Autor Wątek: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000  (Przeczytany 38288 razy)

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Offline vapmos

  • Amator
  • *
  • Join Date: Sty 2012
  • location:
  • Wiadomości: 20
  • Dostał Piw: 0
  • Na forum od: 07.01.2012r.
  • Grom - Pogrom
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #80 dnia: Grudzień 27, 2012, 16:31:23 »
Kurde pamiętam te czasy miałem w tedy 7 lat :D

Bardzo fajnie się czyta twoje opowiadanie a na dodatek ten patch szacunek :)

Offline Nederland

  • Piłkarz B klasy
  • **
  • Autor wątku
  • Join Date: Lut 2010
  • location:
  • Wiadomości: 198
  • Dostał Piw: 23
  • Na forum od: 06.02.2010r.
    • last.fm
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #81 dnia: Styczeń 05, 2013, 16:34:11 »
Ta, nie to okno. Ale da się to naprawić.

#19




Kibice mieli obejrzeć świetny mecz i taki obejrzeli. Mimo, że spotkanie gigantów nie rozstrzygnęło się na korzyść jednego z nich, było pełne emocji, zwrotów akcji i sytuacji podbramkowych. Real pokazał, że słabość okazana w poprzednich meczach mogła być tylko przypadkowa, a Bayern ponownie wykazał się zabójczą skutecznością pod bramką rywala. Bohaterem meczu został Fernando Morientes, który dwukrotnie doprowadzał do wyrównania.

3 kolejka Grupy C
Real Madryt 2:2 Bayern Monachium

Morientes (22’, 56’) – Zickler (9’), Paulo Sergio (25’)

Zawodnik meczu: Scholl (9/10)
McManaman – Lizarazu

Bayern od samego początku przycisnął Real. Zważywszy na przebieg poprzednich kolejek, nie było to żadnym zaskoczeniem. Owocem ataków Bawarczyków była szybko strzelona bramka. Niepilnowany przez nikogo Mehmet Scholl pognał lewym skrzydłem, po czym ze stoickim spokojem (w końcu miał dużo miejsca) dośrodkował w pole karne, gdzie Alexander Zickler przechytrzył Roberto Carlosa i strzałem szczupakiem pokonał Ikera Casillasa. Obrońcy Realu zawiedli – żaden z nich nie znajdował się w pobliżu spadającej piłki. Trudno wymagać od niewysokiego Roberto Carlosa, żeby walczył o górne piłki. W 12. minucie będący nie do zatrzymania dla obrońców „Królewskich” Mehmet Scholl był bliski do podwyższenia wyniku na 2:0. Niepotrzebnie jednak strzelał prawą nogą, bo pozycja do uderzenia nią była dość trudna. Niemiec sobie z nią nie poradził, czego dowodem była piłka szybująca wysoko nad poprzeczką i w dodatku jeszcze obok słupka. W 22. minucie Real doprowadził do wyrównania. Steve McManaman znakomicie wypuścił w uliczkę Fernando Morientesa, który z łatwością minął Patrika Anderssona i strzelił w długi róg bramki. Nawet taki fachowiec jak Oliver Kahn nie poradził sobie z tym precyzyjnym i silnym uderzeniem. Radość z wyniku remisowego nie trwała jednak długo, bo 3 minuty później Paulo Sergio strzelił swoją ósmą bramkę w tej edycji Ligi Mistrzów. Znowu niebagatelny udział w akcji bramkowej miał niezawodny Mehmet Scholl. Tym razem pomocnik Bayernu dobrze wyszedł do prostopadłego podania Elbera, po czym płasko dośrodkował w pole karne Realu. Paulo Sergio wyprzedził Aitora Karankę i dał drugie w tym meczu prowadzenie Bayernowi.

Bawarczycy nie dowieźli go jednak do końca. W 56. minucie znów przypomniał sobie Fernando Morientes, który wobec kiepskiej formy Raula i kontuzji Nicolasa Anelki jest obecnie najgroźniejszym żądłem Realu. Hiszpan otrzymał piłkę na 20. metrze, przedarł się przez linię obrony i strzelił z linii pola karnego w długi róg. „Królewscy” mieli jeszcze jedną bramkową sytuację. Na kwadrans przed końcem meczu z rzutu wolnego uderzał Roberto Carlos, ale nie zdołał pokonać Olivera Kahna.

Podział punktów to dobra wiadomość zwłaszcza dla Bayernu, który grał na wyjeździe. Nie jest to co prawda zwycięstwo, ale dobry i jeden punkt. Niestety przewaga nad wiceliderem tabeli stopniała do jednego punktu – tym samym strata Realu do niego powiększyła się do „dwóch” oczek. To dopiero półmetek zmagań grupowych i jeszcze wszystko może się zdarzyć, ale trzeba mieć na uwadze, że Real musi zagrać drugą połowę swoich spotkań lepiej niż pierwszą, jeśli chce awansować. 

Zmiany:
Real: 61’ Redondo za Helguerę;
Bayern: 61’ Fink za Strunza, 64’ Santa Cruz za Elbera, 73’ Salihamidzić za Zicklera.

Oceny:
Real: Casillas 7 – Geremi 6, Hierro 9, Karanka 7, Carlos 7 – McManaman 7, Karembeu 6, Helguera 7 (Redondo 6), Baljić 5 – Raul 6, Morientes 8.
Bayern: Kahn 7 – Babbel 7, Linke 7, Andersson 8, Lizarazu 7 – Zickler 7 (Salihamidzić 7), Strunz 7 (Fink 7), Effenberg 7, Scholl 9 – Paulo Sergio 8, Elber 7 (Santa Cruz 7).


Dynamo wraca do gry. Można to śmiało powiedzieć. Kompromitująca klęska z Bayernem jest już chyba tylko nieprzyjemnym wspomnieniem. Po koncertowym meczu, w którym pierwsze skrzypce grali Serhij Rebrow i Wasyl Kardasz (co warte podkreślenia, na co dzień zawodnik rezerwowy), Ukraińcy wygrali z Rosenborgiem 3:1. Norwegowie dla odmiany mogą już chyba zapomnieć o awansie do ćwierćfinału – ich strata do trzeciej drużyny w grupie to już 4 punkty.

3 kolejka Grupy C
Dynamo Kijów 3:1 Rosenborg BK

Rebrow (20’), Kardasz (56’), Szackich (81’) – Carew (51’)

Zawodnik meczu: Kardasz (10/10)
Winsnes

Znani ze swojej waleczności Norwegowie rzecz jasna próbowali zagrozić bramce rywali, ale wychodziło im to różnie. Mimo to już w 12. minucie meczu byli bardzo bliscy objęcia prowadzenia. Po nieudanym rzucie rożnym i wybiciu piłki przez obrońców Dynama na akrobatyczny strzał z powietrza zza pola karnego zdecydował się Bent Skammelsrud, ale futbolówka nieznacznie minęła bramkę. Co nie wyszło Rosenborgowi, udało się Dynamie. Po wymianie podań z Maksymem Szackichem do siatki z linii pola karnego trafił Serhij Rebrow. Po dwóch rozczarowujących występach kapitan Dynama wreszcie się przełamał i strzelił gola.

Druga połowa bardziej obfitowała w gole i sytuacje podbramkowe. Zaczęła się lepiej dla gości, którzy w 51. minucie niespodziewanie wyrównali. Knutsen wykorzystał gapiostwo piłkarzy Dynama w środku pola i posłał dalekie prostopadłe podanie do Carewa. Napastnik Rosenborga zgubił kryjącego go obrońcę i bez problemów wykończył akcję. Remis 1:1 utrzymał się jednak tylko przez 5 minut. Szackich podał na prawą flankę do Jaszkina. Piłka odskoczyła prawemu pomocnikowi gospodarzy, ale zdołał on jednak dośrodkować. W polu karnym czekał już Kardasz, który znakomicie zgubił krycie. Trafienie do siatki obok bezradnego Jamtfalla było już tylko formalną egzekucją. W 70. Minucie Serhij Rebrow był bliski ponownego wpisania się na listę strzelców, ale jego wolej z daleka został sparowany przez norweskiego bramkarza na rzut rożny. Wynik 3:1 ustalił w 81. minucie meczu Maksym Szackich. W składnej, szybkiej akcji Dynama ostatnie podanie należało do Kardasza. Uzbek umiejętnie z niego skorzystał, strzelając w krótki róg, którego Jamtfall nie zdążył dobrze pokryć.

Dynamo traci już tylko jeden punkt do prowadzącego Bayernu. Przewaga nad Realem wzrosła zaś do dwóch punktów. To dobra sytuacja wyjściowa przed rundą rewanżową – kluczowe będzie spotkanie na Santiago Bernabeu, które Ukraińcy powinni przynajmniej zrewanżować. W przeciwnym razie przewaga zostanie zniwelowana. Niemałe znaczenie może mieć następna kolejka – ewentualna wygrana Dynama na wyjeździe z Rosenborgiem i przegrana Realu na stadionie w Monachium powiększy przewagę Ukraińców nad Hiszpanami do 5 oczek, które będzie niewiarygodnie trudno odrobić w dwóch meczach. Jednak nawet to nie da Dynamu awansu, bo wystarczy, żeby Real wygrał dwa ostatnie spotkania przy dwóch porażkach Ukraińców (z Bawarczykami i „Królewskimi” – całkiem prawdopodobne), by cieszył się z możliwości gry w ćwierćfinale.

