawdopodobniej próbował zagrać piłkę w środek pola jednak obrońcy Dnipro w ostatniej chwili zażegnali niebezpieczeństwo przerywając akcję wślizgiem.

W 71 minucie pierwszą dobrą okazję po przerwie mieli Ukraińcy. Po rzucie wolnym piłkę zagrał rezerwowy Bezus. Nikola Kalinic wypatrzył wychodzącego na czystą pozycję Shakhova i obsłużył go świetnym podaniem. Ukrainiec nie miał problemów z pokonaniem Storariego, który mógł lepiej się zachować przy tej akcji. Widać było, że w bramce brakuje Gigi Buffona. Ten gol nie zmienił obrazu gry. Juventus nie oddał pola i ciągle szukał okazji do zredukowania strat. Cały czas aktywny na lewej stronie był Pogba, który wciąż próbował zagrać piłkę po ziemi w pole karne Boyko licząc na to, że wreszcie jeden z jego kolegów upchnie piłkę w bramce. Po chwili kolejną okazję miał Tevez, który ponownie dostał futbolówkę w swoim ulubionym sektorze, tuż przed polem karnym. Jego podkręcony na długi słupek strzał wybronił jednak wyciągnięty jak struna Boyko. Minutę później Pogba korzystając z niezdecydowania obrońców, pomknął do piłki razem z Cheberyachko. Kopnął go delikatnie i odebrał piłkę. Korzystając z tego, że sędzia faulu nie zauważył, próbował dośrodkowywać, jednak poślizgnął się i stracił futbolówkę. 

Po odebraniu piłki przez Douglasa Dnipro ruszyło do ostatniego ataku w tym meczu. Trzy podania rozmontowały obronę Starej Damy. Kalinic zagrał do Bezusa, który będąc w polu karnym umieścił piłkę w siatce. To był pogrom. Zespół z Ukrainy prowadził w spotkaniu z dużo lepszą ekipą Juventusu aż 4:0. Dzisiejszego popołudnia nie było jednak widać jak wielka różnica klas dzieli oba zespoły. Można by stwierdzić, że to Dnipro w tym sezonie zawojowało Ligę Mistrzów, a nie rywale. W doliczonym czasie gry Bianconeri wreszcie doczekali się gola. Niestety tylko honorowego. Najlepszy zawodnik Juve, Paul Pogba, uderzył z lewego skraju pola karnego. Boyko wyskoczył jak z procy, ale nie zdołał wybić piłki, która zmierzała w długi róg bramki. Sensacyjne zwycięstwo odnosi Dnipro Dniepropetrowsk. Jeśli Ukraińcy tak dobrze będą grać w kolejnych spotkaniach, to po świetnym występie w Europa League mogą liczyć na kolejny sukces. Tym razem w bardziej prestiżowych rozgrywkach. Nikola Kalinic był najlepszym piłkarzem na boisku. To on pogrążył w rozpaczy Juventus zdobywając dwa gole i notując dwie asysty.

Galeria Meczowa
REJESTRACJA lub LOGOWANIE


Tabela Grupy E
« Ostatnia zmiana: Maj 30, 2015, 14:49:36 wysłana przez seba_maliszewski »

Offline espon

  • Junior
  • *
  • Join Date: Lis 2012
  • location:
  • Wiadomości: 90
  • Dostał Piw: 26
  • Na forum od: 14.11.2012r.
  • "Setki wyrzeczeń, jeden sukces"
  • Gram w: Fifa 14
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #28 dnia: Maj 31, 2015, 10:54:17 »
Widzę, że musisz mieć strasznie dużo czasu  :o Takie odcinki i to w takim tempie... no nieźle, nieźle :) Ciekawy projekt i przyznam się szczerze po pierwszym twoim odcinku z info, z góry powiedziałem sobie, ze wytrzyma góra 2 tygodnie. Teraz widzę jednak, że musi Cię to cieszyć... z uwagi na swoje doświadczenie wiem jednak, że nie jest to gwarancją sukcesu. Potrzeba samozaparcia i sporych chęci. Na razie je wykazujesz, więc brawo, ale liczymy na więcej. :)

