Szastać pieniędzmi to możesz Ty, a nie Hiszpan, który dorobił się milionów na koncie, prowadzi jedną z największych firm budowlanych i kieruje klubem, który według innych szasta pieniędzmi
No jasne, kilka zer więcej na koncie zwalnia z możliwości szastania pieniędzmi i przepłacania transferów. To jakiś rodzaj immunitetu? Zdajesz sobie sprawę z tego, jak absurdalnie to brzmi? Perez cię uczył ekonomii (a raczej propagandy), jeśli naprawdę ślepo wierzysz w to, że wielkie sumy, które wydaje, to doskonałe inwestycje, które zawsze szybko się zwracają.
a rokrocznie odnotowuje największe zyski
Nie rokrocznie, bo dokładnie od roku. Wcześniej przez około dekadę na tym polu królował Manchester United, praktykujący zgoła inną politykę - także transferową (wysoko w tej klasyfikacji od zawsze jest zresztą Bayern, o którego wysokim poziomie organizacji chyba każdy słyszał). Nietrudno wywnioskować, że mówiłem właśnie o sposobie pozyskiwania nowych zawodników, a nie ogólnie o prowadzenia klubu (na szczęście dla Realu, Perez na biznesie zna się lepiej niż na transferach). Ludzie mądrzejsi pewnie zrozumieli, o co chodziło. Jakiś czas temu w Madrycie ktoś wpadł na pomysł, żeby zmienić klub w firmę marketingową i, jak widać, przynajmniej pod względem finansowym ten ruch się opłacił, bo Real zawędrował na szczyt listy klubów notujących największe przychody (najdroższych jeszcze nie). Swoje zapewne odegrał także fakt nawiązania bardzo korzystnej współpracy z nadzwyczaj hojnymi sponsorami. W ten sposób Real może sobie pozwolić na łatanie dziur po takich wyczynach na rynku transferowym, choć i tak co jakiś czas ponoć musi brać kredyt. Mejor wspomniał o dwóch z nich. Ronaldo też chyba został przynajmniej po części kupiony za pożyczone pieniądze.
Dla Ciebie może to być szastanie, dla ludzi mądrzejszych w pełni przemyślane inwestycje. Tak chciałem tylko zauważyć.
Jeśli płacenie lekką ręką kilkudziesięciu milionów euro za jednego zawodnika (zwłaszcza za 30-letniego Zidane'a czy za Kakę, który skończył jak skończył) to w pełni przemyślana inwestycja, potencjał myślowy, o którym mówimy, raczej nie jest pokaźny.
Sam, jestem na nie dla Bejla w Realu, ale jak przyjdzie to myślę, że nie więcej niż za 70-80 mln €.
Levy musiałby nie być sobą.
Rok wstecz gazety również pisały o kwotach 40+ mln na transfer Modricia, a skończyło się na 30...
Pisały, bo tyle ponoć oferował za niego Abramowicz. Modrić w ogóle miał przejść do Chelsea, z którą był łączony od dłuższego czasu, ale coś poszło nie tak - już nawet nie pamiętam, co.
Na razie zachowuje się przeciwnie do tego, co piszesz.
Na razie tak liże dupę Messiemu, że popada w drugą skrajność. Znam takie zachowania - on prawdopodobnie chce się przypodobać kibicom i pochwałożernym kolegom. Nawet van Persie rok temu plótł podobne głupoty.
Zresztą Neymar, w przeciwieństwie do Ibry, nie gra na pozycji, która jest obsadzona przez największą gwiazdę drużyny.
To fakt. Chodziło mi raczej o to, że w Neymarze za jakiś czas może się jednak odezwać potrzeba bycia numerem jeden, którym w Barcelonie oczywiście nie będzie. Nie mówię, że na pewno nie wypali, ale w każdym razie wydaje mi się to prawdopodobne.
Mała różnica w tych wydatkach jest taka, że jeśli Monaco zabraknie ładnie wypranych rusodalarów (czy w innych przypadkach petro itd) to wróci na dno bo tam się kasę wydaję i nic innego nie robi. Przykład Malagi, szejk się znudził zostawił długi, których nikt nie splaci
Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że Malaga jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Wszystkie inne kluby, zasilone olbrzymią dawką gotówki, mają się dobrze i nie zanosi się na to, by którykolwiek z nich miał w najbliższym czasie utonąć. PSG wydaje się być dziwnie mądrze zarządzane, z Monaco pewnie będzie podobnie, o Chelsea każdy wie, a City wreszcie dostało porządnego trenera i może wykaraska się ze swojego dziwacznego problemu, takiego rozdwojenia jaźni (dwie różne drużyny - jedna bardzo dobrze radząca sobie w lidze i druga, prezentująca poziom mułu w LM). Niedługo jak grzyby po deszczu wyrosną pewnie kolejne nowe potęgi, które powinny na długo stać się znaczącymi siłami w futbolu.
Rozumiem, że zawzięty kibic może pojmować piłkę jak coś więcej niż sport i nadawać jej jakiś światły sens.
Nikt tu nie mówi o żadnym światłym sensie, tylko o JAKIMKOLWIEK znaczeniu poza bycia maszyną do zarabiania pieniędzy. Ty piłki nawet jako sportu nie traktujesz, więc o czym my tu w ogóle mówimy?
oczywiście nie bronie nikomu wierzyć, że zawodnik X faktycznie może "umrzeć" za swoją drużynę
Nadal są tacy piłkarze, tylko że jest ich niewielu. Do niedawna dwóch takich było w Realu, ale jednego już pogoniono (zabawne, że już pół roku później błagano na kolanach, by HSV puściło z powrotem do Madrytu innego zawodnika). Drugi jeszcze się trzyma, ale pewnie niedługo podzieli los swojego starszego kolegi.
Więc jak piszę, każdy może sobie wierzyć, że Katar dostał mundial po sportowemu
A ktokolwiek wierzy?
że wybór stadionów na finały Europejskich Pucharów odbywa się po sportowemu
Trafienie kulą w płot. W tym jednym wypadku motywacja UEFA zawsze była jasna i zrozumiała.
czy grać dla niej za kilo ziemniaków
Szkoda tylko, że "kilo ziemniaków" to w dzisiejszych czasach wszystko, co mieści się poniżej 130-150 tysięcy euro tygodniowo. Piłkarzom się w dupach przewraca (wielu z nich zarabia przynajmniej 10 razy za dużo), a ludzie
szastający pieniędzmi pardon, prowadzący "w pełni przemyślane inwestycje" dolewają oliwy do ognia. Kibice tacy jak ty tylko im przyklaskują.
że ślepy nie zauważyłby
Chyba zauważyłby.
Jestem w pełni świadomy chorego podziału, jaki nastąpił w sporcie. Daję ci o tym do zrozumienia od dłuższego czasu, więc nie mam pojęcia, po co ci ta rozprawa. Różnica polega na tym, że ja się mu sprzeciwiam, a ty zdajesz się mieć na niego wyj*bane i w pełni godzić się z obecnym stanem rzeczy.
A UEFA to po rozwiązaniu UB i SB najsprawniej zarządzana mafia na świecie.