Półfinał FA Cup
Takiej strzelaniny świat nie widział.
Od końcowego gwizdka dającego awans Wilkom do półfinału minęło już trochę czasu. Ekipa Wolverhampton niespodziewanie wyrzuciła z turnieju Chelsea w rzutach karnych i do półfinału awansowała razem z Arsenalem. Chyba nikt z obecnych na stadionie nie sądził, że będzie nudno, ale żeby aż takie emocje?
Początek meczu nie zwiastował jakiegoś wielkiego widowiska, Wilki częściej broniły się niż atakowały i z czasem usypiały defensywę Kanonierów. Uderzenie nadeszło w 20. minucie. Leitner zagrał na wysokość szesnastego metra do Doyle'a, a ten długo nie zastanawiając się oddał strzał korzystając z tego, że bramkarz miał ograniczone pole widzenia dzięki obrońcom i zaliczył trafienie. 0:1. Trzy minuty potem kontrę poprowadził Arteta, ale piłka wylądowała w rękach Lezzeriniego. Kolejne trzy minuty i znów kontra, tym razem Wilków - Shimizu prosto w ręce Szczęsnego. Arsenal dopiął swego w 35. minucie - akcja na jeden kontakt Coquelin -> Omar -> Chamberlain wyrównuje z jedenastego metra. W 39. minucie znów popisy obrony gości. Stearman wybił z pola karnego piłkę prosto w strefę, gdzie czekało trzech graczy gospodarzy i długo nie trzeba było czekać na efekt geniuszu naszego obrońcy - Koscielny wolejem o mało nie połamał poprzeczki i ustalił wynik na 2:1. To chyba rozwścieczyło ofensywę Wilków. Minęły dwie minuty - Doyle w pole karne do Fletchera, ten prostopadle do Wolskiego, którego nie zauważył Jenkinson i Polak pokonuje (nie)Szczęsnego. 2:2. Pierwsza połowa i cztery bramki - był to jednak dopiero przedsmak emocji.
Dwie minuty po rozpoczęciu drugiej połowy ogromny błąd Squillaciego, który zamiast trzymać środek pola, pobiegł za dwójką Fletcher-Leitner, gdyż dużo wskazywało na to, że ta para rozegra tą akcje. Stało się inaczej, bo na środku pojawił się Doyle i z szesnastki posłał bombę, przy której Szczęsny nie miał nic do powiedzenia. 2:3. Kolejne nerwowe minuty, masa błędów, gdyby Ci zawodnicy pracowali przy reaktorach to dawno mielibyśmy drugi Czarnobyl. Szczęśliwie żadna drużyna nie straciła bramki przez kolejne dwadzieścia pięć minut. Po upływie tego czasu chwilowy kryzys Arsenalu. Znowu przebłysk Wolskiego, który otrzymał genialne podanie od O'Hary i strzelił bramkę w tym samym stylu co Doyle w 20. minucie. 2:4. Od tego momentu mamy szaleńczą pogoń Kanonierów. Zebrali w sobie resztki ogromnych pokładów sił i rozpoczęli kontrofensywę. Wystarczyły dwie minuty. Par Chu Young w polu karnym zgrał głową na prawą stronę, gdzie wbiegał kompletnie niekryty Chamberlain i nie miał problemów z wrzuceniem piłki do siatki, gdyż Lezzerini nie zdążył wrócić po próbie interwencji przy Youngu. Asystent Chamberlaina dał Kanonierom nadzieje w 85 minucie. Park Chu Young dostał idealną piłkę, stawiającej go w sytuacji sam-na-sam, i tą sytuacje bezlitośnie wykorzystuje. 4:4. Potrzebujemy dogrywki.
Pierwsza połowa dogrywki nie wniosła zbyt wiele do gry i wyniku, drużyny starały się oszczędzać siły na ostateczne uderzenie.