Offline ebistal

  • Trener
  • *****
  • Join Date: Cze 2011
  • location:
  • Wiadomości: 611
  • Dostał Piw: 6
  • Na forum od: 13.06.2011r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #29 dnia: Maj 31, 2015, 11:43:13 »
No to tutaj mnie zadziwiłeś panie. Barca dostaje baty od Kanonierów 2:0 na Camp Nou, a Ukrainczycy świętują zwycięstwo na Juventus Stadium - coś zadziwiającego. Rzeczywiście musisz posiadać dużo wolnego czasu, jak wrzucasz post za postem , z długim tekstem i to bardzo często. Mam nadzieję że jednak to cię nie zgubi i nie doprowadzi do zniechęcenia
« Ostatnia zmiana: Maj 31, 2015, 11:59:12 wysłana przez ebistal »

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #30 dnia: Maj 31, 2015, 21:12:16 »
No to tutaj mnie zadziwiłeś panie. Barca dostaje baty od Kanonierów 2:0 na Camp Nou, a Ukrainczycy świętują zwycięstwo na Juventus Stadium - coś zadziwiającego. Rzeczywiście musisz posiadać dużo wolnego czasu, jak wrzucasz post za postem , z długim tekstem i to bardzo często. Mam nadzieję że jednak to cię nie zgubi i nie doprowadzi do zniechęcenia

Nie na Juventus Stadium, a na Ramon Sanchez Pizjuan. Widać kto czyta moje opisy, a kto tylko spogląda na wynik  :P.

Offline Miszczu11

  • Prezes klubu
  • *****
  • Join Date: Lis 2009
  • location:
  • Wiadomości: 1016
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 30.11.2009r.
  • VR46
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #31 dnia: Maj 31, 2015, 23:24:40 »
Uu, Barca przegrała? :D Zastanawiam się, o co poszło w konflikcie Vermaelen-Mertesacker. W drugim meczu też zaskoczenie - już może nie tylko sama porażka Juve, co jej rozmiary. Juventus dość pechowo, gdy stracili pierwszą i czwartą bramkę - na otarcie łez ostatnia bramka. Dla Włochów dobrze, że padła - inaczej byłby blamaż.

Offline Bartekeuro

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Kwi 2010
  • location:
  • Wiadomości: 2288
  • Dostał Piw: 116
  • Na forum od: 03.04.2010r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #32 dnia: Czerwiec 01, 2015, 12:58:45 »
Fc Barcelona zaliczyła fal strt, ale i tak zajdzie w turnieju bardzo wysoko. Tak mi się przynajmniej wydaje.
   


Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #33 dnia: Czerwiec 01, 2015, 13:53:24 »
Zadecydowało przygotowanie fizyczne




4'Higuain 64'Lopez - 20'Payet

Estadio Riazor - La Coruna

Felix Brych

Gonzalo Higuain

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Na specjalnej konferencji prasowej, która odbyła się o godzinie 14:30 na Camp Nou, Thomas Vermaelen zabrał głos w sprawie zajścia przed wczorajszym meczem Barcelony z Arsenalem. Obrońca Blaugrany potwierdził, że zachował się niedopuszczalnie. Wyjawił też, że wina nie leży tylko po jego stronie. W tunelu przed wyjściem na boisko Belg przywitał się z kilkoma kolegami z byłej drużyny. Następnie Per Mertesacker podszedł do niego i w prostych słowach powiedział co sądzi o jego transferze i zespole w którym gra. Jak twierdzi Vermaelen, Niemiec był bardzo niemiły dla niego. Stąd takie a nie inne zachowanie kapitana Barcy. O godzinie 17 każdy fan piłkarski kierował swoje oczy na kolejne spotkania UEFA Club European Championship. W La Coruni naprzeciw siebie stanęły Napoli i Olympique Marsylia. Rafael Benitez postanowił na sprawdzonych graczy. Desygnował do gry najmocniejsze działa wśród których byli Gonzalo Higuain i Jose Maria Callejon. Ekipa z Francji także wystąpiła w optymalnym zestawieniu. Na papierze mecz wyglądał bardzo interesująco.

