Jest słaby bo słaby, ale dziś akurat zagrał przyzwoicie.
W obronie - o dziwo - bardzo dobrze (niemal bezbłędnie), w ataku dramatycznie słabo, ale i tak był bliżej strzelenia gola niż Arsenal, który pomimo optycznej przewagi przez większą część meczu nie potrafił skonstruować żadnej składnej akcji (nic dziwnego, skoro jego piłkarze nie potrafili nawet przejść Evry, a od Smallinga się odbijali).
Chyba nikt się nie spodziewał, że pogrążony w głębokim kryzysie Manchester przyjedzie na The Emirates, gdzie Arsenal od 6 meczów nie stracił nawet bramki, a w 2014 roku wygrał wszystkie mecze (do dziś oczywiście) i wygra 8:2, ludzie.
A Giroud był dziś tak żałosny, że równie dobrze można było przydzielić go do krycia jego własnemu cieniowi i wiele by się nie zmieniło. Nawet kompletnie niewidoczny dziś Rooney zagrał lepiej od niego, bo przynajmniej wykreował okazję bramkową.
Najlepszym zawodnikiem był De Gea a Mata to wkomponował się swoim poziomie w drużynę.
Faktycznie - 4 mecze i 3 asysty. Słabo.