Zmiany:
Dynamo: 59’ Michajlenko za Katskiewicza, 81’ Kormiltsev za Kardasza i Wenhliński za Szackicha;
Rosenborg: 46’ Knutsen za Steinslanda i Storvik za Winsnesa, 81’ R. Boateng za Sorensena.

Oceny:
Dynamo: Szowkowski 7 – Dmitrulin 7, Waszczuk 7, Fiedorow 7, Maksimiuk 8 – Jaszkin 8, Katskiewicz 7 (Michajlenko 7), Kardasz 10 (Kormiltsev), Kaładze 7 – Rebrow 9, Szackich 9 (Wenhliński).
Rosenborg: Jamtfall 7 – L. Strand 7, Basma 6, Bergdolmo 8, Stensaas 6 – Skammelsrud 6, Winsnes 6 (Storvik 6), Steinsland 6 (Knutsen 7) – Sorensen 6 (Boateng), Storflor 8, Carew 7.

REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Powtórki:
(kliknij w link, aby obejrzeć)

REJESTRACJA lub LOGOWANIE
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Co mam niby udostępnić, skoro to jest Fire Patch ze zmienionymi 16 drużynami?
" border="0

Offline Nederland

  • Piłkarz B klasy
  • **
  • Autor wątku
  • Join Date: Lut 2010
  • location:
  • Wiadomości: 198
  • Dostał Piw: 23
  • Na forum od: 06.02.2010r.
    • last.fm
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #82 dnia: Styczeń 17, 2013, 23:19:11 »
Fajnie.

#20




Do sporej niespodzianki doszło na rzymskim Stadio Olimpico. Miejscowi piłkarze Lazio przegrali z Feyenoordem 2:3, chociaż początek meczu, w którym zdecydowanie przeważali, zapowiadał ich gładkie zwycięstwo. Dla gości z Rotterdamu jest to pierwsze zwycięstwo w drugiej fazie grupowej, które w dodatku wciąż daje im szansę na awans do ćwierćfinału. To zresztą w ogóle pierwsze punkty Feyenoordu, który jak dotąd zanotował dwie porażki.

3 kolejka Grupy D
SS Lazio 2:3 Feyenoord

Nedved (7’), Inzaghi (23’) – Tomasson (12’), Kalou (55’), Cruz (58’)
 
Zawodnik meczu: Kalou (8/10)

Lazio przycisnęło swoich rywali już od samego początku, czego efektem był szybko strzelony gol. W 7. minucie meczu Salas sprytnie dograł do Verona, który dośrodkował z pierwszej piłki w pole karne, wprost na głowę Nedveda. Reprezentant Czech wygrał pojedynek główkowy z van Gobbelem i skierował piłkę do siatki obok nieco spóźnionego Ronalda Graaflanda. Przewagi Lazio nie przerwało nawet szybkie odrobienie strat przez drużynę gości. Bramka Tomassona była dość przypadkowa. W dosłownie pierwszej akcji ofensywnej Feyenoordu w tym meczu Christian Gyan posłał wysokie prostopadłe podanie do Duńczyka, a ten wykorzystał fatalne ustawienie Luki Marchegianiego, który nie pokrył bliższego słupka, i posłał futbolówkę właśnie tam. Wynik remisowy nie utrzymał się jednak długo. Już w 23. minucie spotkania Simone Inzaghi ponownie wyprowadził Lazio na prowadzenie, zamieniając rzut rożny wykonywany przez Juana Sebastiana Verona na bramkę. Niewiele brakowało, by jeszcze przed przerwą gospodarze podwyższyli na 3:1, ale tuż przed przerwą Mauricio Salas nie wykorzystał dogodnej okazji i strzelił z ostrego kąta obok prawego słupka bramki Feyenoordu.

Na drugą połowę wyszły dwie inne drużyny. Lazio nie atakowało już tak zażarcie jak w pierwszej odsłonie, a goście z Rotterdamu wzięli się za odrabianie strat. Do remisu doprowadzili już dziesięć minut po wznowieniu gry.  Po szybkiej wymianie podań w środku pola, Jon Dahl Tomasson zagrał z pierwszej piłki do Bonaventoure Kalou, który stanął oko w oko z bramkarzem i nie zmarnował tej świetnej szansy. Piłka odbiła się jeszcze od golkipera gospodarzy, ale ostatecznie i tak zatańczyła za linią bramkową. Feyenoord poszedł za ciosem. Już trzy minuty później po raz pierwszy w tym meczu wyszedł na prowadzenie. Kalou minął Sensiniego i kiedy wydawało się już, że zdecyduje się na strzał, nieoczekiwanie wystawił piłkę niepilnowanemu przez nikogo Cruzowi, który lekkim, technicznym strzałem nie dał szans Marchegianiemu.

Dzięki wygranej z Lazio Feyenoord ma już tylko punkt straty do rzymian. I choć wciąż znajduje się na ostatnim miejscu w tabeli, będzie mu łatwiej nawiązać kontakt z rywalami w następnych kolejkach. Triumfatorzy Pucharów Zdobywców Pucharów wciąż są w względnie dobrej sytuacji – mają mocny, perspektywiczny i zarazem doświadczony skład, który może dać im przewagę w meczach decydujących o awansie. Na razie znajdują się na drugim miejscu  w grupie, czyli ostatnim premiowanym możliwością dalszej gry.

Zmiany:
Lazio: 56’ Lombardo za Sergio Conceicao, 59’ Stanković za Simeone, 82’ Mancini za Verona;
Feyenoord: 46’ Korneev za Tininho, 58’ van Vossen za Cruza, 82’ de Haan za van Gobbela.

Oceny:
Lazio: Marchegiani 6 – Pancaro 6, Couto 6, Sensini 6, Mihajlović 7 – Conceicao 7 (Lombardo 7), Simeone 7 (Stanković 7), Veron 8 (Mancini) – Nedved 7 – Salas 7, Inzaghi 7.
Feyenoord: Graafland 7 – Gyan 8, van Wonderen 8, van Gobbel 7 (de Haan), de Visser 7 – van Gastel 7, Bosvelt 7, Tininho 6 (Korneev 8) – Tomasson 7, Kalou 8, Cruz 7 (van Vossen 6).


“The Blues” zapomnieli już chyba o nieprzyjemnym wyjeździe do Rzymu, który zakończył się porażką. Londyńczycy odprawili z kwitkiem Olimpijczyków z Marsylii, którzy w niczym nie przypominali sprawiającej niespodzianki drużyny z ostatnich dwóch kolejek. Widać, że niemoc, której nie mogą przezwyciężyć na boiskach ligowych, przekłada się na mecze w Lidze Mistrzów. W dodatku muszą poprawić swoją sytuację w lidze, co przekłada się na mniejsze zaangażowanie w rozgrywkach międzynarodowych. To smutne, ale kiedyś musiało to chyba nastąpić.

3 kolejka Grupy D
Olympique Marsylia 0:2 Chelsea

Zola (18’, 80’)

Zawodnik meczu: Zola (8/10)

Chelsea mogła rozpocząć mecz z wielkim hukiem, ale na drodze – po raz kolejny zresztą – stanęła jej poprzeczka. Zawodnikiem, który trafił w obramowanie bramki, był Tore Andre Flo, który już po raz drugi w tak pechowy sposób musiał obejść się smakiem. Jakby tego było mało, kilka sekund później poprzeczka bramki marsylczyków znowu została obita – tym razem  w wyniku niefortunnej interwencji Cypriena, który usiłował wybić piłkę na rzut rożny. Mimo to Chelsea udało się otworzyć wynik w miarę szybko. Po składnej akcji, która pełna była podań w przeciwnych kierunkach, Tore Andre Flo zgrał piłkę głową na szesnasty metr, a Gianfranco Zola uderzył z półwoleja w górny róg bramki. Rzecz działa się w 18. minucie meczu. Norweski napastnik gości po raz kolejny mógł mówić o nieszczęściu tuż po upływie półgodziny gry, gdy piłka po jego mocnym strzale o centymetry minęła słupek bramki strzeżonej przez Stephane Porato. Flo przeżył deja vu w 40. minucie, gdy zmarnował niemal bliźniaczą sytuację – tym razem dzięki błędowi defensywy gospodarzy był nawet sam na sam z bramkarzem.

Dalsze emocje targały umysłami kibiców już w drugiej połowie. Wprowadzony za pechowego Flo Mikael Forssell tuż po zameldowaniu się na boisku stanął przed szansą na strzelenie gola, ale znalazł się w niewygodnej pozycji do strzału i trafił jedynie w słupek. Wynik spotkania został ustalony w 80. minucie meczu przez Gianfranco Zolę. Włoch wykonywał rzut wolny. Choć trafił w mur, piłka odbiła się w jego kierunku. 34-letni napastnik uderzył wolejem z pierwszej piłki, czym kompletnie zaskoczył francuskiego bramkarza gospodarzy.

