Real pokonuje Valencię grając w dziesiątkę! Grający przez godzinę w dziesiątkę, po czerwonej kartce dla Gutiego Real, pokonuje w wielkim hicie 26 kolejki Primera División Valencię 1-0. Bramkę na wagę trzech punktów zdobywa Totti, wykorzystując rzut karny z 75. minuty. W 12. minucie swojej "jedenastki" nie wykorzystał z kolei
Zizou...
To spotkanie było bardzo ważne dla układu tabeli. Grająca u siebie Barcelona również podejmowała bardzo mocnego rywala, jakim był Villareal. Oba zespoły nie mogły więc pozwolić sobie na stratę punktów, myśląc o końcowym sukcesie.
Real zaczął więc to spotkanie z wysokiego "C" i Valencia od razu została zepchnięta we własne pole karne. W minucie 6. Robinho zagrał do Ronaldo w pole karne, a ten kropnął z pierwszej piłki lewą nogą i swój kunszt mógł zaprezentować Santiago Cañizares. Kapitan
Nietoperzy miał swoją wielką chwilę po kolejnych sześciu minutach. Edu faulował jednego z piłkarzy Realu we własnym polu karym i mieliśmy "jedenastkę". Do piłki pod nieobecność Tottiego na murawie podszedł Zidane. Francuz uderzył mocno, w lewy róg, ale Cañizares kapitalnie wyczuł jego zamiary, broniąc ten strzał! Po pół godzinie gry Real miał jeszcze większy problem. Guti ściął wychodzącego na czystą pozycję Edu i sędzia nie mógł pokazać mu innej kartki, jak czerwona. Paradoksalnie grający w osłabieniu Real nadal nie dawał dojść do głosu gościom z Valencii i wciąż atakował. 3 minuty po stracie Gutiego błyskotliwą akcję przeprowadził Raúl. Hiszpan wszedł w pole karne, zamarkował strzał, mijając Roberto Ayalę i uderzył po dłuższym słupku, ale piłka, jak zaczarowana, nie wpadła do siatki. W tej sytuacji Cañizares nie miałby nic do powiedzenia.
22 minuty po wznowieniu gry swojej drugiej "setki" nie wykorzystał Zidane... Pirlo wyłożył legendarnemu
Zizou piłkę na szósty metr, a ten fatalnie przestrzelił obok bramki. Na kwadrans przed końcem Real otrzymał jednak kolejny prezent od losu. Amarilla ponownie faulował w szesnastce "Nietoperzy" i arbiter ponownie zagwizdał na jedenasty metr. Tym razem do piłki podszedł Totti, który w 59. minucie zastąpił Ronaldo. Włoch tak zaczarował Cañizaresa, że ten nawet nie ruszył się z miejsca i skierował futbolówkę w prawy dolny róg! Na minutę przed końcem Bernabéu lekko zadrżało, gdy zza pola karnego uderzał Baraja, lecz jego strzał nie miał prawa znaleźć drogi do bramki.
2006/07
26 kolejka, Estadio Santiago Bernabéu
Real Madryt 1-0 Valencia CF
Totti
75'
REAL Z PUCHAREM KRÓLA PO DRAMATYCZNYCH KARNYCH! 120 minut spotkania na El Madrigal nie rozstrzygnęły o tym, kto zgarnie Puchar Króla za rok 2007 i potrzebne były rzuty karne. Tam po dramatycznym przebiegu więcej szczęścia miał Real i to Królewscy sięgają po swój 18-sty Puchar Hiszpanii!
Real miał świadomość tego, iż zwycięstwo w dzisiejszym meczu może w najgorszym wypadku zagwarantować jedyne w tym sezonie trofeum...
Blancos podeszli więc do tego finału bardzo poważnie, tym bardziej mając w pamięci trzy ostatnie przegrane finały Copa del Rey (2002 z Deportivo, 2004 z Saragossą i rok temu z Atlético).
Pierwsza część gry nie dostarczyła wielu emocji, choć po jednej z akcji bardzo bliscy zdobycia bramki byli piłkarze Realu. Pierwszą poważną sytuację stworzyli jednak gracze
Los Colchoneros. W 22. minucie Ibagaza dośrodkował ze stałego fragmentu gry w pole karne, a zupełnie niepilnowany Kežman wyskoczył w powietrze i uderzył mocno głową. Casillas wyłapał to uderzenie, choć po jego interwencji złudnie wydawało się, że piłka przekroczyła linię. W odpowiedzi Pirlo oddał zaskakujące uderzenie z rzutu wolego, które wylądowało na bocznej siatce. Już w doliczonym czasie gry Real był o włos od zdobycia bramki. Totti otrzymał idealne, prostopadłe podanie z lewej strony, po którym stanął oko w oko z Leo Franco. Włocha od zdobycia bramki powstrzymał jednak słupek...
W drugiej odsłonie czysto sportowych emocji mieliśmy jeszcze mniej, niż w pierwszej odsłonie. Górę wzięła walka na boisku, która często kończyła się faulem. To Atlético mogło jednak zadać decydujący cios w upływie 90 minut. Po krótkim rozegraniu rzutu wolnego przez Ibagazę, Luccin bajecznym przyjęciem w polu karnym zgubił Ronaldo i Diogo i z kilku metrów huknął z prawej nogi, a piłka odbiła się od zewnętrznej części słupka! Real miał w tej sytuacji wiele szczęścia. W międzyczasie, w 76. minucie, Javier Aguirre desygnował do gry swoją największą gwiazdę - Fernando Torresa i można było od razu zauważyć, że Hiszpan nie jest w pełni zdolny do gry.
