Po porażce z Rubinem wszyscy byliśmy rządni wygranej. Okazja do zwycięstwa miała się nadarzyć już 2 tygodnie po meczu z Rosjanami. Trener zarządził sparing z Crveną Zvezdą Belgrad.. drużyną będącą od dłuższego czasu w cieniu Partizana. Na mecz byliśmy bardzo zmobilizowani.
O 16 zaczynał się mecz, byliśmy ponad godzinę wcześniej, przebraliśmy się w stroje i wysłuchaliśmy taktyki trenera. Kazał nam on odważnie atakować, mówił, że obrońcy są mało zwrotni, bez problemu można ich minąć. Mówił też żeby dużo strzelać z dystansu. Ustalił skład, wyszedłem znów jako ofensywny pomocnik, dobrze się czułem na tej pozycji, w Alicante grałem jako środkowy pomocnik, który rozprowadzał piłki, czasem uderzył z dystansu. Tu miałem pełną swobodę, mogłem poszarżować w indywidualnej akcji i rozgrywać piłkę na skrzydła. Czułem się na tej pozycji dobrze. Po wygłoszeniu składu trener powiedział żebyśmy się przyłożyli do meczu, od niego zależy kto zagra w spotkaniu z Realem Zaragoza w lidze. Po tych słowach wygonił nas na boisko. Na rozgrzewce porządnie się rozgrzałem, nie chciałbym doznać urazu na meczu, przecież za tydzień pierwszy sprawdzian ligowy, nie mogę go przegapić. Dopiero 10 minut przed meczem, gdy my powoli schodziliśmy z boiska, na płytę zaczęli wychodzić gracze Crveny.. widocznie nas lekceważą, chcą zyskać przewagę psychologiczną, że "co to dla nich jakaś tam Almeria".
Staliśmy już na swoich pozycjach, rozległ się pierwszy gwizdek, jeden z napastników od razu mi podał, ja bez chwili zawahania rzuciłem górną piłkę na lewego pomocnika, który ruszył sprintem po linii, przyjął piłkę i wrzucił ją w pole karne, a tam niestety niecelnie strzelał jeden z pomocników. Na początek dobre i to, Crvena widziała przynajmniej, że nie będzie z nami łatwo.. W tym meczu starałem się przede wszystkim dokładnie podawać, strzelanie bramek odstawiłem na drugi plan. Oddałem co prawda 2 strzały, oba celne, ale nie sprawiły one większego kłopotu bramkarzowi. Strzeliłem dwukrotnie głównie dlatego iż taka była instrukcja trenera. Wykonałem 7 podań, znów wszystkie celne. Nie udawało nam się jednak przeprowadzić akcji bramkowej, goście chyba zdali sobie sprawę, że nie jesteśmy jakimiś tam kelnerami tylko drużyną z Primera Division i nie pozwalali nam na zbyt wiele. Nagle przy jednym z autów bramkowych arbiter gwizdnął. Zobaczyłem jak sędzia techniczny podnosi do góry tablicę. Wyświetlił się numer "9". Udałem się w stronę ławki, nie wiedziałem dlaczego schodzę, przecież grałem dobrze, nie miałem żadnej straty, a na ławce nie ma nikogo do przetestowania. Wszedł za mnie Jose, nasz kapitan. Podszedł do mnie trener.
- Idź do szatni, przebierz się i jedź do domu wypocząć, za tydzień masz w końcu mecz! - odpowiedział z uśmiechem
Ucieszyłem się, pobiegłem do szatni, nawet nie obejrzałem meczu do końca, zszedłem w 69' minucie. Pojechałem do domu. Z telewizji dowiedziałem się, że padł bezbramkowy remis i że dostałem ocenę 7.0.. ponownie najlepszą! Byłem szczęśliwy, ale wiem, że nie mogę na tym poprzestać, trzeba starać się dalej.
Almeria 0:0 Crvena Zvezda Belgrad
Minął tydzień, byłem na siebie i zespół zły. to spotkanie można było wygrać, a tak ci frajerzy umocnili się w twierdzeniu, że jesteśmy jednak "jakąś tam Almerią". Mecz z Realem mieliśmy grać o godzinie 20. Pojawiłem się na stadionie godzinę wcześniej, prawie wszyscy byli już w szatni. Przebrałem się w strój. Do pomieszczenia wkroczył trener.
- Witam chłopaki, jak samopoczucie?
- Dobrze panie trenerze! - odpowiedzieliśmy chórem.
- To dobrze, dziś ważny mecz. Musimy dobrze wystartować, a dziś jest do tego dobra okazja!
Teraz podszedł do tablicy. Wziął magnesy imitujące zawodników. Zaczął wymieniać skład. Mieliśmy zagrać ustawieniem 4-1-4-1, co wywołało ogólne poruszenie.
- Wiem, że nie graliśmy takim ustawieniem, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz! - powiedział trener
Doszedł do pomocy. Wymienił moje nazwisko na pozycji takiego, niby ofensywnego, niby środkowego pomocnika. Wszyscy się na mnie popatrzyli ze ździwieniem. Nie spodziewali się najwyraźniej mojej gry w tym spotkaniu. Teraz trener zaczął mówić co mamy robić, kazał wymieniać dużo podać i w decydującym momencie zadać śmiertelny cios. Po tych słowach wygonił nas na rozgrzewkę. W szatni zaczepił mnie jeszcze czarny, kameruński zawodnik. Był to M'bami.
