antybarcelonistów
Anty co?!
Czegoś takiego niema, nigdy nie było i nie będzie, są za to ludzie, (garstka) nie mający klapek na oczach. To dla kibiców Barcelony najważniejsze jest upokarzanie rywala, kojenie swojej frustracji i kompleksów prymitywnym zachowaniem. Po najlepszym sezonie w historii klubu, barceloniści kupowali sobie koszulki z napisem
ANTIMADRIDISTA. Real robił sobie jakieś reklamówki po 5-0 w 1995? Albo po wyeliminowaniu Barcy z LM? Albo po szpalerze? Takie zdjęcie klaszczącego tuneliku pierdo-nięte na całą ścianę jakiegoś wieżowca w Madrycie i kilkadziesiąt billboardów. Słit, nie? A jednak, nic takiego nie było. Nigdy. Nie potraficie jednego pierdo-onego tytułu świętować bez robienia wiochy w stylu
Madrid cabron, jest to kompleks, a raczej tak jak Mourinho mówił rok temu obsesja – "
Marzenie jest czystszym uczuciem. Marzenie jest związane z dumą. Inter będzie dumny, jeśli uda mu się zagrać na Santiago Bernabeu w finale. Dla nas to marzenie, dla nich nie. Dla nich to po prostu antymadrytyzm, obsesja", stąd te zraszacze.
Real działa na was jak płachta na byka, bo Real jest tak wielki. Tak, że więcej emocji wzbudzają jego porażki niż zwycięstwa jego samego, lub Barcelony.Tak wielką ma moc nad umysłami fanów piłki nożnej. I pomijam tutaj
madridistas, chodzi mi oczywiście o resztę świata - do Realu nie można być obojętnym. Albo kochasz albo nienawidzisz. Tak więc reszta nienawidzi. Tylko jeden klub jest tak wielki, że nienawidzą go wszyscy od Juve, przez Bayern po Manchester. Tylko jeden klub wywołuje kompleksy nawet w Milanie. Real Madryt.
Gdy Barcelona przegrywała wszyscy mieli ją w dupie. Gdy Real przegrywa to i tak karuzela się kręci. Media, szum, prasa, transfery, dymisje. Real Madryt to centrum futbolu. Barcelona wygrała potrójną koronę a miesiąc później nikt o tym nie mówił, mówiono tylko o Realu.
Barcelona ma o tyle gorzej, że oprócz bycia boleśnie pokrzywdzoną przez wspaniałą białą historię, wywodzi się z, ba, jest symbolem Krainy Wiecznej Frustracji. Taki kombos. Chlip, płacz, dopiero 2 lata temu prześcignęliśmy w liczbie Pucharów Europy Notthingam Forest, mamy ich już tyle ile Real po pierwszych 3 latach istnienia tego pucharu. Chlip, nie mamy swojego, oddzielnego kraju.
Dodatkowo robicie z siebie ósmy cud świata, którego bramki leczą choroby, a od porażek umierają na całym świecie bezbronne małe kotki. Madrytowi można wiele zarzucić, owszem. Ale Madryt jest szczery i przejrzysty. Madryt nie jest dwulicowy, Madryt nie nosi maski mes que un i wszystkich świętych.
Z jednej strony oklaski na Bernabeu dla Barcelony, Ronaldinho czy Maradony. Z drugiej strony świńskie ryje, kamienie rzucane w autokar, zraszacze, kibice mordowani przez Boixos Nois, ataki na piłkarzy na lotnisku (Gago 2007).Pomijam już tegoroczne Gran Derbi, bo w końcu każdy kto chciał to ujrzał drugą, prawdziwą(?) twarz Barcelony
Paradoksalnie patrząc na obecną pozycję obu klubów, powinno być zupełnie na odwrotnie. A jednak. Nie jest i nigdy nie będzie. Niektóre rzeczy ma się we krwi. W DNA.