W drugiej połowie "extra time'u" mamy gehennę kibiców obu ekip. Najpierw w 110. minucie Koscielny zgrywa do Chamberlaina, piłka odbija się od nóg obrońcy, ale nie przeszkadza to mu w ustrzeleniu hat-tricka. 5:4. Zegar tykał a Wilki w coraz większym stresie, kibice mdleją, trener dostaje apopleksji, cała ławka rezerwowych na nogach. Chyba nie muszę opisywać wybuchu radości, kiedy w 120. minucie Fletcher zadowolił więcej osób, niż my wszyscy razem wzięci jesteśmy w stanie zadowolić kobiet przez całe swoje życie - bohaterem tej akcji mógł być Szczęsny, obronił strzał Ebanksa, ale piłka odbiła się na jedenasty metr i dopadł do niej z Fletcher dając remis (btw. gość pobił chyba rekord świata i śmiało może stawać w kolejkach kiedy otwierają nowego Lidla). Gospodarze nie zdążyli już rozpocząć, bo od razu bo dotknięciu piłki w środku boiska rozległ się gwizdek sędziego.
Konkurs rzutów karnych - po tym elemencie meczu, liczebność zgonów w tym miesiącu w miastach Londyn i Wolverhampton wzrosła 10-cio krotnie.
Strzał 1: Park Chu Young pierwszy, Lezzerini nie wyczuł strzału. 1:0
Fletcher psuje swój strzał, broni Szczęsny. 1:0
Strzał 2: Wallcot naszym wybawcą - w poprzeczkę. 1:0
Ebanks Blake bez problemów wrzuca piłkę do siatki. 1:1
Strzał 3: Chamberlain niezawodny jak i w całym meczu. 2:1
Wolski - błyszczy ostatnio jak mało kto w tym zespole i teraz też nie zawodzi. 2:2
Strzał 4: Arteta pewnie i ze spokojem, trafia. 3:2
Jarvis zmylił Szczęsnego i nie pozostawia złudzeń bramkarzowi. 3:3
Strzał 5: Wilshere posyła bramkarza na drugi słupek i strzela w przeciwległy róg. 4:3
O'Hara pewnie egzekwuje swój rzut karny, choć Szczęsny był blisko. 4:4
Strzał 6: Coquelin jak i Wilshere bawi się z bramkarzem i posyła piłkę całkowicie gdzie indziej. 5:4
Leitner trafia, znów Szczęsny otarł się o piłkę. 5:5
Strzał 7: Gibbs, nerwy sięgają zenitu i tym razem górą bramkarz. 5:5
Reckord mógł to skończyć... Mógł, bo sprezentował ten rzut karny Kanonierom, tak jak zrobił to dla nas Wallcot - poprzeczka. 5:5
Strzał 8: Sagna, mimo że obrońca, to nosa do zdobywania bramek ma - trafiony. 6:5
K. Henry - od poprzedniego meczu wrócił w łaski trenera, i dobrze, bo ładnie wykonał swój rzut karny. 6:6
Strzał 9: Koscielny, mimo że w meczu spisał się świetnie, tym razem uznaje wyższość młodego Włocha. 6:6
R. Johnson - jak na kapitana przystało, wprowadza zespół do finału FA Cup i pogrąża w rozpaczy Kanonierów, wszyscy zawodnicy rzucają się na obu bohaterów - jakby nie było, Lezzerini także nim jest (dwa obronione karne). 6:7
Mecz historyczny, niesamowity i niebezpiecznie wręcz przepakowany emocjami. Radość kibiców Wolverhampton była tak ogromna, że o mało nie wynieśli swojej trybuny razem z fundamentami. Trener Gus Poyet był tak przejęty i podekscytowany, że po trafionym karnym Johnsona zaczął całować murawę. Zwolennicy Arsenalu w całkowicie odmiennych nastrojach, nie podziękowali za grę swoim zawodnikom brawami, lecz wszyscy zaczęli kierować się ku wyjściu. Road to FA Cup - FINAL : Manchester United - Wolverhampton.
Edit: postimage szlag jasny trafił i zdjęcia mi zżera galeria w linku