W pierwszych minutach spotkania, Napoli postawiło na twardą obronę i szukanie szans w kontratakach, Marsylia zaś na wymienianie ze sobą podań i atak pozycyjny. Strategia Rafy Beniteza okazywała się słuszna. Już w 4 minucie meczu Neapolitańczycy mieli doskonałą okazję. Wtedy to wykonywali stały fragment gry. Piłkę dogrywał Callejon, dobrze w polu karnym znalazł się Higuain, który precyzyjnym strzałem głową pokonał Rafaela Cabrala, nie pozostawiając mu większych szans na obronę. Bramka nie zmieniła obrazu gry i to zespół Beniteza był stroną dominującą. Gracze Olympique dobrze radzili sobie z ofensywną grą rywali, potrafili też utrzymać się przy piłce, trudno było jednak o strzał w światło bramki. W miarę upływu minut to Les Phocéens łatwiej przychodziło przedostawanie się pod bramkę przeciwnika. Już w jedenastej minucie meczu od utraty bramki przez Włochów uratowała poprzeczka. Wtedy to Andre Ayew uderzał piłkę nogą bezpośrednio po sprytnym dograniu Romao. Błękitni również mieli swoje okazje, jednak nie stanowiły one większego zagrożenia dla Steva Mandandy.

W 14 minucie Francuzi za sprawą Gignaca byli bardzo blisko wyjścia na dwubramkowe prowadzenie. Napastnik otrzymał świetne podanie od Thauvina, lecz jego uderzenie zatrzymał bramkarz. Znacznie aktywniejszy od Gignaca zdawał się być Ayew, który co chwilę próbował urwać się pilnującym go obrońcom. Tymczasem reprezentant Ghany pokazał kilka dryblingów oraz dwukrotnie padał w polu karnym, chcąc wywalczyć jedenastkę. Wreszcie przyszło wyrównanie. Co ciekawe, kontratak, po którym padła bramka na 1:1, przyszedł po doskonałej sytuacji gospodarzy zmarnowanej przez Callejona. Nie wyrokujemy, czy był wówczas spalony czy też nie, sędzia w każdym razie akcji nie przerwał. Piłkarze Marsylii szybko podprowadzili piłkę na drugi koniec boiska, w polu karnym Romao świetnie odegrał piłkę piętka do Payeta. Piłka odbiła się od jednego z obrońców, a Francuz pokonał Cabrala i było 1:1.

W drugiej odsłonie to gracze z Marsylii mieli więcej dobrych okazji na zdobycie bramki. Jedną z nich zmarnował w pięćdziesiątej szóstej minucie meczu Imbula. Francuz nie wykorzystał świetnego długiego podania od Morela i nie zdołał pokonać bramkarza rywali. Później szanse na pokonanie Brazylijczyka mieli też Ayew i Gignac, ale obaj chybili celu. Do końca pierwszej godziny gry również zespołowi Napoli nie udało się strzelić bramki i na tablicy wyników wciąż było 1:1. Zespół Rafaela Beniteza był wspaniale dysponowany pod względem fizycznym. Na próżno było szukać w ich grze jakiejkolwiek finezji, ale to oni z każdą minutą zachowywali więcej sił. Rywale z kolei z każdą upływającą minutą wyglądali na coraz bardziej sfrustrowanych. I rzeczywiście, przewidywalne do bólu próby ataku nie przynosiły skutku. Poszczególne strzały z dystansu lub niekonwencjonalne próby przedostania się w pole karne Gignaca nie dawały nadziei na lepszą grę. W 64 minucie Azzurri pokazali, że są w lepszej kondycji i zdobyli bramkę po świetnej akcji. Wszystko zapoczątkował Zuniga. Jego sprint po lewej flance był dla obrońców Marsylii jak TGV. Nikt nie potrafił zatrzymać Kolumbijczyka. Po wyczerpującym pędzie pod bramkę Napoli, Juan zagrał do Callejona. Ten kilkoma dryblingami wbił w ziemię, ruszających się jak muchy w smole, obrońców Olympique. Następnie zagrał do Higuaina, który świetnym crossem obsłużył Lopeza. Hiszpan mając przed sobą tylko bramkarza nie miał problemu z umieszczeniem piłki w siatce. Jedna akcja wystarczyła do zdobycia gola.

