#51 kolejka fazy grupowej, Grupa C
7 lipca 2012, 13:00, Newcastle (St. James’ Park)
vs
Argentyna – Szwajcaria 4:2 (4:0)Salvio (6’, 12’), Pastore (21’), T. Xhaka (30’ OG) – Stocker (50’), Gavranović (53’)
Zawodnik meczu: Piatti (8.0)
Żółta kartka: Dos Santos
Czerwona kartka: Lamela (40’, za uderzenie przeciwnika w twarz)
Szwajcarom zabrakło szczęścia i czasu To miał być wielki mecz. Jeden z tych pisanych wielką literą. I niby był, tylko nie wiadomo, czy większe były emocje mu towarzyszące, czy miejscowa żałosna nieporadność i pech jednej z drużyn. Kulawy faworyt spod znaku Słońca na tle złożonym z błękitu i bieli podejmował nieśmiałego czarnego konia, który nie wygrał jeszcze zbyt wielu gonitw.
Zaczęło się fatalnie dla gości. Burki podał z autu bramkowego do kapitana swojej drużyny, Taulanta Xhaki, który błyskawicznie stracił piłkę na rzecz Salvio. Szwajcarski bramkarz wygrał pojedynek sam na sam z argentyńskim bramkarzem, ale cały trud golkipera został zniweczony przez Feltschera, który mając na celu wybicie piłki... podał do Salvio. Argentyńczyk nie miał problemów ze zdobyciem bramki. Sześć minut później, czyli w 12 minucie ten sam zawodnik podwyższył wynik spotkania. Canete wypatrzył go na wolnym polu i posłał do niego podanie, które minęło... czterech Szwajcarów. Salvio miękko podciął futbolówkę, która przeleciała nad interweniującym Burkim i przekroczyła linię bramkową. Kolejny gol, tym razem w 21' minucie, zwiastował prawdziwy pogrom. Salvio pobawił się przez chwilę z atakującymi go defensorami, po czym podał wysoko na dobieg do Pastore, a ten pewnym i mocnym uderzeniem dał trzybramkowe prowadzenie swojej reprezentacji. Po pół godzinie gry fatalny występ golem przypieczętował Taulant Xhaka. Szkoda tylko, że do własnej bramki... Canete wypuścił Salvio w uliczkę, znowu po lewej stronie pola karnego, gdzie przez całą pierwszą połowę drzemał Feltscher. Szwajcarski kapitan odebrał piłkę adwersarzowi, po czym chcąc wybić ją za linię końcową, wbił ją wślizgiem do bramki Burkiego. Załamany skrył twarz w dłoniach i nie podnosił się z murawy przez prawie minutę. Pod koniec pierwszej połowy odbiło jeszcze Lameli, który bez szczególnego powodu uderzył łokciem w twarz Feltschera* (może chciał go obudzić?) i wyleciał z boiska. Goście w pierwszej części spotkania byli w stanie pokazać jedynie groźny strzał Gavranovicia z półobrotu, który uderzył w zewnętrzną część lewego słupka argentyńskiej bramki i wyleciał poza plac gry.
Szwajcaria wzięła się ostro do roboty. Kilka minut po przerwie Granit Xhaka, młodszy o rok brat Taulanta, dośrodkował z rzutu rożnego wprost na głowę Stockera, a ten nie zmarnował danej mu szansy. Prawy pomocnik gości miał także udział przy drugiej bramce dla Szwajcarów, która padła po chwili. To on podał do Seferovicia, który celnie uderzył na bramkę D'Angelo i którego strzał skutecznie dobił Gavranović. Dalszą część meczu zajął festiwal słupków i poprzeczek, których obijanie wyjątkowo umiłowali sobie Szwajcarzy.
Mogli to spotkanie nawet wygrać, stanowiąc jeden z najlepszych comebacków w historii futbolu, jeśli nie najlepszy. Pozostał jedynie wielki niedosyt i załamywanie rąk nad dramatyczną postawą obrony, a w szczególności jej w teorii najsilniejszego punktu - kapitana, który powinien trzymać całą drużynę w kupie.
Zmiany: Argentyna: 46’ Piatti za Canelę, 63’ Di Santo za Salvio; Szwajcaria: 46’ Seferović za Suk_ja (cenzuruje mi "a"...), 63’ Dussin za Shaqiriego, 71’ Beh Khalifa za Gavranovicia.
