Przygotowywaliśmy się wraz z drużyną do rozpoczęcia kolejnego sezonu, już jutro graliśmy pierwszy mecz z Espanyolem u siebie. Powoli wkraczaliśmy w seniorski świat piłki, to już nie przelewki, po tym sezonie drużyna zostanie rozwiązana i będziemy musieli sami poszukać sobie klubu.
Każdy przejmował się, czy jakiś klub go zechce. Ja jednak żyłem tym co jest tu i teraz. Od mojej dobrej gry zależy moja dalsza kariera. Muszę ten sezon przepracować najlepiej spośród wszystkich dotychczasowych.
Mecz wygraliśmy 2:0, asystowałem przy bramce kolegi. Stadion zwykle stał pusty, czasem przychodziła Cathrina, ale przez komentarze kolegów rzadziej ją widywałem. Na tym meczu siedziało dwóch facetów, ubrani byli w długie, ciemne płaszcze. Oglądali uważnie mecz i ciągle coś notowali. Wraz z całą drużyną zastanawialiśmy się kim są.. myśleliśmy, że po prostu to jacyś trenerzy z małych miasteczek, którzy szukali jakiegoś pomysłu na grę podpatrując naszą grę.
Jednak pojawiali się na meczu co tydzień, uważnie go oglądali i gromadzili notatki. Nasze zaciekawienie wzrosło.. kim oni mogą być? Czemu tak uważnie oglądają nasze mecze? Nie raz chcieliśmy się ich o to zapytać, trenera też zaczęli już irytować. Mijały tygodnie, graliśmy mecze, zostało ich już niewiele, rozgrywała się walka o mistrzostwo między nami, a Barceloną.
Pewnego tygodnia graliśmy z Herculesem. Mecz przebiegał w wielkim skwarze, ani my ani oni nie mieli sił biegać po boisku. Wynik zależał od tego komu zostanie więcej sił do końcowego gwizdka. 10 minut przed końcem dostałem piłkę na 30 metrze od bramki, podbiegłem parę kroków i uderzyłem, piłka po rękach bramkarza wpadła do bramki. Koledzy pobiegli do mnie z gratulacjami. Mecz udało nam się wygrać, to były cenne 3 punkty, ciężko o nie było w takich warunkach. Zeszliśmy do szatni. Wszyscy byliśmy bardzo spoceni, wziąłem prysznic i poszedłem w stronę domu. Gdy wychodziłem ze stadionu ujrzałem trenera rozmawiającego z tymi tajemniczymi panami. Spojrzał w moją stronę.
- Tuncay! - krzyknął - Tuncay, chodź tu, szybko.
Szybko pobiegłem w ich stronę.
- Tuncay, ci panowie chcieliby z tobą porozmawiać. - powiedział trener
- Witaj chłopcze, pewnie zauważyłeś, że oglądamy wasze mecze od dłuższego czasu? - zapytał się jeden z mężczyzn
- Trudno nie zauważyć. - odpowiedziałem z uśmiechem
- Widzisz chłopcze.. jesteśmy skautami z Almerii, pamiętasz graliście z naszą drużyną U-17 w lutym?
- Tak, pamiętam strzeliłem wtedy bramkę. - odpowiedziałem z dumą
- Tak, tak żeby nie twój dobry występ wtedy pewnie by nas tu nie było.
Serce zabiło mi mocniej.. skauci drużyny z Primera Division przyjechali do Alicante specjalnie żeby mnie oglądać
- Przysłał nas Juan Manuel Lillo, trener naszej seniorskiej drużyny - ozwał się drugi skaut - oglądał on twój mecz jeszcze w lutym, bardzo sobie chwalił twoją grę, ale chciał się upewnić czy nie był to jedno meczowy przebłysk. Dlatego przysłał tu nas, abyśmy cię obserwowali.
Mówiąc to wyjął z kieszeni papier. I mi go wręczył. Oczy mi się zaświeciły. Był to profesjonalny kontrakt na 3 lata w Almerii.
- Panowie chyba raczą żartować? - powiedziałem.
- Nie chłopcze, nie mamy humoru do żartów. Masz czas do następnego tygodnia. W razie twojej zgody będziesz mógł już za dwa tygodnie pojechać do Almerii na testy i badania lekarskie.
Podskoczyłem z radości, czułem się jak w raju, miałem podpisać profesjonalny kontrakt! Teraz zwróciłem się do trenera.
- Trenerze, mamy jeszcze parę meczy do rozegrania.. nie mogę zostawić drużyny.
Trener uśmiechnął się do mnie.
- Mówiłem, że masz talent, jedź nami się nie martw, nie możesz zmarnować takiej okazji. Świat nie kończy się na Alicante.
Po tej rozmowie pobiegłem szybko do domu. Pochwaliłem się cioci kontraktem, a ona aż popłakała się ze szczęścia. Wykonałem też telefon do ojca,
powiedział, że jest ze mnie bardzo dumny. Ciężko i było jednak pomyśleć, że opuszczę tą mieścinę.. gdyby nie ona nigdy nie grał bym w piłkę.
Pozostawała jeszcze jedna sprawa.. Cathrina.
Następnego ranka poszedłem właśnie do niej. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mama Cathriny.
- O cześć Tuncay!
- Dzień dobry, czy zastałem Cathrine?
- Tak oczywiście, Cathrina, Tuncay do ciebie!
Za chwilę w drzwiach pojawiła się Cathrina.
- Cześć, co ty tak wcześnie, coś się stało?
Wyjąłem z kieszeni kontrakt.
- Ojej! Gratuluję, mówiłam, że prędzej czy później go dostaniesz! - powiedziała z uśmiechem choć wyczułem w niej też trochę smutku.
- Jest tylko jeden problem..
- Tak? Jaki?
Tu spuściłem głowę..
- Wyjeżdżam za tydzień.. przyszedłem się pożegnać.
Teraz widziałem jak znika uśmiech z jej twarzy, do oczu napływały jej łzy.. w końcu wybuchła płaczem..
- Czemu?! Jest dopiero lato, okienko będzie za 2 miesiące!
- To niestety nie dotyczy U-17.. jadę na testy.
Znów zalała się łzami..
- Too.. ja może już pójdę..
Cathrina nic nie odpowiedziała. Pożegnałem się i poszedłem do domu, serce mnie bolało jak widziałem ją zalaną łzami..
W następnej części: Almeria