W Almerii byłem o 15. Skierowałem się do domu skauta, nie wiedziałem gdzie będzie się odbywać prezentacja. Skaut już się mnie spodziewał. Nie wszedłem nawet do środka, wyszedł i zawołał mnie do samochodu. Zapytałem się co z moimi torbami, kazał mi je schować do bagażnika. W sumie nie wiedziałem po co, przecież będę musiał je i tak tu rozpakować. Pojechaliśmy w stronę centrum. Przez te 2 tygodnie, które tu przebywałem, ani razu nie poszedłem do miasta, raz przespacerowałem się nad plażę. Z okna Almeria wydawała się większa, teraz okazuję się, że jest ponad 2 razy mniejsza...
Dojechaliśmy do centrum, było zatłoczone. Postawiliśmy samochód na parkingu przed siedzibą Almerii. Przed drzwiami wejściowymi stało mnóstwo dziennikarzy z aparatami i kamerami. Zdałem sobie sprawę, że przyszli na moją prezentację. Dziwnie się czułem, nie raz widziałem chmarę paparazzi przed wielkimi piłkarzami.. a teraz czatują na mnie. W pierwszej chwili się cieszyłem. Jednak gdy wysiedliśmy z samochodu i poszliśmy w stronę budynku zaczęły błyskać flesze. Mało nie oślepłem, dodatkowo trudno było przejść przez taki natłok ludzi. Jakoś udało nam się przejść.. już rozumiem piłkarzy, którzy na nich narzekali, sam się o tym przekonałem. Była godzina 15:40, prezentacja za 20 minut.
- Idź do tamtego gabinetu, jest tam trener i członkowie zarządu. - powiedział skaut
Poszedłem w stronę drzwi, otworzyłem je. Był w nim długi stół, siedzieli wzdłuż niego ludzie w garniturach oraz trener Lillo i Frederic.
- Witaj chłopcze, wiemy, ze już podpisywałeś kontrakt, ale potrzebujemy kopii, zresztą wiesz jak to jest na prezentacjach, media chcą mieć wszystko nagrane. - powiedział trener Lillo podsuwając mi kontrakt.
Usiadłem i starannie go podpisałem. Gdy skończyłem wszyscy wstali. I każdy po kolei podał mi rękę. Byli to głównie sponsorzy, ale podszedł do mnie pewien człowiek.
- Wita chłopcze, jestem prezesem Almerii, nazywam się Alfonso Gabarrón. Bardzo nam miło, że będziesz reprezentować nasze barwy. - powiedział z szczerym uśmiechem i podając mi dłoń.
- Mi też jest bardzo miło panie prezesie, będę starać się reprezentować pański klub jak najlepiej potrafię.
- Nie wątpię, ale teraz już chodźmy już na salę konferencyjną.
Gdy to powiedział jeden z obecnych w pokoju otworzył drzwi, dziennikarze już czekali. Zaczęły błyskać flesze, towarzyszyli nam w drodze na salę. Dotarliśmy. Zająłem miejsce po środku, w pomieszczeniu było też dużo kibiców. Pierwszy wstał prezes.
- Drodzy państwo, mam zaszczyt przedstawić wam prawdziwy młody talent. To Tuncay Bujo.
Teraz to ja wstałem, ukłoniłem się i przywitałem. Usłyszałem owacje kibiców.
- Podpisał z naszym klubem dwuletni kontrakt o łącznej kwocie 720 tysięcy Euro.
Ta kwota zabrała mi dech w piersiach.. 720 tysięcy?! Myślałem, że to jakiś sen, tyle pieniędzy.. Teraz trener wyjął koszulkę z numerem "9" i napisem "Bujo" nad numerem. Wręczył mi ją.
- Proszę synu, obyś zdobył w niej jak najwięcej bramek i asyst.
Chwyciłem koszulkę w obie ręce i pokazałem dla dziennikarzy. Rozległy się oklaski kibiców. Byłem wzruszony, nie wierzyłem, że to się dzieje na prawdę. Ja chłopak z biednej turecko-rosyjskiej rodziny w świecie fleszy.. to wszystko wydawało się nieprawdopodobne. Teraz dziennikarze zaczęli się pytać trenera na mój temat, jak mnie wypatrzył i tym podobne.. potem zaczęto zadawać je mnie, czy się cieszę, że tu jestem, co chcę osiągnąć. Po wszystkim wyszedłem wraz ze skautem z sali i poszliśmy na parking. Ruszyliśmy w drogę do domu. Jednak zamiast jechać w stronę willi, skaut jechał w stronę stadionu.
- Czemu jedziemy na stadion?
Skaut popatrzył na mnie dziwnie.
