#13926 XII 2013
Początek kryzysu? Przynajmniej na następny mecz trzeba będzie odłożyć plany dotyczące przełamania niemocy Manchesteru United. Pomimo grania na własnym stadionie z przeciwnikiem z dolnej połowy tabeli, "Czerwone Diabły" nie potrafiły zdobyć całej puli punktowej. Spotkanie ze Stoke zakończyło się podziałem punktów. Na uwagę zasługuje fakt, że jest to remis szczęśliwy, gdyż pomimo przewagi w posiadaniu piłki i wykreowanych okazjach bramkowych, przez blisko kwadrans gospodarze zmuszeni byli gonić wynik i bronić się przed kompromitacją.
18. kolejka Barclays Premier League
Manchester United 1:1 Stoke City Valencia (71') - Adam (58' k.)
Zawodnik meczu: Wilkinson
Shea, Butland
David Moyes chciał za wszelką cenę wynagrodzić kibicom dwa przegrane mecze z rzędu i od pierwszej minuty posłał do boju Patrice'a Evrę i Robina van Persiego. Czas pokazał, że nie było to najlepsze posunięcie, a lepszym pomysłem byłoby prawdopodobnie danie szansy zmiennikom. Lekką niedyspozycję Holendra było widać już w pierwszych minutach meczu, gdy posłał zupełnie niedokładne dośrodkowanie z rzutu rożnego. Drugi korner, jaki wykonywał, dotarł już do celu, ale Michael Carrick został zmuszony do strzału ze zbyt ostrego kąta, by coś w tej sytuacji zwojować. Goście zostali szybko zamknięci na własnej połowie, ale nic z tego nie wynikało. Podczas gdy piłka podawana przez pomocników Stoke nie docierała do napastników, po stronie dominujących United nie było wcale lepiej. Nawet gdy dochodzili do sytuacji strzeleckich, kończyło się to np. tak jak w 20. minucie, gdy po podaniu Carricka Rooney posłał piłkę w trybuny. 3 minuty później padła bramka dla MU, ale nie została uznana. Sędzia uznał, że tuż przed wpakowaniem piłki do siatki z odległości 18 metrów Robin van Persie znalazł się na pozycji spalonej. W międzyczasie na poprzeczce bramki strzeżonej przez Davida de Geę usiadła... mewa. Z uwagi na problemy gości w ofensywie, nie miała się czego obawiać.
Druga połowa mogła się dla Manchesteru zacząć bardzo dobrze. Gdy w 55. minucie meczu we własnym polu karnym Wilson Palacios zagrał piłkę ręką, arbiter wskazał na jedenasty metr. Robin van Persie nie miał jednak swojego dnia i zmarnował daną mu szansę, dając Jackowi Butlandowi okazję do zostania bohaterem Stoke. Już 3 minuty później doszło do kolejnego zagrania ręką, tym razem w polu karnym gospodarzy. Winowajcą był Rafael. Charlie Adam nie powtórzył błędu Holendra i pewnie wykonał rzut karny. David de Gea nie zdołał nawet wyczuć intencji strzelca. Manchester znalazł się w opałach. Tuż po wznowieniu gry żądny rehabilitacji van Persie próbował przedrzeć się w pole karne Stoke, ale został powalony na murawę przez Sheę, którego ukarano żółtą kartką. Holender sam podszedł do piłki. Z łatwością przeniósł piłkę nad sześcioosobowym murem, ale nad poprzeczką niestety również. Wyrównanie nastąpiło na 19 minut przed końcem meczu. Po dośrodkowaniu Patrice'a Evry z lewej strony boiska piłka przeszybowała wzdłuż całego pola bramkowego, aż z powietrza uderzył ją wbiegający w pole karne Antonio Valencia, który z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki, nieco psując nastroje kibicom Stoke. Już minutę później United mogli prowadzić 2:1. Robin van Persie zatańczył w polu karnym z obrońcami gości, ale po raz kolejny nie zdołał pokonać Butlanda. W 76. minucie podopieczni Marka Hughesa zerwali się do ataku, czując, że mogą sprawić jeszcze większa niespodziankę. Jedną z nielicznych akcji "Garncarzy" w drugiej połowie szybko zatrzymał jednak David de Gea, który bez problemów złapał piłkę dośrodkowaną przez Charliego Adama. To o dziwo wystarczyło, by zgasić ofensywne nastroje gości. Chwilę później Jack Butland obejrzał bowiem żółtą kartkę za opóźnianie gry. W doliczonym czasie gry był bliski dostania drugiego upomnienia, ale sędzia poczekał, aż wreszcie wznowi on grę i zakończył to spotkanie.
Cudu nie było - Chelsea wygrała swoje spotkanie i dogoniła "Czerwone Diabły" w tabeli, ustępując im jedynie bilansem bramkowym. Szanse na zostanie mistrzami jesieni przez zawodników Manchesteru United są więc mniejsze niż dotychczas. "Czerwone Diabły" czeka jeszcze jeden mecz rundy, zamykający przy okazji rok 2013. Pojutrze odbędzie się spotkanie z West Hamem, które warto byłoby wygrać, by nie igrać z losem i spokojnie utrzymać drugie miejsce na koniec rundy jesiennej.
Składy:
MU: de Gea - Rafael, Vidić (C), Evans (67' Smalling), Evra - Valencia, Carrick, Cleverley (77' Zaha), Young (69' Kagawa) - Rooney, van Persie
Stoke: Butland - Wilkinson, Shawcross (C), Huth (64' Shotton), Modesto - Kightly, Adam, Palacios, Shea - Jones (82' Walters), Crouch