- Gratuluję młody, zastąpiłeś mnie w składzie. - odpowiedział z uśmiechem - Nie martw się, nie gniewam się. Powodzenia w grze. - rzekł klepiąc mnie po ramieniu.
- Dziękuje.
Ruszyłem na boisko. Moim oczom ukazał się wspaniały widok.. boisko było oświetlone jupiterami, na trybunach już na pół godziny przed meczem siedziało ponad 10 tysięcy ludzi.. nie miałem zaszczytu grać przy takiej publiczności, na sparingi przychodziło ledwie pięciuset może siedmiuset kibiców. Już na rozgrzewce głośno kibicowali, skandowali nazwiska. Stadion co raz bardziej się zapełniał, był prawie w pełni zajęty, z Zaragozy przyjechało około trzystu kibiców. Po krótkiej rozgrzewce zdjęliśmy dresy i położyliśmy na ławkę.
Staliśmy już zwarci i gotowi. Rozległ się pierwszy gwizdek. Od razu szybko wymieniliśmy parę podań zakończonych strzałem kibice westchnęli niepowodzeniem akcji.. chwilę później rozpoczęli już głośny doping. Na trybunach rozległy się głośne okrzyki "Almeria! Almeria!". I my i Real byliśmy zdeterminowani, nie słyszeliśmy owacji, byliśmy skoncentrowani na grze. Walka toczyła się o każdy centymetr boiska, w końcu dobrze jest zacząć sezon zwycięstwem. Do przerwy utrzymał się wynik 0:0. W szatni trener powiedział, że goście grają nerwowo i żebyśmy zastosowali wysoki pressing, a w końcu uda się coś strzelić. Wyszliśmy na boisko. Od początku zastosowaliśmy nakreśloną nam taktykę. Wreszcie nadeszła 57' minuta, piłkę na środku przejął jeden z pomocników, podał mi ją, ja minąłem zawodnika Zaragozy, ale przed sobą miałem już rosłego stopera. Wbiegłem z nim w pole karne siłując się w walce bark w bark, wreszcie zszedłem trochę do boku i podałem mocno po ziemi do napastnika, a ten po nogach bramkarza wpakował piłkę do bramki. Na stadionie wybuch euforii! GOL! wygrywamy 1:0! Nagle ozwał się spiker.
- Almeria wygrywa a strzelcem bramki grający z numerem 6 Ulloa!
Kibice trzykrotnie powtórzyli jego nazwisko, my tym czasem razem cieszyliśmy się z gola. Goście zaczęli od środka. Byłem już wykończony, nie dałem siły biegać, oddychałem rękawami. Chyba zauważył to trener, ujrzałem tablicę, na której widniał mój numer, zacząłem kierować się w stronę ławki. Usłyszałem oklaski, które po chwili przerodziły się w skandowanie mojego nazwiska.. byłem wzruszony. Zacząłem klaskać do kibiców, zmienił mnie Crusat. Była to 69' minuta. Wynik do końca się już nie zmienił. Wygraliśmy 1:0 i tym samym zdobyliśmy pierwsze 3 punkty. Wziąłem prysznic, ubrałem się i miałem już zamiar wychodzić z szatni gdy zaczepił mnie trener.
- Tuncay! Zaczekaj, bądź za godzinę w siedzibie.
- Dobrze, będę.. a mogę wiedzieć po co? - spytałem ździwiony
Teraz na twarzy szkoleniowca zarysował się uśmiech.
- Przyjdź, to niespodzianka.
Wyszedłem ze stadionu. Czekał przed nim tłum paparazzi. Podeszła do mnie chmara dziennikarzy. Zaczęli pytać się o moje samopoczucie po wygranym meczu i nominowaniu na najlepszego zawodnika spotkania. Ździwiony tą informacją powiedziałem, że bardzo się cieszę i że nie bardzo mogę udzielać wywiadów bo śpieszę się do siedziby klubu. Poszedłem w stronę przystanku.
Po 20 minutach drogi byłem przed budynkiem. Wszedłem do środka, usiadłem na krześle. Jakieś 10 minut później pojawił się pan Lillo.
- O widzę, że już jesteś! Chodź za mną.
Ruszyłem wraz z nim. Poszliśmy na salę konferencyjną. Było już na niej pełno redaktorów oraz od groma kamer z różnych stacji telewizyjnych. Ździwiłem się po co trener mnie tu ściągnął, a nie np. kapitana. Zajęliśmy miejsca, dziennikarze zaczęli zadawać pytania odnośnie meczu do trenera, na razie byłem jakby "nieobecny". Nagle trener wyciągnął statuetkę.
- Chciałbym pogratulować obecnemu tu zawodnikowi dobrej gry w dzisiejszym spotkaniu wręczając ci tytuł najlepszego zawodnika meczu.
Rozległy się brawa i zaczęły błyskać flesze, byłem z siebie dumny, w debiucie zdobyłem takie wyróżnienie! Podałem rękę trenerowi i mu podziękowałem, on powiedział, abym na tym nie poprzestawał. Dostałem w tym meczu ocenę.. 7.5! Teraz dziennikarze zaczęli mnie wypytywać czy cieszę się z wyróżnienia itp. Wkrótce konferencja się skończyła, a ja zmęczony, ale szczęśliwy udałem się do domu.
Almeria(57' Ulloa) 1:0 Real Zaragoza