Dogrywka w końcu przyniosła emocje, a Real był bardzo bliski rozstrzygnięcia meczu tuż przed rzutami karnymi. W 93. minucie pojedynek sam na sam z bramkarzem Atlético przegrał Robinho, a dobitkę Tottiego ciężko już komentować... W 101. minucie Leo Franco po raz świetną interwencją ratował
Atleti od utraty bramki po strzale Ronaldo. W 117. swoją okazję miał jeszcze Fernando Torres, który po błędzie defensywy
Królewskich wyszedł na czystą pozycję, lecz uderzył fatalnie.
120 minut nie rozstrzygnęło tego finału i potrzebne były rzuty karne. W pierwszej kolejce "jedenastki" na gole pewnie zamieniali Kežman i Totti. W drugiej serii Leo Franco wyczuł Pirlo i Atlético prowadziło 2-1. Galetti, który podszedł do piłki jako czwarty wykonawca, nie trafił w bramkę i przy wykorzystanej "jedenastce" Robinho mieliśmy remis 3-3. Strzelający jako ostatni, Peter Luccin, wziął rozbieg i uderzył. Piłka najpierw trafiła w poprzeczkę, a następnie w bark Casillasa odbijając się jeszcze od słupka i ostatecznie nie wpadając do siatki! Niesamowity karny i dramaturgia! Wyznaczony w Realu jako piąty, Roberto Carlos, wstrzymał oddech, wziął rozpęd i skierował futbolówkę w przeciwny róg do rzucającego się Leo Franco,
zapewniając Realowi 18 Puchar Hiszpanii w historii!2006/07
Finał, El Madrigal
Atlético Madryt 0-0
Real Madryt (3-4 w rzutach karnych)
Kežman
- Totti
Colsa
- Pirlo
Gabi
- Ronaldo
Galletti
- Robinho
Luccin
- R. Carlos
3 pkt z Betisem, walka o mistrzostwo nadal trwa. Na trzy kolejki przed końcem wciąż nie wiadomo, kto zostanie mistrzem Hiszpanii w sezonie 2006/07. Real pokonuje, jak zawsze groźny Betis, a Barcelona zwycięża w hitowym starciu z Valencią. Katalończycy wciąż mają punkt przewagi nad
Królewskimi, a przecież oba zespoły zmierzą się ze sobą w finałowej kolejce na Santiago Bernabéu... Zapowiada się więc jeden z najbardziej ekscytujących finiszów Primera División w ostatnich latach!
Po 9 minutach gry przyjezdni z Sevilli mogli objąć prowadzenie. Były piłkarz Realu - Tote - zgubił, jak zwykle, beznadziejnie kryjącego Helguerę i popędził sam na bramkę Casillasa. Napastnik gości nie wytrzymał jednak ciśnienia, uderzając słabo, wprost w wychowanka Królewskich. Dopiero po pół godziny gry piłkarze Del Bosque zagrozili bramce Betisu. Pirlo ustawił piłkę na pozycji, z której strzelał mnóstwo bramek w Milanie, lecz jego strzał po raz kolejny poszybował nad bramką. Ściągnięty przed sezonem mistrz świata z Niemczech, wciąż nie potrafi potwierdzić w Realu, iż należy do jednych z najlepszych specjalistów rzutów wolnych w Europie. W 40. minucie świetną okazję na otworzenie wyniku miał Pablo García. Piłka przypadkowo zaznała się pod nogami Urugwajczyka w polu karnym, ale ten mając przed sobą całą bramkę, uderzył obok słupka. Gdy Real nie był skuteczny w ostatnich meczach z pomocą zazwyczaj przychodził mu los w postaci... rzutu karnego. Tak było i tym razem, choć losowi bardzo "pomógł" arbiter spotkania, który gwizdnął na "wapno" po faulu Davida Rivasa na Ronaldo z 42. minuty.. Piłkę na jedenastym metrze ustawił mimo to Zidane i tym razem Francuz bardzo pewnie skierował ją do siatki. Praca rozjemcy tego spotkania jeszcze bardziej wzbudziła kontrowersje, gdy w doliczonym czasie gry nie wyrzucił on z boiska Robinho, za brutalny atak w nogi rywala od tyłu, pokzaując mu tylko żółty kartonik.
Nic wiźc dziwnego, ze piłkarze Betisu wyszli po przerwie z ogromną frustracją, którą wyładowywali na piłkarzach Realu, co rusz ich faulując. Mimo tak ostrej gry swoją kapitalną dyspozycję z ostatnich spotkań postanowił potwierdzić Robinho, który na dobrą sprawę powinien ten mecz oglądać już w roli obserwatora. W 61. minucie napastnik Realu wpadł z ogromną prędkością z lewej strony w szesnastkę Betisu, uderzając tuż obok dłuższego słupka. Na 3 minuty przed końcem Brazylijczyk jeszcze raz zaprezentował swoją magię, gdy zatańczył z dwoma piłkarzami gości, zagrywając w tempo do wychodzącego na czystą pozycję Raúla, który nie dał najmniejszych szans strzegącemu bramki Contrerasowi.
2006/07
27 kolejka, Estadio Santiago Bernabéu
Real Madryt 2-0 Real Betis
Zidane
42', Raúl
87'