1. kolejka I fazy grupowej, Grupa C
7 lipca 2012, 17:00, Londyn (White Hart Lane)
vs
Japonia – Australia 3:3 (1:2)Ibusuki (9’), Kagawa (90+2’ PK), Usami (90+4’) – Amini (16’, 86’), Hoffman (40’)
Zawodnicy meczu: Amini, Usami (7.0)
Żółte kartki: Soma – Amini
Czerwona kartka: Brown (74’, za brutalny faul)
Niesamowity pech Australiczyków Po meczu Argentyńczyków ze Szwajcarami przyszedł czas na derby federacji azjatyckiej (bo kontynentu już nie), czy jak kto woli "derby żółtków". Japończycy są żółci... bo są, a Australijczycy ze względu na kolor stroju, który notabene nie ma nic wspólnego z ich barwami narodowymi czy nawet strukturą etniczną.
Mecz zaczął się lepiej dla tych niebieskich żółtków. W 9 minucie przeprowadzili wzorową kontrę, która rozpoczęła się dograniem Kagawy do Usamiego oraz jego (Usamiego) rajdem, a zakończyła się wysokim podaniem na dobieg zawodnika Bayernu Monachium i efektownym strzałem z woleja Ibusukiego, który dał prowadzenie. Australijczycy dość szybko wyrównali. W 16 minucie rzut wolny ze środkowej strefy wykonał Nichols, potem nastąpiła seria podań zwieńczona sprytnym strzałem Aminiego, który uderzył tam, gdzie nie spodziewał się Gonda. Japończyk nawet nie drgnął, jedynie śledził wzrokiem tor lotu piłki. Australijski pomocnik wyróżniał się na boisku swoją rudym afro. Gol na 2:1 był następstwem sporego zamieszania w polu karnym Japończyków wywołanym rzutem rożnym. Najsprytniejszy w szesnastce okazał się Hoffman. To właśnie on wyprowadził swój kraj na prowadzenie.
Prawie cała druga połowa składała się z niezbyt ciekawej, wyrachowanej, strategicznej gry, w której Japonia mimo przegrywania nie próbowała przejąć inicjatywy. Zemściło się to w 86' minucie, gdy Barbarouses świetnie podał do Aminiego, a ten spokojnie poczekał na odpowiedni moment i zdobył swoją drugą bramkę w tym meczu. I potem wydarzyło się coś, co jeszcze przez długi czas pozostanie niewyjaśnione i okraszane słodkim "what the fuck was that?". Już w doliczonym czasie gry wyrównał Kagawa. Uczynił to z rzutu karnego, podyktowanego po takim samym dyskusyjnym faulu, po jakim z gry kwadrans wcześniej został usunięty Brown. Ciekawostką jest fakt, że Cernak, którzy zawinił tym razem, nie zobaczył nawet żółtego kartonika. W 95 minucie miał miejsce ogromny burdel w polu karnym "Kangurów". Ryan został zmuszony do interwencji, a któryś z żółtych nieżółtych obrońców usiłując wybić piłkę tylko wystawił ją jak na tacy Usamiemu, który doprowadził do niemożliwego. To już jest fuks na poziomie genius.
Australia była już w niebie, niestety skończyła w czyśćcu. Tak po prostu nie można tracić punktów, bo zwiastuje to fakt, że szukanie czegokolwiek na tym turnieju jest żmudnym zajęciem, które niekoniecznie przyniesie wymierne efekty. Pozostaje mieć nadzieje, że selekcjoner młodych "Socceroos" wstrząsnął swoimi podopiecznymi w szatni, a jego pogadanka coś zdziałała.
Zmiany: Japonia: 60’ Kono za Miyaichiego, 68’ Higashi za Hirotę, 80’ Sakaki za Ibusukiego; Australia: 57’ Barbarouses za Hoffmana, 60’ Malik za Nicholsa, 68’ Brown za Jesicia.
*Takie wytłumaczenie automatycznych wślizgów. Wie ktoś, jak je wyłączyć?
Bracia Ayew nie grali, bo mieli fatalną formę. Nie mniej znajdują się w podstawowym składzie swojej reprezentacji, ich debiut na mistrzostwach jest tylko kwestią czasu.
Bardziej niż wynik zdenerwowały mnie podwójne linie na murawie White Hart Lane. To, o czym mówię można zobaczyć w powtórkach. Wie ktoś, jak temu zaradzić?