Zmiany:
Marsylia: 56’ de la Pena za Bakayoko, 63’ Keita za Dalmata, 71’ Dumas za Gallasa;
Chelsea: 57’ Forssell za Flo, 64’ Hogh za Dalla Bonę, 73’ Ambrosetti za Ferrera.

Oceny:
Marsylia: Porato 6 – Cyprien 6, Gallas 6 (Dumas 6), Abardonado 7, Reina 6 – Luccin 7, Dalmat 5 (Keita 6), Brando 7, Pires 7 – Bakayoko 6 (de la Pena 7), Maurice 7.
Chelsea: Cudicini 8 – Lambourde 8, Desailly 8, Leboeuf 8, Babayaro 7 – Ferrer 7 (Ambrosetti 6), Dalla Bona 7 (Hogh 7), Wise 8 – Zola 8, Poyet 7, Flo 5 (Forssell 7).

REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Powtórki:
(kliknij w link, aby obejrzeć)

REJESTRACJA lub LOGOWANIE
REJESTRACJA lub LOGOWANIE
" border="0

Offline Linkin

  • Starszy trampkarz
  • *
  • Join Date: Lip 2012
  • location: Polska
  • Wiadomości: 82
  • Dostał Piw: 3
  • Na forum od: 26.07.2012r.
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #83 dnia: Styczeń 18, 2013, 09:34:28 »
Szkoda, że tak mało osób wpada już na PesLeague. Na innych forach z karierami wygląda to inaczej.

Niespodzianka w Rzymie, Feyenoord pokonał na tym terenie Lazio 3-2. Ciekawy mecz musiał być, choć duży udział przy bramkach mieli niestety bramkarze.
Chelsea wygrała natomiast w Marsylii. Trochę pecha mieli w tym spotkaniu The Blues, ale ostatecznie to oni zwyciężyli. 29 strzałów? Niezły dorobek.

Maciek.pl

  • Gość
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #84 dnia: Styczeń 18, 2013, 14:13:44 »
Gdy śledzę wzrokiem te nazwiska to aż trudno uwierzyć, że tak wspaniali gracze już nie występują na wielkich boiskach. Inzaghi, Gianfranco Zola, Nedved, Fernando Morientes czy Rivaldo, dla większości idole z dzieciństwa, na prawdę miło ponownie poczuć smak tamtych czasów.

Offline Nederland

  • Piłkarz B klasy
  • **
  • Autor wątku
  • Join Date: Lut 2010
  • location:
  • Wiadomości: 198
  • Dostał Piw: 23
  • Na forum od: 06.02.2010r.
    • last.fm
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #85 dnia: Styczeń 18, 2013, 21:46:07 »
Tylko, że te inne fora padają po góra kilku miesiącach.

#21





Grupa A:
(od lewej: pozycja, klub, rozegrane mecze, punkty,
zwycięstwa-remisy-porażki, bilans bramkowy)

1. FC Barcelona - 3, 9, 3-0-0, 7-0
2. FC Porto - 3, 6, 2-0-1, 3-2
3. Sparta Praga - 3, 3, 1-0-2, 2-6
4. Hertha BSC - 3, 0, 0-0-3, 0-4

Grupa B:
(od lewej: pozycja, klub, rozegrane mecze, punkty,
zwycięstwa-remisy-porażki, bilans bramkowy)

1. Manchester United - 3, 5, 1-2-0, 6-5
2. ACF Fiorentina - 3, 4, 1-1-1, 6-6
2. Girondins de Bordeaux - 3, 3, 0-3-0, 3-3
3. Valencia CF - 3, 2, 0-2-1, 3-4

Grupa C:
(od lewej: pozycja, klub, rozegrane mecze, punkty,
zwycięstwa-remisy-porażki, bilans bramkowy)

1. Bayern Monachium - 3, 7, 2-1-0, 10-2
2. Dynamo Kijów - 3, 6, 2-0-1, 4-7
3. Real Madryt - 3, 4, 1-1-1, 5-3
4. Rosenborg BK - 1, 0, 0-0-3, 1-8

Grupa D:
(od lewej: pozycja, klub, rozegrane mecze, punkty,
zwycięstwa-remisy-porażki, bilans bramkowy)

1. Chelsea - 3, 6, 2-0-1, 4-2
2. SS Lazio - 3, 4, 1-1-1, 6-6
3. Olympique Marsylia - 3, 4, 1-1-1, 4-5
4. Feyenoord - 3, 3, 1-0-2, 4-5

Jedenastka kolejki:

Zola - Morientes

Scholl - Kardasz - Veron - di Livio

Maksimiuk - van Wonderen - Saveljić - Gyan

Cudicini

Terminarz na czwartą kolejkę:

7 marca:
Sparta - Hertha
Porto - Barcelona
Valencia - Fiorentina
Bordeaux - Man United
Rosenborg - Dynamo
Chelsea - Marsylia

8 marca:
Bayern - Real
Feyenoord - Lazio
" border="0

Offline D17

  • III - ligowiec
  • ***
  • Join Date: Lis 2009
  • location:
  • Wiadomości: 281
  • Dostał Piw: 16
  • Na forum od: 27.11.2009r.
  • Real Madryt!
    • Status GG
  • Gram w: PES 2016
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #86 dnia: Styczeń 18, 2013, 22:35:32 »
7 marca 6 spotkań a 8 tylko 2?
Why?

Offline Nederland

  • Piłkarz B klasy
  • **
  • Autor wątku
  • Join Date: Lut 2010
  • location:
  • Wiadomości: 198
  • Dostał Piw: 23
  • Na forum od: 06.02.2010r.
    • last.fm
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #87 dnia: Styczeń 18, 2013, 22:41:01 »
A bo ja wiem? Tak jest od początku drugiej fazy grupowej. Ja te daty przepisuję, nie wymyślam.
" border="0

Offline D17

  • III - ligowiec
  • ***
  • Join Date: Lis 2009
  • location:
  • Wiadomości: 281
  • Dostał Piw: 16
  • Na forum od: 27.11.2009r.
  • Real Madryt!
    • Status GG
  • Gram w: PES 2016
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #88 dnia: Styczeń 18, 2013, 22:50:42 »
Rosenborg - Dynamo
Chelsea - Marsylia
także odbyły się 8 marca jak podaje wiki ;)

Offline Nederland

  • Piłkarz B klasy
  • **
  • Autor wątku
  • Join Date: Lut 2010
  • location:
  • Wiadomości: 198
  • Dostał Piw: 23
  • Na forum od: 06.02.2010r.
    • last.fm
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #89 dnia: Styczeń 18, 2013, 22:53:58 »
W takim razie ma rozdwojenie jaźni.

REJESTRACJA lub LOGOWANIE
REJESTRACJA lub LOGOWANIE
" border="0

Offline D17

  • III - ligowiec
  • ***
  • Join Date: Lis 2009
  • location:
  • Wiadomości: 281
  • Dostał Piw: 16
  • Na forum od: 27.11.2009r.
  • Real Madryt!
    • Status GG
  • Gram w: PES 2016
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #90 dnia: Styczeń 18, 2013, 22:58:05 »
REJESTRACJA lub LOGOWANIE
REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Chyba błąd jest na angielskiej.

Offline thomas1345

  • Piłkarz C klasy
  • **
  • Join Date: Lip 2011
  • location: Husów (podkarpackie)
  • Wiadomości: 156
  • Dostał Piw: 0
  • Na forum od: 06.07.2011r.
  • Gram w: PES 2013
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #91 dnia: Styczeń 19, 2013, 13:45:02 »
To super opowiadanie ciągniesz już od dłuższego czasu za co należy Ci się podziw i uznanie, zarówno za samą chęć opisywania bądź co bądź odległych czasów, jak i za stworzenie tylu autentycznych drużyn z początku nowego milenium. Szacunek. Ja sam nie pamiętam tych czasów, chociażby dlatego że miałem 4/5 lat i jeszcze nie interesowała mnie piłka. Ta kariera to w fajny sposób ukazany powrót do przeszłości, przedstawiający które drużyny były wtedy na topie i jacy zawodnicy grali dla tych drużyn. Sam muszę przyznać, że przeglądając składy po prostu niektórych nazwisk nie znam. Widać, że w tamtym okresie bardzo silne ekipy miały drużyny m.in. Lazio, Fiorentina czy Herta, które teraz są co najwyżej europejskimi średniakami i nie za często bytują w CL, ba Herta ma problemy nawet z grą w 1.Bundeslidze...

Offline IDareKI

  • Starszy trampkarz
  • *
  • Join Date: Maj 2012
  • location:
  • Wiadomości: 89
  • Dostał Piw: 11
  • Na forum od: 21.05.2012r.
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #92 dnia: Styczeń 19, 2013, 15:20:48 »
Strasznie wyrównana rywalizacja w grupie B. Ja ciągle po cichu mam nadzieje, że Żyrondyści wyjdą przynajmniej z drugiego miejsca a już na pewno nie chce żeby skończyli jak w prawdziwych zmaganiach z sezonu 1999/2000.

