"Brawo" Wisła, "brawo", tak jak z Panathinaikosem 6 lat temu. Zagrali znaną taktyką, że jakoś to "bedzie". Myśleli, że się prześlizgną a tu kicha. Nie widziałem całego meczu, gdyż przegapiłem pierwszy kwadrans. Przez pół godziny pierwszej połowy dominował Apoel, a Wisła nie umiała nawet stworzyć sytuacji bramkowej, ba wyjść z własnej połowy. Wisła zagrała tak jak ja w PES na Top Playerze, czyli kicha. Jeszcze ta wkrętka z rogu Manduki przypisana Pareice jako samobój. Jeszcze ten Małecki przy słupku, po cholerę on tam stoi, obrońców nie ma
On ma stać gdzieś tam na 30-40 metrze pomiędzy półkolem przed polem karnym, a kółkiem w środku.
Wisła dopiero się "przebudziła" po stracie gola na 0:2. Wtedy ładnego gola strzelił Czarek Wilk. Ale to co się stało po tej bramce nie zrozumiem. Zamiast pójść za ciosem i spróbować strzelić gola na 2:2, to oni znowu zaczęli się bronić. Myślałem, że mnie szlag trafi i krew zaleje. Bronili się tak przez 15 minut, aż Ligę Mistrzów wybił im z głowy znów Ailton. To co się działo na lewym (dla Apoelu prawym) skrzydle to tragedia. Diaz powinien zejść z boiska, bo... szkoda gadać. Wchodzili mu tam jak chcieli.
Maaskant już się tłumaczy, że chłopaki są załamani, że płaczą. To trzeba było grać, a nie truchtać po boisku. Teraz będą płakać i zwalać pewnie na cypryjski klimat. Na awans do Ligi Mistrzów będziemy czekać dłużej niż na awans do Mundialu (1986-2002).
było blisko jak nigdy, a skończyło się jak zawsze...
2005 - Panathinaikos 3:1 i 1:3 (też stracili gola w 87 minucie i jeszcze dostali 4 gola w końcówce dogrywki).