#8Wczoraj (piątek) Franciszek Smuda ogłosił kadrę na pojedynek z Australią. Zazdrościłem tym, którzy zostali powołani, ale wiem, że, jeśli będę ciężko pracował, to mogę kiedyś zagrać z orzełkiem na piersi. Na mecz z Socceroos nie został powołany żaden zawodnik z Górnika Zabrze.
Mamy sobotę, a to oznacza, że dziś gramy kolejny mecz ligowy. Zmierzymy się z 7. w tabeli ekipą, czyli GKS-em Bełchatów. Musimy wreszcie zdobyć 3 punkty, ponieważ 12. miejsce jakie obecnie zajmujemy, nie satysfakcjonuje nas. Swoje spotkanie rozegramy na własnym obiekcie o godzinie 20.30. Bardzo lubię grać w lato wieczorem, kiedy temperatura jest umiarkowana. Zbiórka tradycyjnie, godzinę przed zawodami.
Rozkład jazdy pociągów, którymi dojeżdżamy na miejsce, nie jest dla mnie i Maliniaka korzystny. Po raz kolejny już byliśmy dobre kilka minut przed umówioną porą. Nie chciało nam się błąkać po mieście, więc usiedliśmy na ławeczce. Maliniak zaczął rozmowę.
- Lewy, jak myślisz, zagrasz kiedyś w lepszym klubie niż Górnik? - spytał jakiś zamyślony.
- Mam przynajmniej taką nadzieję. Na razie nie wybiegam w przyszłość i muszę się skupić na grze tutaj, no i przede wszystkim na nauce. Nie wiem, co by było, gdybym dostał propozycję kontraktu np. z Schalke 04.
- Przestań, jeśli zostaniesz zawodowym piłkarzem, po co Ci nauka?
- A gdybym doznał kontuzji, która przekreśliłaby moją dalszą karierę? Co wtedy?
Maliniak już nic nie odpowiedział. Posiedzieliśmy tak jeszcze kilka minut, a potem dołączyliśmy do grupy zawodników naszego zespołu, idących na zebranie.
Adam Nawałka nie wyglądał dziś na zadowolonego. Bardzo krótko i zwięźle omówił, jak mamy grać, a potem szybko odczytał skład, nie bawiąc się w przestawianie magnesów, czy pisanie markerem po tablicy.
Ekipa na GKS:
- Stachowiak - Nowak - Danch - Pazdan - Bemben - Przybylski - Kwiek - Bonin - Wodecki - Lewandowski - Zahorski. W porównaniu z poprzednim meczem nie było wielkich zmian.
Goście na murawę wyszli tak:
Kisiel - Fonfara - Drzymont - Tanevski - Jarmuż - Iturraspe - Sawala - Cetnarski - Wróbel - Żewłakow - Marcus da Silva. Kiedy wybiegaliśmy na murawę w celu rozgrzewki, zatrzymał nas kapitan Grzegorz Bonin.
- Chłopaki, dzisiaj się mobilizujemy i musimy ten mecz wygrać, bo sami wiecie, że kolorowo nie jest. Teraz intensywna rozgrzewka, a później zapieprzamy, jasne?
- Jasne! - odkrzyknęliśmy chórem.
W tunelu jeszcze raz Grzesiek przypomniał nam, abyśmy dali z siebie wszystko. Wychodząc, zauważyłem, że na trybunach nie siedzi wcale tak wiele osób. Czyżby było to spowodowane wynikami, które ostatnio osiągamy?
Zaczęliśmy mecz! Początek pokazał, że czeka nas bardzo ciężka przeprawa. Przyjezdni grali ostrym pressingiem, nie pozwalając nam rozgrywać piłki. Sam grali klepką, szybko, wymieniali podanie bez przyjęcia. Środek pomocy kompletnie nie istniał, a boczni obrońcy zamiast skupiać się na przeciwniku, opieprzali skrzydłowych za brak wsparcia. To wszystko musiało się skończyć bramkę i tak też się stało w 33 minucie. Jeden z naszych defensorów wybił piłkę na rzut rożny. Po dośrodkowaniu z tego stałego fragmentu gry na 13. metrze urwał się Michał Żewłakow i potężnie uderzył głową na naszą bramkę. Futbolówkę jakimś cudem wybił Stachowiak, ale ta trafiła w słupek. Odbiła się w taki sposób, że trafiła przed Tomka Wróbla, a ten szczupakiem wbił ją do naszej siatki.
