Nie wiem, czy zauważyłeś, ale City w lidze i City w LM to od trzech sezonów dwie inne drużyny. W Premier League, gdzie akurat nikt nogi nie odstawia, prezentuje się świetnie, w Europie - czarna rozpacz. Nie wiadomo, dlaczego; jak United dawali dupy w LM, to przynajmniej przyczyna była prosta do odgadnięcia.
A raz na rok to nawet Barcelonie słaby i bezbarwny mecz w lidze się przytrafi.
A jeśli i to ci nie wystarczy, spójrz chociażby na MŚ 2010 i mecze w strefie medalowej (bo to dotyczy całej hiszpańskiej piłki). Hiszpania (jak dotąd najsłabszy mistrz świata w historii jak dla mnie), która jechała na opinii z naprawdę świetnego w swoim wykonaniu Euro 2008, a fazę grupową i ćwierćfinał przeszła w dużej mierze dzięki sędziom (spalony przy bramce Villi z 1/8 finału był trudny do wyłapania) pokonała znacznie lepiej i równiej grające na przestrzeni turnieju Niemcy i Holandię, które nie wiedzieć czemu nagle przestały grać swoje. Niemcy, którzy - jak wskazuje logika - powinni Hiszpanów zdemolować, od samego początku sprawiali wrażenie przestraszonych i biernych jak tyczki, pachołki i ręczniki z La Liga, a Oranje zaczęli odstawiać to, co zwykle, gdy coś nie idzie po ich myśli - festiwal debilnych i brutalnych fauli. Wystarczy sobie przypomnieć mecz z Portugalią na MŚ 2006, odejmując czerwoną kartkę dla Boulahrouza po dramatycznym występie aktorskim Luisa Figo.
Poza tym, odezwał się mistrz obiektywnych i racjonalnych komentarzy. To prawie jak objawienie.
Tak trochę ad personam, ale wybaczcie - nie mogłem się powstrzymać.
Najlepsi są potem ci cules, którzy marudzą na Pelego, że szczyci się swoim rekordem strzeleckim, zdobytym rzekomo w czasach, w którym obrońcy byli znacznie słabsi niż dzisiaj. Szkoda tylko, że nikt nie patrzy w drugą stronę i nie zwraca uwagi ani na grę obrońców przeciwko Barcelonie, ani np. na piłki, które od dłuższego czasu są tak tworzone, by strzelano jak najwięcej goli. Mówił o tym m.in. Tomaszewski, zaznaczając, że kiedyś puszczenie gola z 20 metrów było dla bramkarza wstydem.