A nie wyglądasz.
10 lat temu Drogba grał w Guingamp.
No grał w Guingamp, ale tą 10 walnąłem od tak, nie wiem przybliżając... aby jakoś zobrazować... Posługując się terminem z retoryki, można nazwać to perswazją. Modne staje się robienie głupka z siebie samego, chcąc pokazać (domyślam się co już odpowiesz), że ktoś inny nim jest. Po co ?
Nie, ale jeżeli ktoś zostaje królem strzelców liczącej się w Europie ligi, w dodatku nie mając w drużynie jakichś wybitnych partnerów, chyba zasługuje na uznanie.
Dobrze, nie odbieram Olivierowi nic co nie jest jego.
bo właśnie w tym klubie stał się cenionym w całej Europie defensorem.
Właśnie chodzi, że nie. Przechodząc do Chelsea już nim był.
Myślałem, że nie będę obrażał niczyjej inteligencji, jeśli po porównaniach, które zaprezentowałem, stwierdzę, że Abramowicz nie bawił się w żadne galaktikos. Myliłem się?
Czy się myliłeś, a jak można to sprawdzić ?
Dokładniej chodzi ci o to, że gdyby Romek kupił Chelsea(przeniesioną z 2003 roku) dzisiaj, to ten Wijnaldum miałby te same szanse na angaż do co Robben wtedy ?
Mi to jednak się tak to nie klei. Piłka(piszę tak, bo za jej wygląd przede wszystkim odpowiadają piłkarze lub inaczej trenerzy, którzy kształtują piłkarzy) nie stoi w miejscu z tego powodu, że łączy się z czasem, który tak samo nigdy się nie zatrzyma. Dlatego piłka też nie może być zbliżona-porównywalna. Można powiedzieć: tak dzisiejsza piłka jest lepsza, lub nie - ale nic pośrodku. Osobiście jeżeli ktoś mnie pyta mówię "nie". Przed takimi Mistrzostwami Świata w 2006 roku grało się inaczej niż na tych już 4 lata później - kto teraz gra dwoma napastnikami ? - Wcześniej bardziej błyszczał ktoś inny i teraz ktoś inny. Mówisz nie są to żadne galaticos, ale na tle tych piłkarzy co grają dzisiaj, prawda ? Racja pewnie tak jest, ale za jakich by byli uważani na tle Nedvedów, Zidanów, Kluivertów i całej tamtej gromadki znakomitych...
Ogólnie to mi się rozchodzi to o co już pisałem robiemu - że tamten Drogba, który lada dzień miał grać w Londynie, dzisiaj byłby graczem z Play Station i kosztował więcej niż Ronaldo. Dla mnie ten zestaw piłkarzy, który przedstawiłeś nie ma "zbliżonych" umiejętności(obecnie), do tych 'pierwowzorów'(wówczas). Wydaje mi się jednak też, że dalsza dyskusja na akurat ten temat jest zbędna, na pewno nie dojdziemy do jakiegoś porozumienia, konsensusu. Zupełni nic z tego się nie narodzi, gdyż swoje zdania, opieramy wyłącznie na własnym wyobrażeniu piłki tej wcześniejszej i tej obecnej.
Choć ja mam ten komfort, że mógłbym przypomnieć o Robbenie, który miał nagrodę za najlepszego młodego piłkarza w Holandii, o Drogbie, który był w gronie 35 zawodników nominowanych do piłkarza roku wg FIFA, nawet o Ferreirze i Duffie, którzy przed transferem do Chelsea znajdowali się, w któryś latach w drużynach roku UEFA, Carvalho tak jak pisałem, on już wcześniej był uważany za jednego z najlepszych środkowych.
Mam rozumieć, że skoro wjeżdżasz do tematu CFC i kłócisz się z robim, który broni Chelsea w sprawie porównań do Man City, nie jest to powód do stawiania wniosków, że coś ci ten klub nie pasuje?
Nie nazwałbym tego kłótnią, to raz. A dwa, to źle stawiasz te wnioski, jak już to robiemu nie pasuje City.
Jasne, może ci nie odpowiadać, że - jak to sam ująłeś - droga obojga (CFC i MC) ku górze usłana jest kasą prywatnych inwestorów. Mi zaś nie odpowiada, że droga powrotna Realu na szczyt usłana jest forsą. Może nie należącą do prywatnego inwestora, ale jednak forsą. Taką samą jak Abramowicza i szejków.
Wcześniej piszesz, że coś u mnie zdiagnozowałeś, to ja napiszę podobnie, że problemem u ciebie jest to, że wszystko interpretujesz tak jak ci lepiej. Kiedy powinno być tak, że jeżeli chcesz się włączyć do dyskusji między mną, a robim, to przede wszystkim powinieneś trzymać się meritum i na podstawie tego wszystko analizować i odpowiadać, lub zaczepiać. Owym meritum pokrótce można napisać, że było "Chelsea lepsza od City - Romek od szejka", a nie "Real i tak jest najlepszy". Jeżeli próbuje coś umniejszyć Londyńczykom, to tylko na podstawie porównania z szejkami. Dlatego mocno mnie wcześniej zdziwiło kiedy napisałeś, że gdzieś splotłem zdanie o
wkładzie Chelsea w psucie klubowej piłki(której też bym nie rozdzielał). Zdziwiło, bo uważam inaczej. W moim odczuciu piłki nie psuje ten, kto ma pieniądze i wywala je w piłkę, a dopiero ten kto ich nie ma i gówno robi by je najpierw zdobyć, a później nie przejebać.