Czas płynął, a Olympique Marsylia coraz bardziej przypominała drużynę, która grałaby już 120 minut. Akcje tak samo przewidywalne, lecz jeszcze mniej groźne. Zero szybkości i niekonwencjonalnych prób rozegrania piłki. Widać było, że fizyczna strona zespołu stoi na bardzo niskim poziomie. W 70 minucie Marcelo Bielsa w końcu zdecydował się na zmiany. Wprowadził od razu trójkę zawodników. Zmęczonych Payeta, Ayew i Fanniego zastąpili Alessandrini, Batshuayi oraz Mendy. Zmiany dodały nieco świeżości, ale coraz częściej do głosu dochodzili Włosi, nawet jeśli ich rola ograniczała się do przerywania ataków, przetrzymywania i oddalania piłki z własnej połowy. Na kwadrans przed końcem meczu fantastyczną okazję do wyrównania miał Batshuayi. Piłka po jego strzale z kilku metrów poszybowała jednak nad poprzeczką. Sześć minut później na murawie zawitali Inler i Mertens. Czas upływał, a Neapolitańczycy nadal fantastycznie się bronili. I nic do końca się nie zmieniło. Wydawało się, że jeśli ten mecz trwałby sto osiemdziesiąt minut, wynik nie uległby zmianie.

Niezależnie od tego, jaki był obraz tego spotkania to drużyna Rafaela Beniteza zdobyła trzy punkty. Jest to ważne zwycięstwo, gdyż może ono mieć znaczenie w końcowej klasyfikacji w Grupie F. Tymczasem Marsylia będzie miała bardzo trudne spotkanie. Jeśli chcą myśleć o awansie to będą musieli wygrać choćby dwa mecze z pozostałymi rywalami, którzy wydaje się, są lepsi od dzisiejszego przeciwnika.

Tabela Grupy F

Offline Bartekeuro

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Kwi 2010
  • location:
  • Wiadomości: 2288
  • Dostał Piw: 116
  • Na forum od: 03.04.2010r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #34 dnia: Czerwiec 01, 2015, 15:53:31 »
Bardzo długie te opisy piszesz. Może ciut je skróć a więcej dodaj grafiki? To tylko moja sugestia. Turniej sie rozwija i w takim tempie szybko się skończy :P
   


Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #35 dnia: Czerwiec 01, 2015, 17:10:11 »
Bardzo długie te opisy piszesz. Może ciut je skróć a więcej dodaj grafiki? To tylko moja sugestia. Turniej sie rozwija i w takim tempie szybko się skończy :P

Grafiki jest tyle ile potrzeba. Co miałbym więcej dodać? A co do opisów to lubię dokładnie napisać co dzieje się w meczu.

Offline Bartekeuro

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Kwi 2010
  • location:
  • Wiadomości: 2288
  • Dostał Piw: 116
  • Na forum od: 03.04.2010r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #36 dnia: Czerwiec 01, 2015, 17:14:28 »
Nie mówię, że jest źle - tylko przy tak dużej ilości tekstu troszkę grafiki mało. Tylko tyle  ;) :P
   


Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #37 dnia: Czerwiec 01, 2015, 17:42:01 »
Nie mówię, że jest źle - tylko przy tak dużej ilości tekstu troszkę grafiki mało. Tylko tyle  ;) :P

Dzięki za sugestie. Może masz pomysł co w kwestii grafiki dodać?

Turniej sie rozwija i w takim tempie szybko się skończy.