- Kur
'wa mać! - usłyszałem głos trenera z ławki. Zamaszyście machnął ręką i kopnął w bidon. Spojrzałem na kapitana, był załamany. Po stracie gola próbowaliśmy tworzyć akcje, lecz klub z Bełchatowa nie dał nam się przedrzeć nawet na 30 metr. Pierwsza połowa była fatalna w naszym wykonaniu, aczkolwiek ja nie uważam, abym coś zawalił. Moje zagrania były dokładne, problem w tym, że koledzy nie potrafili nawet dobrze przyjąć piłki. Ze spuszczonymi głowami weszliśmy do szatni i czekaliśmy na to, co powie szkoleniowiec.
- Co to kur
'wa jest?! - zapytał wściekły. - Gracie, jak jacyś juniorzy bez doświadczenia, ile wy macie lat?! No ludzie! Czy wy widzicie, co się dzieje?! Nie potraficie nawet oddać strzału na bramkę! - wykrzyczał Nawałka. Później nieco się uspokoił, ale wychodząc na drugą część meczu jeszcze brzmiały mi jego słowa w uszach.
Minęły tylko 4 minuty, a było już 0:2. Pięknym uderzeniem z rzutu wolnego z 19. metra popisał się Szymon Sawala. Wolałem nie patrzeć na Nawałkę. Oparłem ręce na biodrach i patrzyłem, jak Stachowiak wyciąga piłkę z siatki.
Kilka sekund po rozpoczęciu, odzyskałem już straconą piłkę przez kolegów z zespołu i ruszyłem na bramkę. Przedarłem się w pole karne i mimo, że dobrze był ustawiony Zahorski, oddałem mocny strzał z ostrego kąta. Futbolówka trafiła w boczną siatkę. Usłyszałem słabe oklaski.
Na szczęście GKS uznał, że dwie bramki wystarczą i nie ruszał już do ofensywy. Teraz to my przejęliśmy inicjatywę i z czasem zaczęliśmy tworzyć groźne akcje. Kiedy mieliśmy już odpuścić z powodu fiaska naszych prób, Zahorski bardzo ładnie podał w pole karne na 9. metr do rezerwowego Tomka Chałasa. Ten przyjął piłkę, obrócił się i pięknie wykończył akcję lewą nogą, strącając pajęczynkę z okienka bramki rywali! Na radość nie było czasu, strzelec gola szybko wyjął futbolówkę z siatki i zaniósł ją na środek, oszczędzając kilka sekund. Mieliśmy jeszcze nadzieję na remis.
Niestety, nasze ataki nie przyniosły już efektów. Kiedy schodziliśmy do szatni, część kibiców wygwizdywała nas. Bardzo nieładne z ich strony, ponieważ staraliśmy się ze wszystkich sił. Jednak patrząc na drugą stronę medalu, to rozumiem ich - nie rozpieszczamy swoich fanów w tym sezonie, to trzeba przyznać. Fartem utrzymaliśmy 12. pozycję i musimy dalej czekać na zwycięstwo w lidze. Teraz czeka nas mecz w Pucharze Polski z Lechem Poznań.
W szatni nie było już krzyków, panowała grobowa cisza...
4. kolejka Ekstraklasy:
Górnik Zabrze 1:2 GKS Bełchatów.Moje statystyki:
Ocena: 6,0
Bramki: 0
Asysty: 0
Strzały: 1 - niecelny.
Podania: 10, 8 udanych.
Faule: 0
Spalone: 0
Przechwycenia: 1
Kontakt z piłką: 27
Dystans z dryblingiem: 84
Czas gry: 90 minut.