Offline Nederland

  • Piłkarz B klasy
  • **
  • Autor wątku
  • Join Date: Lut 2010
  • location:
  • Wiadomości: 198
  • Dostał Piw: 23
  • Na forum od: 06.02.2010r.
    • last.fm
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #93 dnia: Styczeń 27, 2013, 13:59:04 »
#22




Wyjazd Barcelony do Portugalii zakończył się remisem. Żadna z licznych sytuacji podbramkowych, które stworzyły sobie obie drużyny, nie została zamieniona na bramkę, mimo że nie brakowało sytuacji sam na sam i strzałów w konstrukcję bramki. Ponownie zawiedli napastnicy – Mario Jardel i Patrick Kluivert, których zmiennicy wnieśli do gry o wiele więcej. Z podziału punktów bardziej zadowolona jest pewnie słabsza na papierze ekipa Porto. Portugalczycy w samej końcówce mieli jednak dwie stuprocentowe okazje do przechylenia szali zwycięstwa na swoją korzyść, więc muszą odczuwać pewien niedosyt.

4 kolejka Grupy A
FC Porto 0:0 FC Barcelona


Zawodnik meczu: Deco (8/10)

Pierwszym pechowcem, któremu na drodze do szczęścia stanęło obramowanie bramki, był Jari Litmanen. Już w 3. minucie meczu wyszedł na wolne pole po prostopadłym podaniu Kluiverta, ale pomylił się minimalnie i trafił tylko w słupek. Na domiar złego piłka trafiła pod nogi obrońców, którzy bez problemów oddalili zagrożenie od własnego pola karnego. Kilka minut później Luis Figo zaliczył celny strzał z rzutu wolnego. Uderzenie Portugalczyka nie należało do najlepszych, bo Vitor Baia nie musiał nawet ruszyć się z miejsca, ale został zmuszony do wybicia piłki ponad bramkę. Barcelona nie zrobiła jednak żadnego użytku z rzutu rożnego. Nieco lepiej wykonany stały fragment tego typu kibice mogli oglądać w 30. minucie, gdy po dośrodkowaniu Franka de Boera do strzału doszedł Abelardo. Obrońca Barcelony trafił w poprzeczkę i goście nic z tej akcji – poza rozczarowaniem - nie mieli.

Kilka chwil po przerwie Litmanen zmarnował kolejną sytuację sam na sam z Vitorem Baią. Świetnym podaniem ponownie popisał się Kluivert, a Fin fatalnie zkiksował i uderzył daleko od prawego słupka bramki Porto. Wprowadzony za holenderskiego napastnika Barcelony Rivaldo jeszcze bardziej ożywił grę gości. W 70. minucie meczu, po kombinacyjnej akcji z udziałem Litmanena, był nawet bliski strzelenia gola, ale nieznacznie chybił i piłka przeleciała obok słupka. Do kolejnego strzału doszedł na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem sędziego, ale tym razem znajdował się w trudnej pozycji, z której niewiele mógł zrobić, toteż jego uderzenie było wyraźnie niecelne. Na podobnej zasadzie na grę Porto wpłynął zmiennik Mario Jardela. Nieco zmęczona po przeprowadzeniu wielu nieudanych ataków Barcelona mogła zostać ukarana w samej końcówce, ale Romeu miał sporego pecha. Najpierw po odważnym, wysokim podaniu Deco uderzył z wyskoku z woleja, ale wolno lecąca piłka spadła tuż obok lewego słupka bramki strzeżonej przez Ruuda Hespa i opuściła boisko. Chwilę później kolejne podanie Deco otworzyło mu drogę do strzelenia gola, ale zjadły go nerwy i nie trafił w światło bramki, nieznacznie się myląc.

Barcelona nie wykorzystała szansy na zapewnienie sobie awansu do dalszych gier już w czwartej kolejce. Co prawda nawet przy remisie z Porto promocję zapewniłaby jej przegrana Sparty z Herthą, ale prażanie podnieśli się z kolan i nie oddali trzech punktów rywalom. Portugalczycy są w całkiem niezłej sytuacji, bo z dorobkiem 7 punktów są wiceliderami Grupy A. Barcelona, która jako jedyna drużyna ze stawki okazała się zwycięska we wszystkich wcześniejszych trzech kolejkach, ma o 3 oczka więcej.  

Zmiany:
Porto: 64’ Rodolfo za Nuno Capucho, 70’ Paulinho Santos za Chainho, 77’ Romeu za Jardela;
Barcelona: 64’ Rivaldo za Kluiverta, 70’ Dani za Figo, 77’ Sergi za Bogarde.

Oceny:
Porto: Vitor Baia 8 – Secretario 6, Jorge Costa 7, Joao Pinto 7, Rubens Junior 7 – Chainho 6 (Paulinho Santos 7), Deco 8, Nuno Capucho 6 – Alessandro 6, Clayton 7, Jardel 6 (Romeu 7).
Barcelona:  Hesp 7 – Reiziger 6, Abelardo 7, de Boer 8, Bogarde 7 (Sergi) – Guardiola 7, Luis Enrique 7, R. de Boer 6 – Figo 6 (Dani 7), Litmanen 7 – Kluivert 7 (Rivaldo 7).


Hertha wreszcie strzeliła gola. I to trzy, w dodatku na wyjeździe. Pech i nieprzemyślane zmiany spowodowały jednak, że nawet tak widowiskowe przełamanie strzeleckie nie przyniosło berlińczykom zwycięstwa, gdyż Sparta w imponującym stylu zniwelowała dwubramkową stratę i w końcówce spotkania zdołała doprowadzić do remisu. W spotkaniu błyszczeli zwłaszcza Alex Alves, który potwierdził dobrą dyspozycję sprzed dwóch kolejek i Vratislav Lokvenc, który zgłasza swoje pretensje do korony króla strzelców Ligi Mistrzów. Obaj ci napastnicy zdobyli po dwie bramki. Z dobrej strony pokazał się także Irańczyk Ali Daei, który wreszcie przełamał strzelecką niemoc.

4 kolejka Grupy A
Sparta Praga 3:3 Hertha BSC

Lokvenc (5, 83’), Obajdin (80’) – Alex Alves (13’, 18’), Daei (73’)

Zawodnik meczu: Obajdin (8/10)
Z. Svoboda

Sparta chciała wywalczyć komplet punktów w spotkaniach z Herthą, by zachować szanse na przegonienie Porto, więc zaczęła mecz od zadziornych ataków. Efekt nadszedł zaskakująco szybko, bo w 6. minucie po dośrodkowaniu Tomasa Rosicky’ego Vratislav Lokvenc świetnie wyskoczył do piłki i strzałem głową w długi róg bramki nie dał szans rozpaczliwie interweniującemu Gaborowi Kiraly’emu. Odpowiedź Herthy nadeszła jednak niespodziewanie szybko. Tuż przed polem karnym Sparty Pal Dardai zwiódł Rene Bolfa i podał do Alexa Alvesa. Nie popisał się także Petr Gabriel, który mógł przeciąć to podanie. W każdym razie Brazylijczyk dobrze przyjął piłkę i dopełnił formalności, pokonując Tomasa Postulkę z odległości kilku metrów. Z podobnej sytuacji ten sam piłkarz 5 minut później strzelił gola na 2:1, wprawiając miejscowych fanów w osłupienie. Tym razem jednak miejsce Alvesowi zrobiło przytomne podanie Deislera i gapiostwo Bolfa, który nie upilnował napastnika gości. Taki wynik utrzymał się do przerwy. Sparta przed przerwą miała jeszcze w zasadzie tylko jedną okazję do wyrównania – żądny rehabilitacji Bolf po dośrodkowaniu Labanta z rzutu rożnego posłał piłkę nad bramką po uderzeniu głową. Hertha za to była bliska strzelenia trzeciego gola – w bliźniaczej sytuacji Ali Daei obił jednak poprzeczkę.

Stan rywalizacji uległ zmianie dopiero na 17 minut przed końcem meczu. Ali Daei z łatwością minął Vladimira Labanta, a precyzyjny, płaski strzał Irańczyka dał Hercie komfortowe prowadzenie 3:1. Trener gości popełnił jednak spory błąd – zdjął świetnie grający duet Alex Alves – Daei i zastąpił go rezerwowymi: Thomem i Araciciem. Trudno mu się dziwić, bo napastnicy Herthy swoje w tym meczu już zrobili i zasługiwali na odpoczynek. W dodatku mało kto spodziewał się, co się jeszcze w tym meczu wydarzy. A już w 7 minut po stracie gola na 1:3 Sparta zdobyła bramkę kontaktową. Dośrodkowanie Libora Sionki z lewej flanki na bramkę zamienił Josef Obajdin, którego wprowadzenie w przerwie meczu okazało się trenerskim majstersztykiem szkoleniowca gospodarzy. Niespełna trzy minuty później było już 3:3. Martin Prohaszka, kolejny zmiennik, posłał świetną piłkę w kierunku Vratislava Lokvenca. Czeski „wieżowiec” popisał się nienaganną grą ciałem, nie dając się przepchnąć dwóm asystującym mu obrońcom Herthy. W końcu strzelił w długi róg bramki na tyle mocno, że Gabro Kiraly nie zdołał sparować piłki. Załamani berlińczycy usiłowali strzelić czwartego gola, ale Aracić to nie Daei. W dodatku Chorwat nie miał dziś swojego dnia. W doliczonym czasie gry dostał świetne podanie od Neuendorfa i strzelił z pierwszej piłki z linii pola karnego, ale piłka minęła lewy słupek bramki Postulki o dobre kilka metrów.