To dopiero 9 meczy z zaplanowanych 124. W ciągu tygodnia rozgrywam jakieś 10-12 spotkań. Więc w takim tempie około 11 tygodni zajmie mi turniej. A więc potrzeba na to blisko trzy miesiące. Reasumując. W sierpniu prawdopodobnie zakończą Klubowe Mistrzostwa Europy, a we Wrześniu ruszy edycja 2019. A w niej będzie pewnie dużo zmian. Kadrowych, personalnych i może w samych zasadach turnieju.
« Ostatnia zmiana: Czerwiec 01, 2015, 18:12:38 wysłana przez seba_maliszewski »

Offline seba_maliszewski

  • Piłkarz ekstraklasy
  • ***
  • Autor wątku
  • Join Date: Kwi 2009
  • location: Gdańsk
  • Wiadomości: 369
  • Dostał Piw: 7
  • Na forum od: 19.04.2009r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #38 dnia: Czerwiec 02, 2015, 12:30:04 »
Dobre interwencje nie wystarczyły




36'Dzagoev 51'Dzagoev - 8'Icardi 63'Podolski

Estadio Vicente Calderon - Madryt

Lubos Michel

Samir Handanovic

Składy
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Pierwsza kolejka zmagań grupowych powoli dobiega końca. Na Vicente Calderon wybiegli piłkarze CSKA Moskwa i Interu Mediolan. Ci pierwsi przyjechali do Hiszpanii w zaledwie 22 osobowym składzie. W Rosyjskiej bramce stanął Pomazun. Akinfeev oglądał mecz z ławki. Natomiast po drugiej stronie pomiędzy słupkami obejrzeliśmy Samira Handanovica. Bez cienia wątpliwości był on zawodnikiem meczu. Słoweniec pokazał w Madrycie, czym jest sytuacja, kiedy bramkarz broni drużynie mecz. Przede wszystkim warto podkreślić, że obie drużyny zagrały bardzo dobre spotkanie. W pierwszej połowie to CSKA w dużej mierze naciskało na Inter. Rosjanie stwarzali sytuacje podbramkowe, ale Milanov, Musa czy Tosic w niezłych akcjach trafiali w poprzeczkę, słupek lub świetnie interweniował Handanovic. Gra Koni naprawdę mogła się podobać, więc bramka dla zespołu Roberto Manciniego była sporym zaskoczeniem. Przy tej jednej akcji nadjechał Mediolański walec. Tak chyba można określić to co stało się od 6 do 8 minuty meczu. Dwa dośrodkowania, trzy strzały, w tym jeden dobry, jeden gol. Autorem bramki która dała prowadzenie był Mauro Icardi. Argentyńczyk odebrał piłkę Berezutzskiemu na 20 metrze. Ograł jeszcze jego brata i pięknym lobem pokonał młodego bramkarza z Rosji. Pierwsze dziesięć minut było zabójcze. Cztery strzały CSKA i trzy ze strony Interu. Kibicom to spotkanie na pewno mogło się podobać.

Dużo działo się na początku meczu, jednak później było tylko lepiej. Kolejne 10-15 minut należało do Nerazzurri. W 12 minucie Lukas Podolski zagrał piętą do Hernanesa, a ten uderzył piłkę w sam róg bramki. Na posterunku stał jednak Pomazun. Dwie minuty później Icardi mógł strzelić drugiego gola jednak po jego strzale z czterech metrów piłka wylądowała na górnej siatce. W kolejnych okazjach Podolski nie dał sobie rady z obrońcami, bądź strzelał niecelnie. W końcu do głosu doszli gracze CSKA. Po blisko pół godzinie gry po raz pierwszy uaktywnił się Alan Dzagoev. Rosjanin popisał się niezłym dryblingiem i wywiódł w pole dwóch graczy z Mediolanu. Jego potężny strzał był bliski zatrzymania w siatce. Samir Handanovic zrobił jednak rzecz niebywałą. Wyskoczył niemal na cztery metry i wyciągnął tą piłkę. To była niesamowita interwencja. Od tej pory to Słoweniec był najjaśniejszą postacią zespołu. Obronił dzisiaj niezliczoną ilość strzałów. W 33 minucie Musa stanął oko w oko z golkiperem Czarno-Niebieskich, a ten niczym bramkarz piłki ręcznej odbił piłkę barkiem. Trzy minuty później szczęście uśmiechnęło się do Moskiewskich piłkarzy. Świetny kontratak sprawił iż Musa po raz kolejny wyszedł na czystą pozycję. Tym razem zagrał do Alana Dzagoeva, który umieścił piłkę w pustej bramce.