- O czym ty bredzisz? Jedziemy do twojego domu. - odpowiedział z uśmiechem
- Do mojego domu..? - zapytałem zdezorientowany
Jechaliśmy tak jeszcze trochę, skręciliśmy w osiedle obok stadionu, było pełne nowych bloków. Zatrzymaliśmy się przed jednym z nich. Skaut wyjął z kieszeni klucz.
- Masz, idź pod 34, tam jest twoje mieszkanie.
Uśmiechnąłem się, szybko wyszedłem z samochodu, pożegnałem się i z bagażami poszedłem na górę. Otworzyłem drzwi.. Dom był ogromny, porównywalny z domem skauta, miałem plazmowy telewizor i wielkie łóżko. Rozpakowałem się i włączyłem telewizję, miałem od groma kanałów. Szybko wykonałem telefon do ojca. Pochwaliłem się domem i prezentacją, wzruszył się. Potem wykonałem telefon Cathriny.. przez to wszystko przez jakiś czas o niej zapomniałem i było mi lżej. Opowiedziałem jej wszystko co i jak dokładnie. Gadaliśmy bardzo długo. W końcu się rozłączyłem. Znów ogarnął mnie smutek, że nie może być tu ze mną..
2 TYGODNIE PÓŹNIEJ
Było mi bardzo ciężko bez Cathriny. Codziennie rozmawiałem z nią godzinami przez telefon, niestety wyjechać do Alicante choć na dzień nie mogłem.
Pewnego dnia zadzwonił do mnie trener Lillo.
- Cześć Tuncay, jak ci się podoba mieszkanie?
- Bardzo! Dziękuje z całego serca!
- Nie mnie dziękuj, prezes je załatwił. Mam dla ciebie wiadomość, pojutrze gramy mecz sparingowy z Rubinem Kazań. Są akurat w Barcelonie na obozie, zgodzili się z nami zagrać. Jutro mamy rozruch. Bądź jutro na stadionie o 10.
- Na stadionie? - spytałem - przecież mecz dopiero pojutrze.
- No tak, ale w końcu nie graliśmy już ponad 2 miesiące, trzeba oswoić się z płytą.
- No dobrze, do widzenia trenerze.
- Do widzenia Tuncay, do widzenia.
Następnego dnia mieliśmy rozruch. Cały trening praktycznie graliśmy, poświęciliśmy 10 minut na rozgrzewkę. Grałem.. w kamizelce! Mogłem się spodziewać, ze w jutrzejszym meczu zagram! Podbudowany tym trenowałem chyba najlepiej z drużyny. Po treningu trener Frederic przekazał nam trenera Lillo skład na mecz z Rubinem. Wymienione zostało moje nazwisko! Będę grał jako ofensywny pomocnik!
Była godzina 11. Siedzieliśmy już wszyscy w szatni ubrani w stroje. Trener nakreślał taktykę. Ucieszyłem się przedwcześnie, w meczu grali głównie rezerwowi więc nie zostałem wyróżniony.
- Potraktujcie to jak rozgrzewkę, dziś wynik się nie liczy. Wasza postawa na boisku jest najważniejsza! - zakomunikował trener i wygonił nas na rozgrzewkę. Na boisku byli już Rosjanie, byli to rośli, ale raczej słabi technicznie zawodnicy. Początkowo ogarniała mnie trema, ale po rozgrzewce stopniowo przeradzała się w podniecenie. Skończyliśmy, kamizelki zanieśliśmy na ławkę. Ustawiliśmy się na swoich pozycjach.
Rozległ się pierwszy gwizdek, Henok trzymał piłkę przy nodze, jeden z zawodników Rubina od razu się na nią rzucił odbierając ją. Ja przez cały mecz wymieniłem 12 podań, wszystkie celne! Dawałem prostopadłe piłki do kolegów, ale stojąc nawet 7 metrów od bramki nie potrafili zamienić ich na gola. Sam oddałem 3 strzały z czego 2 w bramkę, które z kłopotami sparowywał bramkarz. Bramki nie udało się nam strzelić ani w pierwszej ani w drugiej połowie. Trener zdjął mnie z boiska w 73' minucie. Mówił, że potrzymał by mnie do końca bo dobrze grałem, ale miał do sprawdzenia innego zawodnika. W 89' minucie nastąpiło coś katastrofalnego.. jeden z graczy Rubina uderzył zza szesnastki, nasz bramkarz sparował piłkę do boku a tam dobił ją jeden z napastników. Mecz przegraliśmy 0:1.. Pocieszające jest, że dostałem najlepszą ocenę pomeczową od trenera z drużyny.
Almeria 0:1 Rubin Kazań (Portnyagin 89')
W następnej części: Kolejny mecz sparingowy, pierwszy mecz ligowy.