Remis niewiele daje Sparcie, bo straty do Porto nie udało jej się zmniejszyć. Nie została ona przynajmniej powiększona. Hertha za to chyba już na dobre żegna się z Ligą Mistrzów – strata 6 punktów do drugiego miejsca jest niemal nie do odrobienia w dwie kolejki, szczególnie że Niemcy przegrali pierwszy mecz ze znajdującym się na drugiej lokacie Porto, a przyjdzie im grać jeszcze z Barceloną i Portugalczykami właśnie. Tylko szaleńcy łudzą się, że Hertha zdoła wygrać z obiema tymi drużynami (z Porto różnicą przynajmniej dwóch goli, ewentualnie jednego – tyle, że musi wtedy strzelić więcej niż jedną bramkę), a Porto przegra jeszcze ze Spartą.

Zmiany:
Sparta: 46’ Obajdin za Haszka, 71’ Prohaszka za Z. Svobodę, 73’ V. Svoboda za Rosicky’ego;
Hertha: 71’ Cović za Deislera i Thom za Alexa Alvesa, 73’ Aracić za Daeia.

Oceny:
Sparta: Postulka 6 – Hornak 7, Bolf 5, Gabriel 6, Labant 6 – Z. Svoboda 6 (Prohaszka 7), Sloncik 6, Hasek 6 (Obajdin 8), Rosicky 8 (V. Svoboda 6), Sionko 8 – Lokvenc 8.
Hertha: Kiraly 6 – Simunić 6, Sverrisson 6, Konstantinidis 6, Hartmann 7 – Deisler 7 (Cović 6), Tretschok 6, Dardai 7, Neuendorf 8 – Alex Alves 8 (Thom 6), Daei 7 (Aracić 5).

REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Powtórki:
(kliknij w link, aby obejrzeć)

REJESTRACJA lub LOGOWANIE
REJESTRACJA lub LOGOWANIE
« Ostatnia zmiana: Styczeń 28, 2013, 22:14:07 wysłana przez Nederland »
" border="0

Offline VeB

  • Trampkarz
  • *
  • Join Date: Sie 2012
  • location:
  • Wiadomości: 35
  • Dostał Piw: 0
  • Na forum od: 08.08.2012r.
  • Gram w: PES 2013
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #94 dnia: Styczeń 28, 2013, 07:04:22 »
Zebrało się na remisy w Grupie A. W pierwszym meczu, o ile dobrze pamiętam, Barcelona wygrała z Porto 4:0, więc tym dziwniejsze, że teraz padł bezbramkowy remis. Barca nie miała po prostu szczęścia, a także tego dobrego wykonania, co pokazują nam chociażby dwie sytuacje Litmanena, czyli dwie zmarnowane setki. Po opisie widać, że Barcy zabrakło szczęścia i wykończenia.

Hertha - Sparta.. No proszę, prowadzić już 3:1 i jeszcze dać sobie wbić dwie bramki. Ach ta Hertha.. Ciasno w grupie A i dobrze, bo emocje będą do samego końca.

Offline Nederland

  • Piłkarz B klasy
  • **
  • Autor wątku
  • Join Date: Lut 2010
  • location:
  • Wiadomości: 198
  • Dostał Piw: 23
  • Na forum od: 06.02.2010r.
    • last.fm
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #95 dnia: Luty 01, 2013, 00:36:28 »
#23




Dobrze zagrana pierwsza połowa nie wystarczy do tego, by wygrać mecz w Lidze Mistrzów. Podłamani pechowo straconym golem piłkarze Valencii przez całą drugą połowę grali bardzo słabo i pomimo dominacji w pierwszej odsłonie spotkania zasłużenie przegrali u siebie z Fiorentiną 1:3, właściwie przekreślając swoje szanse na wyjście z grupy.

4 kolejka Grupy B
Valencia CF 1:3 ACF Fiorentina

Ilie (14’) – Balbo (33’), Batistuta (56’), Mijatović (75’)

Zawodnik meczu: Mendieta (8/10)

Valencia śmiałymi atakami sprawiła, że Fiorentina przez dłuższy czas nie miała zupełnie nic do powiedzenia. Gdyby nie nieskuteczność, Hiszpanie mogliby zainkasować Włochom kilka bramek do przerwy bez żadnego problemu. Niestety gospodarzom udała się tylko jedna akcja. W 14. minucie Mendieta świetnie wypatrzył wbiegającego w uliczkę Adriana Ilie i genialnym prostopadłym podaniem, które minęło trzech piłkarzy Fiorentiny, uruchomił Rumuna. Napastnik gospodarzy spokojnie przyjął sobie piłkę, po czym precyzyjnym strzałem zewnętrzną częścią lewej stopy pokonał Francesco Toldo i wyprowadził Valencię na prowadzenie. Kilka minut później Mendieta mógł wpisać się na listę strzelców, ale jego strzał z podania Kily’ego Gonzaleza został zatrzymany przez bramkarza. W 33. minucie Abel Balbo zdefiniował niesprawiedliwość piłki nożnej. Po jednej z nielicznych, pozornie niegroźnych akcji Fiorentiny, David Albelda chciał wybić piłkę z własnego pola karnego, ale trafił w argentyńskiego napastnika drużyny gości. Piłka poleciała z dużą prędkością w kierunku bramki Canizaresa, odbiła się od poprzeczki i wpadła do bramki. Zaskoczony bramkarz reprezentacji Hiszpanii, dotąd całkowicie bezrobotny, został zmuszony do wyjęcia piłki z siatki.

Determinacji starczyło Valencii jeszcze na początek drugiej połowy. 3 minuty po wznowieniu gry chcący się zrehabilitować Albelda (oddał celny strzał na bramkę w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony spotkania) oddał minimalnie niecelny strzał na bramkę po miłej dla oka akcji na jeden kontakt. Gol na 2:1 dla Fiorentiny, tylko nieco mniej przypadkowy niż poprzedni, podciął jednak skrzydła Hiszpanów. Wszystko zaczęło się od niecelnego podania Adriana Ilie do Juana Sancheza w środku pola. Piłkę przejął Rui Costa, natychmiast podając ją do Balbo. Argentyńczyk posłał futbolówkę po lekkim skosie do Batistuty, a ten swoim firmowym, atomowym strzałem z pierwszej piłki nie dał szans Canizaresowi na skuteczną interwencję. Strzelanie na tym się jednak nie zakończyło. Ostatni gol w tym meczu padł na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem sędziego, a strzelił go wprowadzony dosłownie przed chwilą Predrag Mijatović. Przy swoim pierwszym kontakcie z piłką minął dwóch rywali, zbiegł do środka i niezbyt mocnym, ale technicznym i podkręconym uderzeniem zniszczył wszelkie nadzieje oponentów na zdobycz punktową w tym starciu.

Fiorentina poczyna sobie coraz śmielej. 7 punktów w 4 meczach to argument, który może okazać się decydujący w ostatnich kolejkach. Tym bardziej, że przewaga Violi nad trzecim w tabeli Bordeaux powiększyła się już do 4 punktów. Valencia po porażce pozostaje na samym dnie tabeli Grupy B. Niewiele wskazuje na to, by włączyła się do walki o awans, bo musiałaby wygrać oba ostatnie mecze (w tym z ManUtd), więc pozostanie jej najprawdopodobniej walka o honor z Bordeaux, z którym zmierzy się już w następnej kolejce.

Zmiany:
Valencia: 46’ Juan Sanchez za Lopeza, 57’ Vlaović za Albeldę, 74’ Angulo za Ilie;
Fiorentina: 57’ L. Pagliuca za Heinricha i Okon za Amora, 74’ Mijatović za Balbo.

Oceny:
Valencia: Canizares 7 – Roche 7, Pellegrino 6, Djukić 6, Carboni 6 – Mendieta 8, Albelda 7 (Vlaović 6), Gerard 6, Kily 6 – Ilie 7 (Angulo 6), Lopez 5 (Juan Sanchez 6).
Fiorentina: Toldo 8 – Repka 6, Pierini 6, Firicano 6 – Amor 7 (Okon 7), Cois 6 – Di Livio 6, Rui Costa 6, Henrich 5 (Pagliuca 6) – Balbo 8 (Mijatović 8), Batistuta 7.


Żyrondyści z Bordeaux musieli kiedyś w końcu przegrać. I przegrali. Porażka z liderem tabeli nawet na własnym boisku nie przynosi wstydu, ale znacznie zmniejsza szanse Francuzów na awans, bo spośród trzech poprzednich spotkań bez porażki ani jednego nie wygrali. Po stronie gości fantastyczny mecz rozegrał Andy Cole. Anglik potrzebował 38 minut, by jeszcze przed przerwą skompletować hat-tricka.