Po wznowieniu gry Rosjanie podeszli mocnym pressingiem. Po odebraniu piłki Tosic zagrał do Dzagoeva, który był niezwykle aktywny w końcówce pierwszej połowy. Alan potężnie kropnął z okolic 30 metra. Wszyscy widzieli już piłkę w bramce. Poza jedną osobą. Handanovic stojący po drugiej stronie bramki nie miał zbyt wiele czasu na reakcję. Słoweniec ponownie wyskoczył jak z procy i w nieprawdopodobny sposób wybronił uderzenie Rosjanina. Kibice, Eksperci i wszyscy ci którzy oglądali to spotkanie do teraz nie mogą zrozumieć jakim cudem bramkarz Interu poleciał za futbolówką tak daleko. Parada była niesamowita. Ale to nie ona zasługiwała na miano najlepszej interwencji. W 42 minucie Handanovic latał w bramce jak szalony. Dwoił się i troił, aby uchronić zespół przed utratą gola. Najpierw z okolicy pola karnego uderzył Tosic. Po odbiciu tego strzału, przelobować golkipera Interu chciał Musa, ale Słoweniec w niesamowicie krótkim czasie wstał i wybił w górę futbolówkę. Do spadającej piłki wyskoczył Dzagoev, a Samir ponownie w niemożliwy sposób odbił piłkę. Nie zdążył nawet wstać, a uderzenie dobijał ponownie Dzagoev. Przy tej sytuacji Handanovic zdołał złapać piłkę w ręce. Jeszcze w doliczonym czasie gry w polu karnym Vidic sfaulował Dzagoeva i arbiter wskazał na wapno. Pojedynek między znakomitym dzisiaj Samirem Handanovicem, a najlepszym w zespole z Moskwy Alanem Dzagoevem. Nawet z jedenastu metrów trudno było dziś pokonać Słoweńskiego bramkarza. Piłka uderzona tuż przy słupku została wybroniona, a dobitka Musy wypiąstkowana poza linię końcową. Dzisiejszego wieczoru Samir Handanovic pokazał jaki czas reakcji powinien mieć bramkarz światowej klasy oraz jak wysoko i daleko powinien skakać. Wybronił on dziesięć strzałów rywali, a trzeba przyznać, że każdy z nich był dość trudny do wyłapania. Niesamowity mecz Słoweńca.

Druga połowa zaczęła się dość szaleńczo. W pierwszej obie ekipy oddały 26 strzałów z czego 15 było celnych. Po przerwie na pierwszy nie trzeba było długo czekać. Dwie minuty po powrocie na boisko Lukas Podolski trafił w poprzeczkę a dobitkę obronił Pomazun. Swoje szanse mieli też Rosjanie. Musa czy Dzagoev próbowali swoich sił, ale znów na drodze stał szkielet bramki albo fantastycznie dysponowany Samir Handanovic. W 51 minucie bramkarz był jednak bez szans i skapitulował po raz drugi. Dzagoev świetnie uderzył z dystansu, Słoweniec rzucił się co prawda do piłki, ale ta była poza jego zasięgiem. Kibice i piłkarze CSKA uwierzyli, że ten mecz można wygrać. W zwycięstwo Rosjan uwierzyli nawet Nerazzurri, którzy w koncertowym stylu spartolili cztery sytuacje. Gorzej być już nie mogło, więc nagle było lepiej. Po emocjonujących piętnastu minutach drugiej części gry (sześć strzałów, cztery celne), Włosi zdołali przeprowadzić skuteczną akcję. Po wznowieniu gry od bramki przez Pomazuna piłkę w środku pola przejął Hernanes. Brazylijczyk błyskawicznie podał prostopadle do Lukasa Podolskiego a ten umieścił piłkę w bramce. Wyrównanie na Vicente Calderon.

