#61, 621. runda FA Cup
vs
Wolverhampton Wanderers – Fulham 0:1 (0:1)E. Johnson (8’)
Zawodnik meczu: Dempsey (7.0)
Żółte kartki: Tomecak (dwie), Gameiro – Dembele
Czerwona kartka: Tomecak (90’, za dwie żółte i brutalny wślizg od tyłu)
Nawet nie mam siły tego komentować. Wiedziałem co prawda, że grając obojętnie jaką drużyną w FA Cupie idzie mi miernie, ale nie spodziewałem się, że wyeliminuje mnie Fulham - bądź co bądź klub, z którym w poprzednim sezonie wygrałem 4:0. I to w okresie, w którym strzelenie dwóch bramek w meczu było dla mnie ogromnym przełamaniem. Możecie pisać, że Fulham to groźny przeciwnik i nie wstyd z nim przegrać, ale dla mnie ogromnym rozczarowaniem jest odpadnięcie już na starcie i to nie po konfrontacji z czołową drużyną ligi - bo wtedy wiele do stracenia bym nie miał.
Mecz można opisać ledwo w kilku zdaniach. Zaczęło się niemrawo i w sumie niemrawo się skończyło. Jedyna bramka padła już na początku meczu. Istne kuriozum. Dempsey dośrodkował z rzutu wolnego - w tej grze zwykle nie da się z takiej sytuacji strzelić gola, bo ten element jest zwyczajnie niedopracowany. Ruffier minął się z piłką, dobrze ustawiony Gera trafił w słupek, ale druga dobitka Johnsona była już skuteczna. Potem działo się już niewiele - dość powiedzieć, że skrót nie grzeszy długością, a znalazł się w nim nawet strzał z wolnego, który zatrzymał się na murze. Nie potrafiłem nawet porządnie zaatakować, chociaż to ja przeważałem. Oddałem jedynie dwa strzały, oba żałosne. Obrońcy Fulham powstrzymywali wszystkie moje akcje skrzydłami. Środkiem nawet nie chciałem iść, bo bezsensowne jest wychodzenie dwoma piłkarzami na sześciu, bo reszcie nie chce się dupy ruszyć - co ciekawe, w obronie wcale nie miałem przewagi liczebnej...
Życia nie ułatwiła mi także wada stadionu autorstwa Superwagona. O co dokładnie mi chodzi możecie zobaczyć na screenie poniżej. Mianowicie musiałem użerać się z czymś, co nazwałem "dos Gigantes", jako że jestem zafascynowany serią Resident Evil. To kilku dziennikarzy zwisających sobie z dachu stadionu, w pewnych momentach zasłaniających większą część boiska. Idzie się jednak przyzwyczaić.
Pod koniec meczu czerwoną kartkę dostał Ivan Tomecak. Tylko spojrzał na sędziego i sobie poszedł, wygląda na to że w kierunku szatni. W sumie się nie dziwię, mi pewnie też puściłyby nerwy.
Zmiany:w przerwie meczu Elokobi zastąpił Foleya, któremu w tym meczu wyraźnie nic nie wychodziło. W 63 minucie Gameiro pojawił się na boisku w miejscu Chevantona, ale nie zbawił Wilków - grał nawet gorzej. Chwilę później Sidwell zmienił Dempseya, a w 70 minucie Salcido zastąpił Gerę. W 73 minucie Milijas zmienił Candrevę, zaś na dziesięć minut przed końcem spotkania Duff dał odpocząć Kamarze.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
8. kolejka Barclays Premier League
vs
Wolverhampton Wanderers – Bolton Wanderers 1:0 (0:0)Haynes (90+1’)
Zawodnik meczu: Candreva (8.0)
Żółta kartka: Elokobi
No, to wróciłem do modelu z poprzedniego sezonu. Chociaż w tabeli jest bardziej różowo niż dawniej, ja nadal jestem zmuszony użerać się z przeciwnikami w meczach, które powinienem spokojnie wygrać, szczególnie patrząc na przewagę, jaką wypracowuję sobie przez większą część spotkania. Ledwo co zwyciężyłem, co nieco przypomniało mi konfrontację z West Hamem, gdy Jarvis strzelił bramkę na 1:0 dopiero w 95. minucie.
Tym razem nie było tragicznie, bo oddałem nawet sporo strzałów. Z tym, że po raz kolejny odezwała się chyba największa moja zmora - chorobliwy brak skuteczności, przez którą wygrałem różnicą tylko jednej bramki, a nie na przykład pięciu czy sześciu. Przez to oddawałem takie strzały, jakim na przykład popisał się Carroll - futbolówka ledwo co się toczyła, nawet nie leciała w kierunku bramki. Bolton próbował grać długie piłki, ale z miernym rezultatem, bo prawie wszystkie czyścili obrońcy Wolverhampton, pokazując, że są niemalże bezbłędni, gdy działają w pojedynkę. Wyjątkiem była centra z rzutu wolnego, ale któryś z zawodników Boltonu postanowił powtórzyć wyczyn Carrolla, co zresztą udało mu się celująco.
Pewne zagrożenie ze strony Boltonu pojawiło się po szybkiej wymianie podań w 70 minucie, ale Ruffier zachował się tak, jak powinien i odbił piłkę, którą w odpowiedni sposób zajęli się jego obrońcy. Na bramkę trzeba było czekać do samego końca meczu. Tomecak zgrał na 30 metr do niepilnowanego Haynesa. Anglik popędził do przodu i oddał strzał - jak się wydawało - rozpaczy, ale dość niespodziewanie wyszło mu świetne uderzenie którym jednocześnie otworzył i zamknął wynik spotkania.
Pyrrusowa wygrana jest lepsza niż zwycięstwo, ale jeżeli to tak dalej ma wyglądać, to ja dziękuję. Szkoda nerwów, bo moja wątpliwa wytrwałość i tak jest już szarpana jak ogrodzenie przez kiboli na meczach derbowych. Cóż, może następnym razem będzie lepiej - przecież na początku sezonu szło bardzo dobrze, można nawet powiedzieć, że świetnie...
Zmiany:w przerwie meczu Halford został zmieniony przez Candrevę. Zważywszy na dobrą postawę Włocha, można powiedzieć, że ta roszada była dobrym posunięciem. Kilka minut później kontuzjowanego Mustaphę zmienił Rodrigo. Po godzinie gry Gameiro zajął miejsce Chevantona na boisku, zaś na dwadzieścia minut przed końcem meczu na placu gry pojawił się Kevin Doyle, który z kolei zmienił Andy'ego Carrolla.