4 kolejka Grupy B
Girondins de Bordeaux 1:3 Manchester United

Jemmali (23’) – Cole (7’, 25’, 45’)

Zawodnik meczu: Cole (10/10)

Nie ulegało wątpliwości, kto w tym meczu jest lepszy. Manchester United po prostu zdominował Bordeaux, które było całkowicie bezradne – przez 90 minut przeprowadziło zaledwie kilka ataków na bramkę Marka Bosnicha. Sytuacji nie ułatwiał fakt, że od 7. minuty przyjezdni prowadzili 1:0. David Beckham zszedł do środka boiska i zaskakująco podał na lewy bok pola karnego do Ryana Giggsa. Walijczyk płasko dośrodkował, a Andy Cole okazał się sprytniejszy od Nisy Saveljicia i mocnym strzałem z najbliższej odległości dał prowadzenie swojej drużynie. Ataki gości nie ustawały. Tuż po upłynięciu kwadransa gry do strzału zza pola karnego doszedł Roy Keane. Nie zdecydował się jednak na mocny strzał, a techniczne, nieco lobowane uderzenie. To nie była dobra decyzja – nie dość, że piłka nie trafiła w światło bramki, to jeszcze leciała strasznie wolno i Ulrich Rame na pewno zdążyłby ją złapać. 23. minuta przyniosła dość niespodziewane wyrównanie. Po długim podaniu Micouda z okolicy linii środkowej w szeregach defensywy Manchesteru zaszło nieporozumienie. Piłka odbiła się od Mikaela Silvestre’a i trafiła do Davida Jemmaliego, który po przyjęciu jej uderzył w długi róg. To nie był łatwy strzał do wyrównania – choć płaski, futbolówka lekko kozłowała po murawie, utrudniając bramkarzowi zadanie. United potrafili jednak dość szybko zdobyć kolejną bramkę. Już dwie minuty po golu Jemmaliego Andy Cole ponownie zmusił Ulricha Rame do kapitulacji. David Beckham zwiódł dwóch obrońców na prawej flance, ale wyjątkowo nie zdecydował się na dośrodkowanie, a wycofał piłkę do Davida Maya. Prawy obrońca gości z kolei przekazał piłkę Royowi Keanowi. „Captain Fantastic” zacentrował dokładnie na głowę swojego kolegi, a Cole dobrze wiedział, jak wykorzystać tę szansę. Do przerwy zdążył zresztą skompletować hat-tricka. Tuż przed gwizdkiem sędziego zapraszającego piłkarzy do szatni czarnoskóry napastnik Manchesteru United strzałem głową zamienił na bramkę kąśliwe dośrodkowanie Paula Scholesa.

W 66. minucie Andy Cole mógł strzelić czwartego gola. Mając jednak obrońcę na plecach i będąc zmuszonym strzelać ze swojej słabszej, lewej nogi, nie dał rady zaliczyć celnego strzału. Ogólnie rzecz biorąc, przyjezdni przez niemal całą drugą połowę zwolnili tempo gry i oszczędzali siły przed kolejnymi meczami – w tym tymi decydującymi o mistrzostwie Anglii. Ponownie więc szansy na wykazanie się nie dostał znany ze strzelania goli po wejściu z ławki rezerwowych Ole Gunnar Solskjaer.

Manchester United stanął na wysokości zadania i utrzymał pierwsze miejsce w grupie. Po piętach depcze mu tracąca do niego zaledwie punkt Fiorentina, ale jeśli Czerwone Diabły nadal będą tak grać, powinny zdystansować Włochów – tym bardziej, że szansę ku temu będą mieli już w następnej kolejce, kiedy na Old Trafford podejmą Violę. W pierwszym spotkaniu wygrali z nią 3:2 we Florencji. 

Zmiany:
Bordeaux: 64’ Martins za Feindouno, 74’ Diabate za Batllesa, 75’ Afanou za Saveljicia;
ManUtd: 64’ Solskjaer za Sheringhama, 74’ Greening za Giggsa, 75’ Yorke za Cole’a.

Oceny:
Bordeaux: Rame 6 – Jemmali 7, Saveljić 6, Grenet 6, Bonnissel 6 – Rouviere 6, Batlles 5 – Feindouno 5, Micoud 6, Zanotti 6 – Laslandes 6.
ManUtd: Bosnich 6 – May 7, Berg 7, Silvestre 6, Irwin 6 – Beckham 8, Keane 8, Scholes 9, Giggs 6 (Greening 6) – Sheringham 7 (Solskjaer 6), Cole 10 (Yorke 7).

REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Powtórki:
(kliknij w link, aby obejrzeć)

REJESTRACJA lub LOGOWANIE
REJESTRACJA lub LOGOWANIE
« Ostatnia zmiana: Luty 02, 2013, 14:05:50 wysłana przez Nederland »
" border="0

Offline Nederland

  • Piłkarz B klasy
  • **
  • Autor wątku
  • Join Date: Lut 2010
  • location:
  • Wiadomości: 198
  • Dostał Piw: 23
  • Na forum od: 06.02.2010r.
    • last.fm
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #96 dnia: Luty 02, 2013, 14:05:39 »
#24




Dynamo Kijów dołożyło kolejną cegiełkę do awansu z grupy. Ukraińcy po raz drugi pokonali Rosenborg i utrzymali zaledwie jednopunktową stratę do Bayernu Monachium. Na dobre rozkręcił się Serhij Rebrow, który ponownie wpisał się na listę strzelców. Jeśli dodać do tego jeszcze dobrą dyspozycję strzelecką jego partnera z ataku, przyszłość Dynama może malować się w różowych barwach. Norwegowie natomiast definitywnie stracili szansę na promocję.

4 kolejka Grupy C
Rosenborg BK 0:2 Dynamo Kijów

Rebrow (34’), Szackich (50’)

Zawodnik meczu: Rebrow (8/10)
Tronseth

Gospodarzom odwagi w ofensywie starczyło niestety tylko na początkowe fragmenty meczu. W 8. minucie spotkania byli nawet niesamowicie blisko objęcia prowadzenia. John Carew, będący w asyście dwóch obrońców, stracił piłkę, ale Sorensen błyskawicznie ją odzyskał. Zrobił to na tyle dobrze, że całkowicie zaskoczył defensywę Dynama i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Do szczęścia wystarczyło tylko dobrze uderzyć. Norweg strzelił jednak fatalnie. Wiaczesław Kernozenko nie interweniował – po części dlatego, że pewnie nie zdążyłby sparować piłki, ale po części dlatego, że piłka minęła prawy słupek jego bramki o dobry metr. W odpowiedzi Dynamo zaserwowało gospodarzom strzał z dystansu Wasyla Kardasza z 20. minuty. Nie stanowił on jednak dużego zagrożenia dla Jorna Jamtfalla, bo futbolówka właściwie w niego trafiła. Kolejna próba zaskoczenia norweskiego bramkarza była już jednak skuteczna. 13 minut później Kernozenko długo wykonał aut bramkowy. Sprytem w powietrzu wykazał się Maksym Szackich, który główką przedłużył podanie w kierunku wybiegającego na wolne pole Serhija Rebrowa. 26-latek nie dał się wyprzedzić obrońcom, przełożył sobie piłkę na prawą nogę i strzelił obok bramkarza. 1:0.

Kolejny gol padł co prawda kwadrans później, ale trzeba było na niego czekać do drugiej połowy. Tym razem to Maksym Szackich był adresatem podania głową. Mając przed sobą trochę wolnego miejsca, przebiegł kilka metrów i uderzył zza pola karnego w kierunku dłuższego rogu. Była to bardzo dobra decyzja, bo Jamtfall nie sięgnął piłki, która zatrzepotała w siatce. Gol strzelony na początku drugiej odsłony spotkania dał Dynamie nieocenioną swobodę w konstruowaniu akcji i dyktowaniu tempa gry. Ukraińcy mogli odpocząć w ofensywie, bo mieli świadomość, że swoje w tym meczu już zrobili i nie muszą na siłę strzelać kolejnych bramek. Mając w perspektywie ciężkie spotkanie z Realem, oszczędzanie sił wydawało się logiczną decyzją. Mimo to niewiele brakowało, by w 79. minucie meczu Walentyn Bielkiewicz po świetnym dośrodkowaniu Georgiego Demetradze strzelił bramkę głową. Mimo dojścia do strzału samo uderzenie było jednak bardzo słabe. Chwilę później Gruzin sam mógł wpisać się na listę strzelców po prostopadłym podaniu Konowałowa, ale pospieszył się z oddaniem strzału. Uderzył zbyt lekko i prosto w bramkarza, więc Jorn Jamtfall nie miał najmniejszych problemów ze złapaniem piłki.

Wszystko wskazuje na to, że Dynamo na dobre wróciło do świetnej formy z poprzedniego sezonu, gdy swój udział w Lidze Mistrzów zakończyło dopiero w półfinale, przegrywając z Bayernem Monachium. Istnieje szansa, by spróbować powtórzyć ten rezultat, ale do tego niezbędny jest przynajmniej remis z Realem. Jeśli uda się go osiągnąć, pozostanie już tylko walka o pierwsze miejsce w grupie i rewanż na Bawarczykach za ubiegłoroczny półfinał i kompromitującą jesienną porażkę 0:6.