Po bramce Inter się przebudził. W 70 minucie w końcu dobra akcja Guarina, który podał do Icardiego. Mauro przeszedł rywala i wystawił piłkę Podolskiemu na szesnasty metr. Niestety Niemiec strzelił w bramkarza. Nadszedł ostatni kwadrans spotkania. Znów do głosu doszli gracze CSKA. I jak zwykle na ich drodze stanął grający kosmiczny mecz Samir Handanovic. Ręce same składały się do oklasków po jego interwencjach. Ale po kolei. W 76 minucie po rzucie rożnym Słoweniec musiał się porządnie wysilić, by uchronić zespół przed stratą kolejnej bramki. Trzy minuty później chyba najładniejsza akcja meczu. Rosjanie błyskawicznie rozegrali piłkę po ziemi od swojego pola karnego do drugiego. Pod szesnastką rywala akcję minimalnie zwolnił Dzagoev, ale w końcu przerzucił piłkę na skrzydło. Rezerwowy Cauna dośrodkował piłkę a z dwóch metrów do bramki nie trafił Musa. Nigeryjczykowi nie można nic zarzucić. Zrobił to co do niego należało, ale nie mógł znaleźć sposobu na Handanovica. Tuż po tej akcji Campagnaro nieudolnie wyprowadził piłkę. Ta trafiła do Dzagoeva. Rosjanin uderzył pomiędzy nogami bramkarza, a ten błyskawicznie się obrócił i wyłapał piłkę zmierzającą do bramki. CSKA nie odpuściło. Arbiter podyktował rzut wolny około 18 metrów przed bramką rywali. 86 minuta, do piłki podeszli Natkho i Dzagoev. Piłkę uderzył Alan. Zrobił to bardzo potężnie nad głową jednego z obrońców. Futbolówka wpadłaby przy zaskoczonym bramkarzu rywali prosto w środek bramki, gdyby nie obrońca. Tym razem to Nemanja Vidic uchronił zespół przed utratą gola.

Spotkanie pomiędzy CSKA Moskwa i Interem Mediolan było niesamowite. Kilkadziesiąt strzałów obu zespołów. Interwencje Samira Handanovica na światowym poziomie. Ten mecz może być najlepszym meczem tego turnieju. Rosjanie byli lepszym zespołem, a to Włosi mieli lepszego bramkarza. Słoweniec bez dwóch zdań zasługuje na najwyższą notę. Jeśli podczas tego turnieju uda mu się zagrać jeszcze jedno takie spotkanie to kto wie czy w przyszłym sezonie dalej będzie bronił bramki Interu. To może być najlepszy bramkarz UEFA Club European Championship. Roberto Mancii ma nad czym się zastanawiać. Gra obronna wołała o pomstę do nieba. Rosjanie raz po raz łamali defensywę Interu i gdyby nie Handanovic to mogliby stracić kilka bramek więcej.

Tabela Grupy G

PS. Czy ktoś czyta tak długie opisy spotkań? Bo nie wiem czy jest sens, aż tyle pisać. Co prawda sprawia mi to przyjemność, ale nie wiem czy przypadkiem was nie zanudzam.  :P

Offline Bartekeuro

  • Moderator Działu
  • *
  • Join Date: Kwi 2010
  • location:
  • Wiadomości: 2288
  • Dostał Piw: 116
  • Na forum od: 03.04.2010r.
Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #39 dnia: Czerwiec 02, 2015, 12:39:18 »
Jak sprawia Ci to przyjemność to dalej pisz. :)
   


TWOJA LIGA Pro Evolution Soccer

Odp: UEFA Club European Championship 2015
« Odpowiedź #39 dnia: Czerwiec 02, 2015, 12:39:18 »