Cytowane zdanie wyżej, tak samo jest nie prawdą, nie pisałem, że mi nie odpowiada, co najwyżej jeżeli miałbym wybierać
drogę jak stać się gigantem, to wybierając między Chelsea, a Milanem(który też miał czas kiedy wydawał nie swoje pieniądza, ale o tym niżej), wybrałbym Milan bo on tą drogę na szczyt miał bardziej godną zapamiętania, bo jego historia nie kończy się po prostu na tym, że jest długa.
Dlatego właśnie trzeba ogrodzić grubą kreską, to co pisałem z robim, a miedzy tym o czym dyskutować chcesz Ty.
Mi zaś nie odpowiada, że droga powrotna Realu na szczyt usłana jest forsą. Może nie należącą do prywatnego inwestora, ale jednak forsą. Taką samą jak Abramowicza i szejków.
Użyłeś słowa "powrotna", to jest właśnie dla mnie wyznacznik między Abramowiczem - Realem - Szejkami. Okej nie odpowiada Ci to, ale dlaczego Real ma robić coś dwa razy, skoro robiąc to raz, zagwarantował sobie przy okazji coś na wypadek w razie niepowodzenia, w którymś miejscu ? Zapytam też jaki WIELKI klub, tak nie wracał(jeżeli musiał) na szczyt ? Milan ? Milan kiedy balansowanie między Serie A i B, także potrzebował pieniędzy, w tym porównaniu korzystniej nawet wypada Real, ponieważ pieniądze były Silvio. Barcelona ? Barcelona, nie wróciła wychowankami, ale po zakupie Eto, Ronaldinho, czy Deco. Oczywiście wcześniej wspominałem zdobyć pieniądze to jedno, ale żeby je utrzymać to drugie. A każdy z tych klubów, miał-ma do tego świetnych ludzi.
Tak podobnej i tak różnej, bo angielskie kluby jednak nie wydawały po 70 czy 95 mln na jednego piłkarza.
Podajesz cyferki więc dobrze, wkraczamy w świat ekonomi - co mnie cieszy.
Spójrz szerzej Real to jednak, nie jest studnia bez dna. Real wydając pieniądze robił zdrowe, normalne inwestycje - skala ich nie ma znaczenia. Inwestycje, które musiały się zwrócić, zarówno piłkarsko jak i finansowo, w innym wypadku klub czekałaby katastrofa. W 2009 wzięliśmy pożyczki(jak ktoś wcześniej zauważył). To jest jednak odpowiedzialność za decyzje, musimy je spłacać. Spójrz jeszcze, jeszcze szerzej tym razem na City(abyś nie pisał, że mam coś do Chelsea). Uważasz, że to zdrowsze ? Że klub ma co roku masakryczne straty i nie ponosi za to odpowiedzialności ? To jest jakieś zdrowe inwestowanie ? To, że bez tego szejka by zbankrutowali ? Zero odpowiedzialności za te pieniądze(które ja osobiście mam w dupie - idą na klub, a nie z klubu do szejka). Real wydawał kosmiczne pieniądze, ale zdrowo, jako zdrowy klub, który robił normalne inwestycje dzięki wypracowanej przez długie lata marce. Inwestycje, których konsekwencje musiałby ponieść gdyby nie wypaliły. Tu też widzę różnicę - większe, a i dalej nie jedyne, aniżeli Ty zauważyłeś.
Odpowiedź na te wcześniejsze pytania wygląda tak, że zasadniczo, nigdy nie jest zdrowo wydawać więcej niż się zarabia. Oczywiście w krótkim/średnim (to jest względne) okresie można sobie na to pozwolić, zwłaszcza gdy znaczna część wydatków to inwestycje, które w przyszłości zwiększą przychody lub obniżą koszty, mamy odpowiedni poziom rezerw finansowych itd. Ale Real, też już nie wydaje tyle co w 2009 roku i nieprędko się to powtórzy. Oczywiście City dzięki tym inwestycjom z czasem będzie się zwracać, ale na pewno nie nadrobi tego w tak krótkim czasie jak Real. U nich ten proces potrwa 7-10 lat(jak w Chelsea), gdy w Madrycie zajmie to rok, góra dwa. Wcześniej wiele razy pisałem, że Man City z United sportowo są już +/- na ich poziomie, wydatki też już takie będą (+/-), a przychody to ok. 30% tych z czerwonego Manchesteru. Te 70% jest też kolejną różnicą, można to zobrazować jako marka zespołów między Realem(Milanem, Barceloną, Manchesterem), a szejkami. City jednak tą stratę zniweluje w przeciągu 10 lat, nie 100.