Zmiany:
Rosenborg: 50’ Belsvik za Soerensena, 60’ Johnsen za R. Stranda, 66’ Jakobsen za Storflora;
Dynamo: 60’ Kormiltsew za Husina, 64’ Demetradze za Szackicha, 70’ Konowałow za Rebrowa.

Oceny:
Rosenborg: Jamtfall 6 – Bergdolmo 7, Bragstad 6, Tronseth 6, Stensaas 6 – Winsnes 6, Skammelsrud 7, Strand 6 (Johnsen 6) – Soerensen 6 (Belsvik 7), Storflor 6 (Jakobsen 6), Carew 7.
Dynamo: Kernozenko 8 – Gerasimenko 7, Waszczuk 6, Kaładze 8, Maksimiuk 7 – Jaszkin 8, Husin 7 (Kormiltsev 6), Kardasz 7, Bielkiewicz 7 – Rebrow 8 (Konowałow 7), Szackich 7 (Demetradze 7).


Na stadionie olimpijskim w Monachium Bayern zdemolował Real, wygrywając 4:1. Królewskim nic w tym meczu nie wychodziło, a Bawarczycy grali jak z nut. Ich dośrodkowania z lewej strony boiska, gdzie goście ewidentnie nie potrafią sobie poradzić z Mehmetem Schollem i Michaelem Tarnatem, po raz kolejny siały popłoch w defensywie rywali. Kolejnego gola do kolekcji dołożył Paulo Sergio. Bayern jako pierwszy zapewnił sobie awans do ćwierćfinału.

4 kolejka Grupy C
Bayern Monachium 4:1 Real Madryt

Paulo Sergio (5’), Elber (12’, 55’), Jancker (86’) – McManaman (47’)

Zawodnik meczu: Elber (10/10)

Ciężko było o dobry rezultat dla Realu, kiedy z różnych powodów nie mógł zagrać Roberto Carlos (zastępujący go Dorado zagrał jednak bardzo przyzwoicie), a znajdujący się w fatalnej formie Fernando Morientes i wracający po kontuzji Nicolas Anelka zaczęli mecz na ławce rezerwowych. Raul, który nie strzelił gola w Lidze Mistrzów od dobrych kilku spotkań, nie był w lepszej dyspozycji. Doszło do tego, że za jego plecami musiał grać Guti, który ewidentnie nie poradził sobie w nowej roli. Proces rozbiórki słabo grającego Realu rozpoczął się w 5. minucie meczu – tak samo, jak w spotkaniu na Santiago Bernabeu, po dośrodkowaniu z lewej strony boiska. Tym razem centrował Michael Tarnat, a główką piłkę do siatki skierował Paulo Sergio, który wygrał pojedynek powietrzny z Christianem Karembeu. Już 7 minut później było już praktycznie pozamiatane. Steffan Effenberg zagrał na lewe skrzydło do kompletnie niepilnowanego Tarnata, przy którym najbliżej stał nie mający go kryć Salgado, a środkowy obrońca Hierro. Lewy obrońca Bawarczyków posłał kolejne dośrodkowanie w pole karne, a Elber wyprzedził… Salgado i szczupakiem pokonał Casillasa. Real odpowiedział tylko złapanym bez żadnego problemu strzałem Savio – jednego z nielicznych Królewskich, którzy nie muszą się wstydzić swojej gry w tym meczu.

Vicente del Bosque postąpił odważnie – już w przerwie dokonał dwóch zmian. Za bezbarwnego Gutiego wprowadził Nicolasa Anelkę, a słabego Raula zastąpił nominalnym lewoskrzydłowym – Elvirem Baljiciem. Przynajmniej jedna z tych zmian była dobra, bo Bośniak tuż po zameldowaniu się na boisku podał wzdłuż bramki w kierunku Steve’a McManamana, który wślizgiem zmniejszył rozmiary porażki. Warto dodać, że długą piłkę do Bajlicia zagrał Javier Dorado. Wydawało się, że Real wraca do gry i jeszcze nic w tym meczu nie jest rozstrzygnięte. Nic bardziej mylnego. Niespełna 8 minut później Giovane Elber strzelił swojego drugiego gola w tym meczu, a trzeciego drużyny Bayernu. Po przyjęciu podania Effenberga z dziecinną łatwością minął Helguerę, po czym zawijanym strzałem podwyższył stan meczu na 3:1. To jednak nie było wszystko. Na 4 minuty przed końcem meczu gwóźdź do hiszpańskiej trumny wbił wprowadzony w drugiej połowie Carsten Jancker. Wysoki napastnik okazał się bezlitosny dla przeciwników w sytuacji sam na sam. Asystę przy tym trafieniu zaliczył niezawodny Giovane Elber.

Z dorobkiem 10 punktów, 6 punktami przewagi nad trzecim w tabeli Realem i lepszym bilansem meczów bezpośrednich z hiszpańską drużyną, Bayern jako pierwszy dołączył do grona ćwierćfinalistów tegorocznej Ligi Mistrzów. Strata Królewskich do Dynama powiększyła się natomiast do 5 punktów. By zachować szanse na awans, Real musi wygrać z Ukraińcami. Każdy inny remis oznacza odpadnięcie z rywalizacji i sprowadzenie rangi zamykającego zmagania w Grupie C spotkania Realu z Rosenborgiem do meczu o przysłowiową pietruszkę.

Zmiany:
Bayern: 60’ Strunz za Finka, 70’ Jancker za Paulo Sergio, 82’ Salihamidzić za Scholla;
Real: 46’ Anelka za Gutiego i Baljić za Raula, 60’ Morientes za McManamana.

Oceny:
Bayern: Kahn 8 – Kuffour 7, Jeremies 8, Linke 8, Tarnat 10 – Fink 7 (Strunz 6) – Zickler 7, Effenberg 9, Scholl 8 – Paulo Sergio 9, Elber 10.
Real: Casillas 6 – Salgado 4, Hierro 6, Helguera 5, Dorado 7 – McManaman 7 (Morientes 6), Redondo 6, Karembeu 5, Savio 7 – Guti 5 (Anelka 6), Raul 5 (Baljić 6).

REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Powtórki:
(kliknij w link, aby obejrzeć)

REJESTRACJA lub LOGOWANIE
REJESTRACJA lub LOGOWANIE
" border="0

Offline shady1990

  • Trampkarz
  • *
  • Join Date: Sie 2008
  • location:
  • Wiadomości: 59
  • Dostał Piw: 5
  • Na forum od: 13.08.2008r.
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #97 dnia: Luty 08, 2013, 10:57:20 »
kariera swietna ,coz poraz kolejny sie powtarzam  :o ale moim zdaniem przez to przyczepienie stala sie wiele bardziej niewidoczna....

Offline Nederland

  • Piłkarz B klasy
  • **
  • Autor wątku
  • Join Date: Lut 2010
  • location:
  • Wiadomości: 198
  • Dostał Piw: 23
  • Na forum od: 06.02.2010r.
    • last.fm
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #98 dnia: Luty 12, 2013, 23:59:20 »
#25
Nie wiem, czy taka niewidoczna, bo od czasu podpięcia tematu nie dodałem ani jednego postu. Inna sprawa, że gdyby nie twój komentarz, pisałbym właśnie trzeci post z rzędu - to chyba dość żałosna statystyka jak na karierę miesiąca.




Demony z poprzedniej kolejki zostały przegnane. Feyenoord kompletnie nie poradził sobie z presją, która ciążyła na nim po zaskakującym zwycięstwie na Stadio Olimpico. Okazałe zwycięstwo Lazio na pewno korzystnie wpłynie na morale rzymian, a Pavel Nedved naprawdę wyrasta na jednego z najlepszych pomocników na świecie. Kolejny błysk geniuszu Czecha, który był autorem dwóch z trzech strzelonych przez Lazio goli, miał niebagatelny wpływ na przebieg meczu.

4 kolejka Grupy D
Feyenoord 0:3 SS Lazio

Nedved (23’, 81’), Nesta (71’)

Zawodnik meczu: Nedved (9/10)

Nedved postraszył Jerzego Dudka już na początku spotkania. Polak bez większych problemów poradził sobie jednak z mocnym uderzeniem z dystansu. Przy kolejnej groźnej sytuacji wykreowanej przez gości nie musiał interweniować, bo uderzenie Mihajlovicia z rzutu wolnego nieznacznie minęło okienko bramki. Bramkarz Feyenoordu dobrze obliczył tor lotu piłki i tylko odprowadził ją wzrokiem. W 23. minucie nie dał jednak rady uchronić swojej drużyny przed stratą gola. Pavel Nedved wymienił się podaniami z Sergio Conceicao, wpadł w gąszcz obrońców, w którym nie zginął dzięki sprytnym zwodom i posłał techniczne uderzenie, które dało prowadzenie drużynie Lazio. Jako że gościom niespecjalnie zależało na podwyższeniu prowadzenia, a onieśmielony dobrą grą Lazio Feyenoord stronił od konstruowania groźnych akcji ofensywnych, wynik utrzymał się do przerwy.

