Jest poniedziałek. Zadzwonił do mnie telefon. To był Illian Micanski. Rozmawialiśmy chwilę, a zaraz po tym jak skończyliśmy mój brat zapytał mnie o co chodziło. Odpowiedziałem że Illian ma dla mnie jakąś niespodziankę. Wiedział on że tęsknie za rodzicami. Od mojego pobytu tu w Kaiserslautern u rodziców w Polsce byłem zaledwie 3 razy. Ostatnio dwa lata temu. O godzinie 12.15 pod nasze mieszkanie podjechał Ford Focus Illiana Micanskiego. Zaprosiłem go do domu i zapytałem o co dokładnie chodzi. Powiedział mi że mamy teraz przerwę w graniu bo następny mecz, już ligowy gramy za 2 tygodnie, więc jedzie on na 3 dni do Polski, bo musi załatwić jakieś sprawy. Zaproponował mi abym jechał razem z nim. Bardzo się ucieszyłem, lecz od razu przypomniałem sobie o treningach. Illian wyjaśnił mi że zwolnił siebie i mnie z treningów także nie ma z tym problemu. Powiedział że wyjeżdżamy jutro rano o godzinie 5.00. Po czym skończył pić herbatę i wrócił do swojego domu. Zacząłem się szybko pakować i zapytałem brata czy także nie chciał by spotkać się z rodzicami, lecz on odpowiedział że nie da rady ponieważ ma bardzo dużo pracy. W końcu jakoś trzeba utrzymać dwie osoby. Słabo spałem tej nocy. Byłem podekscytowany tym że spotkam się z moimi rodzicami. Oni także się bardzo ucieszyli gdy zadzwoniłem do nich uprzedzić ich że przyjadę do nich w odwiedziny. Obudził mnie mój brat o godzinie 4.00. Poszedłem się wykąpać, doprowadzić się do porządku. Wziąłem także moją koszulkę którą poprosiłem od prezesa klubu, aby sprawić prezent rodzicom. Punktualnie o godzinie 5.00 pod nasze mieszkanie podjechał Illian. Pożegnałem się z bratem, przywitałem z Micanskim i wyruszyliśmy w drogę. Kaiserslautern to miejscowość położona w południowo-zachodnich Niemczech, więc mieliśmy sporo drogi do przejechania. Prawie przez całą drogę spałem. Illian obudził mnie tylko gdy zatrzymaliśmy się w mieście Chemintz. Zatrzymaliśmy się po to aby coś zjeść i po prostu aby rozprostować kości. Illian swoją sprawę miał załatwić w Lublinie także podrzucił mnie do Stalowej Woli. O godzinie 17.30 byłem już u moich rodziców. Od razu zjadłem pyszny obiad ugotowany przez moją mamę. Tęskniłem za takimi obiadkami, lecz nie mogę za dużo jeść tak jak to sportowiec musze się pilnować. Długo rozmawialiśmy o tym jak mi się żyje w Kaiserslautern, opowiedziałem co u Elvira,wręczyłem im moją koszulkę. Mama się rozpłakała. Pocieszyłem ją i poprosiłem aby teraz rodzice opowiedzieli co u nich słychać. Rozmawialiśmy długo, bo do godziny 22. Następnego dnia poszedłem pospacerować po Stalowej Woli. Zaczepiło mnie dwóch młodych chłopców. Jeden zapytał czy to ja naprawdę jestem Miralem Baotic. Odpowiedziałem ze tak, lecz nie ukrywam że bardzo mnie to zdziwiło że chłopcy w wieku ok. 10 lat mnie rozpoznało. Zapytałem skąd mnie znają. Odpowiedzieli że trenują w Stali i trener opowiadał im o mnie. Bardzo mnie to ucieszyło. Poprosili mnie o autografy. Oczywiście podpisałem im przyniesioną piłkę i zrobiłem sobie z nimi zdjęcie. Wróciłem do domu na obiad. Po obiedzie dalej rozmawiałem z rodzicami – w końcu ostatnio widzieliśmy się 3 lata temu. O 17.30 poszedłem na mecz pomiędzy popularną w Stalowej Woli ‘’Stalówką”, a Resovią Rzeszów. Był to mecz towarzyski, zarazem mecz przyjaźni bo oba kluby sympatyzują ze sobą. Wynik meczu to 2-0 dla ‘’Stalówki”. Po meczu poszedłem do trenera i chwilę z nim porozmawiałem. Powiedział mi że miejsce w Stali jest i będzie dla mnie zawsze. Ucieszyłem się, że w tym klubie darzą mnie taką sympatią. Wróciłem do domu. Zadzwonił do mnie telefon. To był Elvir. Pytał mnie czy dojechałem już do Stalowej. Z tego wszystkiego zapomniałem do niego zadzwonić. Następnego dnia wracałem już do Niemczech. O 11.00 przyjechał po mnie Illian. Przedstawiłem go moim rodzicom. O 11.30 wyjechaliśmy. Żal mi było opuszczać moich rodziców, lecz niestety musiałem to zrobić. Podróż minęła mi tak samo jak wcześniej – większość drogi przespałem. O 22.10 byłem już w domu. Poszedłem od razy pod prysznic i poszedłem spać, ponieważ jutro trening.
W następnej części: Mecz z St. Pauli