Końcówka sierpnia, lotnisko w Wolverhampton, godzina 20.00. Aura zachodzącego powoli słońca nadaje niesamowitego klimatu, powietrze jest lekko przesycone wilgocią po niedawnych opadach deszczu. Wilki czekają na swój samolot - lecimy do Londynu, przesiadka i wprost do Barcelony. Zawodnicy wyglądają na zadowolonych i pogrążonych we własnych myślach. Jedni ze słuchawkami na uszach przeglądają coś na swoich laptopach, inni oddali się lekturze, jeszcze inni patrzą przez wielką szybę na płytę lotniska jakby szukając czegoś w oddali. Trener, Gus, wygląda na ogromnie podekscytowanego - nadal nie opadły z niego emocje, myśli rozsadzają mu wręcz głowę. Teraz siedzi i pisze coś w swoim dzienniku...
"To coś niesamowitego. Udało mi się zrobić tak wiele przez tak krótki czas, dokonałem czegoś, o czym marzyłem. Jestem tu, ze swoją drużyną, która niedługo może wywoływać zachwyt w Europie. Nie mogę się oddać w zupełności emocjom, równie dobrze jakaś drugoligowa drużyna może nas sprowadzić na ziemię po jednym meczu. Chcę być jednak optymistą, jedziemy do Hiszpanii, przyjrzę się nowym zawodnikom, chcę by wszyscy czuli się jak na pobycie z własną rodziną."
Chwilę potem trener zamyka zeszyt oprawiony w skórę i chowa długopis w kieszeń marynarki, czas na odprawę. Niedługo potem samolot z pasażerami na pokładzie powoli znika za chmurami. Podróż do Londynu nie była długa, to jak rzut kamieniem, przesiadka przebiegła sprawnie i paredziesiąt minut wystarczyło, by Wilki były w drodze do stolicy Katalonii. Roger Johnson wpatrzony w monitor swojego laptopa pisze coś z dużym przejęciem...
"Czuję się niezwykle dobrze, pozostanie w Wolverhampton było najlepszą decyzją mojego życia. Niedługo dolecimy do Barcelony, jest jeszcze noc, więc trener dał nam czas na odpoczynek. Z nadejściem dnia czeka nas lekki trening kondycyjny i zwiedzanie miasta. Wieczorem gramy luźny sparing, musimy pokazać w jakiej jesteśmy formie i na kogo można postawić w meczach towarzyskich. Jutro gramy z FC Barceloną B. Niby to tylko rezerwy, druga liga, ale jestem świadomy tego, że Katalończycy są niebezpieczni nawet w takim składzie. To będzie niezwykle udany wyjazd."
W godzinach nocnych samolot ląduje na płycie lotniska w Barcelonie. Autobus przybyły po naszych bohaterów zgarnia ich i zawozi wprost do ośrodka, gdzie zakwaterowani będą, aż do wyjazdu. Zawodnicy udają się do swoich pokoi, każdy jest zmęczony podróżą. Pokoje są podwójne, wszyscy podobierali się według uznania i chyba nie było nikogo, kto nie zasnął wręcz natychmiastowo.
Z rana cała drużyna biega wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego, potem chwila czasu dla siebie i podróż na miasto. Wilki zwiedziły najważniejsze części miasta i jego zabytki, między innymi kościół Sagrada Familia, Plac Hiszpański, dzielnice portową, Park Güell, a na końcu zawitały w La Rambla.
Wieczorem zawodnicy podzielili się na dwie drużyny, by rozegrać mecz sparingowy, składy były... rozlosowywane. Oto jak przedstawiały się składy:
Drużyna
pomarańczowych:
GK: Lezzerini
RB: Cedric Soares
CB: Sorensen
CB: Palmieri (młodzik z drużyny juniorów przymierzany do gry w seniorach)
LB: A. Traore
LMF: Wolski (Gorman w drugiej połowie)
CMF: Leitner
CMF: McEachran
RMF: Shimizu (Kightly w drugiej połowie)
SS: J. Campbell
CF: S. Fletcher
Drużyna
czerwonych:
GK: McCarey (Hennesey w drugiej połowie)
RB: Aurier
CB: R. Johnson
CB: Jonnson
LB: Reckord
LMF: Chanturia
CMF: Taarabt
CMF: Frimpong
RMF: Jarvis (Mendez-Laing w drugiej połowie)
SS: Ebanks Blake
CF: Kevin Doyle
Mecz po bardzo zaciętym jak na sparing pojedynku zakończył się sprawiedliwym remisem 2:2. Dla pomarańczowych strzelali Wolski i Campbell, a dla czerwonych Taarabt i Doyle, tak więc nowe nabytki jak widać spisują się już na początku swojej przygody z Wolverhampton. Wszystko toczyło się w przyjacielskiej atmosferze i żadnych przepychanek, czy zwad nie oglądaliśmy, wszyscy po meczu udali się pod prysznice i na zasłużony wypoczynek.
Chyba nikt nie narzekał na ten dzień pełny pozytywnych wrażeń mimo temperatury przekraczającej 35 stopni w cieniu, tym bardziej, że kwatera Wilków znajduje się jakieś 300 metrów od morza i nic nie stoi na przeszkodzie, by skutecznie walczyć z upałem. Jutro gramy z drugą drużyną Barcelony, zapowiada się bardzo ciekawe popołudnie.
Krótko o kadrze. Trener Gustavo Poyet przedstawi oficjalny skład drużyny dopiero po powrocie z Hiszpanii. Do zespołu dołączyli już nowi gracze, sprzedanych już z nami nie ma, chociaż...
Milijas zagra na inaugurację sezonu?
Wydawało się, że co do tego zawodnika wszystko załatwione i Inter ma nowego gracza. Podobno jednak sam zawodnik zabrał głos w ostatniej chwili prowadzonych negocjacji i poprosił o transfer... Pod koniec letniego okienka. Milijas chciałby zagrać w ostatnim swoim meczu dla Wilków, skąd taka decyzja?
Nenad Milijas:Wiem, że dla tego zespołu jestem już graczem, który praktycznie nie istnieje w kadrze, bo zmieniam barwy klubowe. Nie pojechałem do Hiszpanii, ze względu na negocjacje z Interem. Nie chciałbym odejść od klubu jak uciekinier i tchórz. Poprosiłem o jeden dodatkowy zapis w dokumentach dotyczących transferu - nastąpi on dopiero na koniec letniego okienka. Chciałbym poprosić trenera i kibiców o szansę, bym mógł się z nimi pożegnać w dobrym stylu, z godnością.
Te wieści doszły już do naszego trenera, który przebywa w Barcelonie. Co na to Gus?
Gustavo Poyet:Szanuję decyzję Milijasa, nie przekonywałem go na siłę żeby został. Bardzo cieszy mnie ten gest z jego strony. Jeśli pokaże tylko, że jest w formie by zagrać w tym pożegnalnym meczu na inauguracje sezonu - czemu nie? Jeden mecz miejsca w składzie innym nie odbierze, a Milijas ma szanse pożegnać się z kibicami.