Niedługo po wznowieniu gry ponownie przed szansą pokonania bramkarza z rzutu wolnego stanął Sinisa Mihajlović. Tym razem przymierzył lepiej i piłka poszybowała w światło bramki, ale Jerzy Dudek bardzo dobrze się ustawił i przeniósł ją nad poprzeczką. Dość długi okres, w którym z racji niewielkiej ilości ataków bezpośrednio zagrażających obu bramkarzom, wydawało się, że na 1:0 cały mecz się zakończy, brutalnie i nieoczekiwanie w 71. minucie przerwał Alessandro Nesta. Po zgraniu piłki głową przez Sergio Conceicao, kapitan Lazio popisał się akrobatycznym strzałem z powietrza, który znalazł miejsce w bramce Feyenoordu. Dzieła zniszczenia 10 minut później dopełnił Pavel Nedved, wykańczając pozornie niegroźną akcję. Simone Inzaghi już miał strzelać na bramkę, ale wybito mu piłkę spod nóg. Dopadł do niej Czech, uderzając z woleja. Jerzy Dudek nie zdołał sparować futbolówki. W ten oto sposób goście zakończyli spotkanie wysoko prowadząc, choć wcale się w nim nie namęczyli.

Choć w Grupie D jeszcze nic nie jest rozstrzygnięte, udział Feyenoordu w Lidze Mistrzów chyba powoli się kończy. Holendrzy mają zaledwie 3 punkty na swoim koncie, a mecz, w którym je zdobyli, okazał się być tylko jednorazowym przebłyskiem. Nieco zagubieni podopieczni Leo Beenhakkera nie mieli nic do powiedzenia przy grających bardzo swobodnie piłkarzach Lazio. Rzymianie z kolei utrzymali niewielki dystans punktowy do Chelsea, a nad trzecią w grupie Marsylią mają trzy punkty przewagi.

Zmiany:
Feyenoord: 59’ Cairo za Kalou, 65’ de Haan za van Gobbela, 70’ Samardzić za Bosvelta;
Lazio: 59’ Lombardo za Verona, 69’ Salas za Boksicia, 75’ Favalli za Nestę.

Oceny:
Feyenoord: Dudek 7 – de Visser 7, Konterman 6, van Gobbel 6 (de Haan 6), Rząsa 6 – Bosvelt 6 (Samardzić 6), van Gastel 7, Tininho 6 – Tomasson 6, Kalou 5 (Cairo 6), Cruz 6.
Lazio: Marchegiani 7 – Negro 7, Nesta 8 (Favalli), Sensini 8, Mihajlović 8 – Conceicao 9, Simeone 7, Veron 7 (Lombardo 7) – Nedved 9 – Boksić 6 (Salas 6), Inzaghi 7.


Z tego meczu można by właściwie wyciąć pierwszą połowę, bo wszystko, co emocjonujące, miało miejsce w drugiej odsłonie. Po przydługim pokazie nieskuteczności i niemocy pod bramką rywala Chelsea trzema szybkimi ciosami odpowiedziała na trafienie gości z Marsylii, którzy zdążyli co prawda zmniejszyć rozmiary porażki, ale punktu nie wywalczyli. „The Blues” nadal przewodzą tabeli – wygrali już trzy razy, a jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa.

4 kolejka Grupy D
Chelsea 3:2 Olympique Marsylia

Zola (69’), Poyet (72’, 75’) – Leroy (65’), Pires (80’)

Zawodnik meczu: Poyet (9/10)

W pierwszej połowie wiało nudą. Obie strony oddały łącznie zaledwie cztery strzały, z czego trzy celne. Najlepszą okazję na zdobycie bramki miał w 37. minucie Gianfranco Zola, ale nie zdołał przechytrzyć bramkarza. Mimo że strzał Włocha był silny i precyzyjny, Stephane Porato spokojnie sparował piłkę na rzut rożny. Po stronie Marsylii na uwagę zasługiwała zmarnowana szansa Floriana Maurice’a, który stojąc kilka metrów od bramki Chelsea poślizgnął się, przez co uderzył fatalnie.

Emocje rozpoczęły się dopiero w drugiej połowie. W 50. minucie po szybkiej akcji marsylczyków bliski szczęścia był kapitan zespołu, Frederic Brando, który uderzył zza pola karnego. Zrobił to jednak swoją słabszą nogą i może dlatego jedynym pożytkiem, jaki goście mieli z tej akcji, był rzut rożny. Po stałym fragmencie tego typu, tyle że wykonywanym niespełna kwadrans później, strzelili jednak gola. Dośrodkowanie Roberta Piresa nie znalazło adresata w polu karnym, ale wybitą przez obrońców piłkę głową zgrał Seydou Keita. Arthur Moses wystawił ją Jerome’owi Leroy, który pokonał bramkarza Chelsea. Radość gości z prowadzenia trwała jednak tylko 4 minuty. Dennis Wise przytomnie zagrał do Gianfranco Zoli, który bez problemów wyprzedził kryjącego go Yannicka Fischera i wyrównał stan meczu. Po kolejnych 3 minutach było już 2:1 dla gospodarzy. Wprowadzony po przerwie Mikael Forssell posłał prostopadłą piłkę w pole karne w kierunku Gustavo Poyeta. Urugwajczyk dobiegł do niej pierwszy i silnym strzałem po skosie zmusił Stephane’a Porato do kapitulacji. Na kwadrans przed końcem meczu ofensywny pomocnik The Blues strzelił swojego drugiego gola. Pod wieloma względami przypominał on pierwszego. Tym razem asystę przy swoim nazwisku dopisał Gianfranco Zola. Marsylia nie ustąpiła, ale stać ją było tylko na zdobycie bramki kontaktowej. W 80. minucie Robert Pires wykorzystał fatalne przyjęcie piłki przez Mario Melchiota i posłał precyzyjne uderzenie w kierunku bliższego słupka, które okazało się skuteczne.

Chelsea pewnie kroczy po zwycięstwo w grupie. Trzecie zwycięstwo podopiecznych Gianluki Vialliego to siódmy, ósmy i dziewiąty punkt na koncie The Blues. Lazio, które nieustannie depcze im po piętach, ma ich o dwa mniej. Z rzymianami londyńczycy spotkają się jednak dopiero w ostatniej kolejce. Chelsea może przypieczętować swój awans w najbliższym meczu wyjazdowym. Celem ich podróży będzie mieszczące się w Rotterdamie De Kuip.

Zmiany:
Chelsea: 59’ Petrescu za Suttona, 64’ Deschamps za di Matteo, 68’ Forssell za Flo;
Marsylia: 61’ Keita za Luccina, 64’ Moses za Pougeta, 69’ Bakayoko za Maurice’a.

Oceny:
Chelsea: de Goey 7 – Melchiot 6, Desailly 7, Leboeuf 7, Babayaro 7 – Flo 6 (Forssell 7), di Matteo 6 (Deschamps 6), Wise 9, Poyet 9 – Zola 8, Sutton 6 (Petrescu 6).
Marsylia: Porato 7 – Perez 7, Gallas 6, Fischer 5, Blondeau 7 – Luccin 7 (Keita 7), Leroy 7, Brando 7, Pires 7 – Pouget 7 (Moses 7), Maurice 6 (Bakayoko 6).

REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE REJESTRACJA lub LOGOWANIE

Powtórki:
(kliknij w link, aby obejrzeć)

REJESTRACJA lub LOGOWANIE
REJESTRACJA lub LOGOWANIE
" border="0

Offline Razer

  • Trampkarz
  • *
  • Join Date: Paź 2009
  • location: Warszawa
  • Wiadomości: 55
  • Dostał Piw: 10
  • Na forum od: 24.10.2009r.
Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #99 dnia: Sierpień 28, 2013, 23:06:52 »
Co tu dużo mówić? Chelsea w fazie pucharowej. Mecz z Feynoordem będzie jedynie formalnością. Ciekawa ta kolejka w grupie D. 2 mecze i aż 8 goli to świetna statystyka. Mecz lidera tabeli z OM musiał być przez długi czas bardzo nużący, ale za to później w przeciągu 15 minut padło aż 5 bramek. Nedved takimi meczami jak ten z drużyną Leo i Jurka otwiera sobie drogę na transfer do którejś z największych drużyn na świecie. Słyszałem, że skauci Juve byli na tym meczu ;) Szkoda mi trochę Jurka Dudka, bronił naprawdę dobrze, ale jednak stracił 3 bramki. Przy żadnym z tych 3 strzałów nie miał najmniejszych szans. Swoją drogą, ten Mihajlović bije świetne wolne! Dobry mecz rozegrał również Conceicao zaliczając 2 asysty (jednej PES nie zaliczył...).

Straszne rzeczy się dzieją z tym forum... Nie wchodziłem tu chyba pół roku i widzę diametralną różnicę, cóż, może wyjście PES'a 2014 zmieni nieco sytuację?

TWOJA LIGA Pro Evolution Soccer

Odp: Liga Mistrzów UEFA 1999/2000
« Odpowiedź #99 dnia: Sierpień 28, 2013, 23:06:52 »