#80
19 listopada 2013Eliminacje do Mistrzostw Świata - II mecz barażowy:"Popatrzmy, bo znów lewą stroną pędzi Grosicki, kapitalnie, Grosicki, Grosicki, wpada w pole karne, Grosicki! Wyłożenieee...! Taaaaaaaaaaak! Tak! Tak! Taaaaaaak! Nie-sa-mo-wi-te! Jeeeeeeest! Jest! Jest! Jest! Marcin Wasilewski strzelcem bramki! Trzy, trzy, bramki zdobywają biało-czerwoni i w tym momencie to my jesteśmy w Brazylii! Nieprawdopodobna historia i teraz wielka wrzawa na Narodowym, ten stadion cały się trzęsie, to jest coś niezwykłego! Niech ta chwila trwa!"Po przykrej porażce w Atenach nadszedł czas na rewanż. Biało-czerwoni wyszli na murawę niezwykle bojowo nastawieni, już niesamowite odśpiewanie Mazurka Dąbrowskiego zwiastowało ogromne emocje tego wieczora. Jak się okazało - ta noc przeszła do historii. Wszystko jednak rozstrzygnęło się już w szatni, kiedy to Waldemar Fornalik do gry w pierwszym składzie desygnował przyszłą legendę tychże baraży, a więc Kamila Grosickiego...
Piłkarze weszli na murawę Narodowego przy znanym już niemal każdemu kibicowi piłki nożnej utworze z Euro 2012 - "Heart of Courage". Kapitalna, niezwykła, niepowtarzalna muzyka tylko jeszcze bardziej uwydatniła bojowe rysy na twarzach Wasilewskiego, Błaszczykowskiego, oraz reszty biało-czerwonych. Spotkanie od nieśmiałych ataków rozpoczęli Polacy, jednak tak jak można było się spodziewać - zaszyci na własnej połowie Grecy odbijali je bez większych problemów. Złamanie żelbetonowej helleńskiej defensywy nadeszło jednak stosunkowo szybko, bo już po 20 minutach prowadziliśmy 1:0! Świetny rajd lewą stroną zaliczył joker Fornalika, mianowicie Grosicki, wyłożył w polu karnym Lewandowskiemu, a napastnik Manchesteru United mający obrońcę "na plecach" zdołał umieścić piłkę w siatce i stało się jasne, że wielkie emocje dopiero się zaczynają. Podrażnieni goście odpowiedzieli natychmiastowo, jednak bardzo groźny strzał Karagounisa minimalnie minął bramkę Szczęsnego. Warto dodać, że kapitan przyjezdnych zanim złożył się do strzału, jak tyczki mijał wręcz sparaliżowanych defensorów w koszulkach z orzełkiem na piersi. Parę chwil później "wielki, biało-czerwony pomnik" wybuchł po raz kolejny zalewającą falą ogromnej euforii! Polska prowadziła już 2:0, co oznaczało odrobienie strat z Aten! Bohaterem znów okazał się Grosicki, który w szalonym rajdzie za plecami pozostawił wszystkich zawodników w niebieskich koszulkach, po czym koncertowo, precyzyjnym strzałem pokonał Tzorvasa! Nasi byli w gazie, nasi nadal atakowali, jednak kolejna groźna akcja wyszła z inicjatywy Greków - po rzucie rożnym bliski zdobycia gola kontaktowego był Samaras. Serce milionów kibiców zatrzymało się niemal w tym samym momencie, kiedy to wzrostem przypominający szczypiornistę napastnik składał się do strzału. Końcówka jednak znów należała do podopiecznych Fornalika - lewą stroną po raz enty popędził nie kto inny jak Grosicki, zagrał w pole karne, a tam piłka drogę do siatki znalazła po uderzeniu... Marcina Wasilewskiego! Tak, to właśnie podpora biało-czerwonej defensywy wprawiła kibiców w dziką radość. Idealne do opisania tej sytuacji wydają się być słowa piosenki Edyty Bartosiewicz, której tytuł nosi wymowną nazwę - "szał". Chwilę potem, wraz z końcowym gwizdkiem sędziego, pierwszą połowę transmisji zakończył pełen wzruszenia głos Dariusza Szpakowskiego, który przeżywał chyba jedną z najpiękniejszych chwil w swojej komentatorskiej karierze.
Greccy piłkarze ze zdziwionymi minami opuszczali murawę, a co ciekawe - wrócili na nią z niezmienionymi w żaden sposób wyrazami twarzy. Zdaje się, że sami przyjezdni jeszcze nie dowierzali w to, co się właśnie dzieje na Stadionie Narodowym w Warszawie. To była Polska noc, nic, dosłownie nic nie było w stanie odebrać nam zaliczki wypracowanej w pierwszej połowie. Tym samym druga była o wiele spokojniejsza, gra przez niemal cały czas toczyła się w środku pola. Nasi wyczekiwali na ostatni gwizdek, ale robili to mądrze, cierpliwie, nie dopuszczając bezsilnych Greków nawet w okolice własnego pola karnego. Wreszcie Wolfgang Stark zagwizdał po raz ostatni i nasz awans na mundial stał się faktem! Fajerwerki, wielkie świętowanie - zabawy nie było końca. Polscy piłkarze jeszcze długo nie opuszczali murawy, pławili się chwilą chwały, tryumfu. To było coś niesamowitego...